sobota, 26 października 2013

Odcinek 33: Gdy emocje już opadną..

"W meczu o Superpuchar Niemiec zmierzą się dwie potęgi niemieckiego futbolu: Borussia Dortmund i Bayern Monachium - to będzie rewanż za finał Ligi Mistrzów! "-powiedział jeden z komentatorów. Pierwszy gwizdek arbitra! Lewandowski do Gundogana i zaczynamy wielki piłkarski spektakl. Już w 6' Lewandowski świetnie dośrodkowuje na głowę Bendera, ten uderza słabo, ale Starke popełnia koszmarny błąd i Reus pakuje piłkę do siatki. Na SIP wybucha euforia. Jurgen Klopp nie ukrywa sowjego zadowolenia-zaczyna tańczyć. 1:0 do końca pierwszej połowy. 54' i mamy remis. Idealne dośrodkowanie Lahma na bramkę strzałem głową zamienia Arjen Robben! Okrzyki niezadowolenia  i gwizdy kibiców zółto-czarnych rozbrzmiewają na stadionie. Trener stara się opanować emocje. 56' Borussia znów na prowadzeniu!!!! Van Buyten 'cudownym szczupakiem' pokonuje własnego bramkarza. Dziękujemy panie Van Buyten. 58' już 3:1 dla Borussii! Indywidualnie zagrał środkiem Gundogan. Stadion oszalał. 64' ZNOWU ROBBEN! Ewa i Agata rzucają wiązankę przekleństw w stronę holendra. 3:2 dla gospodarzy...co za spotkanie ! Klopp nie wytrzymuje i udaje się na krótką i konkretną konsultację z sędzią liniowym. 86' GOOOL! Lewandowski -Aubameyang- Reus - 4:2. KONIEC SPOTKANIA!  Mamy to ! Mamy zwycięstwo!
"Po fantastycznym meczu Borussia Dortmund pokonuje Bayern Monachium 4:2 i zdobywa Superpuchar Niemiec!!!  "- pisały gazety i podawały wszystkie portale internetowe.
Wiemy jedno...świętowania nie będzie końca.

***

2 dni później
Było około 10 rano. Ewa niechętnie zapinała suwak różowej kurteczki Sary. Dziś 3-latka miała poznać swoją grupę w żłobku. Westchnęła żałośnie, wzięła małą na ręce i chwyciła za klamkę. Myślała, że padnie na zawał gdy dostrzegła, że w pobliżu jest ktoś jeszcze.
-O boże ! Rita...-złapała się za serce i zaczęła szybko oddychać.
-Przepraszam, nie chciałam Cię przestraszyć - wyglądała na równie zaskoczoną.
-W porządku- odsapnęła. -Co Cię sprowadza ?
-Przemyślałam wszystko i ja...potrzebuję tej pracy. Przeceniłam się. Myślałam że jakoś sobie z tym, wszystkim poradzę, ale myliłam się...-w tym samym momencie w korytarzu pojawił się Łukasz-...Jeżeli jest to nadal aktualne, to chcę wrócić. -poprawiła torbę przewieszoną przez jej ramię, której szelki niefortunnie zsuwały się wzdłuż jej ramion.
Ewa stała chwilę bez żadnej reakcji. Jej zamyślone oczy wgapiały się w wyczerpaną twarz Rity.
-Oczywiście, że jest aktualne- odstawiła córeczkę na podłogę i niespodziewanie przytuliła nianię. Chyba sama do końca nie wiedziała co robi. Wytłumaczyć można byłoby to faktem, że za wszelką cenę chciała, aby jej aniołek został w domu. Zbliżał się sezon jesienny i jak na jesień przystało, przeziębienia, grypy i inne podłe wirusy atakowały zarówno starszych, jak i tych młodszych mieszkańców planety. Piszczek miała świra na punkcie zdrowia. Uważała, że wystarczy, że jedno z dzieci kichnie, prychnie, lub smarknie i załatwi Sarę jakimś choróbskiem. -Pamiętaj, że co by się nie działo, zawsze możesz do nas przyjść - wypaliła Ewka. Łukasz myślał, że wyjdzie z siebie.
-Dziękuję-powiedziała półszeptem. Gdyby była sama pewnie wybuchłaby płaczem. I owszem. Miała ochotę powiedzieć Ewce o wszystkim, bez względu na to jak wpłynie to na jej życie. Chciała być wobec niej fair. To ona w tym trudnym dla niej okresie przyjęła ją z otwartymi ramionami, pomimo jej rezygnacji. Czuła się jak zdzira.
-Wejdź, pewnie zmarzłaś...zaraz zrobię herbaty- oderwała się od niej i wpuściła ja do mieszkania. -Widzisz Sara, ciocia wróciła -powiedziała entuzjastycznie, a młoda uśmiechnęła się i  zaczęła klaskać - Pójdę się tylko przebrać, Łukasz wstaw wodę - wydała polecenie i udała się na górę.
Roth zdjęła szal owinięty wokół jej szyi, i razem z płaszczem odwiesiła go na wieszak.
-Jednak zmieniłaś zdanie - odezwał się Piszczu.
-Tak już czasem bywa- westchnęła i spojrzała mu w oczy, ale zaraz tego pożałowała. Te jego piękne szaro-zielone tęczówki. Zaklęła w myślach.  Spuściła wzrok i zrobiła dwa kroki w stronę kuchni. Kiedy wymijała Piszczka, ten złapał ją za łokieć.
-Rita, porozmawiajmy.
-Już chyba nie mamy o czym. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i nie widzę sensu żeby drążyć ten temat w nieskończoność. Proszę Cię, zapomnij..
-A może ja nie chcę zapominać? - wypalil zanim ugryzł się w język. Brunetka osłupiała.
-Co ty mówisz? -spojrzała na niego, a jej głos zadrżał histerczynie. Chciała wyrwać się z jego uścisku, ale przed wcześnie mimowolnie sam puścił jej rękę. W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i pokręcił głową. Nie odwracając od niej wzroku wycofał się do ciemnego salonu. Dziewczyna kompletnie zmieszana, otrząsnęła się i poszła wstawić wodę. Opadła na krzesełko i zamknęła oczy. Miała dość dzisiejszego dnia. Jutrzejszego i kolejnych również.

