The Pierces - Secret
Moritz gotów był sprawdzić czy jego przyjaźń z chłopakami ma jaki kolwiek sens. Postanowił więc urządzić dość nietypową imprezę. Bez przekąsek, bez muzyki, bez napojów procentowych, a całe to wydarzenie umieścił na facebook'u. Chciał sprawdzić czy koledzy wyjdą czy zostaną. Czy obwinią go za brak zorganizowania czy też nie.
Robert od rana zajmował się trójką swoich dzieci. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, do czasu...
Kiedy mała Stefi spała sobie smacznie na górze, a dwóch malców robiło z jego mieszkania plac bojowy, Robert przysypiał sobie na kanapie. Dosłownie jednym okiem zerkał co raz na chłopców aby upewnić się, że ich krzyki nadal są radosne.
-Dzień do-bry? - nagle nie wiadomo skąd w progu pokoju wyrosła Tatiana. Minę miała 'lekko' zdezorientowaną.
Lewy momentalnie poderwał się z kanapy. Nie można było opisać jego wyrazu twarzy.
-Zmieniłeś zawód, czy o czymś nie wiem? -zażartowała kiedy zobaczyła dwójkę nierozgarniętch chłopców biegających dosłownie wszędzie.
W pewnym momencie jeden z synów, ten bardziej wstydliwy podbiegł do Roberta i uwiesił mu się na szyi.
-Tata, co to za pani? -powiedział półszeptem jednak słyszalnie.
Dziewczyna stanęła jak słup soli. Dosłownie wbiło ją w ziemię. Myślała, że się przesłyszała, ale nie. Tylko chciała się przesłyszeć.
-Tato? -zapytała drżącym głosem. Nie chciała aby to była prawda. Czekała na te cholerne wyjaśnienia ze strony Roberta, ale się nie doczekała. Nie mając pojęcia co ze sobą zrobić wyszła z mieszkania.
Lewy przedstawił małemu jaka jest kolej rzeczy i delikatnie aczkolwiek szybko wyplątał się z uścisku młodego. Czym prędzej wybiegł za ukochaną.
-Tatiana !- złapał ją za rękę kiedy był już koło niej i odrócił ją twarzą do siebie.
-Co ?!
-Wiem co teraz o mnie myślisz..-chciał łagodnie zacząć, ale zrozumiał, że to bez sensu-...tak to moje dzieci.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś ?- w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. Z nie dowierzaniem zaczęła potrzasać głową. Wyrwała rękę z jego uścisku. - Zostaw mnie. Ja muszę, muszę to przemyśleć. -obróciła się i odeszła.
-O której mam po Ciebie być?- no tak odpowiednie pytanie, w odpowiednim czasie.
-Nigdzie dziś nie idę, wybacz- powiedziała nie patrząc mu w oczy i zamknęła za sobą drzwi swojego mieszkania.
Lewy jak idiota stanął na korytarzu i splótł ręce na potylicy. Doskonale wiedział co niesie za sobą związek -szczerość, której nie okazał od samego początku. Teraz trzeba zastanowić, jaką te wszystkie niefortunne konsekwencje mają przed sobą przyczynę ?
Godzina ~21, impreza Moritza
-Czyli, nie jesteś zły?-zapytał Leitner poraz n-ty tego wieczoru. Chłopaki nie wkurzyli się jeszcze o nic, a on myślał, że jest w innym towarzystwie, w innym mieście, w innej drużynie.
-Spoko Mo, to twoja impreza i twoje zasady -poklepał go po ramieniu Piszczu -ale kiełbaske mógłbyś jakąś skombinować.
-Już się robi-stanął jak na komende. Ucieszył się, że przyjaciele nie odwrócili się od niego pomimo tylu celowych niewypałów. Żaden z nich nie wyszedł, zostali z nim. Teraz miał pewność, bo pierwszą część testu zdali. Zobaczymy jak poradzą sobie z drugą, ale dziś był gotów zrobić dla nich wszystko. Czym prędzej ubrał się i popędził do najbliższego sklepu aby kupić odpowiednie produkty.
