piątek, 26 kwietnia 2013

Odcinek 17: Złośliwość rzeczy martwych


Nadszedł ten długo oczekiwany dzień. Gabrielle zaprosiła wszystkich znajomych z Dortmundu na premierę jej reklamy. Pierwsi widzowie pozajmowali sobie najlepsze miejsca, a reszta ,no niestety musiała upchać się na podłodze. Dzisiejsza gwiazda siedziała na środku kanapy, a po jej obu stronach Robert i Moritz, których trzymała za ręce. Towarzystwo dopytywało się kilkakrotnie o jakieś szczegóły, ale ta za nic w świecie nie chciała zdradzić o czym jest ta reklama.
Zaczęło się. Przyjemna melodyjka, całkiem dźwięczny niemiecki akcent w miłym głosie spikerki.... i stopy modelki. Siedzieli jeszcze 2 minuty z przekrzywionymi głowami i wyrazami twarzy ukazującymi zdumienie i zaskoczenie.

-Wooow….. plastry na odciski… - wydusiła z siebie Ewka, która nie do końca ogarniała całą sytuację. Nastała chwila ciszy.
-Brawo Gabi – wyrwał się Moritz krzycząc i bijąc brawo, chcąc wymusić aplauz.
-Tak! To było świetne! Wspaniale sobie z tym poradziłaś Mała - Lewy przytulił ją i poklepał po ramieniu.
-Dziękuje wam wszystkim, za przybycie i wspieranie mnie - otarła łzy wzruszenia.
-Nie ma sprawy, masz prawdziwy talent kochanie- Agata pogładziła ją po włosach.
-To były wspaniałe chwile. Praca na planie, nowe znajomości. Ale teraz musze się już z wami żegnać, pakować się i wracać do domu - po tych słowach atmosfera nieco posmutniała.
-Dobrze, w takim razie nie będziemy ci już przeszkadzać, wracaj szczęśliwie - powiedziała Ewka. Wszyscy należycie się pożegnali i wycałowali. Gabi poszła się pakować, a część ludzi zaczynała już wychodzić.
-Na nas też już pora - Reus delikatnie klepnął Leitnera w plecy, gdyż temu nie specjalnie spieszyło się do wyjścia.
-Czekajcie, odprowadzę was - rzekł Robert.

Wyszli z mieszkania w składzie: Katja, Robert, Mario, Marco, Moritz i zmierzali ku windzie. Kiedy do niej doszli zauważyli, że nie jadą na dół sami. Do windy wsiadła ciężarna kobieta. Zbyt dużo komfortu i swobody nie mieli, ale przecież zjazd trwa tylko chwilkę. W pewnym momencie coś nimi zatrzęsło, konkretnie całą kabiną. Światło przez chwilę mrugało.

