czwartek, 12 września 2013

Odcinek 30: Rejs po morzu życia.

-Ileż można czekać aż odbierzesz?! - ryknął rozmówca kiedy nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Przepraszam, miałam telefon w torebce, nie słyszałam go – odpowiedziała nie dając się zastraszyć.
-Tym razem Ci odpuszcze, ale następnym razem mogę nie być taki łaskawy. Co z moją córką? Nic jej nie jest?
-Spokojnie. Mam ją cały czas na oku.
-Ach tak? W takim razie mój lokalizator chyba szwankuje...Jak możesz być 500m od niej i wiedzieć co robi?!
-Oh, nie bądź taki drobiazgowy, nie jest ze mną, ale panuję nad sytuacją, nie denerwuj się. A tak w ogóle, to mam dla Ciebie niespodziankę kochanie.
-Jaką? - zapytał jakby bez zainteresowania, nadal wściekły, że dziewczyna nie wykonuje należycie swojego zadania.
-Jest tu ktoś, kto może pomóc nam rozwiązać wszystkie nasze problemy, wywindować nas na sam szczyt, rozumiesz ? - mówiła tajemniczo- muszę tylko nad tym popracować.
-O czym ty mówisz?
-Wszystkiego dowiesz się jak wrócę, kotku. Narazie musisz uzbroić się w cierpliwość. - Grała dalej wiedząc doskonale, że ma przewagę.
-Nie mam zamiaru bawić się z Tobą w kotka i myszkę ! Znajdź moją córkę !
Po tych słowach w słuchawce usłyszała tylko przerywany sygnał. Przyłożyła telefon do piersi i przygryzając wargę przeniosła swe zamglone spojrzenie gdzieś na linię horyzontu. 

***


Fale skąpane w blasku zachodzącego słońca delikatnie wymywały piasek spod stóp spacerującego Łukasza. Pół godziny temu wyrwał się z hotelu, który miał być jego schronieniem przed problemami, w którym miał spędzić cudowny czas z rodziną i przyjaciółmi. No właśnie, miał. Niestety nie stało się tak, a jego problemy podążały za nim jak cień, przypominając mu na każdym kroku o swoim istnieniu. Bił się z myślami. Musiał przecież w końcu zrobić ten krok i porozmawiać z Ritą. Nie bez powodu los zaprowadził ich oboje do małego Kuhlungsborn. Szedł tak kierując się w stronę pola namiotowego, zastanawiając się nad tym, co jej powie, kiedy nagle zauważył przed sobą dym. Ruszył sprintem przed siebie. Kiedy dotarł na miejsce ujrzał dwóch rosłych mężczyzn, wysokich, szerokich w barach z wydziaranymi trupimi czaszkami i skrzyżowanymi piszczelami na przedramionach. Obydwaj ogoleni na łyso, obydwaj ubrani w obcisłe, białe koszulki i jeansy, które bynajmniej nie miały takiego kroju. Piszczu był niemalże pewien, że to ultrasi jakiegoś klubu z północy, albo co gorsza Bayernu Monachium ale patrzyli na niego jak na debila. Nie poznali go, więc raczej nie interesują się sportem. Chyba ma szczęście.