Tymczasem Kuba przechadzał się po całym mieszkaniu młodszego kolegi z drużyny ze swoją małżonką. Komentowali wystrój, zaglądali w każdy kąt i wymieniali się uwagami, co ewentualnie by zmienili. Mieszkanie było jednopietrowe, ale bardzo rozbudowane. Kiedy udało im się spowrotem dotrzeć do wszystkich, Agata zauważyła siedzącego w kącie zmartwionego Roberta. Kiwnęła do męża, i pociągnęła go za sobą.
-Jak tam Lewusek?-zapytała blondynka mierzwiąc jego włosy.
Brunet wzruszył ramionami bez żadnych emocji. Dzisiaj tylko to mu dobrze wychodziło. Małżeństwo obsiadło go po obu stronach.
-To znaczy, że coś się wydarzyło, niech zgadne ta z hotelu...jak się nazywała...- Błaszczu zaczął pstrykać palcami, jakby to miało mu pomóc w przypomnieniu sobie jej imienia.
-Tatiana -podpowiedzieli mu w duecie.
-Właśnie. Przepraszam, ale to co zapamiętałem z jej osoby najlepiej, to jej długie długie nogi -rozmarzył się kapitan reprezentacji Polski.
-Niezłe są, co? - mruknął Lewy. Kuba poruszył zalotnie brwiami.
-Gdybyś był wypity, zrozumiałabym...ale na tutaj nie ma ani mililitra alkoholu Błaszczykowski, więc uważaj na słowa - Agata pogroziła mu palcem i zaśmiała się. -Mów Robercik co się dzieje -ponaglała napastnika.
-Dzisiaj dowiedziała się o dzieciach. Siedziałem z Erikiem , Steffi i Philipem, weszła ona, potem wybiegła, pobiegłem za nią, powiedziałem prawdę i to tyle..
-I co ona na to?- dopytywała się Błaszczykowska.
-Powiedziała, że musi to przemyśleć...ale nie liczę na wiele.
-Kurczę, trochę głupio, że to wyszło w takich okolicznościach-Aga przystawiła dłoń do policzka. -Nie przejmuj się, będzie dobrze..
-Albo i nie- wtrącił Błaszczu. Lewy i Agata spojrzeli na niego równocześnie. -Jakby nie było wie o trójce, a to tylko 1/4 twojej załogi -skwitował ale kiedy zobaczył ich miny, ugryzł się w język. Szkoda, że za późno.
-Dzięki Błaszczu -uśmiechnął się cierpko.
-Spoko -wyszczerzył się. Żona posłała mu mordercze spojrzenie.
-Skoro, nie masz nastroju do imprezowania, bo widzę że nie masz, to jedź do domu..-zaproponowała Agata.
-Nie, nie chce być sam. Potrzebuję teraz przyjaciół- stwierdził, poczym obsunął się na oparciu i wtulił w blondynkę. Niczym mały bezbronny chłopiec w ramiona matki.
-Czy ty przytulasz moją żonę ?-wzdrygnął się Kuba.
-Tak - uśmiechnął się cwaniacko.
-Gdybyś nie miał teraz kryzysu, już byś nie żył...
Jakąś godzinę później większość ludzi siedziała w salonie. Robert, Marco i Mario śmiali się nie wiadomo z czego w niebo głosy a Piszczu zajadał się przekąskami. Moritz zawzięcie dyskutował o czymś z Błaszczykowskimi, gdy nagle przemknął mu gdzieś w tłumie cień znajomej już postaci. Urwał w połowie zdania i zbladł.
-Wszystko w porządku? -zapytała dr.Agata Błaszczykowska, która po raz kolejny wychwyciła dziś u kogoś zmianę nastroju.
-Tak, coś mi się przewidziało -potrząsnął głową. -Wczoraj jakaś panna, nie mam pojęcia kto to ani skąd się tam wzięła, naubliżała mi w sklepie i wygadywała jakieś bzdury!
