-Znowu ty? - zaśmiał się histerycznie.
-Znowu ja !- uśmiechnęła się złośliwie i ruszyła w kierunku windy, do której mieli mniej więcej tyle samo drogi. Kiedy znalazła się w kabinie nerwowo wciskała wszystkie przyciski, w celu uniknięcia spotkania z denerwującym sąsiadem. Ruszył w jej stronę, ale niestety drzwi zamknęły mu się tuż przed nosem. Nie zrezygnował. Zbiegł szybko po schodach i czekał na nią. Oparł się ręką o ścianę. Drzwi się otworzyły, a Tatiana aż podskoczyła.
-No hej- nawet przywitanie w jego ustach brzmiało sarkastycznie.
-Czego?- warknęła.
-Czego? Dziewczyno, ciągle na mnie wpadasz, wyzywasz mnie od palantów, zabierasz mi windę i ty się jeszcze pytasz "Czego?"
-Nie rozumiem dlaczego stwarzasz nowe problemy.Myślisz, że wpadam na Ciebie specjalnie? Nie tylko ty masz tego dosyć. Palant to twoje drugie imię, a winda? Proszę Cię. Jak masz takie sprawne nóżki to pobiegaj trochę po schodach, piłkarzyku.
-Jesteś bezczelna !
-Och przepraszam, zapomniałam, że rozmawiam z gwiazdą. Oddaję Ci pokłon o Panie - ukłoniła się teatralnie. Lewy pokręcił głową a jego kąciki ust minimalnie uniosły się.
-Wiesz co, nie ma sensu z tobą dyskutować- wzruszył ramionami i zrobił jakiś taki dziwny grymas. Dziewczyna wywróciła oczami, obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.
-Umówisz się ze mną? -rzucił w jej stronę. Zatrzymała się.
-Że co? -spojrzała na niego zdziwiona.
-Zapytałem czy się ze mną umówisz- powtórzył grzecznie.
-Nie !- rozłożyła ręce i zmarszczyła nos. Ta sytuacja chyba ją przerosła.
-To nie! - powiedział obojętnie.
-Super!
-Super!
-Dobrze !!
-Dobrze!!
-Świetnie !!!
-Świetnie!!!
-Wcale mi nie zależy!
-Dobra ! Przekonałeś mnie.
Wziął od niej numer telefonu, o który nie musiał długo prosić. Kiedy zniknęli z zasięgu swego wzroku, wydał z siebie bezgłośne "Jest !" , a ona cieszyła się jak głupi do sera. Jakby dowiedziała się, że zdała maturę na 100%. Robert sam do końca nie wiedział czy to ogromna satysfakcja z osiągniętego celu i kolejna przygoda, czy może uczucie.Nie to raczej nie to. On nie traktuje miłości poważnie...
***
Moritz przeprowadził wczoraj bardzo poważną rozmowę z Gabi. Zamiast wyjaśnić sobie wszystko jeszcze bardziej namieszali. Ta gadała jak najęta rzucając w jego stronę obelgi i troszeczkę przesadne wyrażenia. Młody nie pozwolił jej na takie traktowanie i też powiedział co myśli. Modelka strzeliła focha i nie chciała nigdy więcej oglądać wesołej buźki Leitnera. Dziś zrozumiał, że zrobił źle. Zadzwonił do Marco. Miał na dzieję, że pomoże mu w wymyśleniu sposobu na przeproszenie Gabrielle. Nie liczył na wiele, chciał tylko, żeby mu wybaczyła i nie gniewała się na niego. Przecież niedługo wyjeżdża. Siedzieli przed telewizorem, a uradowany Reus już chciał odpalać PSa, aby ponownie go zniszczyć. Pewnie by mu uległ, ale nie dziś. Nie ma czasu na bzdury. W skrócie opowiedział mu co się ostatnio w jego życiu działo. Mistrz FIFY wysłuchał kolegi i zastanawiał się przez chwilę. Nagle doznał olśnienia. Wstał i pstryknął palcami.
-Mam !
-CO?
-Pomysł mam !
-No to mów ! -ponaglał go Leitner.
-Wiersz jej napisz, albo piosenkę.
-Zwariowałeś? Poeta ze mnie taki jak z Ciebie baletnica, nie ma szans...
-Pomogę Ci, sam trochę....tworzę - uciekał gdzieś wzrokiem.
-Ty?
-Taa, ale to wiesz, amatroszczyzna, nic ciekawego...-niby chciał zakończyć temat, ale nie, wyciągnął gitarę zza szafy i oparł ją na kolanie. Delikatnie musnął struny.
-Stary genialne. Napiszemy słowa, ja jej to wyrecytuję a ty będziesz mi akompaniować - klasnął w dłonie -Jak ty na to wpadłeś?
-A tak jakoś, przyszło mi to do głowy. Zupełnie nie wiem skąd - wzruszył ramionami.
