piątek, 24 października 2014

Odcinek 41: Chłopaki też płaczą.

Stał jeszcze przed drzwiami a serce waliło mu, jakby miał za chwile wejść do komory gazowej. Nie wiedział jaka będzie reakcja Ewy. Reus uświadomił mu, że przez ostatni tydzień zachowywał się jak dupek. Czas to naprawić. Zanim wcisnął melodyjny dzwonek do drzwi, cofnął palec wskazujący jeszcze  trzy razy. "Ogarnij się Piszczek ! Kwiaty więdną !" krzyknęła jego podświadomość. Przełamał się i z przesadną siłą naparł na przycisk. Drzwi otworzyły się. Ujrzał kobietę, którą tak bardzo kocha. W szarym długim swetrze, ciemnych jeansach, rozciągniętej podkoszulce i roztrzepanymi włosami. Była bosa, a na jej twarzy nie było nawet cienia makijażu. Dla niego była najpiękniejsza.
-Kogo jak kogo, ale Ciebie się tu nie spodziewałam - powiedziała przemęczonym głosem.
-Mogę wejść ? - patrzył jej w oczy.
Bez słowa odkręciła się i zniknęła w głębi mieszkania. Łukasz wytarł buty o wycieraczkę i wszedł za nią. Kiedy przekroczył próg domu, za którym niemiłosiernie tęsknił zaczął zdejmować buty.
-Nie wygłupiaj się - rzekła przyglądająca się jego poczynaniom małżonka.
Łukasz zamarł w bezruchu i spojrzał na nią.
-Przepraszam, to z głupiego przyzwyczajenia - tłumaczył. -Marco każe ściągać buty, dasz wiarę? On nie chodzi w butach po mieszkaniu..- Ewa splotła ręce na piersiach, z jej twarzy nie dało się nic wyczytać. -To dla Ciebie - wręczył jej kwiaty. Ewa wzięła bukiet, ale ostrożnie aby nie dotknąć jego dłoni.  -A gdzie Sara?
-Bawi się na górze- przepłakane noce dawały o sobie znać. Jej głos był zachrypnięty i ledwo słyszalny. Pociągała nosem, a znużone powieki opadały jakby ważyły kilogramy.
-Ewciu...przez ostatni czas zachowywałem się jak dureń, z resztą nie tylko ostatnio. Mam wspaniałą żonę i córkę i nawet nie zainteresowałem się tym co u Was, jak Sara znosi moją nieobecność..
-Ciągle o Ciebie pyta, już naprawdę nie wiem co mam jej mówić...
-Jak mogłem doprowadzić do takiej sytuacji ? Kiedyś byliśmy szczęśliwi, byliśmy rodziną. Nienawidzę siebie, schrzaniłem wszystko i nigdy sobie tego nie wybaczę -kręcił głową- i wiem, że Ty też mi tego nie wybaczysz. Proszę Cię tylko o to abym mógł widywać się z Sarą.
-Dziecko powinno mieć ojca -otuliła się mięciusim cieplutkim sweterkiem. -Ale nie chce żebyś był tylko na chwilę. Powinieneś wrócić do domu.
-Mówisz poważnie ?
-Tak.-Łukasz uśmiechnął się blado i podszedł do niej bliżej. Tak bardzo chciał wziąć ją w swoje ramiona i pocałować. Ewa odsunęła się i zatrzymała go gestem ręki. - Co do nas, nic się nie zmieniło. To tylko dla dobra dziecka.
-A co będzie z nami ? -patrzył na nią z tęsknotą. Do jej oczu napłynęły łzy.
-Potrzebujemy pomocy- zadrżał jej głos, a po chwili wybuchnęła płaczem. -Nie chcę Cie stracić, rozumiesz ?! Za bardzo Cię kocham !- zalała się łzami. -Łukasz zaczął ciężko oddychać. Emocje go przerosły.
-Tatuś!!- usłyszał głos swojej ukochanej córeczki. Mała zeszła dzielnie ze schodów, a Obrońca przykucnął i ścisnął ją mocno, obdarowując buziakami. -Tatusiu, gdzie byłeś? Proszę, nie zostawiaj mnie już nigdy więcej- mówiła dziewczynka, która nie rozumiała tej sytuacji.
-Nigdy więcej- przytulił małą i zaczął się ją kołysać. Zalały go krokodyle łzy, nie wstydził się ich. Żaden prawdziwy facet nie powstydziłby się łez z takim momencie. Był w miejscu, w którym chciał być, z dwoma najważniejszymi dla niego osobami. Zrozumiał, że rodzina jest dla niego najważniejsza i to o nią teraz musi walczyć.