-Blondynka? Długie gęste loki? -zainteresował się Piszczu.
-Tak! I bardzo ładna.
-Nie znam-ugryzł sie w język. Nie chciał wspominać, że takowa też z nim rozmawiała, bo zaraz zaczęły by się pytania "O czym rozmawialiście?" itp. Nie miał ochoty na wspomnienia, tym bardziej, że jest już jak najbardziej w porządku.
-Za to ją znam- wtrącił Lewandowski. To dzięki niej mieli opublikować ten artykuł, który musiałem negocjować.
-Jeśli mówicie o tej samej osobie... kim ona jest? Czego może chcieć?- zapytał Gotze. Obydwaj się wykrzywili i wzruszyli ramionami. Piszczek dalej siedział cicho.
-To ona! -krzyknął Mo i wskazał na nią palcem. Tym razem mu się nie przewidziało. Dziewczyna spostrzegła, że została zauważona i zaczęła szybko zbierać się do wyjścia. Chłopaki szybko ruszyli za nią. Dopadli ją zanim zdążyła się ulotnić.
-No cześć - Lewy zagrodził jej przejście, a z drugie strony za jej plecami stał Leitner.
-Znów ty!-oburzył się Moritz. -Skąd miałaś mój adres, kto Cię tu zaprosił ?
Wokół nich zaczęło zbierać się coraz więcej zainteresowanych. Niektórzy bezpośrednio gapili się prosto na nich, inni boczkiem, zerkali tylko kątem oka. Madison przerażony wyraz twarzy zamieniała w cyniczny uśmiech.
-Gdyby nie twoje magiczne układy z każdym człowiekiem na tej planecie, było by po Tobie- zwróciła się do Roberta. - Wyglądałbyś ślicznie na okładkach gazet ze swoimi pociechami, o ile starczyłoby im papieru na pomieszczenie was..-wściekł się, ale pozwolił jej mówić.
-Moritz? Czyim pomysłem była ta impreza? Znów robią z Ciebie ofiarę? A może chcesz komuś coś udowodnić?- bezczelnie ułożyła usta w podkowę.
-Przestań już ! Proszę przestań !- podbiegła do niej Katja. -Wystarczająco już nabroiłaś! Daj nam wszystkim spokój!
-Katja? Jestem pod wrażeniem - odegrała teatralnie zdumienie. -Dlaczego nie byłaś taka odważna kilka lat temu? Przydałabyś nam się -puściła jej oczko.
-Ty zdziro!-wycedziła przez zęby.
-Po tym co dla Ciebie zrobiłam, to są twoje słowa wdzięczności? Słuchajcie wszyscy, patrzycie właśnie na rozhisteryzowaną bulimiczkę - zaczęła przemawiać do wszystkich imprezowiczów.
-Katja, to prawda? -zapytał z niedowierzaniem Gotze.
-Oczywiście Kochaneczku, myślisz, że dlaczego teraz tak wygląda? Nie musisz dziękować-puściła mu oczko.
Piszczek przerażony tym, że nieznajoma wyciąga wszystkim brudy, złapał Ewkę za ręke i pociągnął w ustronne miejsce.
-Nie teraz, Łukasz! Nie widzisz co się dzieje? To ta koleżanka Katji, rozmawiałam z nią chwilę jak była u nas, całkiem sympatyczna się wydawała, a teraz?!
-Rozmawiałaś z nią?-wyłupił oczy. -Eh, nie ważne Ewciu! Muszę Ci coś powiedzieć, muszę zanim zrobi to ktoś inny!
-A nie możemy w domu ? Kochanie, wiesz, że uwielbiam afery..-zrobiła błagalną minę i zanim Łukasz zdołał się odezwać już jej przy nim nie było. "Świetnie" -pomyślał. Kiedy tylko ta niewdzięcznica wychwyci go wzrokiem wśród tłumu, będzie po nim. Powie wszystkim o Ricie, a on będzie musiał szukać nowego mieszkania...i prawnika.
