-Mogę Ci zadać pytanie ?
-Słuchamciekotuniu-wyseplenił blondyn.
Przygryzła wargę. Teraz albo nigdy. Marco i tak nie będzie pamiętał nic z dzisiejszego wieczoru, to jedyna szansa.
-Czy nie znasz hasła dostępu do komputera Jurgena Kloppa ?
Znał. Kiedyś skrobnęli je trenerowi, i dla jaj, razem z Moritzem i Robertem ustawili mu na tapecie swoje zdjęcie. Kloppo, chcąc być przebiegłym, nie zmienił go, bo był pewien, że wszyscy się tego spodziewają.
Oczekiwanie na odpowiedź zdawało się trwać wieczność. Niby była profesjonalistką, ale wtedy trzęsły jej się ręce. Co jeśli Reus za mało wypił ? Jeśli się nie uda i chłopak zapamięta, cały jej plan legnie w gruzach... a Starzewski się wścieknie. Od tego zależy jej być albo nie być. Przestała oddychać, kiedy zobaczyła jak pomocnik nabiera powietrza.
-Chrrrrrraahkheh - w odpowiedzi usłyszała tylko głośne chrapnięcie. Zażenowana westchnęła głośno. Obróciła się na pięcie i wyszła trzaskając drzwiami. Podążając w ciemnościach listopadowej nocy zastanawiała się jak to rozegrać. Nie spodziewała się komplikacji. Jest jeszcze jeden sposób. Wiktoria. Córeczka szefunia ma znajomości.
-Witaj Kochanie - bezpardonowo weszła do gabinetu. Starzewski akurat rozmawiał przez telefon.
-Oddzwonię- mruknął do słuchawki-Przez 30 lat nie nauczyłaś się pukać do drzwi ? - zwrócił się do Kathrin.
-Misiaczek coś nie w humorze ? - wykrzywiła usta w podkowę.
-Co masz ? - zapytał chłodno.
-Próbowałam dziś podejść Marco Reusa... - menadżer koszykarzy BVB ożywił się w jednej chwili, a jego oczy rozbłysły - i usłyszałam tylko "Chrrrrrraahkheh". Ale przyszło mi do głowy jeszcze jedno rozwiązanie. Zapomnieliśmy jaką broń mamy w naszych rękach.
-Co ty bredzisz ?! Nie potrafisz wyciągnąć od pijanego chłopaka głupiego hasła do komputera, a chrzanisz o jakiejś broni !!
-Wiktoria-powiedziała spokojnie.
-Co ?? Mojej córki nie będziemy w to mieszać !
-Twoja córka mieszka z dziewczyną Lewandowskiego ! - wrzasnęła.
Waldemar złapał się za głowę. Stawka jest wysoka. Pieniądze, prestiż. Przecież Wiki też będzie z tego korzystać...
-Muszę to przemyśleć. Zostaw mnie samego.
-Nie mamy wiele czasu..
-Idź już.
-Dobrze już, dobrze. Wpadnę jutro. Do zobaczenia.-musnęła lekko jego wargi, odwróciła się na pięcie i wyszła. TO MUSI SIĘ UDAĆ.
Starzewski tym czasem opadł na swój skórzany obrotowy fotel. Nurtowało go wiele pytań. Czy warto?
Minęły dwa tygodnie. Od imprezy nie widziano Madison. Albo odpuściła i wyjechała albo knuje coś po cichu. A może już coś zrobiła, uciekła i tylko czeka aż to wybuchnie. Może. W każdym razie, Rita w swoim mieszkaniu została sama. Nie można powiedzieć, że nie przejęła się jej zniknięciem. Na początku nie mogła spać, ale z czasem oswoiła się z tą myślą-Madison odeszła.
W związku z tym, że noga Tatiany szybko się zagoiła, zdjęto jej gips. W razie komplikacji natychmiast miała stawić się w szpitalu. Lewy zajmował się nią jak najlepsza pielęgniarka, toteż o żadnych kopmlikacjach nie było mowy.
