niedziela, 23 czerwca 2013

Ogłoszenie

Po dłuższym zastanowieniu doszłyśmy z dziewczynami do wniosku, że to opowiadanie nie wywołuje u czytelników takich emocji, jakie chciałybyśmy wzbudzać, jest niezrozumiałe, i że zwyczajnie nie trafia do odbiorców. Widzimy to szczególnie w Waszych komentarzach. Jeśli mamy robić coś słabo, to wolimy nie robić tego wogóle. W związku z tym zawieszamy bloga do czasu, aż wymyślimy jak to zmienić.

Pozdrawiamy, Autorki.

czwartek, 20 czerwca 2013

Odcinek 23: Przekażcie sobie Znak Pokoju

Dziś odbyć się miał Familien Tag. Coś w stylu rodzinnego festynu pokojowego, którego współorganizatorami byli zarządcy klubu piłkarskiego i koszykarskiego Borussii Dortmund. Wszyscy piłkarze musieli pojawić się na nim obowiązkowo. Koszykarze BVB rozegrać mieli mecz, a potem razem z piłkarzami podpisać "parę" autografów. Ojciec Wiktorii  (współlokatorki Tatiany i Bereniki) poprosił ją, aby zjawiła się z przyjaciółkami i chłopakiem  na tej imprezie. Tatiana podchodziła to całej sytuacji bardzo sceptycznie, ponieważ według tego, co opowiadał Pan Starzewski, miał tam być człowiek, którego nie cierpi i unika jak tylko się da. Berenika zaś skakała z radości. Zawsze była wielką fanką, może nie tyle piłki nożnej, co piłkarzy...przystojnych piłkarzy. Wszystko było już zapięte na ostatni guzik. Na halę zaczeli schodzić się zaproszeni goście, osobistości i oczywiście zainteresowani mieszkańcy Dortmundu. Wojtas i Sandra, Kuba z Oliwią, Piszczu,Ewka z Sarą, Katja, Mario, Marco, Moritz i Lewy usadowili się już wygodnie na swoich miejscach. Brakowało tylko Agaty. Mats, Marcel, Ilkay i inni siedzieli rząd niżej, na tej samej trybunie. Z racji tego, że na początku nic się nie działo Oliwka rzucała popcornem w ludzi siedzących niżej a znudzony Łukasz zaczął podśpiewywać sobie pod nosem.
-Co kropelka sklei sklei, żadna siła nie rozklei...
-Piszczu, co ty śpiewasz?- zapytał rozrechotany Kuba, który walczył z córką o narzędzie zbrodni. Kiedy ktoś z dołu odkręcał się, żeby zobaczyć kto rzuca oboje uśmiechali się sztucznie albo udawali, że ich tam nie ma.
-Nie znasz reklamy kropelki? Skubana dobra jest. Ostatnio sklejaliśmy z Ritą wazon, ten który niechcący zbiła i Ewka taka zła chodziła. Efekt końcowy był taki, że teraz wazon wygląda prawie tak samo jak wcześniej.
-Skejaliście razem wazon? Z Ritą? hmmmm...-Mario zaczął drapać sie po brodzie.
-Tak, musiałem ją jakoś przekonać...no, żeby została.
-Dobra Piszczu, nie tłumacz się-roześmiał się Mario -Tylko winny się tłumaczy...chyba, że o czymś nie wiemy?
-Właśnie, właśnie....to jak to jest Piszczu, Co?- Marco świdrował go wzrokiem.
-No bo ona chciała odejść, z powodu Ewki, ale ja powiedziałem żeby została,bo wtedy nie miałby kto z Sarą siedzieć, no to ona chciała żebym ja przekonał i tak jakoś wyszło że...sklejaliśmy razem ten wazon- mówił szybko i chaotycznie- Mam nadzieję, że przestaniecie drążyć temat i nie będziecie tego nikomu niepotrzebnie rozgadywać, prawda Misiu?- Wychylił się do Roberta, który w odpowiedzi przytaknął.
Obok Lewego były wolne cztery miejsca. Miał nadzieję, że nikt koło niego nie usiądzie, bo przegrał już walkę o boczne oparcie z Leitnerem. Tatiana szła jakby się ociągając. Pierwsza weszła w rząd, bo chciała jak najszybciej zająć miejsce, przeżyć i wrócić do domu. Kiedy podeszła do wyzaczonego jej miejsca, spojrzała wymownie na sąsiada.
-Cóż za spotkanie - rzuciła od niechcenia i opadła na krzesło.
-A ty co tu robisz?
-Ojciec Wiki to organizuje, więc jesteśmy.
-Ekstra.
-A gdzie twoja nowa dziewczyna?
-Co?
-Twoja nowa dziewczyna. Ty chyba jednak masz jakieś problemy ze słuchem.
-Która dziewczyna?
-Ta dla której jak podejrzewam rzuciłeś Krupińską. Wypindrzona dziunia, którą obmacywałeś na parkingu.
-To tylko znajoma.
-Jasne...
-Serio, jest tutaj z Wojtasem- wskazał palcem w ich stronę- Ooo, widzę że twój przyjaciel z przystanku też się tu zjawił.
-O kim mówisz?
-O kolesiu, dla którego mnie wystawiłaś. Siedzi i bajeruje twoją koleżankę.
-Mówisz o Alanie?
-Nie wiem jak tam mu na imię...
-Bajeruje bo z nią chodzi, od jakiegoś...hmmm.. szóstego roku życia. Są parą od przedszkola.
-Są razem? Jak to?
-Ludzie zazwyczaj są razem, bo się kochają. To takie uczucie raczej ci nie znane.
-Więc...to nie jest żaden twój "kolega"?-zakreśli cudzysłów, akcentując przy tym ostatnie słowo.
-Nie, to by było nie fair w stosunku do Wiki....czekaj, czekaj- zmrużyła oczy- Koleś z przystanku, wystawiałam Cię? Co?
-W dniu kiedy miała odbyć się ta cała nasza randka widziałem cię z nim na przystanku.
