sobota, 16 listopada 2013

Odcinek 35: Deja Vu

-Mogę Ci zadać pytanie ?
-Słuchamciekotuniu-wyseplenił blondyn.
Przygryzła wargę. Teraz albo nigdy. Marco i tak nie będzie pamiętał nic z dzisiejszego wieczoru, to jedyna szansa.
-Czy nie znasz hasła dostępu do komputera Jurgena Kloppa ?
Znał. Kiedyś skrobnęli je trenerowi, i dla jaj, razem z Moritzem i Robertem ustawili mu na tapecie swoje zdjęcie. Kloppo, chcąc być przebiegłym, nie zmienił go, bo był pewien, że wszyscy się tego spodziewają.

Oczekiwanie na odpowiedź zdawało się trwać wieczność. Niby była profesjonalistką, ale wtedy trzęsły jej się ręce. Co jeśli Reus za mało wypił ? Jeśli się nie uda i chłopak zapamięta, cały jej plan legnie w gruzach... a Starzewski się wścieknie. Od tego zależy jej być albo nie być. Przestała oddychać, kiedy zobaczyła jak pomocnik nabiera powietrza.
-Chrrrrrraahkheh - w odpowiedzi usłyszała tylko głośne chrapnięcie. Zażenowana westchnęła głośno. Obróciła się na pięcie i wyszła trzaskając drzwiami. Podążając w ciemnościach listopadowej nocy  zastanawiała się jak to rozegrać. Nie spodziewała się komplikacji. Jest jeszcze jeden sposób. Wiktoria. Córeczka szefunia ma znajomości.

***

-Witaj Kochanie - bezpardonowo weszła do gabinetu. Starzewski akurat rozmawiał przez telefon.
-Oddzwonię- mruknął do słuchawki-Przez 30 lat nie nauczyłaś się pukać do drzwi ? - zwrócił się do Kathrin.
-Misiaczek coś nie w humorze ? - wykrzywiła usta w podkowę.
-Co masz ? - zapytał chłodno.
-Próbowałam dziś podejść Marco Reusa... - menadżer koszykarzy BVB ożywił się w jednej chwili, a jego oczy rozbłysły - i usłyszałam tylko "Chrrrrrraahkheh". Ale przyszło mi do głowy jeszcze jedno rozwiązanie. Zapomnieliśmy jaką broń mamy w naszych rękach.
-Co ty bredzisz ?! Nie potrafisz wyciągnąć od pijanego chłopaka głupiego hasła do komputera, a chrzanisz o jakiejś broni !!
-Wiktoria-powiedziała spokojnie.
-Co ?? Mojej córki nie będziemy w to mieszać !
-Twoja córka mieszka z dziewczyną Lewandowskiego ! - wrzasnęła.
Waldemar złapał się za głowę. Stawka jest wysoka. Pieniądze, prestiż. Przecież Wiki też będzie z tego korzystać...
-Muszę to przemyśleć. Zostaw mnie samego.
-Nie mamy wiele czasu..
-Idź już.
-Dobrze już, dobrze. Wpadnę jutro. Do zobaczenia.-musnęła lekko jego wargi, odwróciła się na pięcie i wyszła. TO MUSI SIĘ UDAĆ.
Starzewski tym czasem opadł na swój skórzany obrotowy fotel. Nurtowało go wiele pytań. Czy warto?