*** 

Następnego dnia.
Chłopcy siedzieli w szatni i przebierali się na trening. Mario stał przed wejściem i zastanawiał się co ma powiedzieć. Układał sobie w głowie monolog, jednak zrezygnował z jego wygłoszenia, lub po prostu zapomniał tekstu. Wszedł do szatni, wszelkie rozmowy ucichły a oczy wszystkich skierowane były na niego.
-Ooo, pan Gwiazdor -zadrwił Moritz. -Mogę prosić o autograf ?
Piłkarze spojrzeli na niego wymownie. Leitner od pewnego czasu był strasznie nabuzowany. Albo uważał, że każdy ma do niego jakiś  problem albo chciał się z nim bić. Mario zmarszczył brwi i uśmiechnął się cierpko.
-Chłopaki...chciałem Wam powiedzieć, że z tym Bayernem to ściema. Owszem rozmawiałem z działaczami i Guardiolą, przekonywali mnie żebym podpisał kontrakt, ale odmówiłem. Za dużo się działo ostatnio i jeszcze ta  sprawa z trenerem. Z resztą nie chodzi tylko o to. Nie zmienił bym klubu, nie zostawił Was. Nie jestem gotowy na to, jeszcze nie teraz - skończył swoją wypowiedź  i spojrzał na chłopaków. Ich twarze rozpromieniały.
-Myśleliśmy, że na prawdę przenosisz się do Monachium- stwierdził Reus.
-Błagam Cię...Frajern ? - zadrwił rozbawiony Gotze.
Chłopcy wstali i zaczęli go przytulać i przybijać piątki.
-Przepraszam was Panowie.
-Zapomnijmy o tej sprawie i zróbmy grupowego niedźwiedzia- zaproponował Kuba.
Chłopaki wybuchnęli śmiechem i uczynili to o czym powiedział Błaszczu.
-Zawsze marzyłem o takiej chwili- wykrzyczał radośnie Polak.
-Serio Błaszczykowski ?- w drzwiach zjawił się trener. - A wiesz o czym ja zawsze marzyłem? Żeby moi zawodnicy chociaż raz pojawili się na boisku o czasie ! -wydarł się Klopp.
- Trenerze, niech trener się do nas przyłączy ! -powiedział przytłumionym głosem, zmiażdżony przez kolegów Lewy.
Surowa mina Jurgena momentalnie zmieniła się w szeroki uśmiech.
-No dobra ! - szefunio machnął ręką i dołączył do swoich podopiecznych.

