środa, 10 grudnia 2014

Odcinek 43: Czekolada nie pyta...czekolada rozumie.

Błaszczykowscy umówili się z dziennikarką na godzinę 11, w ich domu. Uznali, że to najspokojniejsze miejsce, zwłaszcza jak chce się porozmawiać o tak ważnej sprawie. Oliwka była jeszcze w żłobku. Agata co raz donosiła jakieś przekąski do salonu i ustawiała na ławie. Kuba zatrzymał ją w przejściu.
-Kochanie uspokój się, to tylko dziennikarka. Obgadamy tylko, jak ma to wyglądać i sobie pójdzie- zabrał sałatkę z rąk żony i odstawił na blat kuchenny. Zachowujesz się jakby to był jakiś ważny gość. Przecież nie przyjeżdża twoja mamusia...całe szczęście...
-Tylko dziennikarka? -wzdrygnęła się blondynka. - Wystarczy, że nie posmakuje jej woda jaką pijemy, i już w swoim własnym dokumencie o sobie będziemy ukazani jako totalne bezguścia !- wymachiwała rękoma.
-Nie warto dramatyzować - pocałował ją w czoło. -Bierz przykład ze mnie - rozłożył ręce i obrócił się w okół własnej osi. -Oaza spokoju- powiedział spokojnie.
Zadzwonił dzwonek do drzwi a Kuba wytrzeszczył oczy.
-To ona ? Dobrze wyglądam ? -przeczesał grzywę i poszedł otworzyć.
-Oaza spokoju..-mruknęła Błaszczykowska.
-Witam bardzo serdecznie- Kuba powitał ją ciepło. -Zapraszamy -zaprosił ją gestem dłoni Agata błyskawicznie pojawiła się obok męża.
-Dzień Dobry- uśmiechnęła się szeroko dziennikarka. -Widzę Państwo w cudownych nastrojach- Kuba odwiesił jej płaszcz.
-Trzeba ubarwiać każdy pozytywny akcent w tym szarym nudnym życiu-powiedział Kuba. Agata skrzywiła się i posłała mu pytające spojrzenie. -Proszę, proszę do salonu- praktycznie pchnął gościa w głąb mieszkania.
-Jakie piękne mieszkanie- rozglądała się. -Urządzone w świetnym stylu- uśmiechnęła się ciepło i spojrzała na Agatę. -Idealne naturalne światło, rozmowy będziemy nagrywać na tle kominka -chodziła po mieszkaniu i wyobrażała sobie co i jak.
Kuba z Agatą stali niczym młoda para czekająca na udzielenie ślubu.
-Dobrze -klasnęła w dłonie. -W takim razie przedstawię Państwu jak ma to wszystko wyglądać.
Zasiedli na kanapie przy niższym stoliku.
-Chciałabym, aby ta produkcja miała charakter refleksyjny, zmusiła odbiorców do zastanowienia się nad życiem. Zapoznałam się z Pana historią, i uważam że to świetny materiał na owy reportaż.  Nie będzie to 3 minutowy spektakl, który puścimy w wydarzeniach. Chcę, żeby to było coś większego, coś co będzie można obejrzeć w każdej chwili. Chciałabym porozmawiać najpierw z Panem później z żoną, menagerem, trenerem i z drużyną. Gdyby Pana bliscy zgodzili się, również byłabym niezmiernie wdzięczna jeżeli miałabym nagrane ich wypowiedzi. Pragnę podkreślić, że to mój debiut i ogromnie mi na nim zależy -uśmiechnęła się.
-Mówi Pani, że to coś większego..to znaczy ? -zapytał Kuba.
-Chciałabym przedstawić Pana historię, pokazać ją wszystkim. Oczywiście wszystkie materiały będą najpierw zaakceptowane przez Pana. Przewidywalny czas trwania filmu to jakieś...-zmrużyła oczy- 40 minut ?
Siedzieli jeszcze blisko godzinę i rozmawiali o ich wspólnej sprawie. Kuba miał nietęga minę. Agata obawiała  się, że mąż może nie podołać i odrzucić propozycję.
