wtorek, 23 lipca 2013

Odcinek 26: Chwila słabości.

W ciągu kilku dni w mieście sukcesu zwanym Dortmund, zaginął słuch o gorącej parze Lewandowski - Reus w połączeniu Lewus. Marco często spotykał się z Carolin na mieście, dla zachowania pozorów trzymali się za ręce a czasem nawet zupełnie przypadkiem skradał jej całusa, na co blondynka raczej nie mogła narzekać. A prawda była taka, że narzekać nie mógł nikt. Reus z czasem stał się weselszy, poprawiła mu się forma co podkreślał sam Jurgen Klopp.  Majka była dumna, że razem z chłopakami odwalili kawał dobrej roboty i miała nadzieje, że już nigdy nie znajdą się w podobnej sytuacji.
Rita wprowadziła się do rezydencji Piszczków. Oboje z Łukaszem postanowili, że na czas nieobecności Ewy dziewczyna zamieszka u nich. Gotowanie, pranie, sprzątanie, czasem wstawanie w nocy do Sary nie należały do specjalności Łukasza. Poza tym niania zaoszczędziła na paliwie i nerwach związanych z ostatnimi czasy częstymi korkami drogowymi. Opiekunka zdobyła zaufanie przyjaciółki jej pracodawczyni, dlatego Aga odpuściła sobie kontrolowanie jej i Łukasza.

Do Błaszczykowskich los też z czasem się uśmiechnął. Któregoś dnia Agata robiła porządki generalne. Oliwia wykorzystując sytuację, która nadarzyła się raz na ileś krzątała się za odsuniętymi meblami. Błaszczykowska wystraszyła się, bo mała nie dawała długo o sobie znać. Po krótkich, aczkolwiek stresujących poszukiwaniach, wyciągnęła córkę zza szafy. W swojej malutkiej rączce trzymała starą, zakurzoną, polską gazetę, jeszcze z 2007 roku, którą blondynka chciała jej zabrać. Odruchowo przerzuciła kilka stron, aż zatrzymała się na jednej.  Duży tytuł od razu rzucił jej się w oczy - "Przekręty w polskim sądownictwie".  Zaskoczona tym co zobaczyła przysiadła na fotelu i zaczęła czytać. Artykuł głosił, że znany polski adwokat Ksawery S. brał łapówki od swoich klientów. Agata przypomniała sobie o tym wszystkim. W Polsce był to spory skandal, ale sprawa nie wyciekła za granicę.  Odpowiadał przed sądem, dzięki swoim znajomościom został tylko wyrzucony z kancelarii i obciążony grzywną, ale i tak długo nie mógł się podnieść. Teraz zrozumiała. To dlatego Ksawery przyjechał do Niemiec i otworzył własną kancelarię. Doskonale wiedział, że w Niemczech o tej sprawie nie było głośno i dlatego bez wahania zaczynał od nowa. Dlaczego wcześniej na to nie wpadła ? Zwinęła gazetę i odłożyła w bezpieczne miejsce. Uznała, że ma coś co pomoże w usunięciu z miasta, a może i kraju Stawskiego.

***

Po wyczerpującym treningu Łukasz postanowił wziąć długą, relaksującą kąpiel. Napuścił całą wannę wody i narobił bąbelków. Zanurzył się po szyję i westchnął ciężko. Niespodziewanie zaczął myśleć o...przyszłości. Tak, jak to będzie wyglądało kiedy jego córka pójdzie do przedszkola, szkoły, szkoły średniej, czym zajmować będzie się w życiu. Co on sam będzie robił kiedy zakończy karierę piłkarską. Siedzieć bezczynnie w domu nie zamierzał. Może zostanie trenerem juniorów, komentatorem sportowym, albo dziennikarzem? Może. Po około pół godziny zorientował się, że opuszki jego palców zmarszczyły się niemiło. Pomyślał wtedy, że dobrze by było już wyjść, ale jakoś specjalnie mu się nie chciało. Oparł głowę o nagłówek ekskluzywnej wanny z hydro-masażem, gdy do łazienki wparowała Rita. Piszczu poderwał się.
-O przepraszam! - odkręciła się w drugą stronę.
-Nic się stało, to ja zapomniałem się zamknąć - uśmiechnął się- zazwyczaj tego nie robię. Uraz dzieciństwa- przygryzł dolną wargę. Rita uśmiechnęła się słodko, weszła do łazienki i usiadła na pralce.
-O czym myślisz? - wypaliła nagle.
-Ja? - zapytał zdziwiony, na co niania w odpowiedzi przytaknęła. -A tak sobie, o przyszłości. Coś się stało ?
-Tak, znaczy się chciałam się spytać czy mogę dziś wyjść na imprezę? Obiecuję, że nakarmię i uśpię Sarę wcześniej...
-Daj spokój, poradzimy sobie. Jasne idź- uśmiechnął się przekonująco.
-Dziękuję- spojrzała na niego czarująco. -Tylko nie wiem w co się ubrać- podparła brodę...na dworze jest niby ciepło, ale wiesz jak to wieczorami robi się chłodniej...chociaż z drugiej strony będę w klubie, a tam raczej zimno mi nie będzie...już wiem ubiorę krótkie spodenki i do tego tą śliczną czerwoną bluzkę, albo nie tunikę jakąś założę...
-EEE, Rita?- przerwał niepewnie Piszczu.
-Tak?
-Bąbelki znikają....
-Oh, jasne-parsknęła śmiechem -Już mnie nie ma! -zeskoczyła z pralki i wyszła z pomieszczenia chichotając.


