-Wreszcie!- krzyknęła Katja i wpuściła Ritę do mieszkania.-Twoje pięć minut jest stanowczo za długie.
-Przepraszam...sama jesteś? -brunetka rozjerzała się po mieszkaniu.
-Taa, chłopcy od rana na trenigu. Wujaszek strasznie się spina przed jutrzejszym meczem. -wyjaśniła blondynka. Rita spojrzała na nią pytająco. -Jutro gramy o Puchar Niemiec...u Piszczków nie było nic wspominane?- zdziwiła się.
-Nie pracuję już tam. -urwała krótko i zmieniła temat. - Chodź i lepiej usiądź.-złapała ją za rękę i pociągneła do kuchni. -Jak ci coś powiem to padniesz.
-Co się stało?
-Madison się stała. Wczoraj zjawiła się u mnie i jak gdyby nigdy nic oznajmiła mi, że zostaje.
-Madison?- wytrzeszczyła oczy. - Jak?
-Nie mam pojęcia skąd miała mój adres.- równiez usiadła. Zdjęła płaszczyk i szal.
-W sumie stać ją na takie rzeczy...ale czego ona od ciebie chce?
-A jak myślisz? Zemsty. Ona o czymś wie. Przyjechała tu po to, żeby zniszczyć mi życie. Kiedyś zabrałam jej coś ważnego, ale nie zwróce jej tego, choćbym nie wiem jak chciała, czasu nie cofnę-jej głos był lekko rozhisterowany.
-Rita? Co co Ty jej zabrałaś ?
-Narzeczonego i 15 tys euro. -zażenowana tym faktem podparła brodę. Schwarz nie wiedziała już w jaki sposób okazywać swoje zszokowanie.
-Okej -mruknęła próbując wszystko skleić w całość. - Czyli chcesz powiedzieć, że włamałaś się na jej konto...
-Nie, pieniądze mi pożyczyła. To nie ja byłam specjalistką od włamywania się na konta.- spojrzała na nią porozumiewawczo.
-A Bill? Miałaś z nim romans?
-Tak trochę... - podniosła wzrok i patrzyła w sufit tak, jakby był najbardziej fascynującą rzeczą na świecie. Katja uniosła brew i czekała na rozwiniecie wypowiedzi-...Dobra, tak ! To był romans. Ale to nie moja wina, że się im nie układało. To on się we mnie zakochał...
-To dlatego zerwali- blondi doznała olśnienia.
-Między innymi. To napewno Bill się wygadał. Kiedy zniknęłyśmy, pękł i powiedział jej o wszystkim. Muszę zdobyć do niego kontakt i z nim porozmawiać.
-Po co? Od nowa chcesz się w to pakować?
-Chcę tylko potwierdzić swoją wersję.- oznajmiła. Łyżeczką zaczęła przegarnywać ziarnka cukru w cukiernicy.
-Sporo ciekawych rzeczy się dziś dowiedziałam. - dała nacisk na drugie słowo. -Co zrobisz z Madi?
-Ja? Raczej my! Ty też w tym siedzisz, wczoraj się o Ciebie pytała.
-O kurka...czyli pamięta...
-Oczywiście, że tak. Kochała Cie bardziej niż mnie - puściła jej oczko.
-Kochała nie mnie, tylko mnie oczerniać. Kiedyś jej zdanie było dla mnie najważniejsze, a potem...
-Nie wracajmy do tego. Musimy skupić się na teraźniejszości. -skwitowała Rita. Obie spuściły wzrok pogrążając się we własnych myślach. W tle słychac było tykanie zegara. -Masz jeszcze swój podrabiany dowód?-wypaliła nagle brunetka.
-Wyrzuciłam go - wzruszyła ramionami. -Nie miałam pojęcia, że kiedykolwiek będe musiała wracać na stare śmieci- spojrzała na przyjaciółkę.
-Moim palnem była ucieczka z kraju, ale to się raczej nie uda - uśmiechnęła się słabo. Katja westchnęła.
-Może za bardzo dramatyzujemy? Madi była jaka była, może teraz się coś zmieniło...
-Wyraźnie powiedziała mi, że ze mną skończy ! Naprawdę wierzysz w jej przemianę ?
-Racja...-zrezygnowana oparła głowę o ścianę-...mamy przerąbane...
Cały Dortmund żył jutrzejszym meczem. Puchar Niemiec. Cel: Zniszczyć bawarczyków. Chłopcy trenowali dziś od samego rana. Muszą być w jak najlepszej formie. Kathrin siedziała na ławeczce i obserwowała umiejętności zawodników z boku boiska. Wysoki brodaty mężczyzna w okularach podszedł do niej i przysiadł się.
-Cześć. Kim jesteś?- zapytał bezpośrednio trener.
-Dzień Dobry, przeraszam nie przedstawiłam się. Kathrin -uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła dłoń.