***

Minęły dwa tygodnie. Od imprezy nie widziano Madison. Albo odpuściła i wyjechała albo knuje coś po cichu. A może już coś zrobiła, uciekła i tylko czeka aż to wybuchnie. Może. W każdym razie, Rita w swoim mieszkaniu została sama. Nie można powiedzieć, że nie przejęła się jej zniknięciem. Na początku nie mogła spać, ale z czasem oswoiła się z tą myślą-Madison odeszła.
W związku z tym, że noga Tatiany szybko się zagoiła, zdjęto jej gips. W razie komplikacji natychmiast miała stawić się w szpitalu. Lewy zajmował się nią jak najlepsza pielęgniarka, toteż o żadnych kopmlikacjach nie było mowy.
Kathrine spędzała z Reusem więcej czasu niż z samą sobą. Podpytywała go często o wiele klubowych spraw, finansów a nawet o samego Jurgena Kloppa. Marco starał się odpowiadać jej zgodnie z prawdą, ale sam też pewnych rzeczy nie wiedział. Zastanawiało go to, skąd ta ciekawość u jego nowej dziewczyny. Tak, można już ją tak nazwać. Kiedy pytał jej się dlaczego ją to tak bardzo interesuje, zmieniała temat, mruczała coś pod nosem albo w ogóle nie odpowiadała. Myślał może, że to dla niej nowa sytuacja i dlatego fascynowały ją sprawy klubowe. Te tajne również.
Łukasz i Ewa ostatnimi czasu często wychodzili razem na kolacje, do kina, spacery tylko we dwoje. Panią Piszczek zdziwiła zmiana u męża.  Kiedyś ciężko było go wyciągnąć gdziekolwiek a teraz? Jedyną rzeczą do której Piszczu leciał pierwszy była imprezka z kolegami. Choć na ostatniej nie bawił się dobrze, teraz postanowił to zmienić i zająć się bardziej swoim małżeństwem.

