środa, 27 marca 2013

Odcinek 14: Prawdziwa wojna

Właśnie wychodził z domu, kiedy znowu ją spotkał. Stali na przeciwko siebie i patrzyli sobie głęboko w oczy. Dzieliło ich tylko kilka metrów.
-Znowu ty? - zaśmiał się histerycznie.
-Znowu ja !- uśmiechnęła się złośliwie i ruszyła w kierunku windy, do której mieli mniej więcej tyle samo drogi. Kiedy znalazła się w kabinie nerwowo wciskała wszystkie przyciski, w celu uniknięcia spotkania z denerwującym sąsiadem. Ruszył w jej stronę, ale niestety drzwi zamknęły mu się tuż przed nosem. Nie zrezygnował. Zbiegł szybko po schodach i czekał na nią. Oparł się ręką o ścianę. Drzwi się otworzyły, a Tatiana aż podskoczyła.
-No hej- nawet przywitanie w jego ustach brzmiało sarkastycznie.
-Czego?- warknęła.
-Czego? Dziewczyno, ciągle na mnie wpadasz, wyzywasz mnie od palantów, zabierasz mi windę i ty się jeszcze pytasz "Czego?"
-Nie rozumiem dlaczego stwarzasz nowe problemy.Myślisz, że wpadam na Ciebie specjalnie? Nie tylko ty masz tego dosyć. Palant to twoje drugie imię, a winda? Proszę Cię. Jak masz takie sprawne nóżki to pobiegaj trochę po schodach, piłkarzyku.
-Jesteś bezczelna !
-Och przepraszam, zapomniałam, że rozmawiam z gwiazdą. Oddaję Ci pokłon o Panie - ukłoniła się teatralnie. Lewy pokręcił głową a jego kąciki ust minimalnie uniosły się.
-Wiesz co, nie ma sensu z tobą dyskutować- wzruszył ramionami i zrobił jakiś taki dziwny grymas. Dziewczyna wywróciła oczami, obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.
-Umówisz się ze mną? -rzucił w jej stronę. Zatrzymała się.
-Że co? -spojrzała na niego zdziwiona.
-Zapytałem czy się ze mną umówisz- powtórzył grzecznie.
-Nie !- rozłożyła ręce i zmarszczyła nos. Ta sytuacja chyba ją przerosła.
-To nie! - powiedział obojętnie.
-Super!
-Super!
-Dobrze !!
-Dobrze!!
-Świetnie !!!
-Świetnie!!!
-Wcale mi nie zależy!
-Dobra ! Przekonałeś mnie.

Wziął od niej numer telefonu, o który nie musiał długo prosić. Kiedy zniknęli z zasięgu swego wzroku, wydał z siebie bezgłośne   "Jest !" , a ona cieszyła się jak głupi do sera. Jakby dowiedziała się, że zdała maturę na 100%.  Robert sam do końca nie wiedział czy to ogromna satysfakcja z osiągniętego celu i kolejna przygoda, czy może uczucie.Nie to raczej nie to. On nie traktuje miłości poważnie...