***

Moritz i jego adwokat oraz Kuba z Agatą pędzili jak wiatr do kancelarii Stawskiego. Kiedy już dotarli, nawet nie pukając wpadli do środka.
-Co to ma znaczyć !? - wydarł się adwokat i  odkręcił się na fotelu.-Ooo, witajcie moi drodzy przyjaciele.
-Witam- grubszy facet w beżowym płaszczu podszedł do biurka prawnika i wyciągnął rękę.- Hendrik Günther -skinął głową- reprezentuje interesy Pana Morizta Leitnera.
-Ksawery Stawski, bardzo mi miło, chyba...-na te słowa Moritz zacisnął pięści.
-Panie Stawski, obydwaj wiemy jak skomplikowana może być droga sądowa. W związku z tym proponuje ugodę.
-Nawet nie ma mowy! Ten człowiek rzucił się na mnie z pięściami! Nie zgadzam się na żadną ugodę!
-Proszę się jeszcze zastanowić...
-Nie będzie żadnej ugody ! To moje ostatnie słowo.
-Ah tak? - wtrącił się Kuba. -To może to Cię przekona? -rzucił mu na biurko artykuł. Adwokat prześledził to szybko wzrokiem.
-S-Skąd to macie? - zapytał przerażony.
-Ostatnio zebrało mi się na wspomnienia - powiedziała Agata.
-Ttt...to jest szantaż ! O to też Was mogę pozwać !
-Ty draniu ! - krzyknęła blondynka.
-Oooo dajże już spokój - warknął Moritz.
-I komu uwierzą ? Oszustowi, który brał łapówki od klientów czy grupie piłkarzy, których kochają całe Niemicy ? - Ksawery pobladł.
-Czego chcecie ?
-Jeszcze dziś wycofasz wszystkie pozwy : ten o pobicie i ten na Klub Kibica - powiedział hardo Moritz.
-Mało tego wyniesiesz się z Niemiec czym prędzej, bo jeśli usłyszymy o Tobie jeszcze raz to postaramy się, abyś do końca życia reprezentował sprawy kokosów na bezludnej wyspie-dodał Kuba. Ksawery przysiadł na fotelu i przetarł łysinę rękoma.
-Dobra. Niech Wam będzie. Ale nie myślcie sobie, że się was boję. Nie mam czasu na użeranie się z gówniarzem.- W Leitnerze krew zawrzała.
-Mogę mu przywalić ?! Bo nie wytrzymam !
-Tak ! Dawaj Moritz ! - krzyczała gdzieś z tyłu Agata. Mężczyźni zwrócili się w jej stronę-to znaczy, nie, Moritz, nie warto brudzić sobie rąk...- spuściła głowę i przygryzła wargę.
-Czyli wszystko ustalone- powiedział Günther podając Ksaweremu dłoń- współpraca z Panem to przyjemność- uśmiechnął się i wyszedł, a za nim cała reszta.
Wygląda na to, że przygoda Stawskiego w Dortmundzie właśnie dobiegła końca...

*** 

Piszczu szukał czegoś w kuchennych szafkach, podczas gdy Rita szykowała się na nocne szaleństwo. Ubrana w wysokie szorty koloru czarnego, białą bokserkę i czerwone szpilki, dosyć odważnie umalowana i z rozpuszczonymi włosami zeszła na dół.
-I jak? Może być?- zapytała obracając się przy tym dookoła. Łukasz zlustrował ją, otworzył buzię i zaniemówił. Kubek którego długo nie mógł znaleźć, właśnie przywitał się z podłogą, rozbijając się przy tym z głośnym hukiem.
-Cholera!- podrapał się po głowie i przystąpił do zbierania resztek ukochanego kubka.
-Aż tak tragicznie?- zaśmiała się. Przykucnęła przy nim i pomogła mu zebrać roztrzaskane kawałki naczynia.
-Nie- parsknął- Ty, wyglądasz pięknie...-spojrzeli sobie głęboko w oczy-...zresztą jak zawsze.
-Naprawdę tak myślisz?- jej serce zaczęło bić szybciej.
-Jasne...jesteś piękna Rita.- wypowiedziawszy to oboje powoli wstali. Łukasz  odłożył kawałeczki kubka na stół i przysunął się do niej- Zawsze tak uważałem- dodał. Ich usta dzieliły milimetry. Objął ją w pasie, a ona zawiesiła ręce na jego szyi, obdarowując go przy tym namiętnym pocałunkiem. Piszczek odwzajemnił go i przejął inicjatywę. Posadził ją na blacie kuchennym, rozbierając przy tym siebie i ją.
-Tata! - krzyknęła mała Sara kiedy zobaczyła swojego ojca.
-Sara? - Piszczu odskoczył od Rity. Szybko poprawił włosy i zapiął guziki koszuli.- Skarbeńku co się stało? - podbiegł do niej i przykucnął przy niej.
-Ja muszę lecieć! - rzuciła w jego stronę i wybiegła z mieszkania.
-Zaczekaj Rita !- próbował ją zatrzymać ale bezskutecznie.
-Dokąd pośła ciocia?- zapytała przejęta dziewczynka.
-Ciocia...poszła na zabawę, wiesz?- tłumaczył jej.
-A wlóci? - Piszczek westchnął ciężko.
-Chodź, przeczytamy baję na dobranoc- złapał małą za ręke i zaprowadził do pokoju. Nie mógł uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło. Co go napadło? Przez resztę wieczoru, myślał tylko o tym, przy butelce piwa, a może i dwóch. Zrozumiał, że Rita mu się podoba, ale czy żywi do niej jakieś uczucia?