***

Niedzielny poranek to najgosza pora jaka może być, z wyjątkiem poniedziałkowego poranka ale nie dla Rity. Niania jak co niedziele miała wolne i nie musiała TAM iść. Cieszyła się, że odpocznie po wykańczającym tygodniu. Wstała dopiero po 10. Wzięła prysznic, ubrała się i zjadła śniadanie. Siedziała przed laptopem ze świeżo zaparzoną kawą i szperała w internecie. Z bardzo porywającego artykułu o szczeniaczkach wyrwał ją dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili pomyśłała o Madison, ale nie...ona by nie dzwoniła. Wstała od biurka, poprawiła włosy i otworzyła drzwi.
-Wróciła? - Katja głową była już w mieszkaniu Rity i mówiła szeptem.
-Nie -roześmiała się brunetka i wpuściła ją do mieszkania. - Jak zniknęła tak dalej jej nie ma, nawet nie zjawiła się po resztę swoich rzeczy.
-Dziwne...strasznie ciekawi mnie gdzie ją wcięło-skrzywiła się Katja.
-Mnie też, ale nie myślę o tym. Cieszę się chwilą wolną od tej blond zołzy. Kawy?-zapytała kiedy zaprowadziła przyjaciółkę do salonu.
-Poproszę - przysiadła na kanapie. - Mario ciągle nie może znaleźć starego telefonu. Szukał go wszędzie, u Piszczków też go nie ma. Chodzi cały czas nabuzowany, wkurza się o wszystko ale przecież to tylko telefon...-oparła się. - Czy on coś ukrywa? -Rita wzruszyła ramionami. - No jasne...-po dłuższej chwili ciszy doznała olśnienia- On mnie zdradza..
-Zwariowałaś? Mario? Wszystko można mu zarzucić ale nie to.
-To dlaczego tak przeżywa z tym telefonem? Już wcześniej wychodził do drugiego pokoju rozmawiać...
-Może to jakieś służbowe rozmowy z menagerem?
-Nigdy nie wychodzi jak dzwoni menager.Rita, on pojechał dziś do Monachium...
-Nie zapytałaś po co?
-Rano zastałam tylko karteczkę na stole. Nie podał powodu, tylko tyle, że wróci późno. To wszystko składa się w jedną całość, Boże...tyle się teraz mówi o zdradach praktycznie na każdym kroku...-Rita zakrztusiła się i parsknęła kawą na podłogę -..wszystko w porządku? Już ja mu dam jak wróci !
-Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków, może jest jakieś logiczne wytłumaczenie..-powiedziała Roth kiedy złapała oddech po fali krztuszącego ją kaszlu. -Pozatym powiedzmy sobie szczerze. Jesteś śliczna, zgrabna, mądra jednym słowem ideał. Dlaczego miałby cię zdradzać? Brakuje mu czegoś ?
-Wręcz przeciwnie- zarumieniła się po czym uśmiechnęła się łobuzersko Schwarz.
-Widzisz -zaśmiała się. - Gdyby chciał to znalazł by sobie jakąś tutaj, a nie fatygował się na drugi koniec Niemiec.
-Święte słowa-odezwał się głos który  odrazu poznały. Jak na komende obrócił się  w stronę blondynki. -Co jak co, ale Rita o zdradach wie najwięcej.
-Od dawna tam stoisz? -zapytała zażenowana Roth. Madi zaśmiała się i obdarowała je promiennym uśmiechem. -Gdzie byłaś jak Cie nie było? Wiesz ile okazji upokorzenia mnie przegapiłaś?- prowokowała ją.
-Odpuść sobie, Rita-przerwała jej stanowczym głosem.- Musiałam wyjechać, miałam robotę. Teraz wróciłam i jak narazie nigdzie się stąd nie ruszam -dziewczyny obejrzały się po sobie. -Nawet nie macie pojęcia, co dla was wszystkich przygotowałam.
-Kogo masz na myśli? -zapytała przerażona blondynka.
-Wszystkich z waszego otoczenia, słoneczko. Zadawanie bólu jedynie wam było by dziecinnie proste i nudne zarazem. Dlatego zajmę się waszymi znajomymi, bez wyjątku. Nawet tymi których znacie jedynie z widzenia. Jeśli będzie taka potrzeba, starsza pani z warzywniaka też dostanie cios prosto w serce...ale trochę za daleko odbiegłam.
 -Nie masz  skrupułów! -wrzasnęła Rita. -Co oni Ci zrobili?
-Poznali dwie najbardziej fałszywe osoby na świecie- spojrzała na jedną i na drugą.-Ja ich tylko uświadomie, a teraz wybaczcie -podniosł się z fotela. -Czas się zabawić -rzuciła podły uśmieszek. -Och, zapomniałam- zatrzymała się na chwilę i zaczęła natarczywie szukać czegoś w torebce. -To chyba twoje kochanie-rzuciła swetrem rozmiaru XL w stronę Katji. -Trochę już nie ten rozmiar co nie?-puściła jej oczko. Wychodząc spojrzała na torebkę Katji zarzuconą na krzesło stojące w korytarzu, do której jeszcze przed rozmową z dziewczynami wrzuciła telefon już znanego właściciela.
-Co za szmata...-skwitowała Katja. Rita na początku nie wiedziała czy chodzi jej o sweter czy o Madioson.
-No...trochę nie ładnie z tym swetrem...
-Ja nie o tym!-warknęła. -Ma zamiar dobrać się do naszych znajomych?! Co to, to nie ! Niech tylko zbliży się do Mario, czy do kogokolwiek a obiecuję...pożałuje suka! -wstała na baczność i wyciągnęła przed siebie zaciniętą w pięść. Rita również to uczyniła. Nigdy nie widziała takiego wybuchu u przyjaciółki. Nie miała pojęcia co poczyni dalej Katja, dlatego wolała być przygotowana. Schwarz spojrzała na sweter. -Mój boże...czy ona całe życie będzie mi to wypominać? -spojrzała pytająco na Ritę. Ta wzruszyła ramionami. Katja westchnęła i zaczęła się zbierać. Rita odprowadziła ją do drzwi.  Pozostając sama zaczęła rozmyślać. Katja ma rację. Nie mogą poddać się bez walki i pozolić Madiosn zniszczyć życie nie tylko ich ale również przyjaciół.