-Co się dzieje? - zapytał przerażony Mario.
-Świetnie ! Wygląda na to, że winda stanęła! -Marco uniósł ręce które po chwili opadły.
-Spokojnie. Już dzwonię do właściciela apartamentu, za chwilę cos z tym zrobią - Lewy wybrał numer do zadufanego w sobie starszego pana - Cholera, nie ma tu zasięgu !
-No to trochę sobie tu posiedzimy- westchnął Mario.
Siedzieli już od 20 minut. Zaczynało się robić gorąco. 6 osób w 3m2. Siedzieli na podłodze, opierając się o siebie i oddychając głęboko.
-O boże !- ciężarna wydała z siebie przeraźliwe krzyki.
-Wszystko w porządku?- zapytała zatroskana Katja.
-Odeszły mi wody ! - Kobieta złapała się za brzuch, a wszyscy podnieśli się z miejsc.
-Ohh, miałem to samo dwa tygodnie temu. Koszmar ! Przeciekające krany, niedokręcone uszczelki. Całe mieszkanie mi zalało. Ale znam bardzo dobrego i nie drogiego hydraulika, jeśli jest pani zainteresowana. - poruszył zalotnie brwiami Moritz.
-Idioto ! Ona rodzi !- krzyknął Reus.
-Ro- rodzi? O jej…  - zaśmiał się histerycznie - … Co teraz ?! - wykrzyczał po chwili, jakby dowiedział się, że Borussia przegrała półfinał z Realem.
-Spokojnie ! Zachowajmy spokój! Tylko spokój może nas uratować ! Kilka głębokich wdechów - wszyscy stosowali się do rad Roberta, który udzielał instrukcji opanowania się.
-Przepraszam - ciężarna podniosła palec w górę - Ja tutaj rodzę !
-Nie mamy wyjścia, trzeba odebrać poród! - słowa Roberta wywołały dramaturgię na twarzach pozostałych.
-Okej, tylko pytanie kto ? - zapytał zdruzgotany Leitner.
-Ty Lewy ! - Reus wskazał na kolegę palcem.
-CO ?!
-TAK ! Ty jesteś najbardziej doświadczony !
-O przepraszam, akurat ja dowiadywałem się zawsze po fakcie!- brunet próbował się wybronić –żadna z moich eks nie chciała nigdy niszczyć mi kariery…-mamrotał pod nosem.
-Nie ma czasu! Będę Ci asystować ! - oznajmiła stanowczo Katja.
Nie dziwili się już. Poprostu działali.
-Dajcie jakieś koce ! - wrzasnęła Katja.
-Skąd ja ci wytrzasnę koce w windzie ? - zapytał Reus. Nagle Moritz wstał i zerwał z siebie koszulkę.
-Co ty robisz? - odezwali się chórem pozostali.
-Chciałem poczuć się jak super bohater na filmach !
-Ej nie głupi pomysł - pstryknął palcami Gotze - Ściągnijmy z siebie wszystkie zbędne ubrania!

Rozkaz wykonali. Leitner nic więcej nie pomógł. Kiedy usłyszał słowa "Przyj" , "Widzę główkę", zemdlał. Przy nim klęknął wachlujący i dmuchający na niego Marco. Mario tracił czucie w dłoni, łokciu a za chwilę w całej ręce. Przyszła mama, ścisnęła jego rękę tak, że nie dopływała mu krew. Jęki, piski i wrzaski dochodzące z windy stojącej między parterem a 1 piętrem dzięki wentylacji były słyszalne w kilku znajdujących się na tych piętrach mieszkaniach. Ktoś zaczął się dobijać.

-Halo ! Co się tam dzieje?- a był to nie kto inny jak Piszczek. W każdym miejscu i o każdej porze.
-Łukasz? - zapytali z nadzieją w głosie.
-No ja.
-Zrób coś winda stanęła ! - powiedzieli tylko tyle, bo nie mieli już sił przekrzykiwać szatynki.
-Jezu, co się tam dzieje? - zmarszczył brwi. Nachylił się i prześledził wzrokiem wszystkie przyciski, w między czasie pogwizdując pod nosem.
-Piszczu skup się ! -krzyknął Lewy.
-Ale Robert ! Żaden z tych guzików nie działa ! -zaczął po kolei wciskać wszystkie przyciski.
-Guzik awaryjny!
-Naprawdę mi pomogłeś Misiu ! -odrzekł sarkastycznie.

Nagle do Łukasza podbiegł niewysoki mężczyzna w okularach.

-Niech pan, powie, że jest pan specem od zepsutych wind - Piszczek popatrzył na niego błagalnym wzrokiem.
-Niestety - mężczyzna wzruszył ramionami i przysłuchiwał się chwilę. - Co się tam dzieje?
-Nie ma pojęcia !
-Chyba słyszę swoją żonę! Jest w zaawansowanej ciąży !- zaczął nerwowo wciskać guzik awaryjny, lecz na darmo.
Po chwili wszystko ustąpiło. Winda znów w pełni działała. Zjechali na dół nie w szóstkę, a w siódemkę. Drzwi otworzyły się i wysiedli. Ledwo trzymali się na nogach. Robert trzymał na rękach maleńką istotkę, którą zaraz odebrał ojciec dziecka, a Piszczu zbierał buzię z podłogi.
-Misiu, czy ja o czymś nie wiem?
-Łukasz błagam cię, to nie moje !
-Nigdy nie będę miała dzieci – stwierdziła z obrzydzeniem Katja.
-Ja żyję ? O matko ja żyję !! – Leitner zaczął sprawdzać czy ma wszystkie części ciała na miejscu.
Jego mina zdawała się zadawać pytanie „Czy coś mnie ominęło?”
Odpowiedzi jednak nie uzyskał ponieważ, wszyscy skupili się na noworodku. Mężczyzna zabrał swoją żonę i córeczkę do szpitala, a ekipa wróciła do mieszkania Roberta by doprowadzić się do ładu… tym razem już schodami.