***

Tatiana, Berenika, Wiktoria i Alan, również nie mieli ochoty na spędzanie wieczoru w domu. Cała czwórka wybrała się do klubu. Trzy przyjaciółki, zmęczone wywijaniem na parkiecie, usiadły przy stoliku, podczas gdy Alan zamawiał kolorowe drinki. Umiejscowił je stabilnie w swoich zręcznych, "złotych" dłoniach i ruszył w stronę dziewczyn. Doniósłby je szczęśliwie, gdyby nie wpadł na brunetkę, na której znalazła się cała zawartość koktajlówek. Rita nawsadzała mu od takich i takich i nawrzeszczała na niego, że nie odpierze swojej białej bluzki. Po wysłuchaniu jej monologu, Alan przeprosił ją najładniej jak tylko umiał. Dziewczyna przyjrzała mu się i dostrzegła jego nieskazitelną urodę. Momentalnie zmieniła ton i zaczęła...hmm flirtować? To nie uszło uwadze Wiktorii, która zaraz wkroczyła do akcji i odepchnęła brunetkę od swojego chłopaka. Alan wyjaśnił jej wszystko i blondynka trochę przyhamowała. Para zaprosiła Ritę do stolika, gdzie poznała pozostałe dwie dziewczyny. Całą noc Roth bawiła się właśnie z nimi. Mogła podejść i uwieść każdego, byle by zapomnieć o Łukaszu, ale nie miała na to ochoty. Wolała lepiej poznać nowych znajomych, z którymi świetnie się bawiła. Najlepiej dogadywała się z Tatianą.
-Jesteś niesamowita -stwierdziła panna Roth. -Twój chłopak trzyma przy sobie prawdziwy skarb- puściła jej oczko.
-To miłe, ale nie mam chłopaka.
-W to nie uwierzę.
-Uwierz, mój jedyny w życiu poprzedni związek to jakaś porażka- skrzywiła się.
-Co się stało? Jeśli nie chcesz nie musimy o tym rozmawiać.
-Nie, spokojnie.Podchodzę do tego z dystansem- uśmiechnęła się lekko. Opowiedziała jej wszystko. O tym, że jej chłopak z czasów liceum, wykorzystywał ją tylko do własnych celów. Zawsze była inteligentna i tak naprawdę dzięki niej w ogóle skończył szkołę. Może nie jest to jakaś straszna historia o zranionej dziewczynie, ale mimo to poczuła się wykorzystana.
-Idiota !- skwitowała Rita.
-Kapitan drużyny futbolowej- wywróciła oczami.
-Dlatego ja od stałych związków wolę jednorazowe przygody - puściła jej oczko.
-Możliwe, że prawidłowo- powiedziała obojętnie.
-Mówię serio, nie musisz się angażować ani nic z tych rzeczy- rozejrzała się po sali i wypatrzyła przystojniaka stojącego samotnie przy barze. - Sama spróbuj- uśmiechnęła się szeroko i poruszyła brwiami- A teraz przepraszam, muszę odreagować- wstała z miejsca i odeszła w stronę baru. Studentka długo myślała nad tym co powiedziała jej nowa znajoma. "Czemu nie?"- pomyślała.
Wrócili około 2 w nocy. Rita zastała lekko podchmielonego Łukasza powalonego na kanapie. Patrzyła na niego, jakby nieobecnym wzrokiem. Poszła na górę, spakowała swoje rzeczy i wyniosła się od Piszczków. Miała gdzieś to co będzie jutro. Uważała, że tak będzie najrozsądniej.
Grupa przyjaciół z Polski wysiadła z windy i kierowała się w stronę swojego mieszkania, podtrzymując się nawzajem. Jednak Tatiana wybrała zupełnie inny kierunek, jednakże nikt tego nie zauważył. Zadzwoniła do drzwi. Kiedy otworzyły się zrobiło jej się gorąco.
-Co ty tu robisz ? O 2 w nocy? - zapytał zmieszany brunet.
-Wracam z imprezki- poruszyła zalotnie brwiami.
-Pomyliłaś mieszkania?
-Nie- pokręciła głową - Jestem tu, gdzie dokładnie chciałam się znaleźć- chwiała się.
-Dobra chodź, odprowadzę Cię pod drzwi- złapał ja kiedy leciała do tyłu.
-No co ty Robert - zatrzymała go- Stoję tu, przed tobą, kompletnie zalana...Wykorzystaj to.
Lewy parsknął śmiechem.
-Pogadamy jak wytrzeźwiejesz, a teraz -wskazał palcem w przeciwną stronę- Tam są twoje drzwi i będzie miło jak do nich wrócisz- przemawiał do niej spokojnie. - Dobranoc Tatiana.
-Tchórz z Ciebie !- zaśmiała się pogardliwie. Lewy przyjrzał jej się z jeszcze większym zdziwieniem.
-Tak?
-Tak! Jest ktoś u Ciebie?
-Nie.
-To w czym problem?
-Idź już do siebie, okej?
-Okej, okej- uśmiechnęła się i pokręciła głową- Oj Lewy, Lewy...wcale nie jesteś taki niegrzeczny jak Cię rysują- prychnęła i obróciła się na pięcie. Napastnik złapał ją za rękę i patrzył przez chwilę na jej łobuzerski uśmieszek.
-A co mi tam.- wziął ją na ręce i pocałował zachłannie. Nie była mu dłużna. Zaplotła nogi wokół jego pasa i wplotła ręce w jego włosy.Kiedy przekroczyli próg, Lewy jednym mocnym kopnięciem zamknął drzwi. Można by to nazwać piękną dwójkową akcją...uważaj Robercie, bo rano możesz okazać się spalony...

_____________________________________________________________________

Wybaczcie, że dodajemy dopiero dziś, ale same wiecie jak jest.. wakacje,praca itd. Kolejny rozdział również może pojawić się z opóźnieniem, tymczasem zostawiamy odcinek nr 26 do waszej oceny. Pozdrawiamy serdecznie !

piątek, 12 lipca 2013

Odcinek 25: Każdy problem da się rozwiązać.

-Wiesz ile to 10 minut? - zapytali zniecierpliwieni zawodnicy Kloppa, kiedy Mortiz dotarł do nich po pół godzinie.
-Sorki, to przez te korki - odpowiedział, i wcale nie miał na myśli obuwia sportowego - Co robimy?
-Rozmawiałeś już ze swoim prawnikiem?
-Nie.
-No to na co czekasz? Wynegocjuje dla Ciebie kaucję i po kłopocie.
-Naprawdę??
-No tak. Nie ma czym się przejmować.
-Kaucja to jedno, Moritz nie ma powodów do obaw, bo na pewno nic ci nie zrobią, jesteś gwiazdą - powiedział Kuba. Na te słowa Leitner uniósł dumnie głowę- Ale nadal mamy Stawskiego na karku. Ten facet jest niemożliwy. Ciągle u nas przesiaduje i świadomie mnie prowokuje. Jak się przystawia do Agaty to mam mu ochotę dać w pysk.
-Uważaj, bo Cię pozwie- zadrwił Lewy.
-On najchętniej wszystkich by pozamykał...
-Na samą myśl o nim, coś we mnie wrze. Chętnie bym mu poprawił- burknął Moritz.
-Ty dziubasku jak narazie  musisz trzymać się od niego z daleka- Piszczu podniósł się z krawężnika- Kurcze,no ! Musi być coś, co zmusi go do opuszczenia tego pięknego miasta, albo i kraju.
-To "coś" nie chce się ujawnić i z nami współpracować.
-A czy wy w ogóle próbowaliście z nim grzecznie porozmawiać? - zapytał Reus.
-Robię to cały czas- powiedział załamany Kuba.
-No to trochę mniej grzeczniej, tylko bez rękoczynów.
-To akurat rola Agatki. Lubie jak jest taka arogancka- Błaszczykowski uśmiechnął się łobuzersko.
-Cóż -wzruszył ramionami Reus - pozostaje wam tylko uzbroić się w cierpliwość i poczekać aż mu się znudzi ta sielanka.
-Zanim mu się znudzi, to przemebluję mu mordę jeszcze nie raz- Laitner zacisnął pięści.
-Wyluuuzuj ! Co ty taki niewyżyty ostatnio co? - Piszczu spojrzał na niego pytająco, na co ten w odpowiedzi wzruszył ramionami.
-Potrzebujesz rozrywki- Robert pstryknął palcami- Masz plany na wieczór?
-W sumie..
-Już masz! Diana wpadnie do Ciebie o 21- uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu.
-Ale przed zabawą, zadzwoń do prawnika niech skontaktuje się z policją.
-Dobra, dobra...
-Ej, będzie dobrze - szturchnął go łokciem Kuba- weź pod uwagę, że Ksawery nie ma dowodów. Chyba, że ktoś to widział?
-Nie, nie. Tylko ja i on.
-No to widzisz.
-Możecie mnie przytulić? - zapytał z nadzieją w głosie i spuszczoną głową.
-Jeeeeej! Misiaki!-  zaklaskał Łukasz, po czym wszyscy wdali się w niedźwiedzi uścisk.

