czwartek, 27 lutego 2014

Odcinek 39: Po burzy zawsze wychodzi słońce.

Zdyszana Katja wpadła jak burza do mieszkania przyjaciółki. Wiadomość, którą dostała rano wymiotła ją z butów.
-Jak to Madison wyjechała ?- rozbrzmiał jej na co dzień ponętny, lecz teraz donośny głos.
-Witaj Katja, miło Cię widzieć. Może wejdziesz to środka ? Kawy, herbaty ? - powiedziała ironicznie Roth.
-A daj spokój !- wepchnęła ją do mieszkania i zamknęła za sobą drzwi. - Dlaczego tak nagle wyjechała?
-Prawdopodobnie, to od czego uciekała o sobie przypomniało - w skrócie przedstawiła jej wydarzenia z wczoraj oraz zachowanie ex 'przyjaciółki'. -Madison narozrabiała i teraz musi ponieść tego konsekwencje. Cały czas nurtuje mnie pytanie...Jaki udział w czyjejś śmierci mogła mieć Madi? - Rita potrząsnęła głową. -Stać ją na wiele, ale nigdy w życiu nie powiedziałabym, że Madison mogła by kogoś..
-Nie mów tak -przerwała jej blondynka. -To nie możliwe, nawet wiedźmy znają jakieś granice-westchnęła. -Jak myślisz, wróci ?
-Nie mam pojęcia - brunetka wzruszyła ramionami. - Na razie się na to nie zanosi. Nigdy wcześniej nie widziałam jej w takim stanie. 
-Może to tylko kolejna gierka ?
-Może...nie wiem co o tym myśleć -opadła na krzesło. - A jak sprawa z Jurgenem?
-Twierdzą, że jest winny, ale jak na razie nie mają żadnych dowodów. Ciągle te same oskarżenia o kradzież. Wypuścili go ale ciągle jest wzywany na policję i przesłuchiwany. Chłopaków i zarządców też już zaczynają gnębić. 
-Nieciekawie -skrzywiła się Rita. -Nie martw się, na pewno wszystko się wyjaśni -odgarnęła jej włosy za ucho i spojrzała czule. - A jak między tobą a Mario?
-Mam go dość ! Nic tylko chodzi i warczy, ciągle się kłócimy. Nie daje już sobie rady z tym rozpieszczonym gnojkiem...-zaczęła wrzeszczeć. -Postanowiłam odejść od niego na parę dni, zrobić sobie przerwę. Rozmawiałam z ciocią, przeprowadzę się do Kloppów, Helga mnie teraz potrzebuje.
-Dobry pomysł, spokojnie kochanie -uśmiechnęła się do blondynki. - Wszystko się ułoży.
-Mam taką nadzieję- westchnęła. - Będę się zbierać, muszę spakować najpotrzebniejsze rzeczy.
-Podrzucisz mnie do Piszczków? Akumulator mi padł, a nie chce tłuc się miejskim..
-Jasne, nie ma sprawy -uśmiechnęła się promiennie i wyszły.