***

Punktualnie o 20.00 Lewandowski i jego przyjaciółka opuścili mieszkanie napastnika i ruszyli w kierunku auta. Robert obiecał jej, że odwiezie ją na lotnisko. Wsiadając do samochodu odruchowo spojrzał w okno 4 piętra. Ujrzał w nim obserwującą go Tatianę. Kiedy dziewczyna zauważyła to, zrobiła naburmuszoną minę i z przesadną siłą szarpnęła zasłonkę, by nie pozostawić sąsiadowi złudzeń. Chłopak wzruszył tylko ramionami, szybko wsiadł do samochodu i odjechali.

-Wiesz Mała ? To były świetne dwa tygodnie. Super się bawiliśmy. Szkoda tylko , że z Mortizem nie wyszło…
-No trochę szkoda… Ale to nie z nim jest coś nie tak… To ze mną jest coś nie tak…
-Co ty bredzisz, Mała, co to za głupoty ?
-Oj bo wiesz Robert.. z Tobą to było inaczej… Ty też nie miałeś uczuć.
-Nie ? – zapytał niepewnie.
-No nie.

Zagięła go. Już nic nie powiedział, tylko cała drogę zastanawiał się nad jej słowami. Na lotnisku wycałowali się na pożegnanie, a Gabi zaprosiła Roberta do siebie do Paryża. Poczekał aż dziewczyna przejdzie odprawę i wrócił do domu. Ciągle powtarzał sobie "Ja nie miałem uczuć ? Ja nie miałem uczuć ??!!" Kiedy stał już u drzwi swojego apartamentu zorientował się, że… są otwarte. Popchnął je… i stanął jak wryty..

C.D.N

sobota, 20 kwietnia 2013

Odcinek 16: Niespodzianka


*Soho Dolls - Stripper

Co działo się w ostatnim tygodniu w Dortmundzie? Otóż Robert Lewandowski i Paulina Krupińska pokazywali się razem na każdej możliwej wielkiej, pełnej celebrytów i dziennikarzy imprezie. Według magazynów i programów plotkarskich byli oficjalnie parą. Tatiana nie mogła znieść kolorowych zdjęć sąsiada w niemalże każdej gazecie, dlatego kupowała je, darła na strzępki i kierując w jego stronę wyzwiska we wszystkich językach jakie zna, paliła w piecyku.Od jakiegoś czasu Lewandowski i Bednarczyk nie wpadli na siebie ani razu... może to i dobrze.
Pomimo wielu prób wyeksmitowania pani Gołaszewskiej z progów Błaszczykowskich, kobieta nie dała za wygraną. Po tym jak Oliwia zwróciła swój obiadek na bluzkę od Chanel, rysowała "babcię" jej szminkami i rozbiła ramkę ze zdjęciem jej kotów, utraciła tytuł najsłodszego i najgrzeczniejszego dziecka na świecie.
Teraz skupmy się na teraźniejszości...