-Śledzisz mnie czy co?
-Przejeżdżałem akurat...a wy się tak ściskaliście jakbyście byli parą.
-Musiałam po niego wyjść, bo Wiktoria nie mogła a on nie zna tych okolic-tłumaczyła. Nagle doznała olśnienia i pstryknęła palcami-To dlatego odwołałeś randkę - uśmiechnęła się triumfalnie.
-Nie-e? Brzuch mnie rozbolał?
-Brzuch Cię rozbolał? Ojejku - zrobiła minę szczeniaczka i pogładziła jego włosy- Więc to jednak nie przeziębienie?
-Wszystko jedno, nie mogłem się spotkać. I zostaw moje włosy, zniszczysz fryzurę.
-Przystopuj z żelem- wytarła dłoń o jego spodnie. Nagle poczuła, że ktoś ją ciągnie za rękaw, a konkretniej to Berenika, najmłodsza z nich.
-Ja nie mogę, ty znasz Roberta Lewandowskiego?- powiedziała zciszonym głosem.
-Ta, wpadłam na niego, raz czy dwa.
-I nic mi nie powiedziałaś?
-Mieszka naprzeciwko nas...
-Wiem, ale ani razu go nie widziałam!
-No popatrz...
-Zapoznaj mnie z nim- poderwała się lekko i poprawiła włosy.
-Zapomnij !
-Chcesz mieć go tylko dla siebie?
-Weź przestań- skrzywiła się.
-No to w czym problem? Tatka weeeeeż, pliss! Przez tydzień robię Ci śniadanie, sprzątam i piorę ci ubrania- trzepotała dokładnie wyszczotkowanymi rzęsami.
-Przez dwa.
-Okej- Przytaknęła i gestem ręki ponaglała starszą koleżankę.
Tatiana szturchnęła Roberta jednym palcem.
-Hej Robert, ktoś chciałby Cię poznać. To jest Berenika moja współlokatorka, a to jest wiadomo kto.
-Cześć Berenika- podał jej ręke uśmiechając się przy tym szelmowsko.
-O mój Boże, czy ty wiesz kim ty jesteś?!-Robert popatrzył na nią nieco zdezorientowany-Heeeeej- wyszczerzyła sie młoda i szybko odkręciła - Jezus Maria, Robert Lewandowski dotknął mojej dłoni...już nigdy jej nie umyję- wierzchem dłoni gładziła swój policzek i wzdychała. Wyglądała jakby była w innym świecie. Lewego rozbawiła ta sytuacja,a Tatiana patrzyła na nią jak na idiotkę. Po chwili dziewczyna zeszła na ziemię i kontynuowała - Jestem twoją wielką fanką, tak jak i twoich kolegów i całego klubu. Mogę sobie zrobić potem z wami zdjęcie?
-Jasne- puścił jej oczko, na co to mało nie zemdlała -Ile masz lat Bereniko?
-Dwadzieścia...-przerzuciła włosy przez ramię i zmieniła ton na bardziej dojrzały.
-..będzie miała za trzy lata- dokończyła zażenowana Tatiana- Jest niepełnoletnia i stanowczo za młoda dla Ciebie.
-Dzięki- odgryzła się obrażona małolata.
-Ależ nie ma za co kochana- posłała jej buziaczka.
Mecz się zaczął. Koszykarze Borussii prowadzili z Schalke 18:16 już po 10 minutach gry. Mecz był zacięty, a przeciwnicy wyrównali wynik na 40:40 do pierwszej przerwy. Drużyny zeszły za bok boiska aby wysłuchać reprymendy trenerów. Była to taka dłuższa przerwa, na siusiu. Na górnym telebimie wyświetliła sie tzw. "Kisscam". Kamera złapała Leitnera i Reusa, który na początku opierali się pocałunkowi, ale ostatecznie ulegli. "A co mi tam", pomyśleli obaj i zrobili to co trzeba było zrobić. Cała hala miała z nich niezły ubaw a najbardziej koledzy, którzy zaczeli bić brawo i gwizdać. Lewandowskiemu było bardzo wesoło...do czasu. Nie przewidział, że to cholerstwo złapie także jego...i to z kim. Mina jego i uroczej długowłosej brunetki bezcenna. Kiedy  wszyscy tam zgromadzeni, zaczeli radośnie wykrzykiwać "küssen, küssen" ,napastnik wyszczerzył  zęby, a dziewczyna zaczęła nerwowo rozglądać się po hali i udawać że nie wie o co chodzi.
-Chyba nie mamy wyjścia- zwrócił się do niej z powalającym uśmiechem na twarzy.
-Nawet o tym nie myśl !- wyrwała szybko. Lewy wzruszył ramionami i pozwolił jej przysłuchać się reakcji trybun. -Może zaraz przełączą...-dodała z nadzieją.
Lewy uniósł brwi. Tak zakłopotanej sąsiadeczki jeszcze w życiu nie widział. Odkręcił się w drugą stronę. Siedziała spokojnie przez ułamek sekundy, ale nie mogła znieść tego całego zamieszania.
-Dobra- syknęła. Złapała Lewego za fraki i przyciągnęła do siebie. Zmiażdżyła mu usta zachłannym i baaardzo namiętnym pocałunkiem. Gdyby jej wargi rozchylone były nieco szerzej, pewnie by go połknęła. Wybuchły brawa. Miał być to tylko niewinny buziak choćby w policzek, ale wyszło trochę inaczej.Tatiana opamiętała się i chciała oderwać się od chłopaka, lecz ten jej na to nie pozwolił. Po chwili odskoczyli od siebie, spojrzeli sobie w oczy.
-Nienawidzę Cie - warknęła wściekle i odkręciła się w drugą stronę. Tam Berenika już szczebiotała jak wariatka.
-O Mój Boże ! całowałaś się z Robertem Lewandowskim ! - piszczała jak głupia.
-oooo, zamknij się!- jęknęła zażenowana i ukryła twarz w dłoniach. Nie mogła znieść tego, że cała trybuna C patrzy właśnie na nią...

