"W meczu o Superpuchar Niemiec zmierzą się dwie potęgi niemieckiego futbolu: Borussia Dortmund i Bayern Monachium - to będzie rewanż za finał Ligi Mistrzów! "-powiedział jeden z komentatorów. Pierwszy gwizdek arbitra! Lewandowski do Gundogana i zaczynamy wielki piłkarski spektakl. Już w 6' Lewandowski świetnie dośrodkowuje na głowę Bendera, ten uderza słabo, ale Starke popełnia koszmarny błąd i Reus pakuje piłkę do siatki. Na SIP wybucha euforia. Jurgen Klopp nie ukrywa sowjego zadowolenia-zaczyna tańczyć. 1:0 do końca pierwszej połowy. 54' i mamy remis. Idealne dośrodkowanie Lahma na bramkę strzałem głową zamienia Arjen Robben! Okrzyki niezadowolenia i gwizdy kibiców zółto-czarnych rozbrzmiewają na stadionie. Trener stara się opanować emocje. 56' Borussia znów na prowadzeniu!!!! Van Buyten 'cudownym szczupakiem' pokonuje własnego bramkarza. Dziękujemy panie Van Buyten. 58' już 3:1 dla Borussii! Indywidualnie zagrał środkiem Gundogan. Stadion oszalał. 64' ZNOWU ROBBEN! Ewa i Agata rzucają wiązankę przekleństw w stronę holendra. 3:2 dla gospodarzy...co za spotkanie ! Klopp nie wytrzymuje i udaje się na krótką i konkretną konsultację z sędzią liniowym. 86' GOOOL! Lewandowski -Aubameyang- Reus - 4:2. KONIEC SPOTKANIA! Mamy to ! Mamy zwycięstwo!
"Po fantastycznym meczu Borussia Dortmund pokonuje Bayern Monachium 4:2 i zdobywa Superpuchar Niemiec!!! "- pisały gazety i podawały wszystkie portale internetowe.
Wiemy jedno...świętowania nie będzie końca.
2 dni później
Było około 10 rano. Ewa niechętnie zapinała suwak różowej kurteczki Sary. Dziś 3-latka miała poznać swoją grupę w żłobku. Westchnęła żałośnie, wzięła małą na ręce i chwyciła za klamkę. Myślała, że padnie na zawał gdy dostrzegła, że w pobliżu jest ktoś jeszcze.
-O boże ! Rita...-złapała się za serce i zaczęła szybko oddychać.
-Przepraszam, nie chciałam Cię przestraszyć - wyglądała na równie zaskoczoną.
-W porządku- odsapnęła. -Co Cię sprowadza ?
-Przemyślałam wszystko i ja...potrzebuję tej pracy. Przeceniłam się. Myślałam że jakoś sobie z tym, wszystkim poradzę, ale myliłam się...-w tym samym momencie w korytarzu pojawił się Łukasz-...Jeżeli jest to nadal aktualne, to chcę wrócić. -poprawiła torbę przewieszoną przez jej ramię, której szelki niefortunnie zsuwały się wzdłuż jej ramion.
Ewa stała chwilę bez żadnej reakcji. Jej zamyślone oczy wgapiały się w wyczerpaną twarz Rity.
-Oczywiście, że jest aktualne- odstawiła córeczkę na podłogę i niespodziewanie przytuliła nianię. Chyba sama do końca nie wiedziała co robi. Wytłumaczyć można byłoby to faktem, że za wszelką cenę chciała, aby jej aniołek został w domu. Zbliżał się sezon jesienny i jak na jesień przystało, przeziębienia, grypy i inne podłe wirusy atakowały zarówno starszych, jak i tych młodszych mieszkańców planety. Piszczek miała świra na punkcie zdrowia. Uważała, że wystarczy, że jedno z dzieci kichnie, prychnie, lub smarknie i załatwi Sarę jakimś choróbskiem. -Pamiętaj, że co by się nie działo, zawsze możesz do nas przyjść - wypaliła Ewka. Łukasz myślał, że wyjdzie z siebie.
-Dziękuję-powiedziała półszeptem. Gdyby była sama pewnie wybuchłaby płaczem. I owszem. Miała ochotę powiedzieć Ewce o wszystkim, bez względu na to jak wpłynie to na jej życie. Chciała być wobec niej fair. To ona w tym trudnym dla niej okresie przyjęła ją z otwartymi ramionami, pomimo jej rezygnacji. Czuła się jak zdzira.