-Miło mi. Co tu robisz Kathrino, jeśli można spytać? - Klopp uścisnął delikatnie dłoń dziewczyny i odwzajemnił uśmiech.
-Patrzę na chłopaków, Marco uparł się, że dziś zabierze mnie na trening...jeśli nie można mi tu być to już znikam- zaczęła zbierać rzeczy.
-Nie skąd, oczywiście, że można. Tym bardziej, że jesteś kimś bliskim dla mojego zawodnika -puścił jej oczko, co onieśmieliło Kat. -Jesteś jego dziewczyną?-uśmiechnął się podejrzliwie i poruszył brwiami.
-Cóż..poznajemy się..-odpowiedziała niepewnie.
-Rozumiem- spojrzał na Reusa który truchtał gdzieś w oddali i uśmiechnął się pod nosem- Zwykle kojarzę znajomych chłopaków, czasem bywają na treningach. A Ciebie widze tu pierwszy raz- przyjrzał się jej ponownie.
-Jestem z Dusseldorfu, a Marco znam od nie dawna. Widujemy się w weekendy.
-Oo, czyli mam rozumieć, że zaszczycisz nas jutro swoją obecnością?
-Oczywiście - energicznie pokiwała głową.
-To świetnie - uśmiechnął się- To dla Marco bardzo ważny mecz, cieszę się, że może liczyć na twoje wsparcie. A teraz wybacz, ale muszę cię przeprosić...mój asystent mnie wzywa.-wstał i opuścił dziewczynę. Brunetka odprowadziła go wzrokiem, po czym przeniosła go na boisko. Ujrzała uradowanego Reusa, który jej pomachał. Dziweczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się słodko i puściła mu oczko. Ciekawe, czy ma wzgledem blondyna szczere zamiary..
Po morderczym treningu wykończeni zawodnicy wrócili do domów. Do swoich cieplutkich, przytulnych domków, bo nie dało opisać się radości jaka towarzyszyła im po powrocie z treningu. Lewy rzucił torbę w drzwiach i od razu pognał do Tatiany. Siedziała, a raczej leżała na kanapie z wyciągniętą zagipsowaną nogą oraz chrupkami serowymi i kubkiem zimnej już herbaty. W telewizji leciał niemiecki serial kryminalny.
-Cześć łamago-podszedł do niej i pocałował ją na przywitanie - Sama siedzisz?
-Jest piątek. Wiki i Alan wyszli gdzieś razem, a Berenika nie mogła słuchać już mojego marudzenia więc też się ulotniła -uśmiechnęła się krzywo. -Zostałam sama...znowu.
-Może to i lepiej, wiesz? Ta ruda mnie przeraża..-skrzywił się lekko. Bednarczyk parsknęła.
-Jak tam trening?
-Bez większych rewelacji. Jurgen trochę nas pomęczył i kazał regenerować siły. -spojrzał na nią. -Będziesz jutro?
-To raczej nie możliwe. Jeszcze nie opanowałam sztuki posługiwania się kulami, do tego mam trochę nauki.
-Jasne, rozumiem -westchnął. -Szkoda.
-Ale będe Cię oglądać w telewizji, obiecuję.
-No ja myślę - puścił jej oczko.
Chwilę potem rozbrzmiał dzwięk sms'a komórki Tatiany. Dziewczyna spojrzała w ekran i zrobiła mało zadowoloną minę.
-To Wiki. Właśnie wyszli z restauracji i jadą do domu, pytają się czy zamknęłam drzwi na zasówkę...
-Ee, czyli mam sobie iść.
-Nie mówiłam im jeszcze o nas...-urwała niepewnie.
"O nas? Że ona i ty...jako para? To nie w twoim stylu Robercie...To nie jesteś ty !"- szeptała podświadomość Lewandowskiego.
-Masz rację. Lepiej poczekać na ten odpowiedni moment- powiedział spontanicznie, nie zastanawiając się nad tym co mówi. Nie słuchał tego dziwnego głosu błąkającego się w jego głowie.
-Dokładnie, to będzie szok zwłaszcza dla Bereniki...Ona Cię kocha !.- Lewy parsnkął poraz kolejny dzisiejszego dnia.
-To znaczy, że...na chwilę obecną, się tak jakby ukrywamy? - posłał jej pytające spojrzenie.
Bednarczyk pokiwała głową odpowiadając mu bezgłośnie "Na to wygląda".
-Podniecające. - skwitował brunet. I znowu ta wymiana uśmiechów, na której lini błyskają iskry. Od niechcenia podniósł się z kanapy. Boże...gdyby Lisowska dowiedziała sie, że Robert Lewandowski siedział na ich kanapie spewnością spędzała by z nią wiecej czasu niż ze znajomymi. Nachylił się nad nią po raz ostatni tego wieczoru i ucałował delikatnie w czoło.