***

Po treningu Lewandowski od niechcenia przekręcał kluczyk w drzwiach swojego ekskluzywnego apartamentu. Rzucił torbę treningową przy samym wyjściu i podszedł do komody na której zostawił iPada. Wziął go do ręki i ujrzał że ma 5 nieodebranych wiadomości. Liczył na to, że chociaż jedna będzie od Tatiany. Niestety, dwie były od Majki a pozostałe od osób dla niego nieistotnych. "Dajcie wy mi wszyscy święty spokój"-pomyślał. Spojrzał w lustro i przeczesał swoje kruczoczarne włosy. Wyglądał olśniewająco, jak zawsze, nawet po treningu. Wpadł na pomysł. Z półki wziął kryształową kulkę, w której mieszkał bałwan. Wystarczyło potrząsnąć przedmiotem aby sprawić, żeby padał śnieg. Ulubiona zabawka Philippa. Pognał do Tatiany. Miał tylko nadzieje, że nie otworzy mu Berenika- bał się jej.
-Czego ? -zza drzwi wyjrzała tylko głowa brunetki. Ten arogancki ton...uwielbiał go.
-Mam coś co należy do Ciebie, i chce Ci to oddać - zaprezentował jej przedmiot.
Bednarczyk prześledziła wzrokiem mieszkanie, i wyszła na pięknie oświetlony hall.
-Bałwan w szklanej kuli? Poważnie? -uniosła brew.
-Dałbym sobie ręce i nogi uciąć, że to u mnie zostawiłaś- wzruszył ramionami.
-W takim razie byłbyś bez kończyn, a szkoda, bo nogi Ci chyba potrzebne w tym zawodzie. Nie zachowuj się jak dzieciak, po co przyszedłeś?
-Tatiana...Czy musi być między nami ta wrogość ?
-A czego oczekujesz !? Że będziemy się przyjaźnić !? Nie bądź śmieszny !
-Wiem, że przyjaźń w tej sytuacji jest nierealna, ale chyba moglibyśmy utrzymywać jakąś normalną atmosferę.
-Nie widzę takiej potrzeby-wbiła wzrok w podłogę. - Niedługo wracam do Polski. Zniknę ja i zniknie ta cała znajomość...
-Wow wow wow...chwila.Jak to wracasz do Polski ? - dopytywał się poruszony Lewy.
-Zawaliłam rok studiów. Nie ma tu dla mnie przyszłości - odkręciła się i chciała wrócić do apartamentu. Robert przytrzymał ją za łokieć.
-Ty zawaliłaś studia ?- nie mógł w to uwierzyć. -Dlaczego ?- próbował to sobie poukładać. Dziewczyna parsknęła.
-Jeszcze się pytasz? To przez Ciebie, ty dupku !-wydarła się.
-Przeze mnie ?!- zaskrzeczał.
-A niby przez kogo ? Odkąd się pojawiłeś, nic tylko mieszasz mi w głowie ! Przypominam Ci, że przez Ciebie złamałam tą cholerną nogę i musiałam siedzieć w domu i już byłam głęboko w tyle ! Nie pozaliczałam kilku egzaminów, nawet gdybym chciała teraz nie pociągnę z materiałem i pieniędzmi ! Zrujnowałeś mi życie ! Całą moją pieprzoną przyszłość ! Coś do czego dążyłam od zawsze ! Nienawidzę Cię !!! - wydarła i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Zrobiło mu się głupio. Uświadomił sobie, że Bednarczyk ma po części, a może i całkowitą rację. Troszczył się o nią, ale rzadko myślał o jej studiach, kształceniu. Musi to wszystko naprawić, za wszelką cenę.