***

-Rusz dupę ! - krzyknął Klopp swoim łamanym polskim do Kuby, który dziś wyjątkowo się obijał.
-Tak jest ! - podniósł się z ławki i szybko potruchtał do robiących okrążenia Marco, Roberta i Mario.
-I jak Ci idzie z twoją tajemniczą blond pięknością z klubu? -zapytał rozmarzony Gotze.
-Jest dobrze. Świetnie się dogadujemy i nawet zainteresowania mamy podobne. Tylko jest mały problem, to kobieta z przeszłością.
-To znaczy ?
-Ona ma dziecko i to jest małą przeszkodą. Bardzo ją lubię ale co jeśli ten mały szkrab dorośnie a miedzy nami będzie coś poważniejszego?
-A zanosi się?- wtrącił Robert.
-Nie wiem, trudno mi ocenić po tygodniu znajomości. Ale jest nam razem dobrze i praktycznie każdą wolną chwilę spędzam właśnie z nią.
-Więc spróbuj. Nic nie tracisz, co więcej możesz zyskać - Kuba puścił mu oczko.
-Niby racja -westchną głośno Reus.
-Co z ojcem dziecka? - spytał Lewy.
-Między nimi wszystko skończone, ale koleś odwiedza małą regularnie.
-Ciekawe...-nastała  chwila ciszy. Wszyscy zaczeli się nad tym zastanawiać, ale nie wyciągneli z tego żadnych głębszych wniosków.

***

Po treningu Łukasz przyjechał z Robertem do jego domu. Miał z Misiem do pogadania, więc zaprosił go na obiad. Podjechali na parking i wysiedli z auta.
-Mam nadzieję że Rita wyrobiła się z obiadem
-Rita? Jaka Rita? Kim jest Rita i dlaczego jej nie znam?
-Opiekunka Sary, nie wspominałem?- posłał mu pytające spojrzenie. Lewy pokręcił przecząco głową - Hmmm, dziwne.
Otworzył drzwi i weszli do środka. W korytarzu staneli w osłupieniu. Obydwaj z wrażenia uchylili usta. Rita miała na sobie czarną prześwitującą bieliznę. Całość wyglądała tak.
Musiała być bardzo zamyslona, bo mimo tego, że słychać było otwierające się drzwi, a sylwetki Piszcza i Lewego odbijały sie w lustrze, nie zauważyła ich. Przedstawienie trwałoby dalej, ale Łukasz niechcący upuścił klucze na podłoge. Brunetka odwróciła się, podskoczyła z przerażenia. Gdyby nie to, że Sara spała, pewnie by wrzasneła.
-Ri-rita? - szybko mrugał oczyma.
-Łukasz? Eee...co wy tu robicie tak wcześnie? -zapytała zakłopotana. Biedulka nie miała się czym zakryć.
-Rita - Robert, Robert - Rita, poznajcie się.
Przeszywający wzrok i głupkowaty uśmieszek Lewego zaczął ją krępować. Do tego Piszczek, który nie umiał się wysłowić.
-Wróciliśmy wcześniej z treningu-...- Sara śpi?
-Tak -...-to ja pójdę do niej zajrzeć - prędko znikneła z ich pola widzenia i pobiegła na górę, a brunet odprowadził ją wzrokiem.
-No i co sie gapisz, co się gapisz? - wciągnął Roberta za sobą do salonu, po czym opadł na fotel.
-Opiekunka ? - uniósł prawą brew.
-Oczywiście, za kogo ty mnie masz Misiu? - mówił oburzonym tonem.
Robert uśmiechnął się i puścił mu oczko.
-Gorąco w tym domu ! -stwierdził Piszczek.
-Łukasz ? a ta Rita dała by rade na dwa etaty? - zapytał niepewnie, a blondyn posłał mu piorunujące spojrzenie. -No co? tez mi się przyda opiekunka, znaczy się dziewczynom się przyda.
Piszczu pokręcił głową i westchnął głośno.
-Sprawdzę co z tym obiadem....

____________________________________________________________________

Sorki, że takie niemrawe i krótkie, ale obiecujemy, że kolejne rodziały będą bardziej porywające :)



Bez dwóch zdań Oliwka jest najsłodszym dzieckiem na świecie ;)

środa, 10 kwietnia 2013

Odcinek 15: Przysługa.