-Do zobaczenia- rzucił krótko a na jego twarzy przemknął cień uśmiechu. Obrócił się na pięcie i zmierzał do wyjścia.
-Powodzenia na boisku !- krzyknęła za nim kiedy zniknął za ścianką.
-Łukasz ! Musimy porozmawiać !- do kuchni wpadła wściekła jak osa Ewa. A może nie wściekła. Bardziej zdenerwowana.
"Boże, ona wie!" -pomyśł Piszczek i odsunął kolacje na bok. Wstał na baczność.
-Wszystko ci wyjaśnię...
-Ale tu nie ma co wyjaśniać! Potrzebujemy nowej opiekunki od zaraz !
-No..nie sądzę, żebyś chciała starą..-podrapał się po szyi.
Ewa spojrzała na niego zdziwiona. Piszczu spostrzegł, że małożonka dalej nieświadoma wydarzeń pod jej nieobecność.
-Eeem, kontunuuj Ewciu...
-Rita odeszła fakt, ale nie powiedziała, że nie wróci. Mniejsza z tym. Jeśli nie znajdziemy kogoś na jej zastępstwo, będę musiała zrezygnować z pracy. Oczywiście mogę to zrobić, ale...lubię ją. Nie chce rozstawać się z tymi ludźmi..
-Kochanie, nie musisz rezygnować z pracy. Nawet jeśli nikogo nie znajdziemy, są jeszcze żłobki.
-Wiesz co myślę o żłobkach..nie chcę żeby nasza córka się tam wychowywała.
-A byłaś tam choć raz? Przecież chodzi tam Oliwka i dzieciaki Roberta. I ani Kuba z Agatą, ani Robert nigdy nie wypowiedzieli złego słowa na ten temat.
-No nie wiem...
-Ale czego? Szczerze wolałbym zostawiać dziecko ze sprawdzoną opieką i w grupie, niż z obcą osobą i to w naszym mieszkaniu.-uśmiechnął się przekonywująco.
-Może masz rację - usiadła na krześle na przeciw. Łukasz wrócił do jedzenia kolacji.
-Ja mam zawsze rację, Żabciu - uśmiechnął się szeroko i posłał żonie buziaczka.
Rita zaparzyła sobie kubek ziółek na uspokojenie. Zaciągnęła się aromatem unoszącym się w postaci pary, i westchnęła ciężko. Usiadła na kanapie i włączyła TV. W wiadomościach mówili o jutrzejszym bardzo ważnym wydarzeniu. Posmutniała. Wiadomości-Borussia-Piszczek. Miałam dość. Wszędzie on. Zdesperowana wcisnęła czerwony guzik, przerywający farsę jej wspomnień. Otrząsnęła się. Nie umiała siedzieć bezczynnie i tracić czas. Wykorzystując to, że Madison nie było w domu, włączyła jej laptopa leżącego na stoliku. Szlag- hasło! No dawaj Rebecco kombinuj...Wpisała pierwszą kombinację - źle. Zaklęła w myślach. Może za drugim razem się jej poszczęśći? Tez nie. Cóż, do trzech razy sztuka. Tak dobrze zna, a raczej znała Madison, to musi być to. Z zaciśniętymi zebami wstukiwała kolejno litery i cyfry. JEST! Właśnie złamała jej hasło, choć to nie ona była od tego specem. Zaczęła przeszukiwać foldery, kontakty-wszystko co doprowadziło by ją do Billa. Znalazła jego dane osobowe,( w których znajdował sie oczywiście jego numer) w oddzielnym folderze. Dane Billa i paru innych ciekawych osób z przeszłości. Wyciągnęła telefon i zaczeła spisywać kontakt.
-Co robisz? -nagle za jej plecami nie wiadomo skąd wyrosła Madi.
Roth podskoczyła i gwałtownym ruchem zatrzasnęła jej laptopa.
-Przepreszam, musiałam szybko skorzystać z komputera, a twój był pod ręką..
-Złamałaś hasło?-przerwała jej. Brunetka głośno przełknęła ślinę. Madi widząc przrażenie w oczach dziewczyny uśmiechnęła się tryumfalnie. -Brawo! - zaczęła klaskać w dłonie i zaśmiała się. - Robię herbatę chcesz i ty? -zapytała kiedy znajdowała sie już w kuchni.
-Dziękuję, mam już- miała dosłownie chwilę aby wyjść z tego do czego się już dokopała. Na jej niekorzyść nie zdążyła zapisać numeru ex narzeczonego Madi. Spokojnie odsunęła komputer zdaleka od niej i oparła się o oparcie sofy. Blondzia dosiadła się do niej, ale na fotel obok aby cały czas miała z nią kontakt wzrokowy.
-W ogóle co to za święto jakieś? Wszędzie, dosłownie cały rynek czarno-żółty. To jakieś szaleństwo.