-Wejdź, pewnie zmarzłaś...zaraz zrobię herbaty- oderwała się od niej i wpuściła ja do mieszkania. -Widzisz Sara, ciocia wróciła -powiedziała entuzjastycznie, a młoda uśmiechnęła się i zaczęła klaskać - Pójdę się tylko przebrać, Łukasz wstaw wodę - wydała polecenie i udała się na górę.
Roth zdjęła szal owinięty wokół jej szyi, i razem z płaszczem odwiesiła go na wieszak.
-Jednak zmieniłaś zdanie - odezwał się Piszczu.
-Tak już czasem bywa- westchnęła i spojrzała mu w oczy, ale zaraz tego pożałowała. Te jego piękne szaro-zielone tęczówki. Zaklęła w myślach. Spuściła wzrok i zrobiła dwa kroki w stronę kuchni. Kiedy wymijała Piszczka, ten złapał ją za łokieć.
-Rita, porozmawiajmy.
-Już chyba nie mamy o czym. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i nie widzę sensu żeby drążyć ten temat w nieskończoność. Proszę Cię, zapomnij..
-A może ja nie chcę zapominać? - wypalil zanim ugryzł się w język. Brunetka osłupiała.
-Co ty mówisz? -spojrzała na niego, a jej głos zadrżał histerczynie. Chciała wyrwać się z jego uścisku, ale przed wcześnie mimowolnie sam puścił jej rękę. W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i pokręcił głową. Nie odwracając od niej wzroku wycofał się do ciemnego salonu. Dziewczyna kompletnie zmieszana, otrząsnęła się i poszła wstawić wodę. Opadła na krzesełko i zamknęła oczy. Miała dość dzisiejszego dnia. Jutrzejszego i kolejnych również.
Siedziała w parku i natarczywie stukała klawisze laptopa. Jutro mija termin oddania prac semestralnych, dlatego jak najszybciej chciała to skończyć. Jeszcze tylko podsumowanie i będzie w domu. Nagle podeszła do niej niewysoka postać, blondynka w czerwonej kurtce. Katja podniosła wzrok. Zamarła. Wiedziała, że w końcu nadejdzie dzień, w którym Madison ją dopadnie, ale nie wiedziała, że tak szybko.
-Madison..-wyszeptała ledwo słyszalnie.
-Dzień dobry Katja - uśmiechnęła się. - Mogę się dosiąść?
Nie odpowadając, zrobiła jej trochę miejsca na ławce. Przymknęła laptopa i spojrzała na nią. Dziwnie się czuła.
-Piękną mamy jesień w tym roku, nie sądzisz? -Madi rozejrzała się po złocisto-żółtym parku. Katja dalej siedziała w ciszy, pogrążona we wspomnieniach. -Dlaczego nic nie mówisz? - zapytała z troską.
-Przepraszam- powiedziała cicho.-Ja po prostu, jestem zaskoczona..-dodała nieco głośniej.
-Czym? Rita nie wspominała, że wróciłam?
-Może..
-Cała Rita, co? -zaśmiała się nisko. -Taka niepozorna, słodka Rita - na jej twarzy przemknął cień pogardy. Spojrzała na Schawrz i zlustrowała ją. -Świetnie wyglądasz, schudłaś? -nie odpowiedziała. Madison doskonale znała odpowiedź na to pytanie i całą historię. -No, tak. To chyba oczywiste...-prychnęła.- Cóż, nie będę Ci przeszkadzać...rób co masz robić-kiwnęła na laptopa spoczywjającego na jej kolanach. Wstała z miejsca i zwróciła się do dziewczyny. -Odwiedzę Cię kiedy indziej, albo ty wpadnij, zatrzymałam się u Rity -puściła jej oczko. -Do zobaczenia, Katja- uśmiechnęła się szeroko, po czym odwróciła na pięcie i odeszła w swoją stronę, okrytą spadającymi jesiennymi liścimi dróżką. Katja odprowadziła ją wzrokiem. Kiedy odeszła poczuła ulgę. Pracę miała skończyć dziś ale teraz nie mogła się skupić. Schowała laptopa do torebki i czym prędzej pognała do domu. Patrzcie pod nogi... bo wśród jesiennych liści czasem można się potknąć.
Kuba, Moritz i Mario siedzieli w mieszkaniu Reusa. Nie mieli konkretnego celu spotkania, po prostu spędzali wspólnie leniwe popołudnie.