***

Następnego dnia:
Ewka dostała propozycję nie do odrzucenia. Pracowników z jej salonu wysyłano na kursy doszkalające. Idealne warunki, dobre jedzenie, odpoczynek od codziennych zajęć, no i oczywiście praktyka i zdobywanie umiejętności nie przekonywały Piszczek w stu procentach. Praktyki odbywać się miały w Hamburgu, co oznaczało wyjazd poza miasto na tydzień.  Nie było to coś obowiązkowego, ale pracodawca ciągle powtarzał, że to bardzo przydatne i że trzeba pokazać konkurencji kto jest najlepszy w tym mieście. Wahała sie bezgranicznie. Wyjazd na tydzień oznaczał zostawienie Łukasza i Rity pod jednym dachem. Miała przeczucie, że pod jej nieobecnośc może wydarzyć się coś złego. Z drugiej strony chciała tam pojechac, nauczyc się czegoś nowego i uciec od problemów-jednym slowem odstresować się. Nie wiedząc co robić poradziła się swojej przyjaciółki. Agata zapewniła ją, że spokojnie może się pakować, gdyż będzie odwiedzać Łukasza częściej. Właśnie się żegnały nie szczędząc sobie uścisków i całusków. Łukasz pakował walizki do samochodu, a Rita zapinała Sarę w fotelik. Wykorzystawszy sytuację Ewka szepneła blondynce na ucho.
-Tylko pamiętaj. Zaglądaj do nas trzy razy dziennie, albo nawet i cztery, chyba że Łukasz będzie poza domem, wtedy nie bedzie takiej potrzeby -uśmiechnęła się lekko.
-Zgłupiałaś?- Aga parsknęła śmiechem- Przeciez oni po 2 dniach nie będą mnie chcieli do domu wpuścić. Co mam niby powiedzieć?
-Znajdziesz jakiś pretekst...no nie wiem...kwiatki podlać, albo że Oliwka chciała się pobawić z Sarą...
-O nie ! Dzieci w to nie mieszajmy.- zachichotała. Ewka zrobiła zmartwioną minę - Ej, nic się nie martw - złapała ją za ramiona i potrząsneła lekko - Nic się nie stanie, a jak ich na czymś przyłapie to zrobie Piszczkowi taką Hiroszimę i Nagasaki, że żywy z tego nie wyjdzie - puściła jej oczko. Brunetka rozpromieniała momentalnie.
-Jedziemy kotku?- zapytał usadzony już za kółkiem Piszczu.
-Już- krzyknęła w jego stronę - Napewno nie chcesz z nami jechać?
-Chciałabym, ale mam jeszcze tyle spraw do załatwienia...
-Rozumiem- przytuliła ją ostatni raz.
-Trzymaj się tam- powiedziała Błaszczykowska, po czym pomachała przyjaciółce kiedy wyjeżdżała za bramę.

***

Szedł uliczką i żegnał się kilka razy. Od kawiarni, w której się umówił dzieliło go kilka kroków. Wolałby posiedzieć w domu Roberta i nie przejmować się kolejną plotką niż spotkać się z ex, a co gorsze prosić o pomoc. Nic dziwnego, nie rozmawiali ze sobą od czasu rozstania. Dziś brunet nie miał dla niego czasu, gdyż musiał odprawić Wojtka i Sandrę. Było mu smutno że już wyjeżdzają. Doprowadzanie Sandry do szału sprawiało mu niewyobrażalną przyjemność. Całe szczęście, że Wojtasowi na tyle podobało się miasto i ludzie, że stwierdził, że chętnie przyjmie ofertę od Borussii jeśli kiedykolwiek będą potrzebować bramkarza. Carolin siedziała już przy stoliku (tym przy szybie) i mieszała kawę. Gdy ją ujrzał westchnął ciężko. Wszedł do budynku. Spojrzał na nią jeszcze raz, niepewnie. Po chwili wyprostował się, strzelił uroczy uśmiech i ruszył odważnym krokiem.
-Cześć - rzucił entuzjastycznie. Ku jego zdziwieniu wstała z krzesła.
-Witaj Marco- uśmiechnęła się, ale zaraz spuściła wzrok.
Usiedli na miejscach.
-Zamówiłam Ci już kawę -podsunęła mu pod nos białą filiżankę- Pomyślałam,że zamówię Ci wcześniej, żebyś nie czekał.
-Ojej- mruknął Reus.
-Coś nie tak? -zapytała lekko panikując.
-Nie, poprostu...Nawet kiedy byliśmy razem, nigdy nie zamawiałaś mi kawy- powiedział zamyślony blondyn. Carolin nie wiedziała co powiedzieć. Przeprosić go czy może zmienić temat? Po chwili dodał - Dziękuję- uśmiechając się przy tym.
-Proszę - odgarnęła włosy - Więc jaki jest twój plan? - upiła łyk kawy.
Reus pochylił się trochę, rozejrzał dookoła i mówił ściszonym głosem.
-Ogółem wiesz o co chodzi. Pomyślałem, że moglibyśmy pokazywać się na premierach filmów, jakiś grubszych imprezach,cokolwiek...
-Blisko paparazzi?
-Dokładnie.
-Okej- oparła się o siedzenie i splotła ręce na piersi- Zastanawia mnie tylko jedna rzecz.
-Mianowicie?
-Dlaczego właśnie ja?- przyglądała mu się uważnie.
Marco zastanawiał się chwilę, następnie spojrzał jej prosto w oczy.
-Bo nie znam lepszej intrygantki od Ciebie.
-Ohh, dziękuje -spojrzała na niego z uznaniem i zaśmiała się melodyjnie.
Najgorszą część mieli już za sobą. Potem rozmowa sama się jakoś rozwinęła. Wspominali wspólnie spędzone cztery lata. Chwile lepsze, gorsze i te o których lepiej było by zapomnieć.
-Marco...-zaczęła niepewnie - Bardzo Cię przepraszam, jest mi okropnie głupio...
-Carolin ja też nie byłem święty-ujął jej dłoń.
-Tak, ale ty nie zaniedbałeś czegoś ważnego dla ukochanej osoby- miała na myśli Wilhelma. Wolała nie wspominać jego imienia, bo nie wiedziała jakby się to skończyło. Reus doskonale wiedział co miała na myśli.
-Racja. Ale za to zaniedbałem ukochaną osobę - spojrzał na nią tak jakby się jej oświadczał. Nagle za plecami swojej ex, ujrzał faceta ubranego w ciemne odcienie, robiącego zdjęcia z ukrycia. Skinął głową i dał jej do zrozumienia żeby odkręciła się dyskretnie. Fotograf zorientował się że został zauważony, więc zaczął udawać niewiniątko.
-Czasem Ci współczuję- rzekła - zero prywatności.
-Nie przyzwyczaiłaś się?- spojrzał na nią pytająco.
-Miałam dwa miesiące przerwy...
-Dwa miesiące - zaczął przeliczać Reus- Taki krótki okres czasu a tyle się wydarzyło. Wczoraj jeszcze chodziłem z Lewym - w tym momencie się zaśmiali- a teraz, siedzę tu z Tobą- zlustrował ją powoli.
-Ktoś mógłby pomyśleć, że do siebie wróciliśmy, a to byłoby chyba dla ciebie satysfakcjonujące.
-E tam, przecież tylko siedzimy i rozmawiamy...powstały by tylko spekulacje, ale czy ktoś uwierzyłby, że naprawdę do siebie wróciliśmy? -zaczął ją podpuszczać.
-Więc...-zawahała się w chwilę - Udowodnijmy to - przygryzła dolną wargę, czekając na odpowiedź ze strony blondyna. Marco zbliżył się do niej. Miałby łatwiej i nie musiał by włazić na stół, gdyby Caro też się przysunęła, lecz ruch byłego totalnie ją sparaliżował. Kiedy zatopił się w jej ustach, rozbłysły flesze aparatów, przebrzydłych złodziei prywatności. I prawdy. Skąd się ich tam tyle wzięło?