-Kochanie..-zaczęła blondynka. -Jeśli nie chcesz..
-Nie...to nie w tym rzecz -wstał z miejsca i podszedł do kominka. -Mam pewne obawy.
-Obiecuję Panu, że zachowam kompletną dyskrecję. Nie powiadomię żadnych innych mediów ani prasy. Nikt o tym nie będzie wiedział, dopóki zaakceptowany przez Pana materiał nie wyjdzie na światło dzienne. Mogę to nawet przygotować Panu na piśmie..
-Nie trzeba- przerwał jej i spojrzał na obie kobiety. -Dobrze, więc kiedy zaczynamy ?
-Naprawdę ? Zgadza się Pan ? - Angerer rozpromieniała. -Myślę że, po jutrze moglibyśmy zacząć. Umówię się z ekipą, zrobimy próbę światła, dźwięku.
-W takim razie widzimy się w czwartek - rzekł Błaszczu.
Umówili się na konkretną godzinę i pożegnali się z kobietą. Agata spojrzała ślubnemu prosto w oczy.
-Nie chcesz tego dokumentu, prawda ? - pokręciła głową. Westchnął.
-To fajna sprawa, jak ona to powiedziała "coś większego". Ale nie wiem, czy chce się tak bardzo otwierać, opowiadać o tym wszystkim, dzieciństwie, mamie...
-Rozumiem dzióbku- pocałowała go. -To Twoja decyzja, jeśli nie jesteś pewien, to może prześpij się z tym jeszcze. W każdym razie można to wszystko cofnąć albo zaprzestać produkcji. Może warto spróbować ? -zmusiła go do zastanowienia się.
Miała rację. Może warto ?

***

Rita miała odwiedzić dziś koleżanki z Polski. Wpaść na obiad, pogadać...tak dawno się nie widziały. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. U Piszczków już nie pracuje, a przecież trzeba z czegoś żyć. Postanowiła, że poszuka pracy, ale dziś nie miała na to siły ani nerwów. Wzięła butelkę wina, w którą zaopatrzyła się dzień wcześniej, wpakowała się do samochodu i ruszyła.
Wiktoria krzątała się jeszcze po kuchni i doprawiała swoją popisową lazanię. Przepracowana pomaganiem swojej starszej przyjaciółce Berenika opadła na fotel w salonie. Żałośnie spojrzała w kierunku Tatiany. Niepomalowana, uczesana w niedbałego koka, w codziennym stroju leżała rozłożona na kanapie, opychając się chipsami i popijając colą. Monotonnie zmieniała kanały w TV, w końcu zostawiła na niemieckiej kreskówce.  Od rozstania z Robertem, zaczęła jeść  "trochę"  więcej słodyczy i niezdrowych rzeczy. Zauważyła lustrujące spojrzenie rudej. 
-No co ?- zapytała z pełną  buzią. 
-Wyglądasz jak nieszczęście - skrzywiła się. -Nic dziwnego, że..Robert Lewandowski- wymawiając imię swojego idola złapała się za serce-...zerwał z...Tobą...
-To nie jest twoja sprawa -przesylabowała brunetka. 
-Może i nie moja, ale wiesz, że zarówno Ty jak i Robert jesteście dla mnie ważni- przekrzywiła głowę. -Nie mogę patrzeć jak się pogrążasz..jeszcze trochę i nie zmieścisz się w drzwiach -prychnęła kiedy Tatiana bez żadnego skrępowania przechyliła paczkę z resztkami śmieciowego żarcia prosto do ust.
-To nie patrz - zasugerowała. -Widziałaś gdzieś mojego batonika? - zaczęła przerzucać poduszki. 
Berenika przewróciła oczami. 
-Dziewczyny, Rita się nie odzywała? - zapytała lekko zmartwiona Starzewska. -Nie ma jej i nie ma, może w ogóle nie przyjedzie ? - spojrzała na zegarek. - Tatiana...- podeszła do przyjaciółki -..nie jedz tyle przed obiadem, bo nie zmieścisz mojej lazanii - bezpardonowo zabrała jej słodycz. 