Kathrine spędzała z Reusem więcej czasu niż z samą sobą. Podpytywała go często o wiele klubowych spraw, finansów a nawet o samego Jurgena Kloppa. Marco starał się odpowiadać jej zgodnie z prawdą, ale sam też pewnych rzeczy nie wiedział. Zastanawiało go to, skąd ta ciekawość u jego nowej dziewczyny. Tak, można już ją tak nazwać. Kiedy pytał jej się dlaczego ją to tak bardzo interesuje, zmieniała temat, mruczała coś pod nosem albo w ogóle nie odpowiadała. Myślał może, że to dla niej nowa sytuacja i dlatego fascynowały ją sprawy klubowe. Te tajne również.
Łukasz i Ewa ostatnimi czasu często wychodzili razem na kolacje, do kina, spacery tylko we dwoje. Panią Piszczek zdziwiła zmiana u męża. Kiedyś ciężko było go wyciągnąć gdziekolwiek a teraz? Jedyną rzeczą do której Piszczu leciał pierwszy była imprezka z kolegami. Choć na ostatniej nie bawił się dobrze, teraz postanowił to zmienić i zająć się bardziej swoim małżeństwem.
Niedzielny poranek to najgosza pora jaka może być, z wyjątkiem poniedziałkowego poranka ale nie dla Rity. Niania jak co niedziele miała wolne i nie musiała TAM iść. Cieszyła się, że odpocznie po wykańczającym tygodniu. Wstała dopiero po 10. Wzięła prysznic, ubrała się i zjadła śniadanie. Siedziała przed laptopem ze świeżo zaparzoną kawą i szperała w internecie. Z bardzo porywającego artykułu o szczeniaczkach wyrwał ją dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili pomyśłała o Madison, ale nie...ona by nie dzwoniła. Wstała od biurka, poprawiła włosy i otworzyła drzwi.
-Wróciła? - Katja głową była już w mieszkaniu Rity i mówiła szeptem.
-Nie -roześmiała się brunetka i wpuściła ją do mieszkania. - Jak zniknęła tak dalej jej nie ma, nawet nie zjawiła się po resztę swoich rzeczy.
-Dziwne...strasznie ciekawi mnie gdzie ją wcięło-skrzywiła się Katja.
-Mnie też, ale nie myślę o tym. Cieszę się chwilą wolną od tej blond zołzy. Kawy?-zapytała kiedy zaprowadziła przyjaciółkę do salonu.
-Poproszę - przysiadła na kanapie. - Mario ciągle nie może znaleźć starego telefonu. Szukał go wszędzie, u Piszczków też go nie ma. Chodzi cały czas nabuzowany, wkurza się o wszystko ale przecież to tylko telefon...-oparła się. - Czy on coś ukrywa? -Rita wzruszyła ramionami. - No jasne...-po dłuższej chwili ciszy doznała olśnienia- On mnie zdradza..
-Zwariowałaś? Mario? Wszystko można mu zarzucić ale nie to.
-To dlaczego tak przeżywa z tym telefonem? Już wcześniej wychodził do drugiego pokoju rozmawiać...
-Może to jakieś służbowe rozmowy z menagerem?
-Nigdy nie wychodzi jak dzwoni menager.Rita, on pojechał dziś do Monachium...
-Nie zapytałaś po co?
-Rano zastałam tylko karteczkę na stole. Nie podał powodu, tylko tyle, że wróci późno. To wszystko składa się w jedną całość, Boże...tyle się teraz mówi o zdradach praktycznie na każdym kroku...-Rita zakrztusiła się i parsknęła kawą na podłogę -..wszystko w porządku? Już ja mu dam jak wróci !
-Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków, może jest jakieś logiczne wytłumaczenie..-powiedziała Roth kiedy złapała oddech po fali krztuszącego ją kaszlu. -Pozatym powiedzmy sobie szczerze. Jesteś śliczna, zgrabna, mądra jednym słowem ideał. Dlaczego miałby cię zdradzać? Brakuje mu czegoś ?