***

Tak naprawdę nikt nie wiedział jaką zemstę planuje Jenifer. Z resztą.. ona też nie wiedziała. Z natury była nerwowa, a jak jej ktoś zalazł za skórę...o zgrozo. Marco w porównaniu do Roberta, troche bardziej przejął się słowami blondynki. Poznał jej dobre oblicze, ale z tym podłym było trochę gorzej. Ten drugi zaś nie bał się żadnej zemsty jaką zdołałaby uknuć. Najgorsze co mogłaby zrobić to zakaz widywania się z córką. Tego by nie zniósł. Nie wierzył w to, że Jenifer posunęła by się do tego. Sama wielokrotnie mu powtarzała, że dziecko musi mieć ojca. Miał nadzieję, że po sądach włóczyć się już nie będzie, że pod tą burzą długich tlenionych włosów i kilogramem tapety siedzi rozsądna dziewczyna. Obydwaj postanowili, że pójdą jeszcze raz z nią pogadać i namówić na rozejm. Szli uliczką prowadzącą do bloku mściwej piękności, kiedy nagle natknęli się na nią. Była na popołudniowym spacerku ze Steffi.
-No nie! -parsknęła - A już zapowiadał się taki udany dzień- uśmiechnęła się pogardliwie.
-Jenifer...-zaczął niepewnie Reus.
-Czego?-warknęła.
-Porozmawiajmy grzecznie.
-Nie mamy o czym. Już mówiłam, zemszczę się. Wam obu się należy...
-A co ja zrobiłem?- wtrącił brunet.
-Wystarczająco dużo. Przeklinam dzień, w którym się urodziłeś -syknęła - Zniszczę was obu, jeszcze nie wiem jak, ale to będzie wasz koniec, jasne?
-Zanim cokolwiek zrobisz, przemyśl to dziesięć razy i nie rób tego-mruknął Lewandowski.
-Zrobie co będę chciała, a teraz zejdźcie mi z oczu.
-Jenifer, zrozum, że zemsta nie jest potrzebna. Co Ci to da?-zapytał Reus.
-Satysfakcję...że spieprzyłam wam życie tak samo jak wy mi.
-Jenifer, proszę...-ciągnął dalej Marco.
-Chodź Reus'y, nie ma sensu z nią dalej gadać- pociągnął go za sobą i odeszli kilka kroków. Po chwili przystanął i odkręcił się w stronę blondynki -Nie wiem co planujesz, ale mam nadzieję, że to nie odbije się na naszej córce.
-Naszej- powtórzyła ironicznie- Jak to pięknie brzmi...
-Mówię poważnie, pomyśl o jej przyszłości.
-Boisz się że wygadam się o niej mediom?
-Nie jesteś taka.
-Ach tak? Skąd wiesz? Przecież ty mnie nawet nie znasz.
-Znam wystarczająco.
-Fizycznie?
-Mentalnie Jenifer, mentalnie.
-Naprawdę?- zaśmiała się histerycznie- To powiedz mi ile razy przez cały nasz "związek" ze mną rozmawiałeś, nie mówiąc już o jakimś wyjściu na miasto? Ile? Cały czas tylko trening, trening, ale wieczór to mam wolny. Albo u mnie, albo u ciebie...
-Dobra czuję się trochę niezręcznie...-wtrącił drapiący się po głowie Reus.
-Po prostu pomyśl,co jest ważniejsze. Wasz spokój,twój i Steffi czy zemsta?
Jenifer zastanawiała się nad tym przez moment, a przynajmniej sprawiała takie wrażenie. Chłopcy stali z nią jeszcze chwilę w ciszy, ale zaraz odeszli.  Żadne z ich trójki nie miało pojęcia, że tej całej sytuacji przyglądali się dziennikarze ukryci gdzieś za krzakami. Dokładnej rozmowy nie słyszeli, tylko podniesione tony rozmówców. W oka mgnieniu znaleźli się obok dziewczyny.
Dziennikarka odwróciła się do kamery za jej plecami.
-Dwóch piłkarzy, jedna kobieta i niewinne dziecko. Cóż takiego się wydarzyło na ulicach tego spokojnego miasta w zachodnich Niemczech ?
Po chwili zwróciła się do blondynki.
-Sandra Schneider "Das Erste". Mogłaby pani opowiedzieć nam o tym co się przed chwilą wydarzyło?- zapytała atrakcyjna reporterka.
-Zostałam zraniona- powiedziała smutno i wycisnęła na siłę jedną łzę, która odmawiała posłuszeństwa i za żadne skarby świata nie chciała wypłynąć z oka dziewczyny.
-Jak to? O kogo chodzi?- dopytywała się wścibska dziennikarka.
-Marco Reus...zresztą nie ważne, to i tak koniec...-cudem uroniła jeszcze jedną łzę.
-Dlaczego?
-Bo wybrał jego- chlipnęła po czym zasłoniła twarz włosami i odeszła od grona dziennikarzy, aby nie złapali w kadrze jej złośliwego uśmieszku, który tak aktorsko zasłoniła smutkiem.
-Marco Reus i Robert Lewandowski oficjalnie razem. Co na to koledzy z szatni? Jak zareagują kibice? Kiedy zamierzali powiedzieć o tym światu? To się okaże. Brniemy dalej w ten temat. Informujemy państwa na bieżąco.  Dla "Das Erste" Sandra Schneider- dziennikarka odwróciła się w stronę kamery i wypowiedziała powyższe słowa. Jako, że to międzynarodowa stacja, relacja miała pójść do wszystkich krajów na świecie. Kto spodziewałby się takiego obrotu sprawy?