-O to bym się nie martwiła - prychnęła Lisowska.
Wiktoria powstrzymała śmiech, a Tatiana zmrużyła oczy.
-Czy ktoś Ci kiedyś powiedział, że Ty nawet charakter masz rudy ?-odgryzła się brunetka. 
Berenika była skora pociągnąć dalej tę dosadną wymianę zdań, ale przerwał jej w tym dzwonek do drzwi. 
-O ! To pewnie Rita - blondynka poderwała się do drzwi. Nie myliła się. Tatiana szybkim wielkim kęsem dokończyła batonik, który udało jej się odzyskać.  - Hej, kochana. Tyle się nie widziałyśmy -wymieniły buziaczki. 
-Wiem piękna, ale nadrobimy to dziś -uśmiechnęła się serdecznie i pomachała jej winem przed nosem. 
-W jeden wieczór na pewno nie, powinnaś wpadać częściej -puściła jej oczko.
Rita zdjęła płaszcz i weszła dalej do domu. 
-Ritaaa ! -ruda rzuciła się jej na szyje, po chwili dołączyła do nich Tatiana. 
-Cześć laski- wyściskała ich mocno. -Błyszczycie jak zawsze - przyjrzała im się z bliska. Zrobiła krok w tył i zmierzyła wzrokiem jedną i drugą. -Tatiana, świetnie wyglądasz. Poprawiłaś się? - Bercia parsknęła.
-Zmówiliście się wszyscy czy jak ?- skrzywiła się i rozłożyła ręce. 
-Rita, mam nadzieje że jesteś głodna. Zrobiłam lazanie. Beri chodź pomożesz mi z talerzami-zawołała najmłodszą. Ponownie przewracając oczami ruszyła do kuchni.
-Jak tam? - kiwnęła Rita. - Związek kwitnie?
-Nie kwitnie - westchnęła. -Zwiędł. 
-Co się stało ?- posmutniała. -I dlaczego o tym nie wiem- zrobiła groźną minę.
-Nie ma co tego roztrząsać. Było minęło. Robert mnie okłamywał i nie był wobec mnie szczery.  Jedyne co mi pozostało po tym związku to niezaliczony rok i bilet do Polski.
-Chcesz wrócić do Polski ? Tatiana wiem, że rozstania bywają trudne ale nie podejmuj zbyt pochopnych decyzji...
-Myślałam o tym dużo -zapewniła ją. -Nie mam już tu czego szukać - uśmiechnęła się lekko. -Poza tym nie wiem dlaczego każdy myśli, że jest mi ciężko. Spokojnie...radzę sobie.
-Właśnie widzę - spojrzała na papierki po słodyczach.
-To dla relaksu - podrapała się po szyi. 
Dziewczyny przyozdobiły stół pysznościami, których niebiański zapach unosił się w całym apartamencie. Siedziały, rozmawiały i nadrabiały stracony czas przy lampce wina. Ujawnił się także kulinarny talent Wiki. Jej współlokatorki miały pewne obawy co do zdolności kulinarnych blondynki, lecz nie mówiły o tym głośno.  
-Pyszne- chwaliła Rita. -Nie obraź się ale w życiu bym nie powiedziała, że potrafisz tak świetnie gotować.
-Domyślam się, w końcu córeczka bogatego biznesmena, którą wychowywały 6 niań.
-Aż 6 ?- Rita wyłupiła oczy. "Jej mamusia musiała mieć spore zaufanie do tatuśka"- naigrywała się podświadomość Roth.
-Taty ciągle nie było, Mama grała w teatrze. Nic tylko uczyła się roli, albo była na próbach. Rodzice nie mieli dla mnie zbyt wiele czasu. Miałam wszystko czego mogłam zapragnąć, jednak nigdy nie czułam tego rodzinnego ciepła- mówiła smutno. -A gotować nauczyłam się z nianią numer 4 -puściła im oczko. 
-W życiu nie chciałabym być niańką- skrzywiła się Berenika. -Dzieci są rozdarte i śmierdzą. 