-Wręcz przeciwnie- zarumieniła się po czym uśmiechnęła się łobuzersko Schwarz.
-Widzisz -zaśmiała się. - Gdyby chciał to znalazł by sobie jakąś tutaj, a nie fatygował się na drugi koniec Niemiec.
-Święte słowa-odezwał się głos który odrazu poznały. Jak na komende obrócił się w stronę blondynki. -Co jak co, ale Rita o zdradach wie najwięcej.
-Od dawna tam stoisz? -zapytała zażenowana Roth. Madi zaśmiała się i obdarowała je promiennym uśmiechem. -Gdzie byłaś jak Cie nie było? Wiesz ile okazji upokorzenia mnie przegapiłaś?- prowokowała ją.
-Odpuść sobie, Rita-przerwała jej stanowczym głosem.- Musiałam wyjechać, miałam robotę. Teraz wróciłam i jak narazie nigdzie się stąd nie ruszam -dziewczyny obejrzały się po sobie. -Nawet nie macie pojęcia, co dla was wszystkich przygotowałam.
-Kogo masz na myśli? -zapytała przerażona blondynka.
-Wszystkich z waszego otoczenia, słoneczko. Zadawanie bólu jedynie wam było by dziecinnie proste i nudne zarazem. Dlatego zajmę się waszymi znajomymi, bez wyjątku. Nawet tymi których znacie jedynie z widzenia. Jeśli będzie taka potrzeba, starsza pani z warzywniaka też dostanie cios prosto w serce...ale trochę za daleko odbiegłam.
-Nie masz skrupułów! -wrzasnęła Rita. -Co oni Ci zrobili?
-Poznali dwie najbardziej fałszywe osoby na świecie- spojrzała na jedną i na drugą.-Ja ich tylko uświadomie, a teraz wybaczcie -podniosł się z fotela. -Czas się zabawić -rzuciła podły uśmieszek. -Och, zapomniałam- zatrzymała się na chwilę i zaczęła natarczywie szukać czegoś w torebce. -To chyba twoje kochanie-rzuciła swetrem rozmiaru XL w stronę Katji. -Trochę już nie ten rozmiar co nie?-puściła jej oczko. Wychodząc spojrzała na torebkę Katji zarzuconą na krzesło stojące w korytarzu, do której jeszcze przed rozmową z dziewczynami wrzuciła telefon już znanego właściciela.
-Co za szmata...-skwitowała Katja. Rita na początku nie wiedziała czy chodzi jej o sweter czy o Madioson.
-No...trochę nie ładnie z tym swetrem...
-Ja nie o tym!-warknęła. -Ma zamiar dobrać się do naszych znajomych?! Co to, to nie ! Niech tylko zbliży się do Mario, czy do kogokolwiek a obiecuję...pożałuje suka! -wstała na baczność i wyciągnęła przed siebie zaciniętą w pięść. Rita również to uczyniła. Nigdy nie widziała takiego wybuchu u przyjaciółki. Nie miała pojęcia co poczyni dalej Katja, dlatego wolała być przygotowana. Schwarz spojrzała na sweter. -Mój boże...czy ona całe życie będzie mi to wypominać? -spojrzała pytająco na Ritę. Ta wzruszyła ramionami. Katja westchnęła i zaczęła się zbierać. Rita odprowadziła ją do drzwi. Pozostając sama zaczęła rozmyślać. Katja ma rację. Nie mogą poddać się bez walki i pozolić Madiosn zniszczyć życie nie tylko ich ale również przyjaciół.
Wychodził z apartamentu ciągnąc za sobą zapierającego się na wszelkie sposoby trzylatka. Ciężko było przekupić tego małego potworka czymkolwiek dlatego postawił na nieco stanowcze sposoby. Tatiany nie było dziś w domu, dlatego był spokojniejszy. Nie chciał się tłumaczyć, jeszcze nie teraz. Właśnie zapinał młodego w fotelik samochodowy kiedy usłyszał kobiece chrząknięcie. Obejrzał się szybko, na szczęście jej nie znał.