***

Ksawery był nie do zniesienia. Nie dość,  że pozwał  kibiców i wystąpił o zamknięcie trybun, to jeszcze złożył donos o pobicie, o którym jeszcze nikt nie wiedział. Nie było osoby z jego "znajomych z Niemiec" która nie byłaby na niego wściekła. Adwokacina postanowił jednak podlizać się Agacie i wynajął jej całodobowego gitarzystę. Był to pan z gęstym wąsem, sombrero na głowie i bufiastą koszulą. Jego praca polegała na tym, że miał chodzić za blondynką, grać jej i śpiewać. Pewnego pięknego dnia otworzyła drzwi, i kiedy zobaczyła owego mężczyznę myślała ze to żebrak zbierający na chleb. Bez wahania rzuciła mu kilka groszy. Pan zrobił lekko urażoną minę, co zauważyła Błaszczykowska. Zapytała się kim jest i co tutaj robi na co ten nic nie odpowiedział, bo i miał nic nie mówić. Agata dostrzegła karteczkę na prawym przed ramieniu grajka. Spojrzała na niego niepewnie i szybkim zwinnym ruchem  zerwała ją.  "Mam nadzieję że ci sie spodoba. Już nie wiem jak cię przepraszać Pączuszku. Twój K". Ooo, słodki Kubuś, pomyślała w pierwszym momencie. Ale zaraz, zaraz...z Kubą się nie pokłóciła, a  na taki durny pomysł stać chyba tylko Ksawerego. Spojrzała jeszcze raz na gościa z gitarą, tym razem wzrokiem bazyliszka. Aby rozładować atmosferę zaczął grać jakąś tanią melodie. Do końca dnia "uroczy meksykanin" nie odstępował Błaszczykowskiej na krok. Co gorsza nie przestawał brzdękolić. Kuba i Oliwia wrócili z festynu.
-Kuba zrób coś !- wydarła się blondynka- przyczepił się do mnie i nie przestaje grać !  Śpiewa tu już 18 piosenkę !
-Spokojnie rybciu, zaraz coś z tym zrobimy... Fajny ten kapelusz, zobacz córcia - założył małej na głowę sombrero i poszli do ogrodu. Dźwięk gitary rozbrzmiewał niezakłócenie.
-Dobra, starczy tego- meksykanin nadal grał-proszę opuścić moje mieszkanie i przekazać temu co pana wynajął, że nie będę z nim gadać.- wypchnęła go za drzwi i z  hukiem je zatrzasnęła. Odetchnęła łapiąc sie za głowę. Po chwili drzwi uchyliły się. Zza nich ukazała się tylko głowa grajka.
-Odda mi Pani ten kapelusz ?
-Ooo, to jednak umie pan mówić ? - gitarzysta wzruszył ramionami - Wynocha !
Agata wykończona po całym dniu użerania się z idiotami stanęła przed lustrem w korytarzu i zaczęła się oglądać.
-Czy oni sugerują mi, że jestem gruba ? - myślała obracając się wokół własnej osi. Wtem rozległ się dźwięk dzwonka.
-Dlaczego wyrzuciłaś mojego grajka za drzwi ? - zapytał rozgoryczony adwokat.
-Ciebie też wyrzucam ! - już miała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale ten przytrzymał je ręką.
-Pewnie zainteresuje cię fakt, że to limo pod okiem to dzieło twojego koleżki- blondynka przestała popychać z całej siły drzwi.
-Czyje ?
-Moritza Leitnera. Kojarzysz ?
Agacie szczęka opadła. Stała jak wmurowana w podłogę i nie mogła uwierzyć własnym uszom.
-Pozew już czeka na biurku prokuratora- powiedział Ksawery, odwrócił się na pięcie i poszedł do domu.
-Cholera jasna ! - Agata złapała telefon i wysłała Moritzowi krótką wiadomość. Raport dostarczenia. Doszło. W tym samym czasie zdezorientowany Leitner odczytywał SMS od Błaszczykowskiej. Co ? O czym ona mówi ? Do drzwi zapukał kurier.
-Pan Moritz Leitner ? Proszę o potwierdzenie odbioru. Pomocnik szybko złożył podpis na kartce  i otworzył list. Wezwanie na przesłuchanie. Cholera.

_______________________________________________________________

Mamy nadzieję, że Wam się spodoba ;) Dodajemy zdjęcia naszych bohaterów ;)


Trzepnięta Berenika:


 Oraz Alan i Wiktoria:

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Odcinek 22: Urodziny

W dobrym towarzystwie, czas mija zdecydowanie za szybko. Trzy dni pobytu Szczęsnego minęły jak trzy minuty.  Mieli dużo do nadrobienia. Rano chodzili na treningi, a wieczorem melanżowali w towarzystwie pozostałych Borussen. Jedynie Sandra kręciła na wszystko nosem. Twierdziła, że nie ma tu dla niej odpowiednich zajęć . Robert wziął sobie jej słowa do serca i zapewnił jej nielada rozrywkę. Posplątywał jej rękawy u bluzek, paski i wszystko co było podłużne i dało się związać. Do wszystkich lakierów dolał zmywacz do paznokci przez co lakier niefortunnie rozmywał się na paznokciach. Wieczorem nasypał mąki do suszarki. Świeżo wykąpana panna Dziwiszek chwyta za suszarkę podłączoną już do gniazdka. Przesuwa włącznik i po chwili jest już cała biała.
-Kretyni ! Was to bawi?-  wparowała do salonu gdzie chłopcy grali na playstation. Oderwali się na chwile od wielkiego ekranu i spojrzeli w jej stronę.
-Sandra? Co ci się stało? - zapytał z teatralnym zdziwieniem bramkarz Arsenalu. On też był w to wtajemniczony. Lewy w głębi duszy śmiał się w  głos i tarzał się po ziemi, ale na zewnątrz zachował spokój i opanowanie, choć można było zauważyć na jego twarzy lekki uśmiech.
-Idioci! -wrzasnęła wściekła brunetka -a Ty to jakiś porąbany jesteś! - rzuciła w stronę Lewnadowskiego i czym prędzej wybiegła z pokoju. Musiała jak najszybciej zmyć to ciasto z twarzy.