-Tutejszy klub gra jutro o Puchar Niemiec z Bayernem Monachium. -wyjaśniła.
-Ach no tak! "Wielki mecz"-zacytowała słowa jednego z transparentów. -Twój kochanek też zagra?
-O kim mówisz?-Roth nagle się rozbudziła.
-Nie udawaj głupiej, Rita - pochyliła się w jej stronę i zmrużyła oczy. - Myślisz, że się nie przygotowałam? Że nie wiem co wyprawiałaś kiedy mnie opuściłyście? -zapytała niskim tonem, co wprawiło brunetkę w osłupienie. Madison uśmiechnęła się kpiąco. - Romans z pracodawcą, hmmm...to takie całkiem w twoim stylu.
-Nie wiesz jak było!- wycedziła przez zęby.
-Doskonale wiem - była ironicznie miła.- Dlaczego cały dzień siedzisz w domu? Powinnaś przecież niańczyć dziecko, które było przykrywką dla twojego celu.
-Jesteś bezczelna!
-Nie mów tak skarbie. Jestem twoją przyjaciółką- cięty uśmieszek nawet przez chwilę nie schodził z jej twarzy. - Chcę dla ciebie jak najlepiej, dlatego odzyskasz dawną pracę. -puściła jej oczko.
-Nie możesz mi tego zrobić ! - dzielnie powstrzymywała się przed uwolnieniem łez gniotących się w kącikach jej oczu. - Przepraszam Cię za wszystko -powiedziała ledwo słyszalnie.
-Nie przepraszaj. Przecież obie doskonale wiemy, że tego chcesz. Jutro jest mecz, za dużo radosnych nowinek jak na jeden dzień. -wywróciła oczami- Ale po jutrze stawisz się w ich mieszkaniu i oznajmisz, że wracasz.
-Nie zrobię tego!
-Jesteś pewna?-uniosła brwi- Ciekawe jaka będzie reakcja żony Piszczka, jak dowie się co niania i jej mężulek wyprawiali za jej plecami? -nie dokońca radziła sobie z wypowiadaniem polskiego nazwiska. Spojrzała na rozżaloną brunetkę, po której policzku spłynęła łza. -Przemyśl to do jutra.-pogłaskała ją po ramieniu po czym wstała i z uszczypliwym zapachem kolejnego zwycięstwa, udała się do swojego pokoju.
Do nie dawna silna psychika panny Roth, właśnie została zmiażdzona przed czołg o nazwie "Madison". Wycieńczona zasnęła na kanapie, okryta jedynie cienkim kocem. Kto by przypuszczał, że jedna osoba może obrócić nasze życie o 180 stopni i wrócić nas do wykańczjącej przeszłości?
__________________________________________________________________
Z okazji dnia wolnego od szkoły (dnia nauczyciela) dla naszych wszystkich czytelników :)
Baaardzo przepraszamy za opóźnienia, ale pisanie tego rodziału to istny koszmar! Nie znoszę siebie za to co napisałam powyżej ! ZABIJCIE MNIE !Nic nie jest tak jak powinno...Znowu ogarnął mnie jakiś kompletny brak weny. W chwilach takich jak ta naprawde wolałabym nie pisac już wcale...
Wiem, wiem (dziewczyna na treningu= standard) a same pisałyśmy, że trzeba być oryginalnym...so close. Ale musiałam jakoś połączyć ten wątek ;)
Nie mamy pretensji do naszych piłkarzy. Mamy pretensje, do trenera. To boli. Pokazaliśmy z Danią, że umiemy grać. Pokazaliśmy z Czarnogórą, jak kreatywni możemy być w ataku. W piątek wyszliśmy ustawieniem defensywnym nie mając czego bronić. Nie rozumiemy i nie zrozumiemy..
-Przepraszam...sama jesteś? -brunetka rozjerzała się po mieszkaniu.
-Taa, chłopcy od rana na trenigu. Wujaszek strasznie się spina przed jutrzejszym meczem. -wyjaśniła blondynka. Rita spojrzała na nią pytająco. -Jutro gramy o Puchar Niemiec...u Piszczków nie było nic wspominane?- zdziwiła się.
-Nie pracuję już tam. -urwała krótko i zmieniła temat. - Chodź i lepiej usiądź.-złapała ją za rękę i pociągneła do kuchni. -Jak ci coś powiem to padniesz.
-Co się stało?
-Madison się stała. Wczoraj zjawiła się u mnie i jak gdyby nigdy nic oznajmiła mi, że zostaje.
-Madison?- wytrzeszczyła oczy. - Jak?
-Nie mam pojęcia skąd miała mój adres.- równiez usiadła. Zdjęła płaszczyk i szal.
-W sumie stać ją na takie rzeczy...ale czego ona od ciebie chce?