***

Siedziała w parku i natarczywie stukała klawisze laptopa. Jutro mija termin oddania prac semestralnych, dlatego jak najszybciej chciała to skończyć. Jeszcze tylko podsumowanie i będzie w domu. Nagle podeszła do niej niewysoka postać, blondynka w czerwonej kurtce. Katja podniosła wzrok. Zamarła. Wiedziała, że w końcu nadejdzie dzień, w którym Madison ją dopadnie, ale nie wiedziała, że tak szybko.
-Madison..-wyszeptała ledwo słyszalnie.
-Dzień dobry Katja - uśmiechnęła się. - Mogę się dosiąść?
Nie odpowadając, zrobiła jej trochę miejsca na ławce. Przymknęła laptopa i spojrzała na nią. Dziwnie się czuła.
-Piękną mamy jesień w tym roku, nie sądzisz? -Madi rozejrzała się po złocisto-żółtym parku. Katja dalej siedziała w ciszy, pogrążona we wspomnieniach. -Dlaczego nic nie mówisz? - zapytała z troską.
-Przepraszam- powiedziała cicho.-Ja po prostu, jestem zaskoczona..-dodała nieco głośniej.
-Czym? Rita nie wspominała, że wróciłam?
-Może..
-Cała Rita, co? -zaśmiała się nisko. -Taka niepozorna, słodka Rita - na jej twarzy przemknął cień pogardy. Spojrzała na Schawrz i zlustrowała ją. -Świetnie wyglądasz, schudłaś? -nie odpowiedziała. Madison doskonale znała odpowiedź na to pytanie i całą historię. -No, tak. To chyba oczywiste...-prychnęła.- Cóż, nie będę Ci przeszkadzać...rób co masz robić-kiwnęła na laptopa spoczywjającego na jej kolanach. Wstała z miejsca i zwróciła się do dziewczyny. -Odwiedzę Cię kiedy indziej, albo ty wpadnij, zatrzymałam się u Rity -puściła jej oczko. -Do zobaczenia, Katja- uśmiechnęła się szeroko, po czym odwróciła na pięcie i odeszła w swoją stronę, okrytą spadającymi jesiennymi liścimi dróżką. Katja odprowadziła ją wzrokiem.  Kiedy odeszła poczuła ulgę. Pracę  miała skończyć dziś ale teraz  nie mogła się skupić. Schowała laptopa do torebki i czym prędzej pognała do domu. Patrzcie pod nogi... bo wśród jesiennych liści czasem można się potknąć.