***

Moritz przeprowadził wczoraj bardzo poważną rozmowę z Gabi. Zamiast wyjaśnić sobie wszystko jeszcze bardziej namieszali. Ta gadała jak najęta rzucając w jego stronę obelgi i troszeczkę przesadne wyrażenia. Młody nie pozwolił jej na takie traktowanie i też powiedział co myśli. Modelka strzeliła focha i nie chciała nigdy więcej oglądać wesołej buźki Leitnera. Dziś zrozumiał, że zrobił źle. Zadzwonił do Marco. Miał na dzieję, że pomoże mu w wymyśleniu sposobu na przeproszenie Gabrielle. Nie liczył na wiele, chciał tylko, żeby mu wybaczyła i nie gniewała się na niego. Przecież niedługo wyjeżdża. Siedzieli przed telewizorem, a uradowany Reus już chciał odpalać PSa, aby ponownie go zniszczyć. Pewnie by mu uległ, ale nie dziś. Nie ma czasu na bzdury. W skrócie opowiedział mu co się ostatnio w jego życiu działo. Mistrz FIFY wysłuchał kolegi i zastanawiał się przez chwilę. Nagle doznał olśnienia. Wstał i pstryknął palcami.
-Mam !
-CO?
-Pomysł mam !
-No to mów ! -ponaglał go Leitner.
-Wiersz jej napisz, albo piosenkę.
-Zwariowałeś? Poeta ze mnie taki jak z Ciebie baletnica, nie ma szans...
-Pomogę Ci, sam trochę....tworzę - uciekał gdzieś wzrokiem.
-Ty?
-Taa, ale to wiesz, amatroszczyzna, nic ciekawego...-niby chciał zakończyć temat, ale nie, wyciągnął gitarę zza szafy i oparł ją na kolanie. Delikatnie musnął struny.
-Stary genialne. Napiszemy słowa, ja jej to wyrecytuję a ty będziesz mi akompaniować - klasnął w dłonie -Jak ty na to wpadłeś?
-A tak jakoś, przyszło mi to do głowy. Zupełnie nie wiem skąd - wzruszył ramionami.
-Dobra geniuszu, bierz karteczkę i bierzemy się za pisanie.
Siedzieli nad tym dłuższą chwilę. Nawet nie zauważyli jak się zciemniło. Po robocie Moritz  chciał iść do Gabi, ale stwierdził, że o 02:00 dziewczyna może już spać. Ustalili, że pójdą jutro, po treningu.  Marco był dumny z Moritza. Sam napisał prawie cały tekst. Może i pomagał mu z rymami i ortografią, ale przekaz bił prosto z żółto-czarnego serca Leitnera.

***

Niezapowiedzianą wizytę u państwa Błaszczykowskich złożyła mama Agaty. Farbowana , ubrana szykownie i elegancko, półwieczna Krystyna stała u drzwi swej jedynej córki. Kuba otworzył drzwi i spojrzał na nią przerażony. Przez dłuższą chwilę panowała cisza.
-Mowę Ci odebrało od latania za tą piłką? - ryknęła pani Gołaszewska.
-Mamusia? a co mamusia tutaj robi? -zapytał niepewnie.
-Jak to co? Przyjechałam was odwiedzić, zobaczyć jak żyjecie. Wpuścisz mnie czy będziemy tak stali w progu?-zadrwiła kobieta.