***

Wychodził z apartamentu ciągnąc za sobą zapierającego się na wszelkie sposoby trzylatka. Ciężko było przekupić tego małego potworka czymkolwiek dlatego postawił na nieco stanowcze sposoby. Tatiany nie było dziś w domu, dlatego był spokojniejszy. Nie chciał się tłumaczyć, jeszcze nie teraz. Właśnie zapinał młodego w fotelik samochodowy kiedy usłyszał kobiece chrząknięcie. Obejrzał się szybko, na szczęście jej nie znał.
-Naprawdę nie mam teraz czasu- napastnik wsunął rękę pod kurtkę i zaczął przeszukiwać jej wnętrze. Wyciągnął dokładnie to czego szukał, czyli swoje zdjęcie z autografem i wręczył je dziewczynie.
-Och, ja nie w tej sprawie. Przyszłam do Ciebie prywatnie- zerknęła na kartkę a następnie rozjerzała się dookoła.
Robert skończył przypinać syna wyprostował się i badawczo przyjrzał się dziewczynie.
-Nie kojarzę Cię.
-Nie jesteś jedyny -zaśmiała się. -Wciąż te same pytania, kim jesteś? Czego chcesz? Skąd wiesz? Mam jakieś dziwne Deja Vu.
-O co chodzi?- zmrużył oczy. Nic z tego nie rozumiał.
-Miałeś kiedyś tak, że ktoś cię zranił, a ty za wszelką cenę musiałeś się na nim odegrać. Nie ważne czy tego chciałes czy nie, poprostu musiałeś..
-To jakaś ankieta uliczna? Wybacz..dziewczyno, spieszy mi się.
-Zrozumiałe-zerkneła mu przez ramię. -Słodki chłopczyk. Podobny do tatusia-uśmiechnęła się cynicznie.
-To nie...
-Nie tumacz się, Robercie. Za niektóre błędy młodości płacimy aż do dziś... szczególnie jeśli było ich 12 -wypowiedziawszy to rzuciła mu porozumiewawcze spojrzenie i odeszła.
Lewy stał jeszcze bardziej zdezorientowany. Dlaczego w środku dnia podchodzi do niego jakaś nieznajoma blond piękność i gada od rzeczy?  I skąd wie o synu? Może to był tylko żart ? Cokolwiek to było, nie było zabawne. Machnął ręką i postanowił się tym nie przejmować. Wsiadł do samochodu i ruszył szybko, był już spóźniony. Czyżby ostatnia afera niczego go nie nauczyła?

______________________________________________________________
Grali jak nigdy, przegrali jak zawsze... FAKEN.

czwartek, 7 listopada 2013

Odcinek 34: After Party

Piszczu został tym szczęśliwcem ( a może i nieszczęśliwcem), który miał ogarnąć 'melanż'. Ewka o dziwo bardzo się ucieszyła, ogólnie od powrotu Rity była bardzo zadowolona, czego nie można było powiedzieć o jej mężu. Nie miał ochoty na imprezowanie. Fakt. Są zwycięzcami, należy im się...ale ile można? Momentami wolał, żeby to Bayern zgarnął trofeum. Wtedy miał by z głowy udawanie, że wszystko jest świetnie, super i fantasycznie. Tłumaczyłby, że powodem jego smutku jest przegrana, choć w pewnym sensie tak jest - przegrał z losem. 
Ewa i Rita szykowały ostatnie przystawki na imprezę, kiedy Łukasz brał kąpiel.
-To ja już będe lecieć - powiedziała Rita, kiedy odstawiała na stół pięknie przystrojony półmisek.
-Żartujesz? Tak się napracowałaś, zostań- powiedziała Piszczek. -Pozatym, to też twoje święto...nie daj się prosić...-zrobiła minę kota ze Shreka.
Rita westchnęła głośno. Mina Ewy ją rozbawiła, dlatego kiwnęła potwierdzająco głową.
-No i to mi się podoba-szturchnęła ją lekko w ramię. -Którą to już mamy?- spojrzała na zegarek. -Cholerka, trochę późno. Pójdę się tylko przebrać, zerkniesz na Sarę?
-Jasne- skineła Rita, kiedy tej nie było już w kuchni.