***

Marco odwiedził dziś Jenifer. Musieli w końcu porozmawiać o tym jak to dalej będzie. Nie mogli wiecznie odkładać tej rozmowy i udawać, że wszystko jest w porządku. Blondynka liczyła, że to między nimi to coś więcej, on jednak zdał sobie sprawę, że dłużej tak nie może.  Nie chodziło tylko o Roberta, ale też o to że uświadomił sobie, że nic do niej nie czuje. Spotykali się dosyć długo... i nic. Myślał, że po pewnym czasie ich więzi się zacieśnią, jednak mylił się.
-Hej - powiedziała słodko, zarzucając ręce na jego szyję i całując go namiętnie na powitanie.
-Cześć- przez chwilę nie był jej dłużny - Jenifer musimy porozmawaić.
-Jasne, wejdź - zaprosiła go do środka - Napijesz się czegoś?
-Nie, dzięki.
-A może jednak? Może jesteś głodny? Zaraz zrobie jakieś kanapki - nie czekając na jego odpowiedź ruszyła do kuchni.
-Nie, Jenifer- złapał ją za łokieć - Chcę Ci tylko coś powiedzieć.
-Okej, mów - odgarnęła grzywkę za ucho.
-Ty i Ja, to znaczy to między nami....to nie ma sensu.
-Co ty mówisz?
-Nic do ciebie nie czuję, przykro mi.
-Tak z dnia na dzień poprostu nic sobie do mnie nie czujesz, tak? Marco znam Cię wystarczająco długo, powiedz co się dzieje?- złapała go z rękę - To ten idiota Lewandowski?  Namówił Cię żebyś tu przyszedł  i tak powiedział ? Niech ja go tylko dorwę...
-Nie, nie chodzi o Roberta...
-Więc o co?
-Przez te wszystkie dni z tobą, miałem nadzieję, że coś zaiskrzy, ale tak się nie stało. Jenifer, to chyba koniec -spojrzał na nią smutno.
-Nie wierzę w to! Słyszysz? - podniosła głos- Te wszystkie dni i noce spędzone z Tobą, wyznania, gesty. Nie wierzę, że nic do mnie nie czułeś.
-Nie będę cię przekonywał, Jenifer.
-Więc po co to robiłeś?!
-Bo chciałem zapomnieć...-przełknął ślinę - chciałem zapomnieć o swojej ex- musiał to powiedzieć. Nie ważne jak, byle by to zakończyć.
-I co dalej?
-Odnowiłem z nią kontakt- skłamał.
-Aha, czyli byłam tylko na zastępstwo. Kopnęła cię w tyłek, pocieszyłeś się mną, a teraz znowu wracasz do niej?
-To nie tak...
-A jak do cholery? - wrzanęła - albo wiesz, nie obchodzi mnie to! Wszyscy jesteście tacy sami!
-Jenifer...-zaczął, ale dziewczyna nie wytrzymała i wymierzyła mu siarczysty cios w policzek.
-Wynoś się z mojego życia ! Jesteś moim kolejnym wielkim błędem ! - wypchnęła go za drzwi - A Ciebie i Lewandowskiego tak zrobię na szaro, że pożegnacie się z karierą raz na zawsze - dodała i zatrzanęła mu drzwi przed nosem.