Możnaby rzec, że Dortmund to miasto sukcesu. Jednego dnia jesteś zwykłą osobą, a drugiego lecisz tam, zostajesz zauważony i robisz karierę. Reklama francuzki była już w montażu i niebawem miała pojawić się na ekranach niemieckiej telewizji. Jak narazie zbliżał się koniec jej przygód w tym magicznym miejscu. Zaraz po premierze miała wsiąść w samolot i wrócić do Paryża. Tak postanowiła. Było późne popołudnie, Robert niedawno wrócił z treningu. Ktoś zapukał do drzwi.
-Otworzę - krzyknął Lewy.
-Jest Gabrielle ? - zapytał drżącym głosem Leitner. Napastnik przytaknął i wpuścił kolegów do mieszkania.
-Gabi masz gości ! Przyszedł Moritz i Marco....i gitara? - spoglądał pytająco to raz na instrument to raz na Reusa.
-Tak, przyszła z nami- wyszczerzył się Marco.
-Mam się spytać o co tu chodzi ?
-Zaraz zobaczysz - blondyn puścił mu oczko.

Gabrielle zeszła na dół i kiedy tylko zobaczyła Moritza, wywróciła oczami i chciała znaleźć się jak najdalej od niego. Odwróciła się na pięcie i chciała odejść, ten jednak złapał ją za łokieć.
-Nie, proszę daj mi ostatnią szansę ! - spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
Dziewczyna nic nie powiedziała. Stała i przyglądała się poczynaniom chłopaków. Z gitary muskanej przez Reusa zaczęły wydobywać się całkiem przyjemne melodie, Moritz "śpiewał" coś o miłości i przebaczeniu, a Lewy z uznaniem bujał się w rytm muzyki. Momentami Gabi uśmiechała się, rzecz jasna kiedy była mowa o niej i o tym jaka jest piękna. Nagle wokalista zaciął się, zapomniał tekstu. Wszyscy zamarli. Słychać było tylko tykanie zegara. Musiał improwizować. Uklęknął.
-Cóż za blask strzelił tam z okna! Ono jest wschodem, a Gabi jest słońcem ! - teatralnie wyrecytował Szekspira.
-Ooooh Moritz, to takie słodkie! -patrzyła na niego z rozczuleniem - Sam to napisałeś?
-Eee....tak!- wstał i spojrzał jej w oczy - Wybaczysz mi?

Modelka spojrzała na Marco i Lewego którzy zaczęli gwałtownie potakiwać. Skinęła głową i przytuliła go.  Zapomniała jak chłopak zasnął na randce podczas jej opowieści, jak pokłócili się ostatnim razem. Wybaczyła. W końcu nie każdy facet byłby w stanie napisać dla niej piosenkę. Od tamtej pory byli przyjaciółmi.
***
Pani Gołaszewska panoszyła się w domu Błaszczykowskich jak u siebie. Cały czas sprzątała, przestawiała meble i zmieniała wystrój wnętrz. Była tu zaledwie od wczoraj a już poukładała przyprawy kuchenne w kolejności alfabetycznej. Miała bzika na punkcie czystości i elegancji. Była perfekcjonistką. Całą rodziną zasiedli do obiadu przygotowanego przez Agatę… no, po części przez nią. Kuba siedział przy stole ze zrezygnowaną miną, po tym, jak jego teściowa trzykrotnie upomniała go, że z pełną buzią się nie mówi. Agata pomału zaczęła wyczuwać panujące miedzy nimi napięcie. Blondynka wolała jednak nie wdawać się w dyskusje ze swoją matką, bo zawsze kończyło się to niekorzystnie dla obu stron.
-Wiesz córciu, ostatnio rozmawiałam z Halinką. Pamiętasz Halinkę? Moja przyjaciółka z klubu fitness, straszna jędza. Jej syn Ksawery jest adwokatem, dobrze zarabia, ułożony i miły facet. Ostatnio na siebie wpadliśmy i powiedział, że tak dawno Cię nie wiedział, i że zapomniał jak wyglądasz. Więc pokazałam mu twoje zdjęcie...
-Zaraz zaraz, pokazujesz zdjęcia mojej żony obcym facetom? -zapytał lekko wzburzony Kuba.
-Ksawery nigdy nie był jej obcy. Zawsze świetnie się dogadywali, spędzali ze sobą dużo czasu...mniejsza z tym ! Stwierdził, że jesteś piękna jak zawsze, i że oddał by wszystko aby móc się z tobą spotkać.
Kuba zachłysnął się herbatą, a na twarzy Agaty grymas obrzydzenia ustąpił przerażeniu.
-Coś nie tak, Jakubie? Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żeby moja córka spotkała się z przyjaciółmi z Polski ?- posłała mu pełne grozy spojrzenie.
-Nie, skądże znowu-bronił się.
-Tak też myślę, zaraz zadzwonię do Ksawerego i powiem mu, że spokojnie może rezerwować lot do Niemiec...
-Chwila moment ! Ja też mam prawo coś powiedzieć - wrzasnęła blondynka - Nie mam ochoty spotykać się z tym popaprańcem. Zawsze mnie adorował, co było bardzo męczące. Dla Ciebie to ideał, a dla mnie to zapatrzony i kochający tylko siebie kretyn! Nie ma mowy o żadnym spotkaniu ! - spojrzała na męża, który uśmiechnął się lekko z ulgą.
-Może i kretyn, ale chociaż wykształcony-prychnęła.
-Mamo, proszę Cię. Nie mam siły na kłótnie. Po obiedzie Kuba pokaże Ci miasto i jeśli dowiem się o jakichkolwiek docinkach i nieprzyjemnościach z twojej strony...
-Niby jak się dowiesz? - parsknęła.
-Oliwia pojedzie z wami.