***

Mario siedział oparty o słupek bramki na przeciwko Weidenfellera z którym turlał sobie piłkę, podczas gdy jego przyjaciele przebiegali kolejne okrążenie wymachując przy tym rękoma.
-Gadaliście z Gotze? -zapytał Błaszczu.
-Zacznijmy od tego, że z nim się nie da rozmawiać -wtrącił zażenowany Reus. -Racja, nawrzucałem mu...ale jak chciałem zakopać topór wojenny, to on się wypiął. 
-Może bezpodstawnie go oskarżyliśmy ? Nawet nie daliśmy mu nic wyjaśnić...-zaczął łagodnie kapitan reprezentacji Polski.
-Nie Kubuś, to on nie chciał nic wyjaśniać -odezwał się Lewy. -Gdyby nie ta blondyna, o niczym byśmy nie wiedzieli. Czasami myślę sobie, że to jednak dobrze, że się zjawiła - w tym momencie Piszczu zakrztusił się powietrzem. -Wszystko w porządku? -zapytał Robert.
-Tak tak, to tylko napad...astmy -palnął bez zastanowienia. 
-Astmy ?- parsknął Leitner. - Z tego co sobie przypominam, to twoje badania lekarskie nic nie wykazały...
-Nie ważne Mo, zgubiłem przez Ciebie wątek !- Lewy zaczął pstrykać palcami, w celu przypomnienia sobie tego co chciał powiedzieć. Po chwili dokończył - Wiem, że z jednej strony to dziwne, ale Blondi nam pomogła. Gdyby nie ona nie poznalibyśmy tajemnicy Mario, ja nie skończyłbym z Tatianą, a Moritz...nie poznałby własnej wartości.
-Niby tak, kartony wyglądają lepiej niż on -stwierdził rozbawiony własnym żartem Kuba, na co Moritz odpowiedział oburzoną miną i 2 minutowym fochem. -Tylko szkoda mi trochę Ciebie, Lewy.
-Nie ma o czym mówić. Ten związek nie miał przyszłości..- na moment wrócił ten zimny i bezuczuciowy Lewandowski. -Lepiej zajmijmy się tym, co się teraz tu wyprawia. Już niedługo gramy w Lidze Mistrzów i zamiast skupić się na treningach biegamy po komisariatach, bo rzekomo nasz trener bawi się w jakieś nielegalne przelewy !
-To chore...a najgorsze jest to, że ani Klopp ani Watzke nie chcą nic powiedzieć. A my rżniemy głupa na policji -uniósł się Leitner.
-Gdyby szefunio był winny, to już by mu tą winę udowodnili - wtrącił Piszczu. -Chcą zrobić sensacje kosztem całego klubu i tyle.
-A może ktoś go wrobił...?-zapytał Marco ale to pytanie przerwała mu Kath, która podbiegła do barierki i zaczęła go wołać. Reus jak w transie odbiegł od kolegów i popędził do ukochanej. 
-Kathrin!- przytulił ją i pocałował namiętnie. -Dlaczego się nie odzywałaś?
-Przepraszam Cię Misiaczku ale musiałam wyjechać z miasta w sprawie interesów, gniewasz się ? -złożyła serie pocałunków na jego twarzy. - Wiem co się stało, to straszne ! Jak można posądzić o coś takiego Jurgena Kloppa? Nie martwcie się, znam naprawdę świetnego prawnika...tylko pozwólcie mi działać- przemawiała do niego przekonująco. 
-Kath to miłe z twojej strony, ale uważam że poradzimy sobie bez twojej pomocy...
-Nie ufasz mi? - burknęła zdenerwowana.
-Żartujesz? Oczywiście że Ci ufam, ale nie w tym rzecz. To są sprawy klubowe, nie chce Cię w to wciągać. 
-Ale..
-Kath odpuść ! Zawsze musisz mieć ten ostatni głos, ale tym razem on należy do mnie. Daj sobie spokój, poradzimy sobie..-wypowiedziawszy to odszedł od niej, do rozgrzewających się kolegów.
-Jeszcze zobaczymy..-bąknęła pod nosem Kathrine. 

***

Łukasz był na treningu, a Sara rysowała kredkami przy stole kuchennym. Ewa patrzyła przez okno. Pogoda była deszczowa, idealnie współgrała z jej samopoczuciem. Zamyślona dryfowała po oceanie bolesnych i przykrych myśli. Nie zauważyła, kiedy Rita weszła do mieszkania.
-Cześć- rzuciła wesoło Roth. -Jestem wcześniej, tak jak prosiłaś -położyła torbę na krzesło. -Hej aniołku -nachyliła się nad Sarą by mała złożyła na jej policzku soczystego buziaka. -Co tam malujesz?
-To jesteś ty, a to tata i ja - młoda zaczęła pokazywać paluszkiem wszystkich znajdujących się na obrazku.
-Śliczne, ale zapomniałaś jeszcze o mamusi-pogłaskała ją po głowie.
-Mamusia jest smutna- dziewczynka spuściła główkę i zrobiła zmartwioną minkę. 
Rita wyprostowała się i przeniosła wzrok na nieobecną Ewę. 
-Coś się stało ?- zapytała zaniepokojona.
-Wiem o wszystkim - powiedziała słabo aczkolwiek stanowczo. Rita zamarła od razu domyśliła się co ma na myśli jej pracodawczyni. -Łukasz walczył dzielnie, ale w końcu się przyznał -odkręciła się w stronę niani. Po plecach Roth przebiegł chłodny dreszcz. Nie miała pojęcia co ma teraz powiedzieć. Najchętniej sama wykopałaby sobie grób.
-Ewa...wszystko wyjaśnię...
-Myślę, że nie ma takiej potrzeby.
-Do niczego nie doszło, uwierz...
-Nie chcę tego słuchać-wycedziła wściekła Piszczek. Rita zamilkła.  -Odkąd po raz pierwszy przekroczyłaś próg tego domu, zadawałam sobie pytanie dlaczego nie potrafię Ci zaufać. Teraz dostałam swoją odpowiedź- do oczu obu z pań napływały łzy. -Nie chcę Cię tu więcej widzieć..- wypowiedziawszy to wzięła córeczkę na ręce i poszła z nią na górę.
Załamana Rita wybiegła z mieszkania. Doszło do niej to jak bardzo namieszała. Odkąd poznała Łukasza nie myślała o nikim innym, jej celem było uwiedzenie go. Chciała go mieć tylko dla siebie. Jednak gdy poznała Ewę, zrozumiała jaką cudowną tworzą rodzinę i jak bardzo są szczęśliwi. Postanowiła odpuścić, opamiętać się. Jednakże pod nieobecność Ewy, nie potrafiła oprzeć się swojej słabości. Jeden moment odmienił życie trzech osób.  Teraz nie wiedziała co teraz będzie z małżeństwem Łukasza i Ewy...nikt nie wiedział...