***

Piszczu, Rita i Sara wrócili późnym popołudniem. Albo wieczorem. Zależy do czego godzinę dziewiętnastą można zaliczyć. Sara była wykończona podróżą, przez co trochę płakała, więc Rita od razu zaniosła ją na górę i starała się uśpić. Dużo czasu jej to nie zajęło, bo młoda padła przy trzeciej kołysance. Zeszła po cichutku na dół w poszukiwaniu Łukasza. Zastała go w salonie, kiedy grzebał w stercie filmów.
-Łukasz - szepnęła cicho- Sara już śpi, ja też będę się zbierać.
-A może zostaniesz?- zaproponował - Obejrzymy jakiś film, no chyba nie powiesz, że idziesz już spać - na twarzy Piszcza zagościł banan.
-Sama nie wiem - zastanawiała się. Jej odpowiedź TAK miała cięższą wagę i znaczyła więcej niż NIE.
-Rita no, proszę Cie- zrobił mega przekonującą minę - Zróbmy to- puścił jej oczko.
-Łukasz...nie wypada, masz żonę i córkę- chyba źle zinterpretowała jego wypowiedź.
-To tylko film. -pomachał jej płytami przed nosem.
-Film? A, no tak ! Tylko film, chodziło Ci o film, tylko...- Łukasz już otworzył usta żeby zadać pytanie ale wyprzedziła go- Nastawię popcorn!- krzyknęła i uciekła do kuchni.
Obrońca dalej przerzucał filmy z kupki na kupkę. Rita wróciła do niego z olśniewającym uśmiechem i miską z wysypującym się popcornem.
-To co oglądamy?- zapytała zalotnie.
-Nie wiem, tyle tego...- załamał się Piszczu - Może ty coś zaproponujesz?
-Horror- powiedziała stanowczo.
-Horror? - próbował się uśmiechnąć ale wyglądało to bardziej jak grymas. - A nie będziesz się bała?
-Ja? Proszę Cię -parsknęła śmiechem- A ty?
-Ja? Tsso?- zaśmiał się histerycznie- No co ty. Wybierz coś a ja zaraz to włącze - grał cwaniaka.
-Okej- spojrzała na  niego wyzywająco -Teksańska masakra piła mechaniczną.
-Mamy coś takiego w domu? -zdziwił się. -Dobrze- wziął od niej pudełko, otworzył je i wsunął płytę do odtwarzacza DVD. Poczuł wielką gulę w gardle.  Piszczu od zawsze trząsł galotami przed obejrzeniem horroru. Nie bał się pająków, ani wszelkiego robactwa, płazów gadów ani innych dziwnych stworzeń, zaś horrory to jego trauma. Kiedy film się zaczął od razu uciekł na kanapę. Rita uśmiechnęła się, bo wyczuła że Piszczek trochę się cyka.
-Popcornu? -przystawiła mu miskę pod nos.
Wziął całą garść i wepchał do ust. Seans trwał w najlepsze dopóki "masakra" z tytułu nie przelała się na ekran. Rita znała ten film na pamięć, więc patrzyła na niego bez szczególnych emocji. Łukasz cały czas tłumaczył sobie bezgłośnie, że to tylko film, i tak dotrwał do końca. Odetchnął kiedy pojawiały się napisy końcowe.
-Już koniec? Szkoda...akcja się dopiero rozwijała...-podrapał się po szyi.
-Wymordowali wszystkich - stwierdziła Rita, posyłając mu słodkie spojrzenie.
-No tak, naprawdę ciekawy film- uśmiechnął się od niechcenia.
-To co jeszcze jeden? Może drugą część, albo coś mniej krwawego...np. Egzorcyzmy Emilie Rose ?
-NIE !!!- krzyknął gwałtownie. -To znaczy eee...jestem trochę zmęczony...
-Rozumiem- uśmiechnęła się pod nosem- To ja będę już uciekać.
-O tej porze? Nie puszcze Cię samej. Nocuj dziś tutaj, przygotuję ci pokój- nie czekał na jej odpowiedź, poprostu poszedł na górę i zrobił to, co powiedział.
Zaskoczona niania myślała nad tym chwilę, chociaż z Łukaszem wolała nie dyskutować. Grzecznie poszła za nim, do przyszykowanego już pokoju.
-Naprawdę nie trzeba - zaczęła.
-Trzeba nie trzeba, nie będziesz się po nocy włóczyć- uśmiechnął się- Jak coś to będę za ścianą- puścił jej oczko.
Rita opadła na łóżko i rozmarzyła się nie wiadomo o czym. Miło ze strony Łukasza, że zaproponował jej nocleg, ale nawet piżam ze sobą nie miała, nie wspominając już o szczoteczce. Ściągnęła z siebie spodenki i bluzkę, pozostawając jedynie w samej bieliźnie i wskoczyła pod kołdrę. Czuła zapach lawendy, ulubiony proszek do prania Ewy. Westchnęła ciężko, wtuliła się w poduszkę i odpłynęła do krainy Morfeusza.
Około godziny 2 w nocy, obudziła się z krzykiem. Śnił jej się koszmar, przerażający koszmar. Zapaliła lampkę nocną, ciężko przy tym oddychając. Serce biło jej bardzo szybko, a coś kazało jej jak najszybciej uciec z tego pomieszczenia. Wyskoczyła z pościeli i jak najszybciej znalazła się w pokoju obok.
-Łukasz !-krzyknęła przeraźliwie.
-Tsoo? Tso sie stało?- chrząchnął po czym podniósł głowę i próbował kontaktować.
-Przepraszam, że Cię budzę ale...-zapaliła światło które oślepiło Piszcza na dobre-...ale miałam straszny sen, nie mogę zostać sama - podeszła do niego bliżej.
-Nic się nie stało możesz ze mną....-urwał bo zorientował się, że opiekunka jego dziecka, dziewczyna która pomimo jego wierności żonie mogłaby mu się spodobać, stoi przed nim w samej koronkowej bieliźnie. Przesunął się tylko nie odrywając od niej wzroku. Był już maksymalnie rozbudzony.
-Tylko zgaszę światło- podbiegła do wyłącznika i przesunęła go w dół. Po chwili leżała już obok pracodawcy. -Dobranoc Łukasz.- powiedziała słodko i odkręciła się do niego plecami.
-Dobranoc - odrzekł Piszczek z miną jakby dowiedział się, że został królem Francji.