*Pół godziny później
Wszyscy zaczynali się pomału schodzić. Jako pierwsi dotarli Błaszczykowscy, Marco i Kathrin oraz Moritz, a potem cała reszta. Brakowało tylko Roberta.
-Co się z nim dzieje? Na imprezke to zawsze pierwszy a teraz? Zaczynam się martwić- stwierdził Kuba.
-Dzwonie do niego piąty i ostatni raz !- burknął Leitner i po raz kolejny wybrał numer do przyjaciela.
-Już jadę -odezwał po drugim sygnale.
-Ooo Lewy, jak miło słyszeć twój głos. Już nawet zapomniałem jak on brzmi..
-Dramatyzujesz..
-Może i tak, ale mówię Ci stary przemyśl swoje zachowanie. Ja rozumiem, kariera, dzieci, laseczki...
-Mo..!
-..ale żeby nawet pięciu minut dla nas, przyjaciół...
-nie teraz, stary..
-A to dlaczego? Znowu mnie zbywasz tak?
-Nie jestem sam, a ty jesteś na głośnomówiącym - wyjaśnił brunet -poza tym widzimy się za 5 minut, więc odpuść już.
-eee..to narazie - bąknął pod nosem i rozłaczył się. Chłopaki patrzyli na niego pytająco. - Będzie za chwilę -powiedział i zmył sie po piwo.

***

Balanga trwała w najlepsze. Jeśli ktoś zaproszony nie znałby dokładnego adresu Piszczków, zapewne trafiłby bez problemu idąc za głośną muzyką. Robert zjawił się w towarzystwie Tatiany, która wzbudziła zainteresowanie niemalże całego towarzystwa. Do tego miała gips na nodze, co było jeszcze bardziej intrygujące. Założyła się z Lewym o to, którzy znajomi będą bardziej zdziwieni. Mimo szczerych chęci Roberta, wygrała Bednarczyk.
-Cześć wam- podeszli wolnym krokiem w stronę zebranych w kole piłkarzy. Ci zawiesili swój wzrok na dziewczynie z kulami.
-Czesć- powiedzieli chórem i czekali na wyjaśnienia.
-Chłopaki to jest Tatiana. Tatiana to jest Kuba, Marco, Kathrin, Mario, Katja...i Moritz- na imię tego ostatniego dał jakiś dziwny nacisk.
-Dziękuję za to wyróżnienie Robercie- odgryzł się Mo.
-Miło Cię poznać Tatiana- powiedziała uśmiechnięta Katja. -Chodź usiądziesz sobie-wzięła ją pod ręke i zaprowadziła na kanapę. - Rita też tutaj jest, wiesz?- powiedziała gdy już odchodziły.
-To ta dziewczyna z hotelu?- zapytał Kuba. -Po co ja pytam, jasne, że tak-machnął ręką.- Teraz zaczyna mi się to wszystko układać- stwierdził Błaszczykowski.
-Jesteście parą czy jak? - zpytał zdezorientowany Mario.
-Trochę...-wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem. -To skomplikowane..-podrapał się po szyi.
-Ooo, Robercik boi się otworzyć swoje serduszko- drażnił się z nim Reus, który dwoma palcami wskazującymi zarysował kształt małego serca.
-Wstrętny tępak jesteś Reus-westchnął brunet.
-To nie czas na sercowe rozmowy- wtrącił Błaszczu. - Chodźmy do Piszcza i napijmy się.