-Dobra geniuszu, bierz karteczkę i bierzemy się za pisanie.
Siedzieli nad tym dłuższą chwilę. Nawet nie zauważyli jak się zciemniło. Po robocie Moritz chciał iść do Gabi, ale stwierdził, że o 02:00 dziewczyna może już spać. Ustalili, że pójdą jutro, po treningu. Marco był dumny z Moritza. Sam napisał prawie cały tekst. Może i pomagał mu z rymami i ortografią, ale przekaz bił prosto z żółto-czarnego serca Leitnera.
***
-Mowę Ci odebrało od latania za tą piłką? - ryknęła pani Gołaszewska.
-Mamusia? a co mamusia tutaj robi? -zapytał niepewnie.
-Jak to co? Przyjechałam was odwiedzić, zobaczyć jak żyjecie. Wpuścisz mnie czy będziemy tak stali w progu?-zadrwiła kobieta.
Kuba nie miał wyboru. Najchętniej zamknął by jej drzwi przed nosem, albo w ogóle ich nie otwierał. Matka Agaty nie przepadała za mężem córki jeszcze przed ślubem. On za nią też nie. Na początku próbował się z nią jakoś dogadać, ta jednak ciągle mu dogryzała, kreowała go na zadufanego gwiazdora. Nie znosiła bramek, siatek, piłek, boisk, klubów, sportowców i wszystkiego co ze sportem związane. Twierdziła, że Agata zmarnuje sobie z nim życie, że nie będzie z nim szczęśliwa. Kuba po pewnym czasie doszedł do wniosku, że nie ma sensu użerać się z namolną Krysią, bo wiedział, że i tak poślubi jej córkę, nie zważając na nią.
-A gdzie moja córka?
-Agata....wyszła- rozglądał się po mieszkaniu, które tak dobrze znał - Na długo mamusia do nas przyjechała?
-Tydzień, może dwa. Spokojnie mój drogi, nawet mnie nie zauważycie- uśmiechnęła się cierpko. Kuba w tym momencie przeżył 2 sekundowy mini zawał. "Tydzień może dwa" , te słowa błądziły gdzieś w jego głowie.
-Ooooo czy to najśliczniejsza, najgrzeczniejsza i najsłodsza wnuczka na świecie? Tak chyba tak - wrzasnęła kiedy w drzwiach od pokoju stanęła 2 letnia dziewczynka. Kobieta wzięła małą na ręce i ją zaczęła całować, przytulać, głaskać, ciągnąć za policzki. Pomocnik Borussii przysiadł na fotelu łapiąc się za serce, zaczął oddychać głęboko.Miał nadzieję, że to tylko zły sen, że za chwilę obudzi go płacz żądającej jedzenia Oliwii. Niebawem pojawiła się też Agata.
-Nosz kurde, jak mnie wkurzyła ta kasjerka ze sklepu. Policzyła mi dwa razy za cukier...-przerwała bo zobaczyła walizkę w korytarzu.
-Oh, Aga ! Dobrze, że już jesteś - babcia odstawiła jedyną wnuczkę i poszła uściskać córkę.
-Mama ! -krzyknęła z radości - Co ty tu robisz?
-Następna! - pokręciła głową - Czy człowiek nie może czasem odpocząć od codziennych obowiązków i odwiedzić najbliższych?
-Jasne, że może, poprostu jestem zaskoczona. Jesteś tu chyba drugi raz odkąd wyprowadziliśmy się z Polski...
-Nie odwiedzacie mnie i nie pamiętacie o mnie, więc ja o sobie przypominam- rzekła stanowczo.
-Dobrze to ja przygotuję jakąś kolację, a ty idź połóż się, odpocznij, Kuba pokaże Ci pokój- spojrzała na męża ale nie spostrzegła żadnej reakcji z jego strony. Dalej siedział wciśnięty w fotel.
-Nie trzeba, pomogę Ci -wzięła siatkę zakupów i nie czekając na to co powie Agata, pokierowała się do kuchni.
Kuba siedział jeszcze chwilę, po czym spojrzał na córeczkę.
-To będzie prawdziwa wojna, Oliwia. Liczę na ciebie !- puścił jej oczko. Oboje posłali sobie złowieszcze uśmieszki. Mały ganiusz zła powaraca...strzeżcie się !
_______________________________________________________________________
Mecz z Ukrainą... ehhh prawda jest taka,że widziałyśmy w karierze tylko jeden gorszy... na Orliku. Cóż, stało się. Nadal mamy jeszcze szanse na bezpośredni awans. Trzymamy kciuki, bo nic innego nam nie pozostaje. Przynajmniej Niemcy realizują założone cele, w dwumeczu z Kazachstanem Gotze i Reus strzelili po dwie bramki, na listę strzelców wpisał się również Gundo. Mamy powody do radości ;)
Na Święta zostawiamy Was z odcinkiem nr 14 ;)
Wszystkim Czytelnikom życzymy Wesołego Jajka !