-Przepraszam, myślałem, że coś się pali – powiedział niepewnie bacznie obserwując każdy ruch olbrzymów.
-No jasne, że się pali, grill nie widać? -zadrwił jeden z nich.
-No tak.- Piszczu podrapał sie po głowie. Zrobiło mu sie głupio.
-Ej, ty jesteś Łukasz Piszczek ! - nagle obydwaj dostali olśnienia. Piszczu uśmiechnął się tylko. To dobrze, czy źle ?
- Stary, to Łuksz Piszczek . Sorki, że tak naskoczyłem...głupio mi.
-Nie ma sprawy, jeśli komuś ma być tu głupio to tylko mnie...wypoczywacie sobie, he? - Strach chyba mu przeszedł, więc zaczął rozmawiać normalnie.
-Taa, trzeba korzystać z życia, co nie? - zaśmiał się jeden, ten mniej inteligentny.
-Może przysiądziesz się do nas? Jeśli masz oczywiście ochotę?
-Bardzo chętnie, ale niestety muszę iść. Za chwilę odpływa mój statek.- zakreślił cudzysłów. Chłopaki obejrzeli się po sobie.
-Nieważne, w każdym razie muszę lecieć. Trzymajcie się. -odkręcił sie na piecie, a w drzwiach domku oddalonego o kilka metrów ujrzał tę, której imienia nie chciał wymawiać. Stanął zmieszany. No dalej Piszczu, teraz albo nigdy. W tym samym czasie Rita zbiegła ze schodów, złapała go za rękę i zaciągnęła go za budynek.
-Łukasz?! Co ty tu robisz ?! Nie powinieneś tu przychodzić.
-Uwierz, to zwykły przypadek. Rita, co sie z tobą działo przez te dni?
-Wyniosłam się od ciebie, poszłam na imprezę i przyjechałam tutaj. Chciałam zapomnieć, ale...
-... To zbyt trudne. -dokonczył za nią- Rita...Nie chce teraz gadać od rzeczy, chcę cie tylko przeprosić, bo tylko na tyle mnie stać. (*WŁĄCZ*)
Dziewczyna spojrzała mu głeboko w oczy.
-Ja tez cię przepraszam, to moja wina...
-Nie prawda! -zblizył sie do niej, ale ona się odsuneła, wyczuł to i sam zrobił dwa kroki w tył.
- oboje jestesmy sobie winni. Nie chciałem zeby tak wyszło.
-Ja też nie...Łukasz zapomnijmy o tym – wypaliła nagle. Piszczek przez moment zastanawiał się czy dobrze usłyszał. Ulżyło mu.
-Tak bedzie najrozsądniej- przytaknął- ale nie rzucisz pracy, prawda? - spojrzał błagalnie.
-Nie wiem czy będzie mnie na to stać... kiedy wrócę do domu, dam ci odpowiedź.
-Oby była właściwa -westchnął ciężko- do zobaczenia w Dortmundzie – uśmiechnął się lekko, odwrócił się na pięcie i skierował się w strone hotelu, z którego jakiś czas temu uciekł. Niania odprowadziła go wzrokiem. Nie obejrzał się. Myśl o tym sprawiła, że jej oczy zaszły łzami. Dortmund może jest Miastem Sukcesu, ale widocznie nie wszyscy mogą go doświadczyć. Niektórzy, powinni przełknąć porażkę i docenić to, co już mają, bo niedługo mogą stracić wszystko.