-Naprawdę nie mam teraz czasu- napastnik wsunął rękę pod kurtkę i zaczął przeszukiwać jej wnętrze. Wyciągnął dokładnie to czego szukał, czyli swoje zdjęcie z autografem i wręczył je dziewczynie.
-Och, ja nie w tej sprawie. Przyszłam do Ciebie prywatnie- zerknęła na kartkę a następnie rozjerzała się dookoła.
Robert skończył przypinać syna wyprostował się i badawczo przyjrzał się dziewczynie.
-Nie kojarzę Cię.
-Nie jesteś jedyny -zaśmiała się. -Wciąż te same pytania, kim jesteś? Czego chcesz? Skąd wiesz? Mam jakieś dziwne Deja Vu.
-O co chodzi?- zmrużył oczy. Nic z tego nie rozumiał.
-Miałeś kiedyś tak, że ktoś cię zranił, a ty za wszelką cenę musiałeś się na nim odegrać. Nie ważne czy tego chciałes czy nie, poprostu musiałeś..
-To jakaś ankieta uliczna? Wybacz..dziewczyno, spieszy mi się.
-Zrozumiałe-zerkneła mu przez ramię. -Słodki chłopczyk. Podobny do tatusia-uśmiechnęła się cynicznie.
-To nie...
-Nie tumacz się, Robercie. Za niektóre błędy młodości płacimy aż do dziś... szczególnie jeśli było ich 12 -wypowiedziawszy to rzuciła mu porozumiewawcze spojrzenie i odeszła.
Lewy stał jeszcze bardziej zdezorientowany. Dlaczego w środku dnia podchodzi do niego jakaś nieznajoma blond piękność i gada od rzeczy? I skąd wie o synu? Może to był tylko żart ? Cokolwiek to było, nie było zabawne. Machnął ręką i postanowił się tym nie przejmować. Wsiadł do samochodu i ruszył szybko, był już spóźniony. Czyżby ostatnia afera niczego go nie nauczyła?
______________________________________________________________
Grali jak nigdy, przegrali jak zawsze... FAKEN.
-Słuchamciekotuniu-wyseplenił blondyn.
Przygryzła wargę. Teraz albo nigdy. Marco i tak nie będzie pamiętał nic z dzisiejszego wieczoru, to jedyna szansa.
-Czy nie znasz hasła dostępu do komputera Jurgena Kloppa ?
Znał. Kiedyś skrobnęli je trenerowi, i dla jaj, razem z Moritzem i Robertem ustawili mu na tapecie swoje zdjęcie. Kloppo, chcąc być przebiegłym, nie zmienił go, bo był pewien, że wszyscy się tego spodziewają.
Oczekiwanie na odpowiedź zdawało się trwać wieczność. Niby była profesjonalistką, ale wtedy trzęsły jej się ręce. Co jeśli Reus za mało wypił ? Jeśli się nie uda i chłopak zapamięta, cały jej plan legnie w gruzach... a Starzewski się wścieknie. Od tego zależy jej być albo nie być. Przestała oddychać, kiedy zobaczyła jak pomocnik nabiera powietrza.
-Chrrrrrraahkheh - w odpowiedzi usłyszała tylko głośne chrapnięcie. Zażenowana westchnęła głośno. Obróciła się na pięcie i wyszła trzaskając drzwiami. Podążając w ciemnościach listopadowej nocy zastanawiała się jak to rozegrać. Nie spodziewała się komplikacji. Jest jeszcze jeden sposób. Wiktoria. Córeczka szefunia ma znajomości.
***
-Witaj Kochanie - bezpardonowo weszła do gabinetu. Starzewski akurat rozmawiał przez telefon.