Kuba nie miał wyboru. Najchętniej zamknął by jej drzwi przed nosem, albo w ogóle ich  nie otwierał. Matka Agaty nie przepadała za mężem córki jeszcze przed ślubem. On za nią też nie. Na początku próbował się z nią jakoś dogadać, ta jednak ciągle mu dogryzała, kreowała go na zadufanego gwiazdora. Nie znosiła bramek, siatek, piłek, boisk, klubów, sportowców i wszystkiego co ze sportem związane. Twierdziła, że Agata zmarnuje sobie z nim życie, że nie będzie z nim szczęśliwa. Kuba po pewnym czasie doszedł do wniosku, że nie ma sensu użerać się z namolną Krysią, bo wiedział, że i tak poślubi jej córkę, nie zważając na nią.
-A gdzie moja córka?
-Agata....wyszła- rozglądał się po mieszkaniu, które tak dobrze znał - Na długo mamusia do nas przyjechała?
-Tydzień, może dwa. Spokojnie mój drogi, nawet mnie nie zauważycie- uśmiechnęła się cierpko. Kuba w tym momencie przeżył 2 sekundowy mini zawał. "Tydzień może dwa" , te słowa błądziły gdzieś w jego głowie.
-Ooooo czy to najśliczniejsza, najgrzeczniejsza i najsłodsza wnuczka na świecie? Tak chyba tak - wrzasnęła kiedy w drzwiach od pokoju stanęła 2 letnia dziewczynka. Kobieta wzięła małą na ręce i ją zaczęła całować, przytulać, głaskać, ciągnąć za policzki. Pomocnik Borussii przysiadł na fotelu łapiąc się za serce, zaczął oddychać głęboko.Miał nadzieję, że to tylko zły sen, że za chwilę obudzi go płacz żądającej jedzenia Oliwii. Niebawem pojawiła się też Agata.
-Nosz kurde, jak mnie wkurzyła ta kasjerka ze sklepu. Policzyła mi dwa razy za cukier...-przerwała bo zobaczyła walizkę w korytarzu.
-Oh, Aga ! Dobrze, że już jesteś - babcia odstawiła jedyną wnuczkę i poszła uściskać córkę.
-Mama ! -krzyknęła z radości - Co ty tu robisz?
-Następna! - pokręciła głową - Czy człowiek nie może czasem odpocząć od codziennych obowiązków i odwiedzić najbliższych?
-Jasne, że może, poprostu jestem zaskoczona. Jesteś tu chyba drugi raz odkąd wyprowadziliśmy się z Polski...
-Nie odwiedzacie mnie i nie pamiętacie o mnie, więc ja o sobie przypominam- rzekła stanowczo.
-Dobrze to ja przygotuję jakąś kolację, a ty idź połóż się, odpocznij, Kuba pokaże Ci pokój- spojrzała na męża ale nie spostrzegła żadnej reakcji z jego strony. Dalej siedział wciśnięty w fotel.
-Nie trzeba, pomogę Ci -wzięła siatkę zakupów i nie czekając na to co powie Agata, pokierowała się  do kuchni.
Kuba siedział jeszcze chwilę, po czym spojrzał na córeczkę.
-To będzie prawdziwa wojna, Oliwia. Liczę na ciebie !- puścił jej oczko. Oboje posłali sobie złowieszcze uśmieszki. Mały ganiusz zła powaraca...strzeżcie się !