-Wiecie co przed chwilą sobie uświadomiłem? -zapytał najmłodszy.- Że minęło już 2 dni, a my jeszcze nie świętowaliśmy zwycięstwa.
-Przecież oblewaliśmy wczoraj, przedwczoraj zresztą też - odpowiedział Kuba.
-Takie oblewanie się nie liczy- oburzył się Mo. - Zróbmy melanż ! Co wy na to? - spojrzał na trójkę kolegów, którzy spojrzeli się po sobie i kiwnęli głowami.
-Trzy razy tak, dziękujemy-powiedział Marco. -Trzeba tylko ogarnąć miejscówkę, Mario- Gotze spojrzał na niego wymownie.
-Nie da rady, Katja w tej kwestii jest nieugięta...przykro mi.
-A ty Kubulek?
-Zapomnij! Za to co było by w moim mieszkaniu na drugi dzień, Agata by mi głowę urwała. A ty czego nie ?
-Bo to pomysł Moritza! Poza tym mam za małe mieszkanie..-wykręcał się jak tylko mógł tleniony.
-Nie zostawiajcie mnie z tym...-jęknął Leitner.- Jestem nieodpowiedzialny...może Lewy się zgodzi. Poza tym co się z nim w ogóle dzieje? Cały czas tylko "Nie mam czasu" ,"Jestem zajęty" -przedrzeźniał przyjaciela. -Zakochał się czy jak? - skrzywił się. Po chwili wszyscy wybuchnęli głośnym i nieopanowanym śmiechem.
-Dobre Moritz, hah...Lewy, haha..zakochał się...-próbował opanować się Reus.
-Tak wiem..to głupie..-podrapał się po głowie Moritz i też się zaśmiał.- Mniejsza z tym, pogadam z nim.
-Ok, ja zapytam się Piszcza. Już długo zbieram się na rozmowę z nim, przy okazji wspomnę o imprezie - rzucił Kuba.
Resztę dnia grali na konsoli, oglądali wiadomości sportowe i BVB World. Wytykali sobie wzajemnie wszystkie popełnione błędy w skrócie meczu z Bayernem. Każdy z nich naśmiewał się ze wszystkich niewykorzystanych sytuacji kolegów. W końcu od czego ma się przyjaciół?
______________________________________________________________________________
33 już za nami ;) Bardzo chciałybyśmy dodawać rozdziały częściej, ale nie jest to możliwe. Nie mamy czasu NA NIC, a jak już znajdziemy chwilkę to nie mamy weny... (Ostatnio zauważyłam, że cały czas marudzę, więc już się zamykam :D)
Mamy jeszcze jedną wielką prośbę. Tak patrzymy na te statystyki, patrzymy i stwierdzamy, iż bardzo nas satysfakcjonują. Aczkolwiek chciałybyśmy wiedzieć ile osób naprawdę czyta to opowiadanie. Jeśli nie jest to dla was problemem, prosimy o poinformowanie nas w komentarzu pod tym odcinkiem, chociażby króciutkim "Czytam". To tylko i wyłącznie dla naszej informacji. Dziękujemy i do usłyszenia :)
"Po fantastycznym meczu Borussia Dortmund pokonuje Bayern Monachium 4:2 i zdobywa Superpuchar Niemiec!!! "- pisały gazety i podawały wszystkie portale internetowe.
Wiemy jedno...świętowania nie będzie końca.
***
2 dni później
Było około 10 rano. Ewa niechętnie zapinała suwak różowej kurteczki Sary. Dziś 3-latka miała poznać swoją grupę w żłobku. Westchnęła żałośnie, wzięła małą na ręce i chwyciła za klamkę. Myślała, że padnie na zawał gdy dostrzegła, że w pobliżu jest ktoś jeszcze.
-O boże ! Rita...-złapała się za serce i zaczęła szybko oddychać.
-Przepraszam, nie chciałam Cię przestraszyć - wyglądała na równie zaskoczoną.
-W porządku- odsapnęła. -Co Cię sprowadza ?
-Przemyślałam wszystko i ja...potrzebuję tej pracy. Przeceniłam się. Myślałam że jakoś sobie z tym, wszystkim poradzę, ale myliłam się...-w tym samym momencie w korytarzu pojawił się Łukasz-...Jeżeli jest to nadal aktualne, to chcę wrócić. -poprawiła torbę przewieszoną przez jej ramię, której szelki niefortunnie zsuwały się wzdłuż jej ramion.