***

Po treningu Robert postanowił spędzić wieczór u boku kobiety, którą naprawdę darzy szczerą miłością. Jego matka Iwona była w Polsce, ale tu w Niemczech rodzinnej miłości mu nie brakowało. Mowa oczywiście o Steffi- największym skarbie Lewego. Był wieczór, na jego nieszczęście zastał Jennifer  w domu, gdyż nie zapowiadał swojej wizyty. Zniesmaczona widokiem swojego ex chłopaka, opadła na fotel w salonie i wyciągnęła stare wino, którego jak sądziła musiała się napić, bo nie byłoby zbyt ciekawie. Lewy lulając na ręku swoją księżniczkę, wpatrywał się w ogień płonący w kominku. Zastanawiał się jakim cudem blondynka potrafiła w nim napalić. Uśmiechnął się mimowolnie i uznał, że Jenni, nie raz go jeszcze zaskoczy. 
Pomimo zgrzytów jakie były między tą dwójką, wieczór upływał całkiem w miłej atmosferze. Jenifer napiła się równo, tym samym podpijając Lewego co skutkowało całkiem miłą rozmową. Głośne wybuchy śmiechu blondynki, wyrwały Steffi z drzemki. Robert zaczął śmiać się do niej zaczepiać ją i delikatnie podrzucać na rękach. 
-Byłaś kiedyś szczerze zakochana ? -słowa bruneta wprawiły blondi w osłupienie.
-Owszem-pokiwała głową. -A czemu pytasz ?
-Tak jakoś- wzruszył ramionami.
-To wspaniałe uczucie wiesz? Naprawdę powinieneś spróbować.
-Związki nie są dla mnie.
-Dlaczego tak uważasz ?- przyglądała mu się z zaciekawieniem. 
-Nie ma na to po prostu czasu. O ukochaną osobę trzeba walczyć, starać się, pokazywać jej to że naprawdę Ci na niej zależy i najważniejsze...niczego przed nią nie ukrywać.
-Tak, zgadza się- zszokowana przyznała mu rację.
-Ja już swoją okazję straciłem i kolejnej już nie dostanę -obsunął się na oparciu.
-Życie to nie bankiet Robercie, niestety -westchnęła ciężko. -Ale zrozumiałeś na czym polega prawdziwy nie toksyczny związek, brawo -pokłoniła mu się z uszanowaniem.
-Zawsze to wiedziałem - wzruszył ramionami. -Późno już, będę się zbierał- odłożył córeczkę do łóżeczka.
-Zostań -zatrzymała go. -Nie lubię być sama - spojrzała na niego błagalnie.
-Dobrze - zgodził się bez dłuższego zastanawiania. 
Rozłożyli się na kanapie i gadali jak dwie przekupy. Jak przyjaciółki, które nie widziały się miesiąc.
-Chciałaś kiedyś tworzyć normalną  rodzinę? - pytania zranionego Lewandowskiego coraz bardziej zbijały ją z tropu.
-Na początku, kiedy mała się pojawiła tak. Nie dawałam sobie rady, chciałam żebyś poniósł chociaż część odpowiedzialności. Ale w końcu wszystko się ułożyło. Mamy wspaniałą córkę, ty spotykasz się z kim chcesz i ja też. Jesteś najlepszym ojcem. Czego chcieć więcej ?
-To prawda, jest wspaniała -uśmiechnął się. - Nawet nie mam czasu żeby usiąść i pomyśleć nad tym jakim jestem szczęściarzem. Gdybym miał do wyboru, zacząć wszystko od nowa czy zostawić wszystko tak jak jest, nie zastanawiałbym się ani chwili. Rozumiesz, prawda Jenifer?
-Zaczekaj !-przerwała mu i poderwała się z kanapy. -Muszę znaleźć mój kalendarzyk !
-W celu...?
-Nie pomyliłeś mojego imienia. To trzeba gdzieś zapisać !
-Kurde...a już tak dobrze mi szło...-skrzywił się po czym parsknął śmiechem. -To przez tą całą chorą i niecodzienną dobroć -zaczął się tłumaczyć.
-Nie przyzwyczajaj się, jutro znowu Cię znienawidzę-puściła mu oko.
-Tyle wygrać !-zaczął wiwatować. Ale za długo się nie nacieszył bo oberwał w głowę. 
O jakiejś 2 nad ranem odpłynęli do krainy Morfeusza. On, ona a pomiędzy nimi maleńka istotka. 

___________________________________________________________________________

Kochane moje. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Z tymi ważniejszymi PRAWIE się już uporałyśmy. Teraz wracamy na blogspota i bierzemy się do roboty. Byłyśmy mile zaskoczone jak zobaczyłyśmy wasze wiadomości z zapytaniem o nowe notki. Jest nam naprawdę bardzo miło, że po tak długim czasie ktoś jeszcze wchodzi na tego bloga i o nas pamięta. Rozdziały będą się pojawiać, ale prosimy o cierpliwość :) Pomału nadrabiamy zaległości na waszych blogach. Informujcie nas o nowościach pod rozdziałami.  My zostawiamy was z odcinkiem 39. Miłego weekendu i do usłyszenia :))