***

Następnego dnia
Sandra po wieczornym dowcipie Roberta nadal nie mogła doprowazić się do ładu. O ile z twarzą jakoś poszło, to z włosami było znacznie gorzej.
-Masz mnie umówić z jakimś fryzrejem ! - przywitała z samego rana właściciela mieszkania. Lewy walczył ze sobą aby się nie roześmiać.
-Dobra, wyluzuj, znam kilku fachowców w tej dziedzinie, podzwonię, popytam, załatwię ci to. - czyżby wyrzuty sumienia Panie Robercie ? Sandra posłała mu mordercze spojrzenie. Dostała taka odpowiedź jakiej oczekiwała. Robert wyjął w tym czasie swojego I-pada i wybrał numer do Ewki Piszczek.
-Witaj Pani najpiękniejsza, Gwiazdo Północna rozświetlająca nocny firmament, przyćmiewająca swym blaskiem Syriusza...
-Czego chcesz ?- zaśmiała się Polka.
-Czy zawsze jak do Ciebie dzwonię to muszę czegoś chcieć ?
-Tylko kiedy zgrywasz astrologa. - Fakt, normalnietego nie robił.
-Masz rację. Mam do Ciebie dość nietypową prośbę. Zrobiłem wczoraj wieczorem Sandrze taki mały dowcip, ona strasznie się wściekła i teraz muszę jej załatwić fryzjera. Dałabyś radę ?
-To zależy co takiego jej zrobiłeś-cały czas się śmiała-mam na dziś umówione kilka osób i nie wiem czy się wyrobię. Co miałabym zrobić?
Robert zawahał się.
-Jakby to powiedzieć... na pewno nie zajmie Ci to wiele czasu, Madame- jakoś wybrnął.
-Dobra, niech przyjdzie o 10.
-Będzie napewno- odrzekł i rozłączył się. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi- kogo tu znowu niesie- mruknął napastnik i ruszył powoli aby je otworzyć. Po ostatnich wydarzeniach nie mógł być już niczego pewnym. Brunet nie krył zaskoczenia.
-Ty ?!- niemalże krzyknął. Takiego gościa się nie spodziewał-po co tu przyszedłeś ?- mierzył wzrokiem blondyna, który stał ze spuszczoną głową.
-Mogę wejść?
-Które dziecko tym razem chcesz mi ukraść?- syknął przez zęby. Był wściekły. Steffi jest jego oczkiem w głowie, a tleniony bezczelnie chciał mu ją zabać. Tyle miesięcy udawał przyjaciela, aby wbić mu nóż w serce. Na prawdę czuł się zraniony.
-Zerwałem z Jenifer- powiedział smutno Marco. Nastawienie Lewandowskiego zmieniło się diametralnie.
-OOO stary, jak dobrze Cię widzieć ! wchodź ! wchodź !- złapał go za rękę i pociągnął do salonu. Długo rozmawiali, ale chyba wyjaśnili sobie wszystko. Wniosek był tylko jeden : już nigdy nie poróżni ich żadna kobieta. Kiedy tak rozmawiali i wspominali swoje pierwsze spotkanie w meczu BVB z jej immenniczką z Monchengladbach panna Dziwiszek zbiegła po schodach w dół, złapała torebkę i wyszła bez słowa. Za nią  na dół zszedł Wojtas.
-Ale wiesz, mimo wszytsko jest mi trochę smutno- kontunuował Marco - jednak zdążyłem się do niej przywyczaić.
Bramkarz Londyńskiego Arsenalu nie pytał o szczegóły. Nie jego sprawa.
-Sandra zawsze powtarza, że kiepski humor poprawiają jej jakieś zmiany w wyglądzie-wtrącił- jakieś nowe ciuchy czy fryzura.
-A wiesz, może spróbuję- uśmiechnął się Reus- a teraz czas już na mnie- podniosł się z kanapy, spojrzał Robertowi w oczy, poklepał po ramieniu i skierował się do drzwi - czyli zgoda?
-Jasne- Robert posłał mu słodki uśmiech i zamknął drzwi za przyjacielem.

***

Tymczasem Sandra siedziała "wygodnie" w fotelu przed lustrem w zakładzie fryzjerskim pani Piszczek, która żadnym sposobem nie mogła usunąć zaschniętego ciasta z fryzury klientki. Kiedy po 6 umyciu, dokładnym wyczesaniu resztek mąki i nałożeniu odżywki jej włosy w końcu nadawały się do "czegokolwiek" do salonu wparował Marco Reus.
-Cześć Ewka!
-Ooo Marco ! Co Cię do mnie sprowadza ? - przywitała go entuzjastycznie.
-No wiesz, sam nie wiem... chciałbym coś zmienić.. może rozjaśnić odrosty ?
-Tylko wiesz, ja nie bardzo mam teraz czas, za chwilę mam umówioną panią na baleyage, poźniej mam 3 panów na strzyżenie a z resztą kończę dziś wcześniej, bo ogranizujemy z Łukaszem przyjęcie urodzinowe dla Sary...Jesteś zaproszony rzecz jasna.
-Ja mam dużo czasu- wtrąciła się Sandra- malowałam kiedyś włosy mojemu bratu i wyszło mi to bardzo dobrze. Gdybyś chciał to mogę zrobić i Tobie..- Blondyn spojrzał na Ewę błagalnie.
-Jeśli chcesz, to proszę, ale ja nie biorę za to odpowiedzialności-uśmiechnęła się fryzjerka.
Marco zasiadł w fotelu i po chwili poczuł, jak peleryna uciska jego szyję. Dziwiszek niechcący przywiązała go do fotela. Kilkoma zwinnymi ruchami nałożyła rozjaśniacz na włosy piłkarza. Czekał i czekał.
-Coś długie to 20 minut-przerwał nagle.
- 20 ?! Myślałam, że 120 !! - odpowiedziała zaskoczona dziewczyna. Reus zamarł. Poczuł, że zaczyna mu się robić gorąco. Niepewnie ściągnął ręcznik. Spojrzał w lustro i doznał szoku. Jego twarz zzieleniała, tak jak jego włosy. Idealnie się zgrały.
-Cc..ccc... co to jest ? -wyglądał, jakby miał się rozpłakać.
-Upssssssss....- syknęła Sandra.
-O mój Boże- Ewa zasłoniła twarz dłonią. Wszyscy patrzyli z przerażeniem  na zielone włosy gwiazdy BVB.
-Ewka...- jęknął Marco-powiedz, że można coś z tym zrobić...
-Teraz to tylko ogolić na łyso.. Te włosy są tak saplone, że aż dziw, że nie odpadły. Może za jakiś tydzień, czy dwa, jak się troszkę zregenerują.
-Tydzień czy dwa ? Tydzień czy dwa ?! Co ja mam teraz zrobić ?!
-Chyba tylko założyć czapkę- odpowiedziała zabójczyni jego pięknej blond grzywy.