____________________________________________________________________

Trochę nuda, ale jakoś musiałyśmy przez to przebrnąć. Następny odcinek będzie ciekawszy ;)

czwartek, 4 lipca 2013

Odcinek 24: Nie ma winy bez kary.

Wracamy do żywych!
Jest nam bardzo przykro, że uważacie, że zawiesiłyśmy tego bloga tylko po to, żeby wymusić na Was większą liczbę komentarzy czy zainteresowanie. Nie. W naszej twórczości nie o to chodzi.  W kwestii naszego przekazu póki co nie wiele się zmieniło, ale nam również brakowało tego opowiadania. Poza tym Tośka z Sylwią mają nas na widelcu, (chcą nam nakopać do dupy) i  wolimy z nimi nie zaczynać ;) Będziemy pracować nad tym na bieżąco, tymczasem publikujemy kolejny odcinek i czekamy na Wasze opinie. Zapraszamy !

_________________________________________________________________

Dnia następnego, media od rana huczały o rzekomym romansie dwóch zawodników Borussii.  Robert przebudził się ze świętym przekonaniem, że dziś  nie będzie żadnych problemów z Jenifer w roli głównej. Spojrzał na telefon żeby sprawdzić  godzinę. Na wyświetlaczu pojawiło się 56 nieodebranych wiadomości, do tego każda z nich od innego nadawcy. Otworzył je, przejrzał listę i wybrał numer do swojej menadżerki. Odebrała zanim skończył się pierwszy sygnał.
-Czyś ty zdurniał ? - wydarła się mała istota.
-Dzień dobry Majeczko- powiedział łagodnie.
-Dobry ? Nie wiem czy taki dobry ! -wrzeszczała ruda.
-Coś się stało?
-Czy coś się stało?- parsknęła- No tak, ty oczywiście o niczym nie wiesz! Włącz dowolny kanał !!! 
Brunet mozolnie wygrzebał pilota gdzieś  spomiędzy ściany a łóżka i włączył TV. Był jeszcze lekko zaspany i nie bardzo rozumiał o co chodzi.
-O, to ja- Majka w tym momencie załamała ręce, choć i tak tego nie widział. Słuchał dalej - Coo? To jakieś bzdury są. Skąd im się to wzięło....Jenifer !- puknął się w czoło.
-Nie wiem co zrobiłeś tej blondzi, ale ostrzegałam....jak przed każdą ! Wydzwaniają do mnie od rana, z Polski i z Niemiec. Ty i twój..."partner" zostaliście zaproszeni już do dziesięciu programów śniadaniowych, piętnastu wywiadów i nawet film dokumentalny chcą o was  robić!- westchnęła ciężko - Trzeba to jak najszybciej odkręcić, umówię Cię z jakąś szychą...
-Zwariowałaś? Wyjdzie na to, że zdradzam Reusa.
-Naprawdę, nie mam pojęcia co jest gorsze...-złapała się za głowę- Przyjedź do mnie, teraz, zaraz. Musimy coś wymyślić.. i weź ze sobą blondasa.
-Pędzę - rozłączył się. Po chwili jego iPhone zabrzmiał ponownie. Czasami czuł się jak jakiś biznesmen. Odebrał nie patrząc nawet na to kto dzwoni.
-Hej skarbie- wymruczał Marco.
-Cześć, właśnie miałem do ciebie dzwonić. Szykuj się, musimy podjechać w jedno miejsce - powiedział, zakładając skarpetkę i  przytrzymując telefon między uchem a ramieniem.
-Tak szybko? - zapytał zaskoczony - Myślałem, że na związki potrzeba trochę czasu...
- Do Majki ! Strasznie się wściekła...musimy tam pojechać i wymyślić coś żeby to odkręcić.
-Okej, czekam. Pospiesz się Misiu - powiedział zalotnie i rozłączył się.
Lewy zrezygnowany pokręcił głową i odetchnął. W miarę jego możliwości, ubrał się szybko i założył buty. Wychodząc spojrzał na drzwi mieszkania na przeciwko. Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie akcję na festynie. Nie myślał o tym za często, bo bardziej zajęty był  zemstą podłej J.  Czekając na windę, spojrzał jeszcze raz w tamtą stronę. Tak jakby czekał aż wyjdzie z niego Tatiana. Nie tym razem. Szybsze od niej  było "ding".