-Kiedyś zmienisz zdanie- zapewniła ją Wiktoria. -Będziesz miała swojego małego brzdąca, a może nawet i dwójkę czy trójkę -uśmiechnęła się promiennie.
-Albo dwunastkę..-wtrąciła Tatiana. Dziewczyny spojrzały na nią dziwnie. 
-Dwunastkę? To trochę nierealne -Lisowska odgarnęła włosy.
-Jak ty nie znasz życia...-zabełtała wino w kieliszku wgapiając się w niego.
-Dziewczyny- Rita klasnęła w dłonie. -Potrzebuję pracy -wypaliła. Nie wiedziała dlaczego, ale miała przeczucie, że najlepiej będzie jak zmieni temat. -Nie miałybyście jakichś fajnych ofert ?
-Niestety, jak widzisz jestem bezrobotną studentką, a raczej byłam - Tatiana rzuciła krótki uśmiech.
-Ja nie jestem nawet pełnoletnia - broniła się Lisowska.
-Hej, a może w firmie mojego ojca? - zapytała Wiktoria. -Pogadam z nim, może znajdzie się coś dla Ciebie- mrugnęła.
-Firma...poważnie to brzmi. Nie wiem czy mam odpowiednie kwalifikacje..-Och przestań, Rita..Tak ciężko napisać fałszywe CV ?
-Spokojnie kochana, o nic się nie martw - blondynka pogłaskała ją po ramieniu. -Jak nie w firmie, to rozejrzymy się za czymś innym. Pomogę Ci.
-Jesteś cudowna- Roth cmoknęła ją w policzek.
Nagle rozbrzmiał telefon Tatiany.
-Któż to ?- wyjęła telefon z kieszeni. -Nieznany? Przepraszam was na chwilkę - umknęła od stołu. -Słucham ? -zapytała niepewnie kiedy była już sama w przedpokoju.
-Dzień Dobry. Pani Tatiana Bednarczyk ? - kojarzyła ten głos.
-Przy telefonie.
-Z tej strony Sekretarka główna dziekanatu Technische Universität Dortmund. Gratuluję, wraca Pani na studia -zatkało ją. 
-Eee...chwila -zbierała myśli. - Wracam na studia...nie..-złapała się za skronie. -To pewnie jakaś pomyłka. 
-Czy na pewno rozmawiam z Panią Bednarczyk?- zapytała ponownie znudzona kobieta.
-Tak ale..
-W takim razie to nie żadna pomyłka. Proszę jutro wstawić się na uczelni. Miłego dnia. -rozłączyła się.
Tatiana odsunęła komórkę od ucha i spojrzała na wyświetlacz zdezorientowana. Jak to wraca? To kompletnie nierealne. Musiała pojechać jutro na uczelnie, aby wyjaśnić tę sprawę. Postanowiła na razie nie mówić o tym dziewczynom, żeby się nie przejmowały. Zaraz zaczęłyby gadkę o tym, że to znak żeby nie wracała do Polski. Przez resztę dnia starała się zachowywać normalnie, jednakże ta sprawa nie dawała jej spokoju.

***

Marco wyprowadzał swojego pupila na po południowy spacerek. Jako, że nie chciał pałętać się sam po zamglonym skwerku, towarzyszył mu Robert.
-Wyciągasz mnie na spacer z pieskiem...hmmm... Czyżby jutro nasze zdjęcie pojawiło się na pierwszych stronach gazet? I  może jakiś intrygujący podpis " Leweus znów RAZEM!" - rozmarzył się Lewy. Marco wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
-O stary, nigdy nie zapomnę tego, co ta małpa nam zrobiła-otarł łzę śmiechu.
-Mówisz o niej małpa, a może ona ma na imię Jenifer- zaprezentował ósemki.
-Byłem pewny, że Jessica - spojrzał na niego porozumiewawczo. 
-Nie nabijaj się- walnął go w ramie. -Chyba się pogodziliśmy.