***

Marco postanowił zrobić zakupy w supermarkecie. Jako, że Piszczu wyżarł mu 3/4 zawartości lodówki przez ubiegły tydzień, musiał uzupełnić zapasy. Przechadzając się pomiędzy wysokimi półkami zauważył znajomą postać. Przyczaił się i ruszył szybkim krokiem w stronę brunetki. Kiedy był praktycznie koło niej, pochylił się lekko nad nią.
-Cześć !- krzyknął na powitanie.
-Aaaaaaa! -wrzasnęła przerażona dziewczyna i w obrocie niefortunnie trafiła Reusa z łokcia w nos. -O mój Boże! Przepraszam Cię, tak mnie przestraszyłeś - Rita łapała oddech.
-W porządku, to ja przepraszam -mówił przez nos. Sprawdzał czy wszystkie chrząstki miał na miejscu.
Miał niepowtarzalną okazję podpytać Ritę o incydent, który zaszedł między nią a Łukaszem. Tylko nie tak wprost, musiał ją jakoś podejść.
-Co tam u Ciebie? -zapytał uśmiechając się przy tym olśniewająco.
-Wszystko okej. Prowadzę zwyczajne, nie odstające od norm, monotonne, spokojne życie. A u Ciebie ? Domyślam się, że Twoja odpowiedź będzie duuużo ciekawsza -zaśmiała się melodyjnie.
-Dlaczego tak myślisz? -posłał jej pytające spojrzenie. Rita zmarszczyła brwi, uśmiechnęła się cierpko i spojrzała gdzieś w bok. No tak ! W końcu jesteś gwiazdą Marco Reusie....-Ahh -stuknął się w czoło - Przygotowujemy się do Ligi Mistrzów, treningi, do tego Bundesliga, ale nie mogę narzekać- puścił jej oczko. - Jakoś ostatnio rozkojarzony chodzę. Jedna sprawa nie daje mi spokoju - spojrzał na nią szpiegowskim wzrokiem.
-Sprawa, czy może kobieta ? - zażartowała.
-Zgadza się - mówił poważnie, a szpiegowskie cięte spojrzenie wzbudzało w  Ricie jakieś dziwne przeczucie. - Ale nie mówmy o tym -zmienił temat i przeniósł wzrok na jej wózek z zakupami. -Spore zakupy. Do domu czy dla Piszczków ?
-Co proszę ? - wydała się być zirytowana. -To znaczy, ee, tak do domu - zmieniła ton na milszy.- Nie robię zakupów dla Piszczków, to nie należy do moich obowiązków. A raczej nie należało, już u tam nie pracuję- uśmiechnęła się sztucznie.
-Nie wiedziałem - kłam dalej Marco, nos ci urośnie. - Mogę spytać dlaczego już tam nie pracujesz ?
-Musiałam ruszyć dalej, zmienić coś w swoim życiu - mina jej zrzedła.
"O tak zmieniłaś COŚ nie tylko w swoim życiu, ale i w życiu cudownej rodziny" -zadrwiła podświadomość piłkarza.
-Rozumiem- uśmiechnął się od niechcenia. -Dobra, będę uciekał, to znaczy...ide zapłacić- westchnął. -Do zobaczenia Rita - rzucił w jej stronę i odszedł.
-Narazie - westchnęła ciężko.
Marco oburzony całą tą sytuacją wzdrygnął się na samą myśl o tym, co byłoby  gdyby coś takiego przytrafiło się jemu. Oczywiście jak narazie nie planował zakładać rodziny, nawet nie szukał partnerki na stałe. Coraz bardziej zrażały go kobiety. Trafiał na same fałszywe, jak się okazuje niszczycielki czyjegoś życia. A to podobno faceci ranią najbardziej...
__________________________________________________________________________

Jeeeeeest 41 !!
Po długiej przerwie wracamy, może jeszcze nie w szczytowej formie, ale wierzymy, że przyjdzie ona z czasem. Rozdziały będą pojawiać się jakos co dwa tygodnie, ale będą na pewno. Zbyt długo nas tu nie było. Czekamy na Wasze opinie, buziaki ;)

wtorek, 21 października 2014

WIELKI POWRÓT !!!

Witajcie !
Jest nam niezmiernie miło poinformować, że po półrocznej przerwie wracamy na Blogspota a Moda na Dortmund wciąż będzie trwać ! :) Spodziewajcie się nowego odcinka bliżej weekendu, śledźcie nas na Fejsbuku i jak tam tylko chcecie :)

Tyci tyci dzieli Was od nowego odcinka,  my już nie możemy się doczekać, a Wy ? :)




PS: Nie korzystamy już z gg, bo pogubiłyśmy hasła. Gdybyście chciały się z nami skontaktować możecie to zrobić mailowo, czekamy na wszelkie propozycje, pomysły, odpowiedzi, sugestie i po prostu kilka słów od Czytelników. Buziaczki ! :)

modanadortmund@gmail.com