***

Chłopcy nie wiedzieli, że na trasie "apartament Lewego- dom Reusa" kręci się mnóstwo przechodniów - dziennikarzy. Strasznie tą sprawę wyolbrzymiali i robili z tego jakiś problem narodowy. Robert nieświadomy tego, że właśnie w tym momencie powstaje jakiś nowy reportaż,  przemierzał spokojnie kolejne kilometry. Blondyn czekał na niego przed domem. Kiedy Lewy podjechał pod niego, oślepił go błysk flesza. Zmieszany blondyn rozejrzał się dookoła, jednakże nikogo nie dojrzał. W mgnieniu oka znalazł się na miejscu pasażera. 
-Czy nadawali na dziś burzę?-Marco spojrzał pytająco na bruneta -Chyba się błyska.
-To nie burze - napastnik wskazał na od stóp do głów  ubranego na zielono paparazzo chowającego się za krzakiem - to poruszające się krzaki. 
-Dajmy im odpocząć i jedźmy stąd. Na pewno stali tutaj całą noc...
Po tych słowach wypowiedzianych przez tlenionego, partner jego z boiska, bieg wrzucił i ruszyli. Dojeżdżając do bloku Majki, brunet głośno westchnął. 
-Mam nadzieję, że Majka coś wymyśli i skończy się ten cały cyrk.
-Nie podoba Ci się, życie ze mną? - spojrzał na niego zalotnie.
-Marco...to nie jest zabawne.
-Próbuję tylko rozładować atmosferę- powiedział wysiadając z auta i zamykając za sobą drzwi.
-Nie skutecznie- uśmiechnął się pobłażliwie.
Wjechali winda na piętro menadżerki i zadzwonili do drzwi. W błyskawicznym tempie otworzyła im drobna, bardzo zgrabna, rudowłosa dziewczyna o oliwkowych oczach. Ubrana była jak zwykle: biała bluzka, szary żakiet, spódnica za kolano, z rozporkiem z tyłu w tym samym kolorze, czarne lakierki na szerokim, niskim obcasie. Włosy miała spięte w ciasnego koka a na jej nosie widniały okulary w grubych oprawkach. Uroku dodawał jej niski wzrost- dziewczyna mierzyła zaledwie 160 cm. Całości dopełniał jej władczy, donośny i odrobinę skrzeczący, aczkolwiek przyjemny głos, dzięki któremu zawsze potrafiła wyperswadować na swoim rozmówcy to, czego akurat chciała.
-Ileż można stać pod drzwiami?- powiedział sarkastycznie Robert.
-Wybaczcie, oglądałam relacje na żywo jak pędzisz do ukochanego...
-Serio? Nawet relacje o tym zrobili?- zapytał zażenowany Reus.
-Tak, sami zobaczcie - wpuściła ich do środka i zaprowadziła do swojego biura. Odkręciła monitor w ich stronę.
-Z helikoptera to nagrywali? 
-Nie ważne ! Robią z tego skandal na skalę światową! - wykrzykiwała Majka. Po chwili uspokoiła się i odetchnęła ciężko- Opracowałam pewną strategię- dosłownie pchnęła ich na kanapę i rozwinęła wykres.
-Co to? - zapytali chórem lekko zmieszani.
-Ślepi jesteście? Wykres, a konkretniej wykres zainteresowania wami mediów - chwyciła za dłuuugą wskazówkę- Tobą Marco interesowali się najbardziej, kiedy byłeś z...-przez chwilę zastanawiała się nad imieniem dziewczyny-... Carolin?
-Jaki to ma związek?
-Spotkajcie się, gdzieś gdzie jest pełno paparazzi.
-O NIE! Nie każ mi z nią rozmawiać, a co więcej spotykać się !
-Chcesz mieć spokój ?!
-Tak ale...
-To się zamknij i rób co mówię ! -podsumowała go. - Tobie zaś Robercie media nie dawali spokoju kiedy spotykałeś się z Pauliną Krupińską. Wymyśli się jakąś tanią historyję i wrócicie do siebie- zakreśliła cudzysłów.
-Nie mogę..
-Bo? - dopytywała ruda.
-Bo już raz ją straciłem - powiedział zamyślony.
-Dlatego macie do siebie wrócić - wytłumaczyła mu jeszcze raz. Po mału traciła nerwy.
-Nie ją...- popatrzył na ścianę.
-Więc kogo? - ruda uniosła brwi i zniecierpliwiona czekała na odpowiedź. Marco również popatrzył na niego z zainteresowaniem.
-Nieważne, to i tak nie jest najlepszy pomysł. Myślę, że Carolin wystarczy żeby zakończyć tą sprawę.
-Jeszcze na nic się nie zgodziłem- wtrącił  Reus.
-To najlepsze rozwiązanie - zapewniał go brunet.
-Mam wrażenie, że wszystkiego mi nie mówisz - dziewczyna złożyła ręce na piersi i świdrowała wzrokiem Lewandowskiego.
-Wiesz o wszystkim - spojrzał jej w oczy i lekko się uśmiechnął.
-Mam nadzieję. Dopóki dla Ciebie pracuję, a umowa mi się niedługo kończy, masz mi mówić o wszystkim.
-Umową się nie martw, zredaguję Ci nową. Punkt pierwszy: Spódniczka nie dłuższa niż 20 cm. 
-Zboczeniec- rzuciła w niego pantofelkiem rozmiaru 35- Dobra, kochasie to by było na tyle. Ty dzwonisz do Carolin i błagasz o to, żeby do ciebie wróciła, a ty...rób co chcesz- rzuciła w ich stronę i wygoniła z mieszkania. 
-To nie fair! Dlaczego to ja mam się poświęcać i pokazywać się z Caro? a ty?
-Przecież możesz z każdą inną.
-Ty też.
-O błagam, źle się to skończy. I tak co chwile widzą mnie z inną...to mało wiarygodne.
-Racja - westchnął Marco.
-Idź do klubu, zakręć się, wybierz tą szczęściarze, weź ja do siebie, zrób co należy i po kłopocie.
-Dla Ciebie to takie łatwe.
-Plusy bycia singlem - puścił mu oczko.
-Dobra, zobaczę co da się zrobić.
-Jesteś Marco Reus, możesz wszystko.
-Tak ! -wypiął się dumnie - Jestem Marco Reus -obydwaj wybuchnęli śmichem. 
-Czy ty, Marco Reusie, zdajesz sobie sprawę, że na dole jest masa dziennikarzy?
-Zdaję.
-Co Marco Reus zrobi w takiej sytuacji?
-Założy kaptur i ucieknie do samochodu- uniósł prawą brew.
Patrzyli na siebie chwilę uśmiechając się cwaniacko. Nagle dostali zrywu i obydwaj zbiegli na dół, następnie wybiegli z budynku. Uciekali kilka metrów w błyskach fleszy. Po chwili skryli się pod blachą srebrnego Opla. Nie szybciej było by windą?