***

Po południu u Piszczków było małe zamieszanie. Ewka i Rita pomimo napięcia, musiały dogadać się jakoś i przygotować wszystko na urodziny Sary. Łukasz w tym czasie dzwonił po wszystkich znajomych i zapraszał ich na imprezę. Robertowi kazał zebrać całą ekipę i przychodzić. "Cholerka sporo tego będzie" zaklął w myślach napastnik, jednakże polecenie Piszcza wykonał i obdzwonił wszystkie swoje ex w celu zebrania dzieci. Wykonał też szybki telefon do Reusa, z którym widział się dziś rano.
-Hej, dokonałes już jakiejś zmiany?
-Nie pytaj...
-Zobaczę po południu. Słuchaj, jest taka sprawa. Dziś są te urodziny Sary i jestem zaproszony razem z dzieciakami więc musze je jakoś bezpiecznie przetransportować. Zajdź więc po drodze do "Śpiocha" i kup gąsienicę.
-Gąsienice ? a nie lepiej na przykład samochodem ?
-Nie zabiorę się...przestań marudzić i idź po ten sznurek.
Marco wywrócił oczami i spełnił jego prośbę. Po godzinie był już o niego. Już z wejścia głównego było słychać tą całą dzieciarnię. Drzwi otworzył mu z lekka zdyszany Robert.
-Masz to? - zapytał. Reus pomachał mu zakupem przed nosem -Dobra to idziemy...Co z twoimi włosami? - parsknął śmiechem.
-Przestań drążyć temat ! Idziemy- zawołał dzieciaki. Rozradowani chłopcy, a było ich 11, wymineli obydwu i wybiegli na korytarz.  Większość skierowała się do windy, ale jeden dwulatek ruszył w kierunku schodów.
- Philipp !- złapał go w ostatniej chwili- nie wolno Ci zbliżać się do schodów! Mama Ci nie mówiła?- odpowiedzi jednak nie doczekał. Marco stał oparty o drzwi i pilnował aby winda nie odjechała bez Roberta i małego. Kiedy ruszyli zaczął swoją przemowę.
-Dzieciaki ! Posłuchajcie uważnie. Kiedy wysiądziemy z windy staniecie wszyscy w hallu i ustawicie się parami. Pamiętajcie, że starsi pilnuja młodszych.
Tak też zrobili, mimo niewielkiej rozbieżności wiekowej (2-7 lat), jedni zadbali o drugich. Marco rozłożył gąsienicę i podał podopiecznym.
-Dobra chłopaki! Tata niesie Philippa i głowę naszej stonogi, a wy bierzecie po nodze. Ja idę z tyłu. Nie wolno nikomu puszczać gąsienicy. Zrozumiano ?
-Taaaaaaaak ! - odpowiedzieli chórem Lewandowscy. Przeszli tak całe 200m, które dzieliło domy Polaków. Kiedy dotarli na miejsce Robert nacisnął dzwonek do drzwi. Otworzył im Łukasz i wpuścił ich do środka. Zaczął rozmawiać z Lewym w drzwiach, podszas gdy za jego rozmówcą zaczęły prześlizgiwać się jego pociechy. Piszczek wyglądał tylko zza Roberta czy dużo ich tam jeszcze jest. Na końcu wszedł Marco.
-Nie ważne- odpowiedział szybko na nieme pytanie gospodarza i wszedł do środka.
Większość gości już siedziała w ogrodzie, podczas gdy Sara i Oliwka rozpakowywały prezenty. Wszystkim dopisywał humor. Reus zrobił furorę swoim nowym kolorem włosów, na początku koledzy zdrużyny mu dokuczali, ale po pewnym czasie dali mu spokój. Kiedy Robert i Łukasz nadal rozmawiali w przedpokoju z kuchni wyszła Pani domu, a tuż za nią niania jubilatki.
-Hej Ewka, o Rita... nie poznałem Cię w ubraniu-przywitał je Robert.
Fryzjerka odwróciła się niedowierzając własnym uszom, popatrzyła pytającym wzrokiem na Lewandowskiego, a opiekunka poczerwieniała na twarzy. W mgnieniu oka znikneła z ich pola widzenia.
-Robert?- uniosła prawą brew- Czy jest coś o czym powinnam wiedzieć?- świdrowała go wzrokiem. Łukasz dał Lewemu do zrozumienia żeby nic jej nie mówił.
-Nie- pokręcił głową z uśmiechem.
-Napewno? Jesteś pewien? -patrzyła mu prosto w oczy. Piszczek oddalił się od nich.
-Napewno, jestem pewien.
-Zapytam wprost,czy ty i Rita ?
-Drugi raz ją na oczy widzę...-Ewa zrobiła jeszcze bardziej zdziwioną minę i złożyła ręce na piersi -...to znaczy, ehhh Ewciu, jesteśmy przyjaciółmi, powiedziałbym Ci gdyby coś. To trochę skomplikowane...
-Okej, nie wnikam, w końcu to twoje życie- uśmeichneła się lekko i popędziła do kuchni.
Lewy odetchnął z ulgą i poszedł do ogrodu gdzie siedzieli pozostali. Później miał dołączyć do nich Wojtek, teraz załatwiał jakieś sprawy na mieście. Wszyscy śmiali się i żartowali. Rita obskakiwała ich z każdej strony. A to coś donosiła, to przestawiała. Ubrana była dosyć skąpo, dlatego była w centrum uwagi. Miła na sobie któtkie jeansowe spodenki, prześwitującą bluzkę i wysokie czerwone szpilki. Jak to by Robert powiedział "Nie dało się nie spojrzeć". Marco poczuł potrzebę wyjścia do toalety. W przejściu wyprowadzającym na taras, zderzył się z Ritą ale na szczęście nic nie niosła.
-Przepraszam- złapał ją kiedy ta zachwiała się i leciałą do tyłu.
-Nic nie szkodzi, to ja na ciebie wpadłam- powiedziała nieśmiało i zmierzyła Reusa wzrokiem - Ciekawa fryzura- dodała nieco odważniej.
-Kurczę, aż tak to widać? Myślałem, że nikt nie zauważy...-przeczesał swoją jasno-zieloną czuprynę. Niania spojrzała na niego jak na idiotę i po chwili dodała.
-W sumie to nie rzuca się tak bardzo w oczy...
-Serio?- uśmiechnął się z nadzieją w oczach.
-Taak...-powiedziała z wymuszonym uśmiechem na ustach, poczym wymineła go i zniknęła w ogrodzie. Marco odprowadził ją wzrokiem, lustrując ją przy tym. Przypomniał sobie jaki był cel jego wstąpienia do domu i pognał do toalety.
Impreza trwała w najlepsze. Były nawet tańce i śpiewy. Miało to być spotkanie bezalkoholowe, no ale Piszczowi nie przetłumaczysz.  Dzieciaki w euforii ganiały po całym ogrodzie, domu i dookoła niego. Robert latał za nimi i próbował je jakoś wyłapać, ale nie zawsze się udawało. Tylko jedno dziecko, ze wszystkich tam zgromadzonych siedziało grzecznie na kolanach Katji. Mimo młodego wieku, mały wiedział jak wyrywać panienki...ciekawe po kim to ma. Pięciolatek siedział wtulony w dziewczynę machając przy tym na zmianę nóżkami.
-Kaatjaaa? A przyjdziesz do mnie do domku? Pokaże Ci mój traktor - seplenił młody.
-Oczywiście robaczku, jesteś taki słodziutki-pstryknęła go w nosek.
-Nie tak bardzo jak ty- uuu młody wie jak komplementować. Choć w jego przypadku wystarczył tylko urok osobisty.
-OOOO- dziewczyna nie wytrzymała i cmokneła Kajtka w  policzek. Ten z łobuzerskim, przeuroczym uśmieszkiem wtulił się w jej piersi. Katja objęła go lekko i oparła brodę o jego głowę, bujając sie przy tym na boki. Całej tej sytuacji przyglądał się Mario.
-Robert !- zawołał przyjaciela lekko podirytowany.
-Co tam?- podszedł do niego z najmłodszym na ręku.
-Twój syn podrywa mi dziewczynę - parsknął i machną ręką w stronę Katji.
-Oo, cóż...dobry jest - stwierdził napastnik. Mario spojrzał na niego wymownie, ale po chwili znowu się zaśmiał.
-Nie da się zaprzeczyć.
-Moja krew! Ja podrywałem wszystkie koleżanki Mileny jak miałem 6 lat- chwalił się brunet -...ale on ma 5 i wyrywa starsze, jest lepszy odemnie- zkwitował nieco mniej entuzjastycznie- Już ja sobie z  nim porozmawiam.
-Uczeń przerósł mistrza - stwierdził rozbawiony Mario, który zaczął zaczepieć Philippa. Dwulatek zawstydził się i ukrył twarz w szyi Roberta, jednym okiem zerkając na Mario i uśmiechając się słodko.
-Tato!- Lewy poczuł, że coś go ciągnie za nogawkeę. Podeszli do niego Patryk i Mateusz.
-Co się stało?
-No bo Mateusz mnie kopnął- powiedział obrażony Patryś.
-Dlaczego go kopiesz?
-No bo on mnie przezywa- zaczął tłumaczyć się Mateuszek.
-Nie przezywaj brata.
-Ale on powiedział, że gra lepiej ode mnie w piłkę.
-Nie przechwalaj się !
-Ale ja naprawde lepiej w nią gram.
-a wcale, że nie !
-wcale, że tak !
-wcale, że nie !
-Dobra spokój !- przerwał im Lewy- obydwaj podać sobie ręce na zgodę i nie kłócić się już. Jesteśmy rodziną i musimy sobie przebaczać, tak?
-No ale...
-Żadnych ale - powiedział stanowczo. Chłopcy ze spuszczonymi głowami odeszli od taty.