-A jak myślisz? Zemsty. Ona o czymś wie. Przyjechała tu po to, żeby zniszczyć mi życie. Kiedyś zabrałam jej coś ważnego, ale nie zwróce jej tego, choćbym nie wiem jak chciała, czasu nie cofnę-jej głos był lekko rozhisterowany.
-Rita? Co co Ty jej zabrałaś ?
-Narzeczonego i 15 tys euro. -zażenowana tym faktem podparła brodę. Schwarz nie wiedziała już w jaki sposób okazywać swoje zszokowanie.
-Okej -mruknęła próbując wszystko skleić w całość. - Czyli chcesz powiedzieć, że włamałaś się na jej konto...
-Nie, pieniądze mi pożyczyła. To nie ja byłam specjalistką od włamywania się na konta.- spojrzała na nią porozumiewawczo.
-A Bill? Miałaś z nim romans?
-Tak trochę... - podniosła wzrok i patrzyła w sufit tak, jakby był najbardziej fascynującą rzeczą na świecie. Katja uniosła brew i czekała na rozwiniecie wypowiedzi-...Dobra, tak ! To był romans. Ale to nie moja wina, że się im nie układało. To on się we mnie zakochał...
-To dlatego zerwali- blondi doznała olśnienia.
-Między innymi. To napewno Bill się wygadał. Kiedy zniknęłyśmy, pękł i powiedział jej o wszystkim. Muszę zdobyć do niego kontakt i z nim porozmawiać.
-Po co? Od nowa chcesz się w to pakować?
-Chcę tylko potwierdzić swoją wersję.- oznajmiła. Łyżeczką zaczęła przegarnywać ziarnka cukru w cukiernicy.
-Sporo ciekawych rzeczy się dziś dowiedziałam. - dała nacisk na drugie słowo. -Co zrobisz z Madi?
-Ja? Raczej my! Ty też w tym siedzisz, wczoraj się o Ciebie pytała.
-O kurka...czyli pamięta...
-Oczywiście, że tak. Kochała Cie bardziej niż mnie - puściła jej oczko.
-Kochała nie mnie, tylko mnie oczerniać. Kiedyś jej zdanie było dla mnie najważniejsze, a potem...
-Nie wracajmy do tego. Musimy skupić się na teraźniejszości. -skwitowała Rita. Obie spuściły wzrok pogrążając się we własnych myślach. W tle słychac było tykanie zegara. -Masz jeszcze swój podrabiany dowód?-wypaliła nagle brunetka.
-Wyrzuciłam go - wzruszyła ramionami. -Nie miałam pojęcia, że kiedykolwiek będe musiała wracać na stare śmieci- spojrzała na przyjaciółkę.
-Moim palnem była ucieczka z kraju, ale to się raczej nie uda - uśmiechnęła się słabo. Katja westchnęła.
-Może za bardzo dramatyzujemy? Madi była jaka była, może teraz się coś zmieniło...
-Wyraźnie powiedziała mi, że ze mną skończy ! Naprawdę wierzysz w jej przemianę ?
-Racja...-zrezygnowana oparła głowę o ścianę-...mamy przerąbane...
***
Cały Dortmund żył jutrzejszym meczem. Puchar Niemiec. Cel: Zniszczyć bawarczyków. Chłopcy trenowali dziś od samego rana. Muszą być w jak najlepszej formie. Kathrin siedziała na ławeczce i obserwowała umiejętności zawodników z boku boiska. Wysoki brodaty mężczyzna w okularach podszedł do niej i przysiadł się.
-Cześć. Kim jesteś?- zapytał bezpośrednio trener.
-Dzień Dobry, przeraszam nie przedstawiłam się. Kathrin -uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła dłoń.
-Miło mi. Co tu robisz Kathrino, jeśli można spytać? - Klopp uścisnął delikatnie dłoń dziewczyny i odwzajemnił uśmiech.
-Patrzę na chłopaków, Marco uparł się, że dziś zabierze mnie na trening...jeśli nie można mi tu być to już znikam- zaczęła zbierać rzeczy.
-Nie skąd, oczywiście, że można. Tym bardziej, że jesteś kimś bliskim dla mojego zawodnika -puścił jej oczko, co onieśmieliło Kat. -Jesteś jego dziewczyną?-uśmiechnął się podejrzliwie i poruszył brwiami.
-Cóż..poznajemy się..-odpowiedziała niepewnie.
-Rozumiem- spojrzał na Reusa który truchtał gdzieś w oddali i uśmiechnął się pod nosem- Zwykle kojarzę znajomych chłopaków, czasem bywają na treningach. A Ciebie widze tu pierwszy raz- przyjrzał się jej ponownie.
-Jestem z Dusseldorfu, a Marco znam od nie dawna. Widujemy się w weekendy.
-Oo, czyli mam rozumieć, że zaszczycisz nas jutro swoją obecnością?
-Oczywiście - energicznie pokiwała głową.