Ewa stała chwilę bez żadnej reakcji. Jej zamyślone oczy wgapiały się w wyczerpaną twarz Rity.
-Oczywiście, że jest aktualne- odstawiła córeczkę na podłogę i niespodziewanie przytuliła nianię. Chyba sama do końca nie wiedziała co robi. Wytłumaczyć można byłoby to faktem, że za wszelką cenę chciała, aby jej aniołek został w domu. Zbliżał się sezon jesienny i jak na jesień przystało, przeziębienia, grypy i inne podłe wirusy atakowały zarówno starszych, jak i tych młodszych mieszkańców planety. Piszczek miała świra na punkcie zdrowia. Uważała, że wystarczy, że jedno z dzieci kichnie, prychnie, lub smarknie i załatwi Sarę jakimś choróbskiem. -Pamiętaj, że co by się nie działo, zawsze możesz do nas przyjść - wypaliła Ewka. Łukasz myślał, że wyjdzie z siebie.
-Dziękuję-powiedziała półszeptem. Gdyby była sama pewnie wybuchłaby płaczem. I owszem. Miała ochotę powiedzieć Ewce o wszystkim, bez względu na to jak wpłynie to na jej życie. Chciała być wobec niej fair. To ona w tym trudnym dla niej okresie przyjęła ją z otwartymi ramionami, pomimo jej rezygnacji. Czuła się jak zdzira.
-Wejdź, pewnie zmarzłaś...zaraz zrobię herbaty- oderwała się od niej i wpuściła ja do mieszkania. -Widzisz Sara, ciocia wróciła -powiedziała entuzjastycznie, a młoda uśmiechnęła się i zaczęła klaskać - Pójdę się tylko przebrać, Łukasz wstaw wodę - wydała polecenie i udała się na górę.
Roth zdjęła szal owinięty wokół jej szyi, i razem z płaszczem odwiesiła go na wieszak.
-Jednak zmieniłaś zdanie - odezwał się Piszczu.
-Tak już czasem bywa- westchnęła i spojrzała mu w oczy, ale zaraz tego pożałowała. Te jego piękne szaro-zielone tęczówki. Zaklęła w myślach. Spuściła wzrok i zrobiła dwa kroki w stronę kuchni. Kiedy wymijała Piszczka, ten złapał ją za łokieć.
-Rita, porozmawiajmy.
-Już chyba nie mamy o czym. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i nie widzę sensu żeby drążyć ten temat w nieskończoność. Proszę Cię, zapomnij..
-A może ja nie chcę zapominać? - wypalil zanim ugryzł się w język. Brunetka osłupiała.
-Co ty mówisz? -spojrzała na niego, a jej głos zadrżał histerczynie. Chciała wyrwać się z jego uścisku, ale przed wcześnie mimowolnie sam puścił jej rękę. W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i pokręcił głową. Nie odwracając od niej wzroku wycofał się do ciemnego salonu. Dziewczyna kompletnie zmieszana, otrząsnęła się i poszła wstawić wodę. Opadła na krzesełko i zamknęła oczy. Miała dość dzisiejszego dnia. Jutrzejszego i kolejnych również.
***
Siedziała w parku i natarczywie stukała klawisze laptopa. Jutro mija termin oddania prac semestralnych, dlatego jak najszybciej chciała to skończyć. Jeszcze tylko podsumowanie i będzie w domu. Nagle podeszła do niej niewysoka postać, blondynka w czerwonej kurtce. Katja podniosła wzrok. Zamarła. Wiedziała, że w końcu nadejdzie dzień, w którym Madison ją dopadnie, ale nie wiedziała, że tak szybko.
-Madison..-wyszeptała ledwo słyszalnie.
-Dzień dobry Katja - uśmiechnęła się. - Mogę się dosiąść?
Nie odpowadając, zrobiła jej trochę miejsca na ławce. Przymknęła laptopa i spojrzała na nią. Dziwnie się czuła.
-Piękną mamy jesień w tym roku, nie sądzisz? -Madi rozejrzała się po złocisto-żółtym parku. Katja dalej siedziała w ciszy, pogrążona we wspomnieniach. -Dlaczego nic nie mówisz? - zapytała z troską.
-Przepraszam- powiedziała cicho.-Ja po prostu, jestem zaskoczona..-dodała nieco głośniej.
-Czym? Rita nie wspominała, że wróciłam?
-Może..