Cichaczem stanął pod ścianą, chowając się przy tym za Kubą i Marco.
-A właśnie Mario, dogadałeś się z zarządcami Bayernu? - zapytała zaciekawiona Madi. Gotze zbladł, a wszystkie oczy zwróciły się na niego.
-O czym ona mówi? -Reus nie wytrzymał tego napięcia.
-Skąd to wiesz? - zapytał cicho przez zaciśnięte zęby.
-Jeszcze się nie nauczyliście, że zadawanie mi takich pytań nie przynosi żadnych rezultatów? -uniosła lewą brew i parsknęła śmiechem. -Na twoim miejscu przemyślałabym to poważnie, w końcu 7 mln euro rocznie piechotą nie chodzi...-wszyscy wpatrywali się w Mario z powątpieniem i szeptali coś między sobą. -No -klasnęła w dłonie -moje zadanie wykonane, a nie...chyba o kimś zapomniałam -zaczęła się zastanawiać, ale nie mogła sobie przypomnieć. Machnęła ręką i podeszła do drzwi. -Przepraszam -rzuciła z przekąsem, i czekała aż Lewandowski odblokuje jej przejście. Kiedy wyszła Piszczu odetchną z ulgą.
-O mały włos...- stwierdził nadal nie mogąc uwierzyć w to że udało mu się uciec od katastrofy.
-Co!?- wykrzywił się Reus. -Mario, Bayern, Katja, Robert, Moritz, blondynka...BAYERN!? O co tu chodzi!?-zaczął wrzeszczeć.
- Mario...możesz nam to wyjaśnić?-odezwał się Lewy.
-Zadzwonił do mnie ostatnio Pep Guardiola i zaproponował spotkanie..
-I co ? Obiecał Ci, że zrobi z Ciebie niemiecką wersję Leo Messiego ?! - Tlenionego szlag jasny trafił.
-Przestań mnie osądzać! Tylko z nim rozmawiałem! Nie masz prawa !!
-Chcesz transferu ?- Robert zapytał bezpardonowo. Mario nie odpowiedział.
-Kiedyś razem śmialiśmy się z Frajernu... a dziś chcesz stać się jednym z nich. Nie rozumiem - Marco ze zbolałą miną odwrócił się na pięcie i zniknął gdzieś w tłumie. Reszta gości spojrzała po sobie i pokręciła głowami oddalając się od pomocnika.
-Więc dlatego jeździłeś do Monachium?-szepnęła Katja. Gotze skinął twierdząco głową. -Dzięki Bogu..-odetchnęła.
-A Ty? Jest coś o czym chcesz mi powiedzieć? Skąd znasz tę dziewczynę i skąd ona o tym wszystkim wie?
-To stara znajoma...w przeszłośći narozrabiałyśmy i teraz się mści ! Nie mam pojęcia jak ona to robi !
-A może jej coś powiedziałaś ?- zapytał sarkastycznie Gotze. Był wkurzony całą tą sytuacją. Nikt o Bayernie narazie miał nie wiedzieć.
-Jak możesz ?!- wydrała się i juz leciała do niego z wyciągnietymi rękami, ale Kuba i Piszczu w porę zainterweniowali. Jeszcze trochę i doszłoby do rękoczynów.
W pewnym momencie dosłownie wszyscy zaczęli krzyczeć. Wymieniali się wzajemnie wiązankami wyrzutów. Dom opanował jeden wielki chaos.
Krzyki przerwał zbiegający z góry Roman Weidenfeller, pełniący teraz funkcję kapitana Borussii.
-Cisza !- ryknął prawie tak jak podczas meczu na błędy defensywy. Wszyscy momentalnie zamilkli i patrzyli na bramkarza. -Dzwonił Watzke...-powiedział ciszej i przełknął ślinę. W jego oczach widac było przerażenie, które zaraz wraz ze swoimi słowami przeniósł na pozostałych-...aresztowali Kloppa...