***

Kuba, Moritz i Mario siedzieli w mieszkaniu Reusa. Nie mieli konkretnego celu spotkania, po prostu spędzali wspólnie leniwe popołudnie.
-Wiecie co przed chwilą sobie uświadomiłem? -zapytał najmłodszy.- Że minęło już 2 dni, a my jeszcze nie świętowaliśmy zwycięstwa.
-Przecież oblewaliśmy wczoraj, przedwczoraj zresztą też - odpowiedział Kuba.
-Takie oblewanie się nie liczy- oburzył się Mo. - Zróbmy melanż ! Co wy na to? - spojrzał na trójkę kolegów, którzy spojrzeli się po sobie i kiwnęli głowami.
-Trzy razy tak, dziękujemy-powiedział Marco. -Trzeba tylko ogarnąć miejscówkę, Mario- Gotze spojrzał na niego wymownie.
-Nie da rady, Katja w tej kwestii jest nieugięta...przykro mi.
-A ty Kubulek?
-Zapomnij! Za to co było by w moim mieszkaniu na drugi dzień, Agata by mi głowę urwała. A ty czego nie ?
-Bo to pomysł Moritza! Poza tym mam za małe mieszkanie..-wykręcał się jak tylko mógł tleniony.
-Nie zostawiajcie mnie z tym...-jęknął Leitner.- Jestem nieodpowiedzialny...może Lewy się zgodzi. Poza tym co się z nim w ogóle dzieje? Cały czas tylko "Nie mam czasu" ,"Jestem zajęty" -przedrzeźniał przyjaciela. -Zakochał się czy jak? - skrzywił się. Po chwili wszyscy wybuchnęli głośnym i nieopanowanym śmiechem.
-Dobre Moritz, hah...Lewy, haha..zakochał się...-próbował opanować się Reus.
-Tak wiem..to głupie..-podrapał się po głowie Moritz i też się zaśmiał.- Mniejsza z tym, pogadam z nim.
-Ok, ja zapytam się Piszcza. Już długo zbieram się na rozmowę z nim, przy okazji wspomnę o imprezie - rzucił Kuba.
Resztę dnia grali na konsoli, oglądali wiadomości sportowe i BVB World. Wytykali sobie wzajemnie wszystkie popełnione błędy w skrócie meczu z Bayernem.  Każdy z nich naśmiewał  się ze wszystkich niewykorzystanych sytuacji kolegów. W końcu od czego ma się przyjaciół?

______________________________________________________________________________
33 już za nami ;) Bardzo chciałybyśmy dodawać rozdziały częściej, ale nie jest to możliwe. Nie mamy czasu NA NIC, a jak już znajdziemy chwilkę to nie mamy weny... (Ostatnio zauważyłam, że cały czas marudzę, więc już się zamykam :D)
Mamy jeszcze jedną wielką prośbę. Tak patrzymy na te statystyki, patrzymy i stwierdzamy, iż bardzo nas satysfakcjonują. Aczkolwiek chciałybyśmy wiedzieć ile osób naprawdę czyta to opowiadanie. Jeśli nie jest to dla was problemem, prosimy o poinformowanie nas w komentarzu pod tym odcinkiem, chociażby króciutkim "Czytam".  To tylko i wyłącznie dla naszej informacji. Dziękujemy i do usłyszenia :)

poniedziałek, 14 października 2013

Odcinek 32: Rozmowa jest kluczem.