_______________________________________________________________________

Mecz z Ukrainą... ehhh prawda jest taka,że widziałyśmy w karierze tylko jeden gorszy... na Orliku. Cóż, stało się. Nadal mamy jeszcze szanse na bezpośredni awans. Trzymamy kciuki, bo nic innego nam nie pozostaje. Przynajmniej Niemcy realizują założone cele, w dwumeczu z Kazachstanem Gotze i Reus strzelili po dwie bramki, na listę strzelców wpisał się również Gundo. Mamy powody do radości ;)

Na Święta zostawiamy Was z odcinkiem nr 14 ;)
Wszystkim Czytelnikom życzymy Wesołego Jajka !

sobota, 16 marca 2013

Odcinek 13: Profesjonalistka

Gabrielle od rana chodziła bardzo szczęśliwa, fruwała wręcz. Siedziała w łazience i wgapiała się w lustro. Śmiała się, płakała i robiła prze różne miny. Zeszła na dół i w kuchni napotkała właściciela mieszkania.
-Gabi ! Dawno Cię nie widziałem- powiedział i upił łyk kawy.
-Hej hej-wskoczyła na blat i rozmarzona zaczęła machać nogami.
-Wszystko w porządku?- zapytał brunet.
-Tak, życie jest piękne...-przedłużała jakby chciała żeby w końcu zadał to pytanie.
-A jak na sesji?
-Super- uśmiechnęła się szeroko.
-Yhym-mruknął.
-Wiesz, miałam nikomu nie mówić, ale dobrze powiem, nie męcz mnie już. No bo na tym planie zdjęciowym był taki bardzo znany producent, no i on cały czas się na mnie patrzył...a potem powiedział, że jestem bardzo ładna i zgrabna i zaprosił mnie na casting do reklamy! Wyobrażasz sobie? - zapiszczała ze szczęścia-Muszę się przygotować, poćwiczyć mimikę, wiesz o co chodzi- puściła mu oczko.
-Jestem z ciebie dumny, Mała- przybili żółwika.
-Wiem- przerzuciła włosy przez prawe ramię- Tylko wiesz, ten casting mam dopiero za trzy dni, a jak dostane rolę, a dostanę na pewno, to trochę zajmie to nagrywanie, co nie? Już miałam wyjeżdżać, no ale teraz muszę tu jeszcze trochę pomieszkać...
-Jasne, nie ma sprawy, zostań jak długo chcesz -samotność doskwiera panie Lewandowski?
-Dzięki dzięki dzięki ! - rzuciła mu się na szyję- jesteś najlepsiejszy na świecie ! Dobra, to ja idę poćwiczyć !
-Gabi...a co z Moritzem?
-Moritz to temat zamknięty, nie mam z nim o czym rozmawiać- pociągnęła nosem- On nie traktuje mnie poważnie. Ja opowiadam mu o moim życiu, przyszłości, marzeniach a on....zasypia. Szkoda nerwów- machnęła dłonią.
-Rozumiem, ale wiesz to nie tak miało wyglądać. Pogadaj z nim jeszcze.
-Dobra, ale wieczorem, bo w dzień jeszcze sobie biedaczek przyśnie...-odgryzła się złośliwie.
-A tak w ogóle to czego to reklama?- zmienił nagle temat.
-A co to z różnica ? I tak muszę wyglądać świetnie ! Jakby coś będę u siebie – rzuciła i pobiegła po schodach na górę.

***

Ewcia miała dziś wolne więc postanowiła spędzić trochę czasu z rodziną (bez Rity). Po południu Piszczkowie wybrali się na basen, a potem ulepili przed domem wielkiego bałwana, którego nazwali Łukasz. Kiedy zmarźluchy przekroczyły próg mieszkania, od razu zrzucili z siebie grube zimowe wdzianka i wskoczyli pod koce popijając przy tym gorącą herbatkę. Łukasz właśnie usypiał młodą, kiedy to dzwonek do ich drzwi rozbrzmiał.
-Rita? Masz dziś wolne, co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona Ewka.
-Tak wiem, masz chwilkę? - zatrzepotała rzęsami.
-No tak...wejdź - zrobiła krok w tył i wpuściła gościa do środka.
-Przepraszam, że tak bez uprzedzenia, ale znajomi robią imprezę, a ja kompletnie nie wiem co ze sobą zrobić. Dlatego potrzebuję twojej pomocy...
-Mojej pomocy ?- zapytała zmieszana pani Piszczek.
-Tak, chodzi o włosy i makijaż. Będzie tam taki jeden i chcę wyglądać szałowo, dlatego przychodzę do profesjonalistki- puściła jej oczko.
-Dobrze - uśmiechnęła się mimowolnie- rozbierz się i poczekaj na mnie w salonie, zaraz wszystko przyszykuję- podekscytowana wymachiwała rękami.
-To ja zrobię nam herbaty- zaproponowała.
-Okej- krzyknęła Ewka, gdzieś tam ze schodów.
Pierwszy raz ucieszyła się na widok znienawidzonej niani. W tym momencie nie myślała o tym jak bardzo jej nie cierpi i jak bardzo ją wkurza, lecz o tym żeby wykonać jak najlepiej coś w czym naprawdę jest świetna. Wiedziała, że nie może jej zawieść, w końcu ma być tam "taki jeden". Jak mu się spodoba to może da spokój Łukaszowi. Rita naprawdę umiała komplementować... nawet osoby tej samej płci. Tu uśmieszek, tu oczko puści. Mistrzyni. Kiedy Ewka zwlokła ze sobą 3 kosmetyczki, zestaw grzebieni i wsuwek Rita uśmiechnęła się serdecznie. Cała metamorfoza trwała około 3 godziny. Efekt był oszałamiający. Włosy spięte w luźnego koka i powypuszczane pojedyńcze kosmyki, które dodawały jej uroku. Zgrabna, czarna kreska na górnej powiece, długie rzęsy i czerwona szminka. Wyglądała fantastycznie. Dobra robota Ewka !