***

Dzieciom w końcu zaczęło się nudzić. Ścigali Piszcza i rzucali w niego czym popadnie. Łukasz musiał improwizować i zapewnić im jak najszybciej jakąś rozrywkę. Akurat obok niego przechodził Reus. Łukasz złapał go za rękę i pociągnął na mini scenę, przygotowaną specjalnie dla Sary.
-Hej dzieci! Jesteście gotowi na coś zupełnie nowego?- zapytał rozpromnieniony Piszczek.
-Taaak !- krzyknęli chórem.
-Świetnie, bo dziś specjalnie dla was wystąpi klaun Marcolinio ! Brawa ! - wnosił ręce go góry, krzycząc i wiwatując. Reus spojrzał na niego wzrokiem Bazyliszka.
-Ale to nie jest żaden klaun! To wujek Marco ! - zauważył spostrzegawczy Alex (syn Roberta).
-Teraz już klaun- Łukasz nie wiadomo skąd wytrzasnął czerwoną, okrągłą kulkę i wcisnął ją na nos Reusa. Szybko ulotnił się ze sceny dołączając do przyjaciół śmiejących się z tego na scenie. Marco początkowo był skrępowany, ale po 5 minutach rozkręcił się. Dzieciaki, i nie tylko, miały z niego niezły ubaw. Nikt jednak nie spodziewał się, że najstarszy z nich, Tom(7 lat), nagra całe przedstawienie wujka i prześle do serwisu youtube...

_______________________________________________________________________

Znowu opóźnienie.. Na prawdę Was przepraszamy, ale ucząc się, pracując i wyjeżdżając trudno jest dotrzymać terminu. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy zawsze odcinki będą dodawane w piątki, ale na pewno będą dodawane w okolicach weekendu. Prosimy o wyrozumiałość :)

Tośka ! Chciałyśmy zrobić to trochę inaczej, ale nijak nie dało się tego wkomponować  w całość opowiadania :) Wiemy, że długo czekałaś na  fragment, kiedy Roberto zajmuje się swoimi dziećmi, więc dedykujemy go Tobie ! ;)

Bez względu na to jak potoczą się losy piłkarzy w letnim okienku transferowym, na potrzeby opowiadania LAMUSY ZOSTAJĄ W BVB, zarówno Lewandowski jak i Gotze i Leitner.

A oto i zdjęcie konkurenta Mario:


Czytam = komentuję ;)