-Wreszcie!- krzyknęła Katja i wpuściła Ritę do mieszkania.-Twoje pięć minut jest stanowczo za długie.
-Przepraszam...sama jesteś? -brunetka rozjerzała się po mieszkaniu.
-Taa, chłopcy od rana na trenigu. Wujaszek strasznie się spina przed jutrzejszym meczem. -wyjaśniła blondynka. Rita spojrzała na nią pytająco. -Jutro gramy o Puchar Niemiec...u Piszczków nie było nic wspominane?- zdziwiła się.
-Nie pracuję już tam. -urwała krótko i zmieniła temat. - Chodź i lepiej usiądź.-złapała ją za rękę i pociągneła do kuchni. -Jak ci coś powiem to padniesz.
-Co się stało?
-Madison się stała. Wczoraj zjawiła się u mnie i jak gdyby nigdy nic oznajmiła mi, że zostaje.
-Madison?- wytrzeszczyła oczy. - Jak?
-Nie mam pojęcia skąd miała mój adres.- równiez usiadła. Zdjęła płaszczyk i szal.
-W sumie stać ją na takie rzeczy...ale czego ona od ciebie chce?
-A jak myślisz? Zemsty. Ona o czymś wie. Przyjechała tu po to, żeby zniszczyć mi życie. Kiedyś zabrałam jej coś ważnego, ale nie zwróce jej tego, choćbym nie wiem jak chciała, czasu nie cofnę-jej głos był lekko rozhisterowany.
-Rita? Co co Ty jej zabrałaś ?
-Narzeczonego i 15 tys euro. -zażenowana tym faktem podparła brodę. Schwarz nie wiedziała już w jaki sposób okazywać swoje zszokowanie.
-Okej -mruknęła próbując wszystko skleić w całość. - Czyli chcesz powiedzieć, że włamałaś się na jej konto...
-Nie, pieniądze mi pożyczyła. To nie ja byłam specjalistką od włamywania się na konta.- spojrzała na nią porozumiewawczo.
-A Bill? Miałaś z nim romans?
-Tak trochę... - podniosła wzrok i patrzyła w sufit tak, jakby był najbardziej fascynującą rzeczą na świecie. Katja uniosła brew i czekała na rozwiniecie wypowiedzi-...Dobra, tak ! To był romans. Ale to nie moja wina, że się im nie układało. To on się we mnie zakochał...
-To dlatego zerwali- blondi doznała olśnienia.
-Między innymi. To napewno Bill się wygadał. Kiedy zniknęłyśmy, pękł i powiedział jej o wszystkim. Muszę zdobyć do niego kontakt i z nim porozmawiać.
-Po co? Od nowa chcesz się w to pakować?
-Chcę tylko potwierdzić swoją wersję.- oznajmiła. Łyżeczką zaczęła przegarnywać ziarnka cukru w cukiernicy.
-Sporo ciekawych rzeczy się dziś dowiedziałam. - dała nacisk na drugie słowo. -Co zrobisz z Madi?
-Ja? Raczej my! Ty też w tym siedzisz, wczoraj się o Ciebie pytała.
-O kurka...czyli pamięta...
-Oczywiście, że tak. Kochała Cie bardziej niż mnie - puściła jej oczko.
-Kochała nie mnie, tylko mnie oczerniać. Kiedyś jej zdanie było dla mnie najważniejsze, a potem...
-Nie wracajmy do tego. Musimy skupić się na teraźniejszości. -skwitowała Rita. Obie spuściły wzrok pogrążając się we własnych myślach. W tle słychac było tykanie zegara. -Masz jeszcze swój podrabiany dowód?-wypaliła nagle brunetka.
-Wyrzuciłam go - wzruszyła ramionami. -Nie miałam pojęcia, że kiedykolwiek będe musiała wracać na stare śmieci- spojrzała na przyjaciółkę.
-Moim palnem była ucieczka z kraju, ale to się raczej nie uda - uśmiechnęła się słabo. Katja westchnęła.
-Może za bardzo dramatyzujemy? Madi była jaka była, może teraz się coś zmieniło...
-Wyraźnie powiedziała mi, że ze mną skończy ! Naprawdę wierzysz w jej przemianę ?
-Racja...-zrezygnowana oparła głowę o ścianę-...mamy przerąbane...