-To świetnie - uśmiechnął się- To dla Marco bardzo ważny mecz, cieszę się, że może liczyć na twoje wsparcie. A teraz wybacz, ale muszę cię przeprosić...mój asystent mnie wzywa.-wstał i opuścił dziewczynę. Brunetka odprowadziła go wzrokiem, po czym przeniosła go na boisko. Ujrzała uradowanego Reusa, który jej pomachał. Dziweczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się słodko i puściła mu oczko. Ciekawe, czy ma wzgledem blondyna szczere zamiary..
***
Po morderczym treningu wykończeni zawodnicy wrócili do domów. Do swoich cieplutkich, przytulnych domków, bo nie dało opisać się radości jaka towarzyszyła im po powrocie z treningu. Lewy rzucił torbę w drzwiach i od razu pognał do Tatiany. Siedziała, a raczej leżała na kanapie z wyciągniętą zagipsowaną nogą oraz chrupkami serowymi i kubkiem zimnej już herbaty. W telewizji leciał niemiecki serial kryminalny.
-Cześć łamago-podszedł do niej i pocałował ją na przywitanie - Sama siedzisz?
-Jest piątek. Wiki i Alan wyszli gdzieś razem, a Berenika nie mogła słuchać już mojego marudzenia więc też się ulotniła -uśmiechnęła się krzywo. -Zostałam sama...znowu.
-Może to i lepiej, wiesz? Ta ruda mnie przeraża..-skrzywił się lekko. Bednarczyk parsknęła.
-Jak tam trening?
-Bez większych rewelacji. Jurgen trochę nas pomęczył i kazał regenerować siły. -spojrzał na nią. -Będziesz jutro?
-To raczej nie możliwe. Jeszcze nie opanowałam sztuki posługiwania się kulami, do tego mam trochę nauki.
-Jasne, rozumiem -westchnął. -Szkoda.
-Ale będe Cię oglądać w telewizji, obiecuję.
-No ja myślę - puścił jej oczko.
Chwilę potem rozbrzmiał dzwięk sms'a komórki Tatiany. Dziewczyna spojrzała w ekran i zrobiła mało zadowoloną minę.
-To Wiki. Właśnie wyszli z restauracji i jadą do domu, pytają się czy zamknęłam drzwi na zasówkę...
-Ee, czyli mam sobie iść.
-Nie mówiłam im jeszcze o nas...-urwała niepewnie.
"O nas? Że ona i ty...jako para? To nie w twoim stylu Robercie...To nie jesteś ty !"- szeptała podświadomość Lewandowskiego.
-Masz rację. Lepiej poczekać na ten odpowiedni moment- powiedział spontanicznie, nie zastanawiając się nad tym co mówi. Nie słuchał tego dziwnego głosu błąkającego się w jego głowie.
-Dokładnie, to będzie szok zwłaszcza dla Bereniki...Ona Cię kocha !.- Lewy parsnkął poraz kolejny dzisiejszego dnia.
-To znaczy, że...na chwilę obecną, się tak jakby ukrywamy? - posłał jej pytające spojrzenie.
Bednarczyk pokiwała głową odpowiadając mu bezgłośnie "Na to wygląda".
-Podniecające. - skwitował brunet. I znowu ta wymiana uśmiechów, na której lini błyskają iskry. Od niechcenia podniósł się z kanapy. Boże...gdyby Lisowska dowiedziała sie, że Robert Lewandowski siedział na ich kanapie spewnością spędzała by z nią wiecej czasu niż ze znajomymi. Nachylił się nad nią po raz ostatni tego wieczoru i ucałował delikatnie w czoło.
-Do zobaczenia- rzucił krótko a na jego twarzy przemknął cień uśmiechu. Obrócił się na pięcie i zmierzał do wyjścia.
-Powodzenia na boisku !- krzyknęła za nim kiedy zniknął za ścianką.
***
-Łukasz ! Musimy porozmawiać !- do kuchni wpadła wściekła jak osa Ewa. A może nie wściekła. Bardziej zdenerwowana.
"Boże, ona wie!" -pomyśł Piszczek i odsunął kolacje na bok. Wstał na baczność.
-Wszystko ci wyjaśnię...
-Ale tu nie ma co wyjaśniać! Potrzebujemy nowej opiekunki od zaraz !
-No..nie sądzę, żebyś chciała starą..-podrapał się po szyi.
Ewa spojrzała na niego zdziwiona. Piszczu spostrzegł, że małożonka dalej nieświadoma wydarzeń pod jej nieobecność.
-Eeem, kontunuuj Ewciu...
-Rita odeszła fakt, ale nie powiedziała, że nie wróci. Mniejsza z tym. Jeśli nie znajdziemy kogoś na jej zastępstwo, będę musiała zrezygnować z pracy. Oczywiście mogę to zrobić, ale...lubię ją. Nie chce rozstawać się z tymi ludźmi..