***
Po tym jak Marco i Moritz odstawili show, Robert odwiózł ich do domu. W drodze powrotnej wstąpił jeszcze w pare miejsc i odwiedził kilka swoich pociech . Wracając obmyślał plan na wieczór z Tatianą. Jego głębokie przemyślenia przerwał telefon.
-Co tam Kubulku?
-Robert, potrzebuję Cię! Co dzisiaj robisz? Masz czas?
-Właściwie to umówiłem się, a co się stało?
-Teściowa przyjechała. Ona niszczy nasze życie, rządzi się jakby była u siebie, do tego Agata kazała mi pokazać jej miasto. Nie dzwoniłbym gdyby to nie było ważne.
-Wiem Kuba, ale nie mogę tego przełożyć...to spotkanie jest dla mnie ważne i...-przerwał opowieść, bo dostrzegł Tatianę na przystanku przytulającą się do jakiegoś nieznanego mu gościa. Stali wtuleni w siebie dobre 30 sekund, wyglądali na szczęśliwych.
-Jesteś tam? - zapytał załamany Kuba.
-Wiesz co? Jednak mam czas, będę o 17.
-Jesteś wielki wiesz ?! –krzyknął i rozłączył się.

Robert ciągle wpatrywał się w "parę". Rozmawiali jakby nie widzieli się kilka lat. Chłopak wziął brązowooką pod rękę i ruszyli przed siebie. Lewandowski chwycił za telefon który przed chwilą był przy jego uchu i wybrał numer do swojej menadżerki.
-Majka, umów mnie z jakąś modelką na jutro- mówił ze stoickim spokojem.
-Moment, sprawdzę listę oczekujących - dziewczyna powoli przewijała kursorem myszki i dokładnie analizowała wszystkie nazwiska - Dużo tego chłopaku, emmm... Anita Lipnicka, Ola Szwed, Kinga Rusin, Anja Rubik, siostry Krupa… Michał Piróg (wtf ?)
Obydwoje skrzywili się i wydali z siebie chórem stanowcze NIE.
-To może Paulina Krupińska? Znacie się już trochę, miesiąc temu była z Tobą u Kuby Wojewódzkiego, pamiętasz?
-Idealnie-uśmiechnął się złowieszczo -napisz do niej w moim imieniu, mam sprawę do załatwienia.
Rzucił telefon na siedzenie pasażera, ruszył z drugiego biegu i jak wariat wrócił do apartamentu. Później wysłał sms-a do Tatiany, że musi odwołać dzisiejszą randkę, bo się przeziębił i przez tydzień jest na zwolnieniu lekarskim. Nie ładnie panie Lewandowski, nie ładnie.