________________________________________________________________________
Oby dzisiejszy piątek 13 nie był dla Was tak pechowy jak dla bohaterów naszego opowiadania, ba, oby był znacznie lepszy niż każdy przeciętny dzień ;) Buziaki !
Moritz gotów był sprawdzić czy jego przyjaźń z chłopakami ma jaki kolwiek sens. Postanowił więc urządzić dość nietypową imprezę. Bez przekąsek, bez muzyki, bez napojów procentowych, a całe to wydarzenie umieścił na facebook'u. Chciał sprawdzić czy koledzy wyjdą czy zostaną. Czy obwinią go za brak zorganizowania czy też nie.
Robert od rana zajmował się trójką swoich dzieci. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, do czasu...
Kiedy mała Stefi spała sobie smacznie na górze, a dwóch malców robiło z jego mieszkania plac bojowy, Robert przysypiał sobie na kanapie. Dosłownie jednym okiem zerkał co raz na chłopców aby upewnić się, że ich krzyki nadal są radosne.
-Dzień do-bry? - nagle nie wiadomo skąd w progu pokoju wyrosła Tatiana. Minę miała 'lekko' zdezorientowaną.
Lewy momentalnie poderwał się z kanapy. Nie można było opisać jego wyrazu twarzy.
-Zmieniłeś zawód, czy o czymś nie wiem? -zażartowała kiedy zobaczyła dwójkę nierozgarniętch chłopców biegających dosłownie wszędzie.
W pewnym momencie jeden z synów, ten bardziej wstydliwy podbiegł do Roberta i uwiesił mu się na szyi.
-Tata, co to za pani? -powiedział półszeptem jednak słyszalnie.
Dziewczyna stanęła jak słup soli. Dosłownie wbiło ją w ziemię. Myślała, że się przesłyszała, ale nie. Tylko chciała się przesłyszeć.
-Tato? -zapytała drżącym głosem. Nie chciała aby to była prawda. Czekała na te cholerne wyjaśnienia ze strony Roberta, ale się nie doczekała. Nie mając pojęcia co ze sobą zrobić wyszła z mieszkania.
Lewy przedstawił małemu jaka jest kolej rzeczy i delikatnie aczkolwiek szybko wyplątał się z uścisku młodego. Czym prędzej wybiegł za ukochaną.
-Tatiana !- złapał ją za rękę kiedy był już koło niej i odrócił ją twarzą do siebie.
-Co ?!
-Wiem co teraz o mnie myślisz..-chciał łagodnie zacząć, ale zrozumiał, że to bez sensu-...tak to moje dzieci.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś ?- w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. Z nie dowierzaniem zaczęła potrzasać głową. Wyrwała rękę z jego uścisku. - Zostaw mnie. Ja muszę, muszę to przemyśleć. -obróciła się i odeszła.
-O której mam po Ciebie być?- no tak odpowiednie pytanie, w odpowiednim czasie.
-Nigdzie dziś nie idę, wybacz- powiedziała nie patrząc mu w oczy i zamknęła za sobą drzwi swojego mieszkania.
Lewy jak idiota stanął na korytarzu i splótł ręce na potylicy. Doskonale wiedział co niesie za sobą związek -szczerość, której nie okazał od samego początku. Teraz trzeba zastanowić, jaką te wszystkie niefortunne konsekwencje mają przed sobą przyczynę ?
***
-Czyli, nie jesteś zły?-zapytał Leitner poraz n-ty tego wieczoru. Chłopaki nie wkurzyli się jeszcze o nic, a on myślał, że jest w innym towarzystwie, w innym mieście, w innej drużynie.
-Spoko Mo, to twoja impreza i twoje zasady -poklepał go po ramieniu Piszczu -ale kiełbaske mógłbyś jakąś skombinować.