***

Mario tak jak obiecał… tak nic nie zrobił. Katja nie dostała szafy w nowym mieszkaniu, nie mówiąc już nawet o garderobie. Postanowiła więc sama zrobić sobie miejsce. Gdy bezsensownie skakał po kanałach w telewizji, usłyszał głoście szuranie i stękanie ukochanej. Poderwał się z kanapy i pobiegł za podejrzanymi odgłosami.
-Kajta, kochanie, co ty robisz? - zdziwił się gdy zobaczył drobną blondynkę, która po nieudanej próbie wypchnięcia kanapy z pokoju, zaczęła w nią wściekle kopać.
-Nie widać? Pomógłbyś ! - rzuciła zdyszana, po czym przysiadła na oparciu mebla. Prawdę mówiąc sofa nawet nie drgnęła...to ona ślizgała się po parkiecie.
-Przeszkadza Ci ta sofa? - zapytał rozbawiony.
-Trochę tak- próbowała złapać oddech.
-Czemu?
-Otóż to pomieszczenie to od dziś moja prywatna garderoba, a nie pusty pokój z zieloną kanapą na środku.
-Garderoba ? I do tego potrzebny ci cały pokój? Przecież mówiłem, że jakoś sobie poradzimy...-mówił kiedy ta dalej siłowała się z sofą.
-A zrobiłeś coś w tej sprawie ?- wycedziła przez zęby, a długie włosy opadły jej na twarz i wyglądała trochę jak dziewczynka z Ringu.
-Jeszcze nie, ale...
-Ale...ten potwornie ciężki mebel jeszcze dziś zniknie z tego pokoju i spokojnie się tu urządzisz, to chciałeś powiedzieć? - uśmiechnęła się triumfalnie.
-Dokładnie to- zbliżył się do niej i obdarował ją gorącymi i namiętnym pocałunkiem.
Panna Schwarz w końcu doszła do głosu w tym domu. Postanowiła, że teraz będzie bardziej stanowcza, ale bez przesady. Mieli za sobą setki już takich małych potyczek. Sprzeczali się co chwile, ale raczej z nudów, nie na poważnie. Mario twierdził, że siostrzenica Kloppa jest piękna kiedy się złości albo denerwuje. Przedwczesne wspólne mieszkanie jako takich negatywnych skutków nie przynosiło, ale czas pokaże...

_______________________________________________________________

Jest trzynastka ! Nareszcie.. Wybaczcie te opóźnienia, czasem przychodzi taki czas, że ciężko jest pomysł przelać na papier... albo do Worda ;)  Mamy nadzieję, że to niedługo minie a Wam odcinek nr 13 się spodoba  :)

+Mała WIELKA zmiana w zakładce BOHATEROWIE ;) Jak wrażenia, podoba Wam się ? :)

wtorek, 5 marca 2013

Odcinek 12: Los Agentos

W poprzednim odcinku:

-Mam pewien plan.
-Jaki?
-Odpręż się, wyluzuj, pomyśl o czymś miłym, a resztę zostaw mnie.
-Pamiętaj Lewy .Ufam Ci. - wyznał mu i rozłączył się...