***

Luksusowy statek wycieczkowy czekał już w porcie na swoich pasażerów. Trzeba przyznać, że robił wrażenie. Biały olbrzym, mimo swoich gabarytów, unosił się na wodzie jakby ważył mniej niż piórko. Przyjemny kobiecy głos oznajmił przez radiowęzeł, ze za chwilę wypłyną w morze. Cała ekipa i kilku innych bardzo bagatych wczasowiczów składnie weszło przez molo na pokład, po czym zajęli swoje miejsca. Wyprany z emocji Kuba usiadł obok uradowanego Lewego.
-Co jest Kubulek? -zapytał Robert, bo dostrzegł zmęczenie na twarzy przyjaciela.
-Ehhh, nic...Oliwii w środku nocy spaceru się zachciało...-przetarł swoje oczy i ziewnął. - Łukasz coś mówił? -zaptał. Lewy zastanawiał sie przez chwilę czy mówić Kubie czy nie. Na zdrowy rozsądek, Błaszczu weźmie to do siebie bo jest człowiekiem uczuciowym . Jego żona raczej zauważy, że Kubę cos dręczy i prędzej czy później dowie się co. A jesli Agata sie dowie, to raczej nie bedzie ukrywała tego przed swoja przyjaciółką i kaplica. Państwo Błaszczykowscy nie uznają czegoś takiego jak zdrada. Oboje twierdzą, że jeśli się kogoś kocha to nie ma miejsca na takie rzeczy. Słusznie.
-Nie, jest strasznie uparty. Rozmowa z nim to jak grochem o scianę...
-...wiem, wiem cały Piszczek, ale w końcu pęknie. A co ty taki szczęśliwy? Wyspałeś się?
-Nie bardzo...-Napastnik uśmiechnął sie tajemniczo.
-Rozumiem - zaśmiał się i spojrzał na niego znacząco. Rozejrzał sie dookoła i dostrzegł zgrabna brunetkę u boku Reusa.
-Kto to jest? Nowa zdobycz Marco?
-Tak, ta z klubu.
-Chyba ją wczoraj widziałem, na naszym piętrze...-zaczął Błaszczykowski, a dziewczyna odkręciła się twarzą do nich -...a nie,  pomyliłem  się.
-Ktoś kręcił się po naszym piętrze?
-Tak, jakaś dziewczyna, znacznie młodsza od niej - wskazał na towarzyszkę blondyna.
-Przecież mówiliśmy w recepcji wyraźnie, że nie życzymy sobie dziennikarzy.
-To nie była dzinnikarka, nie miała aparatu ani nawet notesu...nie wyglądała na dziennikarkę, nie w takim stroju...
-To zwykły kamuflaż..
-Więc dlaczego, kiedy na mnie wpadła, nie zadawała pytań tylko uciekła?  -Robert w odpowiedzi wykrzywił usta  i wzruszył ramionami. - Do tego płakała, była zdruzgotana, roztrzęsiona...
-Jak wyglądała, i o której to mniej więcej było?
-A co? Chcesz ją znaleźć i udzielić wsparcia duchowego?
-Może...
-Szatynka, długie włosy , raczej jasna cera szczupła, koloru oczu nie pamiętam bo sie rozmazała...
-Stop. -powiedział cicho aczkolwiek stanowczo.
-Co?
-Zatrzymaj ten statek !-krzyknął nieco głośniej.
-Niby jak? Kapitan się wkurzy...
-Nie obchodzi mnie to! Muszę zawrócić, natychmiast ! -  podniósł się i wydarł na kapitana S-kadry. Kuba patrzył na niego jak na wariata, w sumie cały pokład patrzył. Robert zorietował sie, ze jest w centrum uwagi. Usiadł spowrotem na miejsce i przterał swą twarz.
-Wszystko w porządku?- zapytał niepewnie Błaszczu.
-Nie...-powiedział cicho. Nerwowo trząsł nogą.
-Mogę pogadać z kapitanem, ale niczego nie obiecuję...
-Nie, to nie ma sensu...zapomnij. -spojrzał na  niego i wymusił lekki uśmiech. Odpuścił, ale gdyby mógł to pewnie wskoczyłby do szalupy i sam wiosłował do brzegu, byleby tylko spotkać się z tą dziewczyną i wszystko wyjaśnić. Czuł się podle. Przyszła go przeprosić za swoje zachowanie, a on.. zrobił to co zwykle. Czas zastanowić się nad sobą, Robercie.