-Oddzwonię- mruknął do słuchawki-Przez 30 lat nie nauczyłaś się pukać do drzwi ? - zwrócił się do Kathrin.
-Misiaczek coś nie w humorze ? - wykrzywiła usta w podkowę.
-Co masz ? - zapytał chłodno.
-Próbowałam dziś podejść Marco Reusa... - menadżer koszykarzy BVB ożywił się w jednej chwili, a jego oczy rozbłysły - i usłyszałam tylko "Chrrrrrraahkheh". Ale przyszło mi do głowy jeszcze jedno rozwiązanie. Zapomnieliśmy jaką broń mamy w naszych rękach.
-Co ty bredzisz ?! Nie potrafisz wyciągnąć od pijanego chłopaka głupiego hasła do komputera, a chrzanisz o jakiejś broni !!
-Wiktoria-powiedziała spokojnie.
-Co ?? Mojej córki nie będziemy w to mieszać !
-Twoja córka mieszka z dziewczyną Lewandowskiego ! - wrzasnęła.
Waldemar złapał się za głowę. Stawka jest wysoka. Pieniądze, prestiż. Przecież Wiki też będzie z tego korzystać...
-Muszę to przemyśleć. Zostaw mnie samego.
-Nie mamy wiele czasu..
-Idź już.
-Dobrze już, dobrze. Wpadnę jutro. Do zobaczenia.-musnęła lekko jego wargi, odwróciła się na pięcie i wyszła. TO MUSI SIĘ UDAĆ.
Starzewski tym czasem opadł na swój skórzany obrotowy fotel. Nurtowało go wiele pytań. Czy warto?
***
Minęły dwa tygodnie. Od imprezy nie widziano Madison. Albo odpuściła i wyjechała albo knuje coś po cichu. A może już coś zrobiła, uciekła i tylko czeka aż to wybuchnie. Może. W każdym razie, Rita w swoim mieszkaniu została sama. Nie można powiedzieć, że nie przejęła się jej zniknięciem. Na początku nie mogła spać, ale z czasem oswoiła się z tą myślą-Madison odeszła.
W związku z tym, że noga Tatiany szybko się zagoiła, zdjęto jej gips. W razie komplikacji natychmiast miała stawić się w szpitalu. Lewy zajmował się nią jak najlepsza pielęgniarka, toteż o żadnych kopmlikacjach nie było mowy.
Kathrine spędzała z Reusem więcej czasu niż z samą sobą. Podpytywała go często o wiele klubowych spraw, finansów a nawet o samego Jurgena Kloppa. Marco starał się odpowiadać jej zgodnie z prawdą, ale sam też pewnych rzeczy nie wiedział. Zastanawiało go to, skąd ta ciekawość u jego nowej dziewczyny. Tak, można już ją tak nazwać. Kiedy pytał jej się dlaczego ją to tak bardzo interesuje, zmieniała temat, mruczała coś pod nosem albo w ogóle nie odpowiadała. Myślał może, że to dla niej nowa sytuacja i dlatego fascynowały ją sprawy klubowe. Te tajne również.
Łukasz i Ewa ostatnimi czasu często wychodzili razem na kolacje, do kina, spacery tylko we dwoje. Panią Piszczek zdziwiła zmiana u męża. Kiedyś ciężko było go wyciągnąć gdziekolwiek a teraz? Jedyną rzeczą do której Piszczu leciał pierwszy była imprezka z kolegami. Choć na ostatniej nie bawił się dobrze, teraz postanowił to zmienić i zająć się bardziej swoim małżeństwem.
***
-Wróciła? - Katja głową była już w mieszkaniu Rity i mówiła szeptem.
-Nie -roześmiała się brunetka i wpuściła ją do mieszkania. - Jak zniknęła tak dalej jej nie ma, nawet nie zjawiła się po resztę swoich rzeczy.
-Dziwne...strasznie ciekawi mnie gdzie ją wcięło-skrzywiła się Katja.