***

Weszła niepewnie do pomieszczenia pełnego pijanych już ludzi. Dziwnie się czuła z tą "niepewnością", ale tylko przez moment. Musiała wtopić się w tłum i grać. Rozpieła dwa górne guziki płaszcza i poprawiła włosy. Dała trzy pewne kroki, kiedy odbił się od niej jakiś mężczyzna.
-Przepraszam piękną panią -wyseplenił Marcel Schmelzer.
-Nie szkodzi- rzuciła krótki uśmiech i czym prędzej wyplątała się z jego strefy.
-Cześć - obejrzała się za siebie. Ujrzała niewysoką brunetkę zmierzającą do niej. Rozpoznała ją, to Ewa Piszczek. -Ty jesteś...?- Piszczek przyjrzała jej się dokładnie. Nigdy wcześniej jej tu nie widziała.
-Koleżanką Katji- wyciągnęła dłoń w kierunku Ewy. - Jestem Madi. Przepraszam, że bez zapowiedzi, ale chciałm  zrobić jej niespodziankę i pogratulować Mario.
-W porządku, miło Cię poznać -odwzajemniła uścisk. -Oczywiście, zostań. Katja gdzieś się tu plącze. Napewno ją znajdziesz, a teraz muszę Cię przeprosić-uśmiechnęła się i wyminęła blondynkę.
Madison patrzyła jak odchodzi a na jej twarzy przemknął cień pogrdliwego uśmieszku. Szukała swojego celu, który w dosyć którkim czasie odnalazła- Łukasz Piszczek. Siedział w ciemnym salonie  i jak wyczuła był "lekko" podpity. Patrzył na Ritę znajdującą się w drugim bardziej oświetlonym pomieszczeniu, śmiejącą się i popijającą piwo. Nieznajoma podeszła do niego cichaczem. Stała nad nim chwilę i wypatrzyła punkt w który wgapia się piłkarz.
-Nie przejmuj się nią, ten typ tak ma-połozyła mu dłoń na ramieniu i rownież wlepiła swoje niebieskie oczy w Roth. Łukasz podniósł wzrok.
-Co ty możesz wiedzieć?- zapytał chłodno.
Madison uśmiechnęła się tajemniczo.
-Mogę się dosiąść?
-Wszystko mi jedno - chwycił za nie swój napełniony kieliszek i wlał sobie jego zawartość do ust.
-Niedługo twoje problemy znikną, ale najpierw spójrz prawdzie w oczy.
-Co to znaczy? -polał sobie jeszcze jednego.
-Powiedzmy sobie otwarcie. Kochasz ją, kochasz Ritę- prowokowała go.
-To nie prawda, nie kocham jej - potrząsnął przecząco głową.
-Skoro tak, to co ona tu jeszcze robi? - Łukasz spiorunował ją spojrzeniem -Dlaczego roztrzasąsz i tak bardzo przeżywasz tą sprawę. Przecież do niczego nie doszło...chyba, że mam złe informacje...
-Kim ty w ogóle jesteś?- próbował jej się dokładnie przyjrzeć i zapamiętać, ale alkohol robił swoje, poza tym było ciemno. Widział tylko blond loki od których odbijało się światło.
Na twarzy Madi zagościł uśmiech. Nie mówiąc nic, wstała i pomału oddalała się od Piszczka. Przechodząc przez salon  zauważyła na ścianie ogromne zdjęcie na którym byli Łukasz Ewa i Sara.
-Ładna z was rodzinka- skomplementowała. Nim się obejrzał już jej nie było.
Postanowiła się stąd jak najszybciej zmyć. Dostała to czego chciała. Udało jej się dobrać do Piszczka bez wiedzy Rity i Katjii. Kiedy przeciskała się przez ludzi znajdujących się na korytarzu, zgasło na chwilę światło. Zgromadzni lekko spanikowali, że koniec świata itp. ale to tylko ktoś niefortunnie oparł się w wyłącznik. Podczas chwilowej ciemności, spostrzegła podświetlający się wyświetlacz. Gdy światło ponownie rozbłysło, podeszła do komody i wzięła telefon nieznanego właściciela. Czym prędzej wyszła z lokalu.

***

-Rita! Rita! -Katja podbiegła do przyjaciółki wrzeszcząc jak opętana.
-Boże, coś się stało?
-Odstaw to piwo i chodź- powiedziała trochę ciszej i złapała brunetkę za rękę. -Madison tu jest!
-Co? Skąd wiesz?
-Ewa przed chwilą powiedziała mi, że szuka mnie moja koleżanka Madi- wyjaśniła-Spanikowałam i przyszłam do Ciebie.
-Znajdźmy ją zanim coś odwali.
Rozdzieliły się. Szukały jej dzielnie, ale na darmo. Nawet w najdziwniejszych zakątkach posesji Piszczków. Jakby się rozpłynęła, wyparowała.
-I co teraz? -spytała zdenerwowana Katja kiedy zeszły się razem na górze.
-Nic. Pewnie już dawno wyszła.
-Świetnie! -rzuciła Schwarz z przekąsem.
-Mam tylko nadzieję, że z nikim nie rozmawiała -spojrzała na blondynkę. - Muszę się odstresować-stwierdziła i zeszła na dół.
-Mi też nalej!-krzyknęła za nią Katja i pognała za przyjaciółką.