***

Zielony jak murawa Leitner opierał się o barierkę i powstrzymywał się co jakis czas. Choroba morska dała o sobie znać. Chociaż czasem nie dawał sobie z tym rady. Kiedy myślał, że juz jest dobrze i wracał do kumpli, znowu ciągneło go na wymioty.
-Mo! Co ty tak cały czas przy tej burcie? - Gotze podszedł do niego i klepnął go w plecy, tak, że mu się ulało -Uuuu, nieciekawie.
Leitner wytarł twarz i spojrzał na niego wzrokiem bazyliszka.
-Naprawdę? Co ty nie powiesz. - znudzony opadł na ławeczkę obok.
-Czemu nie mówłeś, że masz chorobę morską?
-Bo nie wiedziałem ! Nigdy do tej pory nic podobnego mi się nie przytrafiło...
-Może zjadłeś coś nieświeżego? Te krewetki nie wyglądały najlepiej..
-Krewetki? - Moritz znowu zzieleniał. Kiedy usłyszał to słowo,  ponownie wychylił się za burtę.
-Ooo stary. -Mario odwrócił się w drugą stronę, bo nie mógl na to wszystko patrzeć. -Mam pomysł, może zawracajmy już? Ściemnia się pomału...
-Przecież zachód słońca na statku to idealny obraz dla zakochanych - wywrócił oczami Mo.
-Z brzegu też można go podziwiać. -Gotze puścił mu oczko. -Chodź, jeśli taki kluczowy zawodnik jak ty ma stracić formę przez romantyzm, to lepiej nie ryzykować. - wziął go pod ramię i sprowadził na dół...


________________________________________________________________________

A Wy Kochane jak spędzacie piątek 13 ? My Mamy nadzieję, że nic nieprzyjemnego Was nie spotkało ;) Oddajemy Waszej ocenie odcinek nr 30. Czekamy na informację zwrotną, piszcze co Wam sie podoba, co Was wkurza i wszystkie inne uwagi, hejty też bierzemy na klatę :) Pozdrawiamy !

+małe zmiany w zakładce BOHATEROWIE :) Zapraszamy !








4 komentarze:

  1. Fajny odcinek. Bardzo tajemniczy początek, teraz będę się ciągle zastanawiać, co to za dziewczyna i o czyje dziecko chodzi. Może to Tatiana wiedzie podwójne życie, a Lewego chce wykorzystać tylko do swoich niecnych celów? :D
    A już myślałam, że między Ritą i Piszczkiem znowu do czegoś dojdzie. A tu lipa :D Ale to nic, ja jestem cierpliwa i może kiedyś się doczekam jakiegoś romansiku. Swoją drogą, może Piszczu powinien powiedzieć żonie o tej 'sytuacji', bo go wyrzuty sumienia szybciej zjedzą, zanim naprawdę coś 'przeskrobie' z Ritą :DD
    Jaki ten Lewy romantyczny, specjalnie po to, by wrócić do swojej ukochanej, chciał statek zatrzymać :D Ciekawe, co Robert zrobi gdy się wreszcie zobaczy z Tatianą. A może szybciej z tęsknoty rzuci się za burtę :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie nadal zatstanawia jedno.Czy Ewa się dowie i jesli tak, to co zrobi??? W sumjie fajnie, że sobie wyjasnili wszystko ale zapomniec wcale nie będzie tak łatwo, chyba że zejdą sobie z drogi. Ojoj, czyzby Lewus się zakochał???? Podejrzane :P. zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie. Mam nadzieję, że Ewa nie zostawi Łukasza jeśli się dowie. Lewy chyba w końcu zaczyna rozumieć czym są uczucia. + Biedny Mooo ;c Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Pozdrawiam. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. SUUUUUUPER OPOWIADANIE. Mam nadzieję, ze Robert w końcu zrozumie co tak naprawdę czuję do Tatiany i, że Łukasz też jakoś to wszystko ogarnie i sobie poukłada. A jeśli chodzi ogólnie o opowiadanie to jest po prostu FANTASTYCZNE. Wszystkie rozdziały są takie bardzo życiowe i zabawne naprawdę opowiadanie jest MEGA !!! Bardzo mi się podoba z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Trzymam kciuki za to opowiadanie i życzę weny. Na sam koniec chciałam zaprosić na nowy blog Robert-paulina-love.blogspot.com
    POZDRAWIAM
    KAŚKA ;-)

    OdpowiedzUsuń