***

-Co on tutaj robi? - zapytał zdezorientowany Leitner, kiedy zobaczył siedzącego i piłującego sobie paznokcie Piszcza.
-Witaj Moritz - Łukasz odkręcił się i pomachał mu.
-Nie marudź ! Właź zanim nas ktoś zobaczy - Lewandowski wpuścił do mieszkania Leitnera. Jeszcze tylko zanim zamknął drzwi wyściubił zza nich głowę i rozejrzał się czy nikt ich nie obserwuje. Usiedli na kanapie obok Łukasza. Na wszelki wypadek zciszył głos.
-Gabi się szykuje, mamy chwilę. Więc tak- wyjął z kieszonki mały czarny bajer - to jest taki mały chip. Wkładasz to do ucha. Ja mam mikrofon, ty masz słuchawkę. Ja Ci mówię, ty powtarzasz. Czasem występują jakieś zakłócenia, bo to od kumpla z Rumunii, ale poza tym powinno być okej.
-Woow - Moritz zrobił duże oczy. To co przed chwilą powiedział Robert najwyraźniej go przerosło. Mimo to potakiwał.
-Wszystko jasne?
-Taa, taa...Ale jak ty chcesz, skoro nawet nie będziesz wiedział co robimy...
-Serio? Ty jeszcze nie załapałeś? - Moritz zrobił głupią minę, Lewy z Piszczkiem spojrzeli po sobie - Tak, idziemy z wami na randkę !
-Ooo, super - Leitner wydał z siebie okrzyki radości. Nagle cała trójka usłyszała skrzypienie schodów. Francuzka była już gotowa. Moritz, gdy ją ujrzał stanął jak wryty.
-Wooow !- wydusił z siebie.
-Dziękuję - odgarnęła włosy. Chciała zrobić jak najlepsze wrażenie.
-No dobra, to idźcie i bawcie się dobrze - ponaglał ich Robert.
-Tak tak, my jak coś to będziemy z Misiem tu w domu, nie w restauracji -dodał Piszczu- bo niby co mielibyśmy tam robić? Pomagać wam w randce? -Robert walnął Łukasza z łokcia w brzuch, bo jeszcze trochę i wszystko by powiedział. W końcu poszli. Leitner przepuścił Gabi w drzwiach, potem otworzył jej drzwi do samochodu. Pełna kulturka.
-Chyba się nabrali- Piszczek zaczął zacierać ręce i śmiać się złowieszczo.
-Ta, chyba tak. Dobra na nas też już czas - klasnął w dłonie Lewy.
-Pozwolisz, że to ja dziś poprowadzę ?
-Zapomnij.
-Ale Rooobeeert -teraz zabrzmiało to trochę jak Gabrielle. Łukasz zaczął głośno tupać w podłogę.
-Do samochodu !
Łukasz z udawanym fochem zajął miejsce pasażera. Lewy podłączył sprzęt i z małymi zakłóceniami kontaktował się z Moritzem. Dojechali. Nasze gołąbeczki zasiadły prawie na środku sali. Łukasz I Robert usiedli w cieniu przy ścianie, tak żeby nie było ich widać. Przed wejściem na salę nie wiadomo kiedy zdążyli ubrać się w długie beżowe płaszcze, kapelusze i duże okulary, a kiedy wchodzili usłyszeć można było soundtrack z Jamesa Bonda.
-Pięknie wyglądasz -Robert zwrócił się do zegarka przy którym przymontowany był mikrofon.
-Dziękuje - uśmiechnął się Leitner.
-Nie ty idioto! Gabrielle - wycedził przez zęby.
-A tak, pięknie wyglądasz - uśmiechnął się szarmancko.
-Dziękuje - zaprezentowała ósemki.
Do "agentów" podeszła zgrabna kelnerka w krótkiej spódniczce.
-Co dla panów? - zakręciła loka na palcu.
-Ehh, sam nie wiem. Co zamawiamy Misiu? - No oszczędź Piszczu, przy takiej lasencji?
-Dwa razy woda mineralna proszę - Robert wyjrzał zza ciemnych okularów i puścił jej oczko. Ta zarżała i odeszła, chociaż chętnie by się do nich dosiadła.