-Mnie też, ale nie myślę o tym. Cieszę się chwilą wolną od tej blond zołzy. Kawy?-zapytała kiedy zaprowadziła przyjaciółkę do salonu.
-Poproszę - przysiadła na kanapie. - Mario ciągle nie może znaleźć starego telefonu. Szukał go wszędzie, u Piszczków też go nie ma. Chodzi cały czas nabuzowany, wkurza się o wszystko ale przecież to tylko telefon...-oparła się. - Czy on coś ukrywa? -Rita wzruszyła ramionami. - No jasne...-po dłuższej chwili ciszy doznała olśnienia- On mnie zdradza..
-Zwariowałaś? Mario? Wszystko można mu zarzucić ale nie to.
-To dlaczego tak przeżywa z tym telefonem? Już wcześniej wychodził do drugiego pokoju rozmawiać...
-Może to jakieś służbowe rozmowy z menagerem?
-Nigdy nie wychodzi jak dzwoni menager.Rita, on pojechał dziś do Monachium...
-Nie zapytałaś po co?
-Rano zastałam tylko karteczkę na stole. Nie podał powodu, tylko tyle, że wróci późno. To wszystko składa się w jedną całość, Boże...tyle się teraz mówi o zdradach praktycznie na każdym kroku...-Rita zakrztusiła się i parsknęła kawą na podłogę -..wszystko w porządku? Już ja mu dam jak wróci !
-Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków, może jest jakieś logiczne wytłumaczenie..-powiedziała Roth kiedy złapała oddech po fali krztuszącego ją kaszlu. -Pozatym powiedzmy sobie szczerze. Jesteś śliczna, zgrabna, mądra jednym słowem ideał. Dlaczego miałby cię zdradzać? Brakuje mu czegoś ?
-Wręcz przeciwnie- zarumieniła się po czym uśmiechnęła się łobuzersko Schwarz.
-Widzisz -zaśmiała się. - Gdyby chciał to znalazł by sobie jakąś tutaj, a nie fatygował się na drugi koniec Niemiec.
-Święte słowa-odezwał się głos który odrazu poznały. Jak na komende obrócił się w stronę blondynki. -Co jak co, ale Rita o zdradach wie najwięcej.
-Od dawna tam stoisz? -zapytała zażenowana Roth. Madi zaśmiała się i obdarowała je promiennym uśmiechem. -Gdzie byłaś jak Cie nie było? Wiesz ile okazji upokorzenia mnie przegapiłaś?- prowokowała ją.
-Odpuść sobie, Rita-przerwała jej stanowczym głosem.- Musiałam wyjechać, miałam robotę. Teraz wróciłam i jak narazie nigdzie się stąd nie ruszam -dziewczyny obejrzały się po sobie. -Nawet nie macie pojęcia, co dla was wszystkich przygotowałam.
-Kogo masz na myśli? -zapytała przerażona blondynka.
-Wszystkich z waszego otoczenia, słoneczko. Zadawanie bólu jedynie wam było by dziecinnie proste i nudne zarazem. Dlatego zajmę się waszymi znajomymi, bez wyjątku. Nawet tymi których znacie jedynie z widzenia. Jeśli będzie taka potrzeba, starsza pani z warzywniaka też dostanie cios prosto w serce...ale trochę za daleko odbiegłam.
-Nie masz skrupułów! -wrzasnęła Rita. -Co oni Ci zrobili?
-Poznali dwie najbardziej fałszywe osoby na świecie- spojrzała na jedną i na drugą.-Ja ich tylko uświadomie, a teraz wybaczcie -podniosł się z fotela. -Czas się zabawić -rzuciła podły uśmieszek. -Och, zapomniałam- zatrzymała się na chwilę i zaczęła natarczywie szukać czegoś w torebce. -To chyba twoje kochanie-rzuciła swetrem rozmiaru XL w stronę Katji. -Trochę już nie ten rozmiar co nie?-puściła jej oczko. Wychodząc spojrzała na torebkę Katji zarzuconą na krzesło stojące w korytarzu, do której jeszcze przed rozmową z dziewczynami wrzuciła telefon już znanego właściciela.