***

Cały Dortmund żył jutrzejszym meczem. Puchar Niemiec. Cel: Zniszczyć bawarczyków. Chłopcy trenowali dziś od samego rana. Muszą być w jak najlepszej formie. Kathrin siedziała na ławeczce i obserwowała  umiejętności zawodników z boku boiska. Wysoki brodaty mężczyzna w okularach podszedł do niej i przysiadł się.
-Cześć. Kim jesteś?- zapytał bezpośrednio trener.
-Dzień Dobry, przeraszam nie przedstawiłam się. Kathrin -uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła dłoń.
-Miło mi. Co tu robisz Kathrino, jeśli można spytać? - Klopp uścisnął delikatnie dłoń dziewczyny i odwzajemnił uśmiech.
-Patrzę na chłopaków, Marco uparł się, że dziś zabierze mnie na trening...jeśli nie można mi tu być to już znikam- zaczęła zbierać rzeczy.
-Nie skąd, oczywiście, że można. Tym bardziej, że jesteś kimś bliskim dla mojego zawodnika -puścił jej oczko, co onieśmieliło Kat. -Jesteś jego dziewczyną?-uśmiechnął się podejrzliwie i poruszył brwiami.
-Cóż..poznajemy się..-odpowiedziała niepewnie.
-Rozumiem- spojrzał na Reusa który truchtał gdzieś w oddali i uśmiechnął się pod nosem- Zwykle kojarzę znajomych chłopaków, czasem bywają na treningach. A Ciebie widze tu pierwszy raz- przyjrzał się jej ponownie.
-Jestem z Dusseldorfu, a Marco znam od nie dawna. Widujemy się w weekendy.
-Oo, czyli mam rozumieć, że zaszczycisz nas jutro swoją obecnością?
-Oczywiście - energicznie pokiwała głową.
-To świetnie - uśmiechnął się- To dla Marco bardzo ważny mecz, cieszę się, że może liczyć na twoje wsparcie. A teraz wybacz, ale muszę cię przeprosić...mój asystent mnie wzywa.-wstał i opuścił dziewczynę. Brunetka odprowadziła go wzrokiem, po czym przeniosła go na boisko. Ujrzała uradowanego Reusa, który jej pomachał. Dziweczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się słodko i puściła mu oczko. Ciekawe, czy ma wzgledem blondyna szczere zamiary..

***

Po morderczym treningu wykończeni zawodnicy wrócili do domów. Do swoich cieplutkich, przytulnych domków, bo nie dało opisać się radości jaka towarzyszyła im po powrocie z treningu. Lewy rzucił torbę w drzwiach i od razu pognał do Tatiany. Siedziała, a raczej leżała na kanapie z wyciągniętą zagipsowaną nogą oraz chrupkami serowymi i kubkiem zimnej już herbaty. W telewizji leciał niemiecki serial kryminalny.
-Cześć łamago-podszedł do niej i pocałował ją na przywitanie - Sama siedzisz?
-Jest piątek. Wiki i Alan wyszli gdzieś razem, a Berenika nie mogła słuchać już mojego marudzenia więc też się ulotniła -uśmiechnęła się krzywo. -Zostałam sama...znowu.
-Może to i lepiej, wiesz? Ta ruda mnie przeraża..-skrzywił się lekko. Bednarczyk parsknęła.
-Jak tam trening?
-Bez większych rewelacji. Jurgen trochę nas pomęczył i kazał regenerować siły. -spojrzał na nią. -Będziesz jutro?
-To raczej nie możliwe. Jeszcze nie opanowałam sztuki posługiwania się kulami, do tego mam trochę nauki.
-Jasne, rozumiem -westchnął. -Szkoda.
-Ale będe Cię oglądać w telewizji, obiecuję.
-No ja myślę - puścił jej oczko.
Chwilę potem rozbrzmiał dzwięk sms'a komórki Tatiany. Dziewczyna spojrzała w ekran i zrobiła mało zadowoloną minę.
-To Wiki. Właśnie wyszli z restauracji i jadą do domu, pytają się czy zamknęłam drzwi na zasówkę...
-Ee, czyli mam sobie iść.
-Nie mówiłam im jeszcze o nas...-urwała niepewnie.
"O nas? Że ona i ty...jako para? To nie w twoim stylu Robercie...To nie jesteś ty !"- szeptała podświadomość Lewandowskiego.
-Masz rację. Lepiej poczekać na ten odpowiedni moment- powiedział spontanicznie, nie zastanawiając się nad tym co mówi. Nie słuchał tego dziwnego głosu błąkającego się w jego głowie.
-Dokładnie, to będzie szok zwłaszcza dla Bereniki...Ona Cię kocha !.- Lewy parsnkął poraz kolejny dzisiejszego dnia.
-To znaczy, że...na chwilę obecną, się tak jakby ukrywamy? - posłał jej pytające spojrzenie.
Bednarczyk pokiwała głową odpowiadając mu bezgłośnie "Na to wygląda".
-Podniecające. - skwitował brunet. I znowu ta wymiana uśmiechów, na której lini błyskają iskry. Od niechcenia podniósł się z kanapy. Boże...gdyby Lisowska dowiedziała sie, że Robert Lewandowski siedział na ich kanapie spewnością spędzała by z nią wiecej czasu niż ze znajomymi. Nachylił się nad nią po raz ostatni tego wieczoru i ucałował delikatnie w czoło.
-Do zobaczenia- rzucił krótko a na jego twarzy przemknął cień uśmiechu. Obrócił się na pięcie i zmierzał do wyjścia.
-Powodzenia na boisku !- krzyknęła za nim kiedy zniknął za ścianką.