-Już się robi-stanął jak na komende. Ucieszył się, że przyjaciele nie odwrócili się od niego pomimo tylu celowych niewypałów. Żaden z nich nie wyszedł, zostali z nim. Teraz miał pewność, bo pierwszą część testu zdali. Zobaczymy jak poradzą sobie z drugą, ale dziś był gotów zrobić dla nich wszystko. Czym prędzej ubrał się i popędził do najbliższego sklepu aby kupić odpowiednie produkty.
Tymczasem Kuba przechadzał się po całym mieszkaniu młodszego kolegi z drużyny ze swoją małżonką. Komentowali wystrój, zaglądali w każdy kąt i wymieniali się uwagami, co ewentualnie by zmienili. Mieszkanie było jednopietrowe, ale bardzo rozbudowane. Kiedy udało im się spowrotem dotrzeć do wszystkich, Agata zauważyła siedzącego w kącie zmartwionego Roberta. Kiwnęła do męża, i pociągnęła go za sobą.
-Jak tam Lewusek?-zapytała blondynka mierzwiąc jego włosy.
Brunet wzruszył ramionami bez żadnych emocji. Dzisiaj tylko to mu dobrze wychodziło. Małżeństwo obsiadło go po obu stronach.
-To znaczy, że coś się wydarzyło, niech zgadne ta z hotelu...jak się nazywała...- Błaszczu zaczął pstrykać palcami, jakby to miało mu pomóc w przypomnieniu sobie jej imienia.
-Tatiana -podpowiedzieli mu w duecie.
-Właśnie. Przepraszam, ale to co zapamiętałem z jej osoby najlepiej, to jej długie długie nogi -rozmarzył się kapitan reprezentacji Polski.
-Niezłe są, co? - mruknął Lewy. Kuba poruszył zalotnie brwiami.
-Gdybyś był wypity, zrozumiałabym...ale na tutaj nie ma ani mililitra alkoholu Błaszczykowski, więc uważaj na słowa - Agata pogroziła mu palcem i zaśmiała się. -Mów Robercik co się dzieje -ponaglała napastnika.
-Dzisiaj dowiedziała się o dzieciach. Siedziałem z Erikiem , Steffi i Philipem, weszła ona, potem wybiegła, pobiegłem za nią, powiedziałem prawdę i to tyle..
-I co ona na to?- dopytywała się Błaszczykowska.
-Powiedziała, że musi to przemyśleć...ale nie liczę na wiele.
-Kurczę, trochę głupio, że to wyszło w takich okolicznościach-Aga przystawiła dłoń do policzka. -Nie przejmuj się, będzie dobrze..
-Albo i nie- wtrącił Błaszczu. Lewy i Agata spojrzeli na niego równocześnie. -Jakby nie było wie o trójce, a to tylko 1/4 twojej załogi -skwitował ale kiedy zobaczył ich miny, ugryzł się w język. Szkoda, że za późno.
-Dzięki Błaszczu -uśmiechnął się cierpko.
-Spoko -wyszczerzył się. Żona posłała mu mordercze spojrzenie.
-Skoro, nie masz nastroju do imprezowania, bo widzę że nie masz, to jedź do domu..-zaproponowała Agata.
-Nie, nie chce być sam. Potrzebuję teraz przyjaciół- stwierdził, poczym obsunął się na oparciu i wtulił w blondynkę. Niczym mały bezbronny chłopiec w ramiona matki.
-Czy ty przytulasz moją żonę ?-wzdrygnął się Kuba.
-Tak - uśmiechnął się cwaniacko.
-Gdybyś nie miał teraz kryzysu, już byś nie żył...
***
-Wszystko w porządku? -zapytała dr.Agata Błaszczykowska, która po raz kolejny wychwyciła dziś u kogoś zmianę nastroju.
-Tak, coś mi się przewidziało -potrząsnął głową. -Wczoraj jakaś panna, nie mam pojęcia kto to ani skąd się tam wzięła, naubliżała mi w sklepie i wygadywała jakieś bzdury!
-Blondynka? Długie gęste loki? -zainteresował się Piszczu.
-Tak! I bardzo ładna.