-Cała Rita, co? -zaśmiała się nisko. -Taka niepozorna, słodka Rita - na jej twarzy przemknął cień pogardy. Spojrzała na Schawrz i zlustrowała ją. -Świetnie wyglądasz, schudłaś? -nie odpowiedziała. Madison doskonale znała odpowiedź na to pytanie i całą historię. -No, tak. To chyba oczywiste...-prychnęła.- Cóż, nie będę Ci przeszkadzać...rób co masz robić-kiwnęła na laptopa spoczywjającego na jej kolanach. Wstała z miejsca i zwróciła się do dziewczyny. -Odwiedzę Cię kiedy indziej, albo ty wpadnij, zatrzymałam się u Rity -puściła jej oczko. -Do zobaczenia, Katja- uśmiechnęła się szeroko, po czym odwróciła na pięcie i odeszła w swoją stronę, okrytą spadającymi jesiennymi liścimi dróżką. Katja odprowadziła ją wzrokiem. Kiedy odeszła poczuła ulgę. Pracę miała skończyć dziś ale teraz nie mogła się skupić. Schowała laptopa do torebki i czym prędzej pognała do domu. Patrzcie pod nogi... bo wśród jesiennych liści czasem można się potknąć.
***
Kuba, Moritz i Mario siedzieli w mieszkaniu Reusa. Nie mieli konkretnego celu spotkania, po prostu spędzali wspólnie leniwe popołudnie.
-Wiecie co przed chwilą sobie uświadomiłem? -zapytał najmłodszy.- Że minęło już 2 dni, a my jeszcze nie świętowaliśmy zwycięstwa.
-Przecież oblewaliśmy wczoraj, przedwczoraj zresztą też - odpowiedział Kuba.
-Takie oblewanie się nie liczy- oburzył się Mo. - Zróbmy melanż ! Co wy na to? - spojrzał na trójkę kolegów, którzy spojrzeli się po sobie i kiwnęli głowami.
-Trzy razy tak, dziękujemy-powiedział Marco. -Trzeba tylko ogarnąć miejscówkę, Mario- Gotze spojrzał na niego wymownie.
-Nie da rady, Katja w tej kwestii jest nieugięta...przykro mi.
-A ty Kubulek?
-Zapomnij! Za to co było by w moim mieszkaniu na drugi dzień, Agata by mi głowę urwała. A ty czego nie ?
-Bo to pomysł Moritza! Poza tym mam za małe mieszkanie..-wykręcał się jak tylko mógł tleniony.
-Nie zostawiajcie mnie z tym...-jęknął Leitner.- Jestem nieodpowiedzialny...może Lewy się zgodzi. Poza tym co się z nim w ogóle dzieje? Cały czas tylko "Nie mam czasu" ,"Jestem zajęty" -przedrzeźniał przyjaciela. -Zakochał się czy jak? - skrzywił się. Po chwili wszyscy wybuchnęli głośnym i nieopanowanym śmiechem.
-Dobre Moritz, hah...Lewy, haha..zakochał się...-próbował opanować się Reus.
-Tak wiem..to głupie..-podrapał się po głowie Moritz i też się zaśmiał.- Mniejsza z tym, pogadam z nim.
-Ok, ja zapytam się Piszcza. Już długo zbieram się na rozmowę z nim, przy okazji wspomnę o imprezie - rzucił Kuba.
Resztę dnia grali na konsoli, oglądali wiadomości sportowe i BVB World. Wytykali sobie wzajemnie wszystkie popełnione błędy w skrócie meczu z Bayernem. Każdy z nich naśmiewał się ze wszystkich niewykorzystanych sytuacji kolegów. W końcu od czego ma się przyjaciół?
______________________________________________________________________________
33 już za nami ;) Bardzo chciałybyśmy dodawać rozdziały częściej, ale nie jest to możliwe. Nie mamy czasu NA NIC, a jak już znajdziemy chwilkę to nie mamy weny... (Ostatnio zauważyłam, że cały czas marudzę, więc już się zamykam :D)
Mamy jeszcze jedną wielką prośbę. Tak patrzymy na te statystyki, patrzymy i stwierdzamy, iż bardzo nas satysfakcjonują. Aczkolwiek chciałybyśmy wiedzieć ile osób naprawdę czyta to opowiadanie. Jeśli nie jest to dla was problemem, prosimy o poinformowanie nas w komentarzu pod tym odcinkiem, chociażby króciutkim "Czytam". To tylko i wyłącznie dla naszej informacji. Dziękujemy i do usłyszenia :)