-Kochanie, nie musisz rezygnować z pracy. Nawet jeśli nikogo nie znajdziemy, są jeszcze żłobki.
-Wiesz co myślę o żłobkach..nie chcę żeby nasza córka się tam wychowywała.
-A byłaś tam choć raz? Przecież chodzi tam Oliwka i dzieciaki Roberta. I ani Kuba z Agatą, ani Robert nigdy nie wypowiedzieli złego słowa na ten temat.
-No nie wiem...
-Ale czego? Szczerze wolałbym zostawiać dziecko ze sprawdzoną opieką i w grupie, niż z obcą osobą i to w naszym mieszkaniu.-uśmiechnął się przekonywująco.
-Może masz rację - usiadła na krześle na przeciw. Łukasz wrócił do jedzenia kolacji.
-Ja mam zawsze rację, Żabciu - uśmiechnął się szeroko i posłał żonie buziaczka.
***
Rita zaparzyła sobie kubek ziółek na uspokojenie. Zaciągnęła się aromatem unoszącym się w postaci pary, i westchnęła ciężko. Usiadła na kanapie i włączyła TV. W wiadomościach mówili o jutrzejszym bardzo ważnym wydarzeniu. Posmutniała. Wiadomości-Borussia-Piszczek. Miałam dość. Wszędzie on. Zdesperowana wcisnęła czerwony guzik, przerywający farsę jej wspomnień. Otrząsnęła się. Nie umiała siedzieć bezczynnie i tracić czas. Wykorzystując to, że Madison nie było w domu, włączyła jej laptopa leżącego na stoliku. Szlag- hasło! No dawaj Rebecco kombinuj...Wpisała pierwszą kombinację - źle. Zaklęła w myślach. Może za drugim razem się jej poszczęśći? Tez nie. Cóż, do trzech razy sztuka. Tak dobrze zna, a raczej znała Madison, to musi być to. Z zaciśniętymi zebami wstukiwała kolejno litery i cyfry. JEST! Właśnie złamała jej hasło, choć to nie ona była od tego specem. Zaczęła przeszukiwać foldery, kontakty-wszystko co doprowadziło by ją do Billa. Znalazła jego dane osobowe,( w których znajdował sie oczywiście jego numer) w oddzielnym folderze. Dane Billa i paru innych ciekawych osób z przeszłości. Wyciągnęła telefon i zaczeła spisywać kontakt.
-Co robisz? -nagle za jej plecami nie wiadomo skąd wyrosła Madi.
Roth podskoczyła i gwałtownym ruchem zatrzasnęła jej laptopa.
-Przepreszam, musiałam szybko skorzystać z komputera, a twój był pod ręką..
-Złamałaś hasło?-przerwała jej. Brunetka głośno przełknęła ślinę. Madi widząc przrażenie w oczach dziewczyny uśmiechnęła się tryumfalnie. -Brawo! - zaczęła klaskać w dłonie i zaśmiała się. - Robię herbatę chcesz i ty? -zapytała kiedy znajdowała sie już w kuchni.
-Dziękuję, mam już- miała dosłownie chwilę aby wyjść z tego do czego się już dokopała. Na jej niekorzyść nie zdążyła zapisać numeru ex narzeczonego Madi. Spokojnie odsunęła komputer zdaleka od niej i oparła się o oparcie sofy. Blondzia dosiadła się do niej, ale na fotel obok aby cały czas miała z nią kontakt wzrokowy.
-W ogóle co to za święto jakieś? Wszędzie, dosłownie cały rynek czarno-żółty. To jakieś szaleństwo.
-Tutejszy klub gra jutro o Puchar Niemiec z Bayernem Monachium. -wyjaśniła.
-Ach no tak! "Wielki mecz"-zacytowała słowa jednego z transparentów. -Twój kochanek też zagra?
-O kim mówisz?-Roth nagle się rozbudziła.
-Nie udawaj głupiej, Rita - pochyliła się w jej stronę i zmrużyła oczy. - Myślisz, że się nie przygotowałam? Że nie wiem co wyprawiałaś kiedy mnie opuściłyście? -zapytała niskim tonem, co wprawiło brunetkę w osłupienie. Madison uśmiechnęła się kpiąco. - Romans z pracodawcą, hmmm...to takie całkiem w twoim stylu.
-Nie wiesz jak było!- wycedziła przez zęby.
-Doskonale wiem - była ironicznie miła.- Dlaczego cały dzień siedzisz w domu? Powinnaś przecież niańczyć dziecko, które było przykrywką dla twojego celu.
-Jesteś bezczelna!
-Nie mów tak skarbie. Jestem twoją przyjaciółką- cięty uśmieszek nawet przez chwilę nie schodził z jej twarzy. - Chcę dla ciebie jak najlepiej, dlatego odzyskasz dawną pracę. -puściła jej oczko.