-Nie znam-ugryzł sie w język. Nie chciał wspominać, że takowa też z nim rozmawiała, bo zaraz zaczęły by się pytania "O czym rozmawialiście?" itp. Nie miał ochoty na wspomnienia, tym bardziej, że jest już jak najbardziej w porządku.
-Za to ją znam- wtrącił Lewandowski. To dzięki niej mieli opublikować ten artykuł, który musiałem negocjować.
-Jeśli mówicie o tej samej osobie... kim ona jest? Czego może chcieć?- zapytał Gotze. Obydwaj się wykrzywili i wzruszyli ramionami. Piszczek dalej siedział cicho.
-To ona! -krzyknął Mo i wskazał na nią palcem. Tym razem mu się nie przewidziało. Dziewczyna spostrzegła, że została zauważona i zaczęła szybko zbierać się do wyjścia. Chłopaki szybko ruszyli za nią. Dopadli ją zanim zdążyła się ulotnić.
-No cześć - Lewy zagrodził jej przejście, a z drugie strony za jej plecami stał Leitner.
-Znów ty!-oburzył się Moritz. -Skąd miałaś mój adres, kto Cię tu zaprosił ?
Wokół nich zaczęło zbierać się coraz więcej zainteresowanych. Niektórzy bezpośrednio gapili się prosto na nich, inni boczkiem, zerkali tylko kątem oka. Madison przerażony wyraz twarzy zamieniała w cyniczny uśmiech.
-Gdyby nie twoje magiczne układy z każdym człowiekiem na tej planecie, było by po Tobie- zwróciła się do Roberta. - Wyglądałbyś ślicznie na okładkach gazet ze swoimi pociechami, o ile starczyłoby im papieru na pomieszczenie was..-wściekł się, ale pozwolił jej mówić.
-Moritz? Czyim pomysłem była ta impreza? Znów robią z Ciebie ofiarę? A może chcesz komuś coś udowodnić?- bezczelnie ułożyła usta w podkowę.
-Przestań już ! Proszę przestań !- podbiegła do niej Katja. -Wystarczająco już nabroiłaś! Daj nam wszystkim spokój!
-Katja? Jestem pod wrażeniem - odegrała teatralnie zdumienie. -Dlaczego nie byłaś taka odważna kilka lat temu? Przydałabyś nam się -puściła jej oczko.
-Ty zdziro!-wycedziła przez zęby.
-Po tym co dla Ciebie zrobiłam, to są twoje słowa wdzięczności? Słuchajcie wszyscy, patrzycie właśnie na rozhisteryzowaną bulimiczkę - zaczęła przemawiać do wszystkich imprezowiczów.
-Katja, to prawda? -zapytał z niedowierzaniem Gotze.
-Oczywiście Kochaneczku, myślisz, że dlaczego teraz tak wygląda? Nie musisz dziękować-puściła mu oczko.
Piszczek przerażony tym, że nieznajoma wyciąga wszystkim brudy, złapał Ewkę za ręke i pociągnął w ustronne miejsce.
-Nie teraz, Łukasz! Nie widzisz co się dzieje? To ta koleżanka Katji, rozmawiałam z nią chwilę jak była u nas, całkiem sympatyczna się wydawała, a teraz?!
-Rozmawiałaś z nią?-wyłupił oczy. -Eh, nie ważne Ewciu! Muszę Ci coś powiedzieć, muszę zanim zrobi to ktoś inny!
-A nie możemy w domu ? Kochanie, wiesz, że uwielbiam afery..-zrobiła błagalną minę i zanim Łukasz zdołał się odezwać już jej przy nim nie było. "Świetnie" -pomyślał. Kiedy tylko ta niewdzięcznica wychwyci go wzrokiem wśród tłumu, będzie po nim. Powie wszystkim o Ricie, a on będzie musiał szukać nowego mieszkania...i prawnika.
Cichaczem stanął pod ścianą, chowając się przy tym za Kubą i Marco.