-Chyba ? -zmarszczył brwi. - To co, byłeś tak pijany, że nie jesteś pewien czy to była zgoda?- parsknął po czym zatrzymał się na chwilę. - A może Ty z nią spałeś? 
-Oszalałeś? - brunet ztasakował go wzrokiem. 
-No przepraszam Cię, ale jesteś wolny jak ptak, do tego alkohol robi swoje..Jak zgoda to zgoda.
-Przestań ! Nie byłem pijany ! - przeczesał włosy. -Może wypiliśmy wino, może dwa...ale byłem świadomy swoich czynów... Jak ty w ogóle mogłeś pomyśleć.. -skrzywił się. -Marco...idź ty..-wzdrygnął się. Reus złożył usta w podkówkę  i wzruszył ramionami. -Zwykle nie wracam i zapominam o osobach z przeszłości, chyba że te osoby są niepełnoletnie i noszą moje nazwisko- uśmiechnął się dumnie. 
-Roberto..mogę zadać Ci szczere pytanie? 
-Jasne.
-Nie zastanawiałeś się jakby wyglądało twoje życie, bez tych wszystkich...-szukał dobrego określenia...-wpadek? Mam na myśli to, że wiesz..byłbyś teraz żonaty miał dzieci z kobietą, którą kochasz, albo i nie. Byłbyś kawalerem jak ja, ale z kochanym pieskiem lub kotkiem. 
-Nie zastanawiam się na tym, bo to nie ma sensu. Gdybym był człowiekiem o normalniejszym charakterze, pewnie było by tak jak mówisz. Aczkolwiek, nie uważam że zmarnowałem sobie życie, tym bardziej nie nazywam tego wpadką. Mam wszystko o czym można tylko pomarzyć, zdrowie, szczęście i robię to co kocham. I kocham swoje życie i każde moje nieślubne dziecię, bo to istoty, którym dałem życie.
Marco uśmiechnął się dumnie.
-Zawsze tak pięknie przemawiasz..może minąłeś się z powołaniem ? -puścił mu oczko.
-Przyjmuję komplement, a jeśli nawet faktycznie tak jest, to jest to najlepszy błąd jaki w życiu popełniłem - klepnął blondyna i ruszyli przed siebie stąpając po usypanej w złotych liściach ścieżce.

***

Siedzieli na krzesełkach w korytarzu, poustawianych wzdłuż białe ściany. Nad oparciami przebiegała drewniana listwa, poza nią mury były białe, sterylne. Ciszę rozdzierało tylko tykanie zegara. Czekali na kogoś o nazwisku Kastner, kogoś kto miał pomóc im naprawić ich relacje i ratować ich małżeństwo. Ewa wgapiała się w okno, a Łukasz nerwowo trząsł nogą. 
-Przestań-mruknęła. Strasznie denerwowało ją gdy się telepał.
Do gabinetu wszedł 50letni dżentelmen w beżowym gajerku ale bez krawatu i rozpiętym guzikiem przy szyi. Wstali, przywitali się i weszli do gabinetu. Mężczyzna zasiadł na fotelu na przeciwko kanapy, którą zajmowali jego klienci.
-Co się dzieje ?- zapytał ogółem psycholog.
Oboje spojrzeli na siebie i spuścili głowy.
-Rozumiem, nie jest łatwo się otworzyć, ale muszę poznać historię -tłumaczył. -Pani Ewo, może Pani ? -spojrzał na nią z uniesioną brwią.
Piszczek przełknęła ślinę i spojrzała w oczy Kastner'a.