-Nie możesz mi tego zrobić ! - dzielnie powstrzymywała się przed uwolnieniem łez gniotących się w kącikach jej oczu. - Przepraszam Cię za wszystko -powiedziała ledwo słyszalnie.
-Nie przepraszaj. Przecież obie doskonale wiemy, że tego chcesz. Jutro jest mecz, za dużo radosnych nowinek jak na jeden dzień. -wywróciła oczami- Ale po jutrze stawisz się w ich mieszkaniu i oznajmisz, że wracasz.
-Nie zrobię tego!
-Jesteś pewna?-uniosła brwi- Ciekawe jaka będzie reakcja żony Piszczka, jak dowie się co niania i jej mężulek wyprawiali za jej plecami? -nie dokońca radziła sobie z wypowiadaniem polskiego nazwiska. Spojrzała na rozżaloną brunetkę, po której policzku spłynęła łza. -Przemyśl to do jutra.-pogłaskała ją po ramieniu po czym wstała i z uszczypliwym zapachem kolejnego zwycięstwa, udała się do swojego pokoju.
Do nie dawna silna psychika panny Roth, właśnie została zmiażdzona przed czołg o nazwie "Madison". Wycieńczona zasnęła na kanapie, okryta jedynie cienkim kocem. Kto by przypuszczał, że jedna osoba może obrócić nasze życie o 180 stopni i wrócić nas do wykańczjącej przeszłości?
__________________________________________________________________
Z okazji dnia wolnego od szkoły (dnia nauczyciela) dla naszych wszystkich czytelników :)
Baaardzo przepraszamy za opóźnienia, ale pisanie tego rodziału to istny koszmar! Nie znoszę siebie za to co napisałam powyżej ! ZABIJCIE MNIE !Nic nie jest tak jak powinno...Znowu ogarnął mnie jakiś kompletny brak weny. W chwilach takich jak ta naprawde wolałabym nie pisac już wcale...
Wiem, wiem (dziewczyna na treningu= standard) a same pisałyśmy, że trzeba być oryginalnym...so close. Ale musiałam jakoś połączyć ten wątek ;)
Nie mamy pretensji do naszych piłkarzy. Mamy pretensje, do trenera. To boli. Pokazaliśmy z Danią, że umiemy grać. Pokazaliśmy z Czarnogórą, jak kreatywni możemy być w ataku. W piątek wyszliśmy ustawieniem defensywnym nie mając czego bronić. Nie rozumiemy i nie zrozumiemy..
Super rozdział! Oh co za bezczelna baba z tej Madison! A Robertowi chyba właśnie topi się lód, który osiadł na jego sercu słodziaki z niego i Tatiany. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Pozdrawiam i do następnego ;D
OdpowiedzUsuńEj! Rozdział super jak zawsze. Ciekawi mnie ta cała Madison i dlaczego kazała wrócić Ricie do pracy.Hmm no cóż trzeba czekać do następnego. ;3
OdpowiedzUsuńRobercik się zakochaaał :D
Nie wiem co rozumiecie pod stwierdzeniem "Nic nie jest tak jak powinno", ponieważ rozdział wyszedł wam fenomenalnie ( z resztą jak zawsze:) ). Madison namiesza - bardziej niż pewne.Tylko ciekawe co z tego wyjdzie. Jak na razie jej decyzja o powrocie Rity do dawnej pracy bardzo mi się podoba :D Oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńPrędzej czy później Łukasz i tak przyzna się żonie - tylko lepiej żeby później. Niech się trochę pomęczy :D
Zakochany Robert... Coś niezwykłego :]
Co do meczu to mam takie samo zdanie jak Wy. Mam tylko nadzieję, że z Anglią, w tym 'pożegnalnym' meczu pokażą na co ich NAPRAWDĘ stać. Jak będzie remis to się będę cieszyć, a jak wygrana to będę skakać z radości jak nienormalna :D
Ostatnio zastanawiałam się nad waszym fenomenem, a dokładniej, jak powstaje te świetne opko. Jak zaczynacie pisać rozdział - to siadacie wszystkie razem i ogólnie burza mózgów, czy każda z was pisze po kawałku a potem razem to składacie? A może piszecie po jednym rozdziale każda? Taki właśnie miałam temat do rozmyśleń :D Jeżeli to tajemnica, to spoko, nie musicie odpowiadać ;) Po prostu strasznie mi się podoba te opowiadanie i próbuje zrozumieć skąd się takie cudo bierze :D
Się rozpisałam :D No nic, czekam na następną część :)
Pozdrawiam
napisz do nas maila, na pewno otrzymasz odpowiedź ;)
UsuńNo no no, zaczyna się dziać. Biedna Rita, nie lubiłam jej, ale zaczynam zmieniać o niej zdanie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńZ radością zapraszam na 11. rozdział do siebie :)
http://with-benefits.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Ruda :)