***

Bednarczyk siedziała na kanapie zsunięta z oparcia i z nogą na niskim stoliku. Lewy miał przynieść jakieś napoje, więc czekała na niego cierpliwie. 
-Proszę- podał jej szklankę soku. -Zmęczona?
-Tak, bardzo-ziewnęła przeciągając się. -Odwieziesz mnie?
-Zwariowałaś? Przecież piłem- dziewczyna spojrzała na niego przerażona. -Spokojnie zamówie taksówkę.
-Ale fajnie było. Spełniłam marzenie z dziciństwa i dowiedziałam się jak melażują gwiady footballu-zaśmiali się. -Żartuje, nigdy nie lubiłam footballu.
-A teraz?
-Zrobiłam mały krok do przódu-wyszczerzyła się.
-To teraz zrób kolejny- brunet wstał z miejca i wyciągną ręke. -Mam dosyć jedźmy stąd- stwierdził. Robert Lewandowski powiedział "Mam dosyć imprezki z kumplami". Czy ktoś to nagrał? Zaznaczcie ten dzień w kalendarzu.
-Nie chce wracać do domu...powiedziałam dziewczynom.
-i..?-dociekał Robert.
-Wiktoria zrobiła jakąś dziwną minę, ale potem się cieszyła, a Berenika...nie umiem opisać jej reakcji- skrzywiła się. -Widziałam tylko jak otwiera usta i chyba pękły mi bębenki...a potem podeszła do mnie i uściskała mocno, bardzo mocno. Sama nie wiem czy ze szczęścia czy bardziej ze złości.
-Cóż...możesz zostać u mnie, jeśli chcesz- spojrzał na nią przekonywująco.
-Mhm, podoba mi się ta opcja...-uśmiechnęła się zadziornie.

***

Pijany jak ruski szpadel Reus, został siłą zaciągnięty do swojego mieszkania. Kathrin cudem, bądź jakimś innym magicznym sposobem zciągnęła z niego kurtkę i buty oraz położyła na kanapie. Poszła do kuchni po szklankę wody i opakowanie tabletek przeciwbólowych, gdy ten recholił się jak grzechotka. Wróciła do pokoju i postawiła mu wodę i lek na stoliku obok.
-Rano napewno Ci się przyda-powiedziała pod nosem. Spojrzała na rozpromionego blondyna. -Z czego się tam śmiejesz cały czas ?
-Lewy ma dziewczyne, dasz wiarę? -spojrzał na nią małymi zapitymi oczkami. -On nigdy nie miał nikogo na stałe, heh. Daje mu tydzień.
-Wiesz-usiadła na skraju łóżka. -Nie znam go dobrze, ale myśle, że ludzie się zmieniają. Czasem na lepsze, czasem na gorsze ale jednak zmieniają. A czasem nawet nie mamy pojęcia kim naprawde są i z kim mamy doczynienia-zacisnęła wargi. Marco uśmiechnięty od ucha do ucha wpatrywał się w nią jak w obrazek. Dziewczyna spojrzała na niego i westchnęła - Pójdę już- chciała wstać ale Reus złapał ją za ręke.
-Zostań-ucałował jej dłoń raz, drugi coraz wyżej.
-Uwierz mi, że lepiej Ci zrobi jak się prześpisz- postrząsnęła przekonywująco głową.
-Ale ja nie usnę- zatrzepotał rzęsami i za żadne skarby nie chciał puścić jej ręki.
-Skarbie, chyba naprawdę nie wiesz co mówisz-zadrwiła i uśmiechnęła się z troską. -Poważnie Marco, prześpij się- wyplątała dłoń z jego uścisku.
-Dobrze- zrobił obrażoną minę, ale zaraz się wyszczerzył i wybuchnął śmiechem. Odwrócił się na bok i wymamrotał coś pod nosem. Kath uśmiechnęła się i pokręciła głową.
-Dobranoc Marco -odwróciła się na pięcie i zrobiła parę kroków. Jednak zatrzymała się, jakby nagle przypomniało jej się, że miała coś jeszcze zrobić.
-Mogę Ci zadać pytanie?
________________________________________________________

Oto Kathrin, żeby łatwiej wam było ją sobie wyobrazić.