***

Zanim zrobił to co mu nakazano, siedział chwile i obracał telefon w dłoniach. Dziesięć razy wchodził i wychodził w kontakty. Ostatecznie wziął głęboki oddech i wybrał numer do blondynki. Mógł mieć każdą, ale wolał nie wciągać w to osoby niezaufanej. Potem tylko zamieszanie,złamanie serca i kolejne problemy. Nie był taki. Nie lubił tego, bo sam doskonale wiedział co to znaczy być zranionym. Cztery sygnały były wystarczającym potwierdzeniem tego, że sama Carolin obawiała się tej rozmowy.
-Halo?- powiedziała jakby nie dowierzając.
-Cześć Caro. Co tam u Ciebie? -zapytał cicho.
-Dobrze....a u Ciebie i...ehkem Roberta?
-Ja właśnie w tej sprawie. Zaszło pewne nieporozumienie i mam do Ciebie wielką prośbę. Tylko tobie ufam.
-Po tym co Ci zrobiłam? - spytała gorzko.
Marco wziął głęboki oddech i zamknął oczy. Wspomnienie o Wilhelmie było zbyt gwałtownym ciosem.
-Teraz to nie istotne. Pomożesz mi? -mówił z nadzieja w głosie.
-O co konkretnie chodzi?
Marco opowiedział swojej ex całą tą historię, jak to było od początku. Blondynka wysłuchała go do końca. Normalnie wyśmiała by go, ale teraz była wyrozumiała. Wyrzuty sumienia? Czyżby zdała sobie sprawę, jak bardzo raniła Marco za czasów ich związku? Po dłuższych wahaniach zgodziła się na jego propozycję i postanowiła mu pomóc. 

***

Trzy przyjaciółki z Polski siedziały w zaciszu swojego przytulnego mieszkanka i z butelką wina, a konkretnie to z trzema -jedna na głowę. Postanowiły zrobić sobie babski wieczór. Mieszkały tu już od miesiąca a jednak ani razu nie miały okazji gdzieś razem wyjść, porozmawiać jak za dawnych czasów. Tego wieczoru miały czas tylko dla siebie. Alan do późna siedział w firmie ojca Wiktorii. 
-Wiesz Wiki, ja to Ci zazdroszczę - wysepleniła Tatiana.
-Czego? -zapytała podśmiewając się melodyjnie.
-Miłości- odpowiedziała krótko, jednak spojrzenia współlokatorek zmusiły ją do tego aby rozwinęła swoją wypowiedź - Ty i Alan to para idealna co nie? Chciałabym żeby ktoś mnie tak mocno kochał jak on Ciebie. 
-Jeszcze znajdziesz miłość swojego życia- uśmiechnęła się łagodnie i pogłaskała ją po głowie.
-Pewnie masz racje - westchnęła ciężko.
-Ludzie nie zarzucają wam, że jesteście ze sobą z przyzwyczajenia? - zapytała Berenika.
-Przecież ja z nim nie jestem- oburzyła się Tatiana.
-Co? Pytałam Wiki...-przymrużyła oczy- Czy chcesz nam o czymś powiedzieć?
-CO? Nie, zapomnij...
-Tak to prawda, często to słyszę, albo że Alan ma tą fuchę w firmie tylko ze względu na mnie. Ale mamy to głęboko w poważaniu.
-On jest taki cudowny - wyrwała brunetka, która rozmarzyła się o napastniku BVB i nie słuchała przyjaciółek.
-Alan? -zapytała Lisowska marszcząc przy tym nos.
-Twierdzisz, że nie jest przystojny? - wrzasnęła zbulwersowana blondynka.
-Nie skąd. Ale Lewandowski to to nie jest- powiedziała cicho - prawda Tatiana?-dodała już trochę głośniej.
-Nie wiem ! Mam to gdzieś, nie interesuje mnie on i jego życie ! Niech se robi co chce ! Ja nie wiem co te wszystkie dziewczyny w nim widzą ! W rzeczywistości jest zakłamanym, beztroskim, chamskim, perfidnym, nieodpowiedzialnym, zadufanym w sobie, rozpieszczonym, seksistowskim gnojkiem. Co z tego, że jest nieziemsko przystojny i ma cudowne perfumy- wydała się być rozmarzona - Nienawidzę go i już! Codziennie pod jego drzwiami stoi inna laska! Nie żebym podglądała czy coś... Ale to PAJAC !- przytupnęła po czym wyszła z pokoju. Dziewczyny patrzyły na nią z dezaprobatą, a za oknem słychać było dźwięki  świerszcza. 
-Yyyy....taaa...- burknęła nadąsana Berenika. Nikt nigdy nie wyżył się tak ostro na którymś z jej ukochanych idoli i to w jej obecności.
-To co jeszcze jedną? - Wiktoria zapytała  przekonująco młodszą koleżankę, machając jej butelką przed nosem. Ta uśmiechnęła się  i zabrały się za opróżnianie kolejnej butelki.

***

Moritz właśnie wracał z policji. Spędził w sali przesłuchań ponad 6 godzin. Doszło nawet do sytuacji, w której pomocnik leżał na stole podpierając głowę prawą ręką, a lewą turlał po blacie długopis. W tym momencie policjant po raz 17 zadawał mu to samo pytanie. 
-Co Pan robił 25 maja ok godziny 22 ?
-Siedziałem akurat w fotelu z zegarkiem i kalendarzem w ręce ! Przecież graliśmy Finał Ligi Mistrzów ! Nie wiem co ten świr wtedy robił ! tam było 80 tysięcy ludzi! Mam tego dosyć ! Kiedy w końcu wypuścicie mnie do domu !
-Proszę się uspokoić i odpowiadać na pytania. Jakie relacje łączą Pana z Ksawerym Stawskim ?
-Żadne ! Nie znam tego człowieka ! Za pół godziny mam trening ! Chcę stąd wyjść !
-Panie Leitner, nigdzie Pan nie pójdzie. Jest Pan oskarżony o uszkodzenie ciała urzędnika państwowego....
-Chcę stąd wyjść ! Wypuśćcie mnie stąd....
"Przez tego psychopatę dostanę klaustrofobii" mruczał pod nosem przestępca. Szedł powoli przez park kopiąc wszystkie kamyki napotkane na swojej drodze. W co on się wpakował ? Policja, przesłuchania, areszt... Musiał wyluzować. Wtem rozbrzmiał dzwonek jego telefonu. Zerknął na ekran. Łukasz Piszczek.
-Siema Stary ! Dlaczego opuściłeś trening ? Szafunio poważnie się wściekł.
-Moritz! - w tle słychać było krzyki Reusa- przecież wiesz, że ja tylko tak powiedziałem, jesteś naszym świetnym graczem ! To nie prawda, że nikt Cie nie chce, wszyscy cię chcą !
-Wiem wiem. Byłem na przesłuchaniu. Siedziałem tam 6 godzin, rozumiecie ? 6 godzin w tej salce przy biurku. Chyba dostałem klaustrofobii- opowiedział im wszystko ze szczegółami. W kolegach z drużyny krew zawrzała.
-Nie zostawimy tego tak, możesz być pewny. Czekamy na Ciebie pod SIP. Bądź za 10 minut.