-Co za szmata...-skwitowała Katja. Rita na początku nie wiedziała czy chodzi jej o sweter czy o Madioson.
-No...trochę nie ładnie z tym swetrem...
-Ja nie o tym!-warknęła. -Ma zamiar dobrać się do naszych znajomych?! Co to, to nie ! Niech tylko zbliży się do Mario, czy do kogokolwiek a obiecuję...pożałuje suka! -wstała na baczność i wyciągnęła przed siebie zaciniętą w pięść. Rita również to uczyniła. Nigdy nie widziała takiego wybuchu u przyjaciółki. Nie miała pojęcia co poczyni dalej Katja, dlatego wolała być przygotowana. Schwarz spojrzała na sweter. -Mój boże...czy ona całe życie będzie mi to wypominać? -spojrzała pytająco na Ritę. Ta wzruszyła ramionami. Katja westchnęła i zaczęła się zbierać. Rita odprowadziła ją do drzwi. Pozostając sama zaczęła rozmyślać. Katja ma rację. Nie mogą poddać się bez walki i pozolić Madiosn zniszczyć życie nie tylko ich ale również przyjaciół.
***
Wychodził z apartamentu ciągnąc za sobą zapierającego się na wszelkie sposoby trzylatka. Ciężko było przekupić tego małego potworka czymkolwiek dlatego postawił na nieco stanowcze sposoby. Tatiany nie było dziś w domu, dlatego był spokojniejszy. Nie chciał się tłumaczyć, jeszcze nie teraz. Właśnie zapinał młodego w fotelik samochodowy kiedy usłyszał kobiece chrząknięcie. Obejrzał się szybko, na szczęście jej nie znał.
-Naprawdę nie mam teraz czasu- napastnik wsunął rękę pod kurtkę i zaczął przeszukiwać jej wnętrze. Wyciągnął dokładnie to czego szukał, czyli swoje zdjęcie z autografem i wręczył je dziewczynie.
-Och, ja nie w tej sprawie. Przyszłam do Ciebie prywatnie- zerknęła na kartkę a następnie rozjerzała się dookoła.
Robert skończył przypinać syna wyprostował się i badawczo przyjrzał się dziewczynie.
-Nie kojarzę Cię.
-Nie jesteś jedyny -zaśmiała się. -Wciąż te same pytania, kim jesteś? Czego chcesz? Skąd wiesz? Mam jakieś dziwne Deja Vu.
-O co chodzi?- zmrużył oczy. Nic z tego nie rozumiał.
-Miałeś kiedyś tak, że ktoś cię zranił, a ty za wszelką cenę musiałeś się na nim odegrać. Nie ważne czy tego chciałes czy nie, poprostu musiałeś..
-To jakaś ankieta uliczna? Wybacz..dziewczyno, spieszy mi się.
-Zrozumiałe-zerkneła mu przez ramię. -Słodki chłopczyk. Podobny do tatusia-uśmiechnęła się cynicznie.
-To nie...
-Nie tumacz się, Robercie. Za niektóre błędy młodości płacimy aż do dziś... szczególnie jeśli było ich 12 -wypowiedziawszy to rzuciła mu porozumiewawcze spojrzenie i odeszła.
Lewy stał jeszcze bardziej zdezorientowany. Dlaczego w środku dnia podchodzi do niego jakaś nieznajoma blond piękność i gada od rzeczy? I skąd wie o synu? Może to był tylko żart ? Cokolwiek to było, nie było zabawne. Machnął ręką i postanowił się tym nie przejmować. Wsiadł do samochodu i ruszył szybko, był już spóźniony. Czyżby ostatnia afera niczego go nie nauczyła?
______________________________________________________________
Grali jak nigdy, przegrali jak zawsze... FAKEN.