***

-Łukasz ! Musimy porozmawiać !- do kuchni wpadła wściekła jak osa Ewa. A może nie wściekła. Bardziej zdenerwowana.
"Boże, ona wie!" -pomyśł Piszczek i odsunął kolacje na bok. Wstał na baczność.
-Wszystko ci wyjaśnię...
-Ale tu nie ma co wyjaśniać! Potrzebujemy nowej opiekunki od zaraz !
-No..nie sądzę, żebyś chciała starą..-podrapał się po szyi.
Ewa spojrzała na niego zdziwiona. Piszczu spostrzegł, że małożonka dalej nieświadoma wydarzeń pod jej nieobecność.
-Eeem, kontunuuj Ewciu...
-Rita odeszła fakt, ale nie powiedziała, że nie wróci. Mniejsza z tym. Jeśli nie znajdziemy kogoś na jej zastępstwo, będę musiała zrezygnować z pracy. Oczywiście mogę to zrobić, ale...lubię ją. Nie chce rozstawać się z tymi ludźmi..
-Kochanie, nie musisz rezygnować z pracy. Nawet jeśli nikogo nie znajdziemy, są jeszcze żłobki.
-Wiesz co myślę o żłobkach..nie chcę żeby nasza córka się tam wychowywała.
-A byłaś tam choć raz? Przecież chodzi tam Oliwka i dzieciaki Roberta. I ani Kuba z Agatą, ani Robert nigdy nie wypowiedzieli złego słowa na ten temat.
-No nie wiem...
-Ale czego? Szczerze wolałbym zostawiać dziecko ze sprawdzoną opieką i w grupie, niż z obcą osobą i to w naszym mieszkaniu.-uśmiechnął się przekonywująco.
-Może masz rację - usiadła na krześle na przeciw. Łukasz wrócił do jedzenia kolacji.
-Ja mam zawsze rację, Żabciu - uśmiechnął się szeroko i posłał żonie buziaczka.