-Mamy 3 letnią córeczkę. Łukasz poświęca większość czasu na treningi i na karierę. Zajmowałam się Sarą i domem odkąd przeprowadziliśmy się do Dortmundu. Ale nie mogłam być dłużej kurą domową. Miałam wyższe wykształcenie, znalazłam cudowną pracę , w salonie fryzjersko-kosmetycznym. Poznałam wielu ciekawych ludzi, pieniądze nie grały żadnej roli. Byłam przeciwna posłania córki do żłobka...właściwie nie wiem dlaczego. Sara zawsze była z nami. Dlatego...-splotła palce u dłoni i oparła je na kolanie-...zatrudniliśmy Ritę jako opiekę do dziecka. Młoda, atrakcyjna, spodobała się naszej córce...heh...zresztą nie tylko jej -Łukasz zacisnął zęby. - Nie pałałam do niej zbytnią sympatią. Bywały lepsze i gorsze dni, ale najważniejsze były dla mnie uśmiech i rozwój Sary. Pewnego dnia dostałam ofertę z pracy. Właściwie to kurs szkoleniowy w innym mieście, pojechałam tam z własnej woli...-urwała.
-Co było dalej ? -mówił do niej spokojnie. Sprawiał wrażenie, że można mu zaufać. Zebrała się w sobie.
-Kurs trwał parę dni. Po powrocie do domu, wyjechaliśmy na wakacje. Przez cały czas jaki spędziliśmy w Kühlungsborn Rita nie dawała o sobie znać. Od Łukasz dowiedziałam się jedynie, że dał jej wolne z powodu choroby. Minął jakiś tydzień od powrotu z urlopu, Rita przyszła do nas i złożyła wymówienie. Powiedziała tylko, że to z powodów rodzinnych. Nie ingerowałam w to.  Martwiłam się głównie o to co teraz zrobimy bez niani.  Przez okres, w którym nie było Rity, Łukasz zachowywał się jak najwspanialszy mąż. Wychodziliśmy częściej, spędzaliśmy czas tylko we dwoje. Wtedy nie wiedziałam, skąd ta nagła zmiana. Później Rita wróciła, powiedziała że potrzebuje tej pracy a ja przyjęłam ją z otwartymi ramionami -westchnęła. -Mój mąż chyba nie wytrzymał, i postanowił wyznać mi prawdę. 
-Jaką prawdę ? -dopytywał ekspert.
-O to powinien pan zapytać małżonka.
Doktor magister przeniósł wzrok na obrońce=ę. Piszczek myślał, że zapadnie się pod ziemie. Poprawił się i usiadł prosto.
-Ja..-zająknął się. Po chwili odchrząchnął i starał się mówić z ładem i składem. -Kiedy żona była poza domem, zaproponowałem Ricie żeby pomieszkała u nas. Wiadomo jak to jest w mieście..rano korki, wieczorem korki..a ja nie miałem czasu na to żeby pilnować jej czy dojedzie na czas czy też nie. To tylko i wyłącznie dla naszego wspólnego dobra. Pewnego wieczoru pozwoliłem jej wyjść na imprezę, ona była ze mną w kuchni, ja upuściłem kubek...Pomogła mi go sprzątnąć..i...zaczeliśmy się całować.
Na to wspomnienie Ewa zamknęła oczy i starała się powstrzymać łzy.
-Kto kogo pocałował pierwszy ? Pan ją ? Czy ona Pana?
-A co za różnica ! Chyba nie w tym leży problem, prawda ?! -uniósł się Piszczek. 
-Spokojnie- mówił jeszcze za większym spokojem psycholog. -Rozumiem, że pytania mogą być dla obu z Państwa trudne ale na tym polega ta terapia. Muszę znać, każdy szczegół danej sytuacji, a dopiero później stwierdzimy w czym leży problem. 
Spojrzał na małżeństwo, oboje wydali się być wykończeni.
-Dobrze, wydaje mi się, że na dziś już wystarczy - podniósł się i podszedł do biurka. Zaczął pisać coś na karteczce. -Zapisze Państwa na kolejną wizytę. Jeżeli któregoś z Państwa krępuje obecność partnera, możemy rozmawiać indywidualnie, ale z dyktafonem. 
-Nie będzie takiej potrzeby- wtrącił zirytowany Piszczu.
-Również mam taką nadzieję - skasował go pięknymi, pełnymi uznania oczyma. 
Po wyjściu z gabinetu i przez całą drogę do domu  nie rozmawiali ze sobą. Cały ich świat legł w gruzach tak łatwo, a tak koszmarnie ciężko będzie go odbudować