***

Reus postanowił dzisiaj zaszaleć. Zrobił coś bardzo dobrego, co pomogło jego koledze. Nie chciał kolejnego wieczoru spędzać sam więc wybrał się do klubu razem z Gotze. Mario ostatnio też miał dużo na głowie. Nie spodziewał się, że miłość jest taka męcząca. Obydwaj musieli na odbudować relacje. Mario unikał Reusa nie tylko w życiu prywatnym ale też zawodowym. Na treningach nie zgrywał mu wielu piłek. Non stop pilnował Katji, żeby pod żadnym pozorem nie rozmawiała z blondynem. Marco zauważył, że z Gotze jest coś nie tak i dziś chciał to wyjaśnić. Siedzieli przy barze popijając drinki.
-Powiesz mi co się dzieje?- Reus spojrzał na przyjaciela, który wgapiał się w tańczące na parkiecie pary.
-Nic sie nie dzieje - wymyślił uśmiech ale dalej nie patrzył na blondyna.
-Cholera Gotze przecież widzę. Na treningu i w szatni mnie unikasz, odwracasz wzrok, jak wybieramy składy to udajesz, że w ogóle mnie tam nie ma. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy? Miesiąc temu? Nie wiem, może powiedziałem coś nie tak, albo uraziłem cię. Jeśli tak to należą ci się wielkie przeprosiny, ale chcę widzieć za co przepraszam -przeczesał nerwowo swoją blond grzywę i czekał na odpowiedz Gotze.

Mario odwrócił wzrok w stronę przyjaciela.

-Nie, to ja powinienem przeprosić. Byłem zazdrosny o Katję. Wtedy na imprezie siedziała koło ciebie troche za blisko i źle to odebrałam. Strasznie mi głupio teraz, przepraszam Marco.
-Rozumiem Cie, na twoim miejscu pewnie też bym się tak zachował, to naprawdę świetna dziewczyna i cieszę się, że wam się układa - uśmiechnął się.
-No, nie narzekam. Jest cudowna i z każdym dniem coraz bardziej się zakochuję. Dopiero teraz czuję, że żyje. Jestem szczęśliwy- puścił mu oczko.
-Za to ja nie- przeciągnął się i wstał z krzesła - A teraz przepraszam ale idę na podryw. Ta blondynka ciągle się na mnie patrzy, nie odkręcaj się - powiedział dyskretnie i zostawił go samego.
-Jasne, idź, mną się nie przejmuj -jednym łykiem dokończył drinka Reusa.

Uznał, że nie ma sensu siedzieć tu dłużej skoro Marco miał teraz inne towarzystwo. Zapłacił i zmył się z baru. Blondyn natomiast świetnie bawił się w towarzystwie nowopoznanej dziewczyny przez długi, długi czas. Czyżby jego życie wkraczało na nowe tory ?
***

-No co tak długo?- zapytał zniecierpliwiony Kuba kiedy Lewy zagościł w jego skromnych progach.
-Sorki, musiałem jeszcze coś załatwić...-rozejrzał się dookoła - Jestem w jakimś obcym mieszkaniu?
-Nic nie mów, to jest nie do zniesienia. Zabierz ją jak najdalej ode mnie - wyszeptał przerażony Kuba.
-Jakubie, któż to zawitał?
-Mamusiu, to jest Robert. Oprowadzi mamusie po mieście.
-Witam - ujął jej dłoń i złożył na niej pocałunek. Dama uśmiechnęła się cierpko i wytarła dłoń, co nie uszło uwadze chłopaków.
-Taa, w każdym bądź razie nie ma czasu do stracenia, ubieramy się i jedziemy ! - powiedział entuzjastycznie brunet.
-Nie poganiaj mnie, chłopcze! - warknęła oburzona kobieta.

Robert spojrzał na Kubę, a ten odpowiedział mu bezgłośnym "Widzisz?".  Mama Krysia natomiast wyperswadowała na Lewandowskim pomoc w założeniu jej płaszcza, po czym z chwyciła swą czerwoną torebkę i wyszła z domu. Lewy popatrzył jeszcze chwilę na kumpla z boiska i ruszył za panią Gołaszewską. Oby nic złego się nie stało…

__________________________________________________________________________

Wczorajszego półfinału nie komentujemy, bo wszystko zostało już powiedziane :)
My wrzucamy nasz ulubiony fragment ;)


Zapraszamy na