***

Rita zaparzyła sobie kubek ziółek na uspokojenie. Zaciągnęła się aromatem unoszącym się w postaci pary, i westchnęła ciężko. Usiadła na kanapie i włączyła TV. W wiadomościach mówili o jutrzejszym bardzo ważnym wydarzeniu. Posmutniała. Wiadomości-Borussia-Piszczek. Miałam dość. Wszędzie on. Zdesperowana wcisnęła czerwony guzik, przerywający farsę jej wspomnień. Otrząsnęła się. Nie umiała siedzieć bezczynnie i tracić czas. Wykorzystując to, że Madison nie było w domu, włączyła jej laptopa leżącego na stoliku. Szlag- hasło! No dawaj Rebecco kombinuj...Wpisała pierwszą kombinację - źle. Zaklęła w myślach. Może za drugim razem się jej poszczęśći? Tez nie. Cóż, do trzech razy sztuka. Tak dobrze zna, a raczej znała Madison, to musi być to. Z zaciśniętymi zebami wstukiwała kolejno litery i cyfry. JEST! Właśnie złamała jej hasło, choć to nie ona była od tego specem. Zaczęła przeszukiwać foldery, kontakty-wszystko co doprowadziło by ją do Billa. Znalazła jego dane osobowe,( w których znajdował sie oczywiście jego numer) w oddzielnym folderze. Dane Billa i paru innych ciekawych osób z przeszłości. Wyciągnęła telefon i zaczeła spisywać kontakt.
-Co robisz? -nagle za jej plecami nie wiadomo skąd wyrosła Madi.
Roth podskoczyła i gwałtownym ruchem zatrzasnęła jej laptopa.
-Przepreszam, musiałam szybko skorzystać z komputera, a twój był pod ręką..
-Złamałaś hasło?-przerwała jej. Brunetka głośno przełknęła ślinę. Madi widząc przrażenie w oczach dziewczyny uśmiechnęła się tryumfalnie. -Brawo! - zaczęła klaskać w dłonie i zaśmiała się. - Robię herbatę chcesz i ty? -zapytała kiedy znajdowała sie już w kuchni.
-Dziękuję, mam już- miała dosłownie chwilę aby wyjść z tego do czego się już dokopała. Na jej niekorzyść nie zdążyła zapisać numeru ex narzeczonego Madi. Spokojnie odsunęła komputer zdaleka od niej i oparła się o oparcie sofy. Blondzia dosiadła się do niej, ale na fotel obok aby cały czas miała z nią kontakt wzrokowy.
-W ogóle co to za święto jakieś? Wszędzie, dosłownie cały rynek czarno-żółty. To jakieś szaleństwo.
-Tutejszy klub gra jutro o Puchar Niemiec z Bayernem Monachium. -wyjaśniła.
-Ach no tak! "Wielki mecz"-zacytowała słowa jednego z transparentów. -Twój kochanek też zagra?
-O kim mówisz?-Roth nagle się rozbudziła.
-Nie udawaj głupiej, Rita - pochyliła się w jej stronę i zmrużyła oczy. - Myślisz, że się nie przygotowałam? Że nie wiem co wyprawiałaś kiedy mnie opuściłyście? -zapytała niskim tonem, co wprawiło brunetkę w osłupienie. Madison uśmiechnęła się kpiąco. - Romans z pracodawcą, hmmm...to takie całkiem w twoim stylu.
-Nie wiesz jak było!- wycedziła przez zęby.
-Doskonale wiem - była ironicznie miła.- Dlaczego cały dzień siedzisz w domu? Powinnaś przecież niańczyć dziecko, które było przykrywką dla twojego celu.
-Jesteś bezczelna!
-Nie mów tak skarbie. Jestem twoją przyjaciółką- cięty uśmieszek nawet przez chwilę nie schodził z jej twarzy. - Chcę dla ciebie jak najlepiej, dlatego odzyskasz dawną pracę. -puściła jej oczko.
-Nie możesz mi tego zrobić ! - dzielnie powstrzymywała się przed uwolnieniem łez gniotących  się w kącikach jej oczu. - Przepraszam Cię za wszystko -powiedziała ledwo słyszalnie.
-Nie przepraszaj. Przecież obie doskonale wiemy, że tego chcesz. Jutro jest mecz, za dużo radosnych nowinek jak na jeden dzień. -wywróciła oczami- Ale po jutrze stawisz się w ich mieszkaniu i oznajmisz, że wracasz.
-Nie zrobię tego!
-Jesteś pewna?-uniosła brwi- Ciekawe jaka będzie reakcja żony Piszczka, jak dowie się co niania i jej mężulek wyprawiali za jej plecami?  -nie dokońca radziła sobie z wypowiadaniem polskiego nazwiska. Spojrzała na rozżaloną brunetkę, po której policzku spłynęła łza. -Przemyśl to do jutra.-pogłaskała ją po ramieniu po czym wstała i z uszczypliwym zapachem kolejnego zwycięstwa, udała się do swojego pokoju.
Do nie dawna silna psychika panny Roth, właśnie została zmiażdzona przed czołg o nazwie "Madison". Wycieńczona zasnęła na kanapie, okryta jedynie cienkim kocem. Kto by przypuszczał, że jedna osoba może obrócić nasze życie o 180 stopni i wrócić nas do wykańczjącej przeszłości?

__________________________________________________________________
Z okazji dnia wolnego od szkoły (dnia nauczyciela) dla naszych wszystkich czytelników :)
Baaardzo przepraszamy za opóźnienia, ale pisanie tego rodziału to istny koszmar! Nie znoszę siebie za to co napisałam powyżej ! ZABIJCIE MNIE !Nic nie jest tak jak powinno...Znowu ogarnął mnie jakiś kompletny brak weny. W chwilach takich jak ta naprawde wolałabym nie pisac już wcale...
Wiem, wiem (dziewczyna na treningu= standard) a same pisałyśmy, że trzeba być oryginalnym...so close. Ale musiałam jakoś połączyć ten wątek ;)

Nie mamy pretensji do naszych piłkarzy. Mamy pretensje, do trenera. To boli. Pokazaliśmy z Danią, że umiemy grać. Pokazaliśmy z Czarnogórą, jak kreatywni możemy być w ataku. W piątek wyszliśmy ustawieniem defensywnym nie mając czego bronić. Nie rozumiemy i nie zrozumiemy..