-A właśnie Mario, dogadałeś się z zarządcami Bayernu? - zapytała zaciekawiona Madi. Gotze zbladł, a wszystkie oczy zwróciły się na niego.
-O czym ona mówi? -Reus nie wytrzymał tego napięcia.
-Skąd to wiesz? - zapytał cicho przez zaciśnięte zęby.
-Jeszcze się nie nauczyliście, że zadawanie mi takich pytań nie przynosi żadnych rezultatów? -uniosła lewą brew i parsknęła śmiechem. -Na twoim miejscu przemyślałabym to poważnie, w końcu 7 mln euro rocznie piechotą nie chodzi...-wszyscy wpatrywali się w Mario z powątpieniem i szeptali coś między sobą. -No -klasnęła w dłonie -moje zadanie wykonane, a nie...chyba o kimś zapomniałam -zaczęła się zastanawiać, ale nie mogła sobie przypomnieć. Machnęła ręką i podeszła do drzwi. -Przepraszam -rzuciła z przekąsem, i czekała aż Lewandowski odblokuje jej przejście. Kiedy wyszła Piszczu odetchną z ulgą.
-O mały włos...- stwierdził nadal nie mogąc uwierzyć w to że udało mu się uciec od katastrofy.
-Co!?- wykrzywił się Reus. -Mario, Bayern, Katja, Robert, Moritz, blondynka...BAYERN!? O co tu chodzi!?-zaczął wrzeszczeć.
- Mario...możesz nam to wyjaśnić?-odezwał się Lewy.
-Zadzwonił do mnie ostatnio Pep Guardiola i zaproponował spotkanie..
-I co ? Obiecał Ci, że zrobi z Ciebie niemiecką wersję Leo Messiego ?! - Tlenionego szlag jasny trafił.
-Przestań mnie osądzać! Tylko z nim rozmawiałem! Nie masz prawa !!
-Chcesz transferu ?- Robert zapytał bezpardonowo. Mario nie odpowiedział.
-Kiedyś razem śmialiśmy się z Frajernu... a dziś chcesz stać się jednym z nich. Nie rozumiem - Marco ze zbolałą miną odwrócił się na pięcie i zniknął gdzieś w tłumie. Reszta gości spojrzała po sobie i pokręciła głowami oddalając się od pomocnika.
-Więc dlatego jeździłeś do Monachium?-szepnęła Katja. Gotze skinął twierdząco głową. -Dzięki Bogu..-odetchnęła.
-A Ty? Jest coś o czym chcesz mi powiedzieć? Skąd znasz tę dziewczynę i skąd ona o tym wszystkim wie?
-To stara znajoma...w przeszłośći narozrabiałyśmy i teraz się mści ! Nie mam pojęcia jak ona to robi !
-A może jej coś powiedziałaś ?- zapytał sarkastycznie Gotze. Był wkurzony całą tą sytuacją. Nikt o Bayernie narazie miał nie wiedzieć.
-Jak możesz ?!- wydrała się i juz leciała do niego z wyciągnietymi rękami, ale Kuba i Piszczu w porę zainterweniowali. Jeszcze trochę i doszłoby do rękoczynów.
W pewnym momencie dosłownie wszyscy zaczęli krzyczeć. Wymieniali się wzajemnie wiązankami wyrzutów. Dom opanował jeden wielki chaos.
Krzyki przerwał zbiegający z góry Roman Weidenfeller, pełniący teraz funkcję kapitana Borussii.
-Cisza !- ryknął prawie tak jak podczas meczu na błędy defensywy. Wszyscy momentalnie zamilkli i patrzyli na bramkarza. -Dzwonił Watzke...-powiedział ciszej i przełknął ślinę. W jego oczach widac było przerażenie, które zaraz wraz ze swoimi słowami przeniósł na pozostałych-...aresztowali Kloppa...
________________________________________________________________________
Oby dzisiejszy piątek 13 nie był dla Was tak pechowy jak dla bohaterów naszego opowiadania, ba, oby był znacznie lepszy niż każdy przeciętny dzień ;) Buziaki !