-Woda? w takim romantycznym miejscu? Wiesz, mogłeś mi chociaż jakiegoś szampana albo wino zamówić - prychnął Łukasz.
-Łukasz to nie jest randka! - chyba powiedział to zbyt głośno bo Moritz zaraz powtórzył to Gabi.
-Och oczywiście, że nie. To tylko takie spotkanie dwóch kompletnie nie znających się osób… Jak nie randka to w takim razie co? - zapytała zagubiona francuzka - O boże !- oprzytomniała -Czy ty chciałeś mnie wykorzystać?
-Oczywiście, że nie, skąd ten pomysł? To w stu procentach randka - podrapał się nerwowo po głowie i zaraz szybko zmienił temat - Wiesz Gabi, jesteś taka piękna i inteligentna, sam nie wiem co mówię...i to dosłownie - posłał Lewemu mordercze spojrzenie- może opowiesz mi coś o jutrzejszej sesji? - spojrzał na nią błagalnie, a ta zaczęła coś opowiadać.
Reszty randki w całości nie pamiętał. Pamiętał tylko chrzęst metalu i tłuczonego szkła, ale co działo się dalej? Uciął mu się film, prawdopodobnie z tych wrażeń i emocji. Rano obudził się w swoim mieszkaniu a nad nim stali Łukasz i Robert.
-Żyje.- stwierdził Łukasz i odetchnął z ulgą.
-Gdzie ja jestem? Co się wczoraj działo? - wypytywał jeszcze nie rozbudzony Leitner.
-Już u siebie. Byłeś na randce, pamiętasz cokolwiek z wczoraj? - Lewy machał mu dłonią przed oczyma.
-Pamiętam coś tam ale potem … czarna dziura.- przetarł oczy.
-W pewnym momencie...jakby.. zasnąłeś na stole - tłumaczyli mu powoli koledzy. Czyżby opowieść Gabi była aż tak ciekawa?
-Zasnąłem? Jak to zasnąłem ?! I co potem?
-Przywieźliśmy Cię tu.
-Dzięki - wymusił uśmiech - a co z Gabi?
-Wyszła.
-Jak to wyszła? I zostawiła mnie samego na tym stole? Mogli mnie okraść!- wykrzykiwał wzburzony Leitner - Jest strasznie nie odpowiedzialna !
Prawdę mówiąc nie wiadomo czego spodziewał się po niej Moritz. Dziewczyna, która nie opanowała wiązania sznurówek i do tej pory kupuje (o ile w ogóle kupuje) adidasy na rzepy raczej nie wykazałaby się szczególną odpowiedzialnością i rozsądkiem w takiej sytuacji. Niby nic wielkiego się nie stało i w pobliżu byli koledzy, ale jednak Moritz to gwiazda Borussii, a wszędzie gdzie on, tam tłum bezkompromisowych paparazzi.

***

Robert odwiózł Piszcza a potem wracał do domu. Miał chwilę spokoju, bo Gabi była na sesji. Opel Astra Sedan Active, głośna muzyka, zimny łokieć i czerwone światło. Stał już dłuższą chwilę i pomału zaczął się niecierpliwić. Stukał palcami o kierownice, aż w końcu jego cenną uwagę przykuła blondynka o długich nogach i nieziemsko zgrabnej sylwetce. Nie była najpiękniejsza ale na twarz i tak nie patrzył. Nie zauważył, że czerwone światło zamienia się w żółte, a następnie w zielone. Kierowca z samochodu za nim zaczął natarczywie naciskać klakson, ale Robert i tak nie zareagował. Driver bez problemu wyminął pozostałe samochody i podjechał do auta Lewego. Szyba uchyliła się a kierowca okazał się kobietą. I to kim...
-Palant !- rzuciła w jego stronę i ruszyła dalej.
O nie! Do Misia tak? Bez zastanowienia wrzucił szybszy bieg i ruszył z piskiem opon. Dziwne, że spotyka tą samą barwną postać po raz kolejny. Fakt, mieszkają naprzeciwko siebie ale bez przesady. Żadnego z sąsiadów nie widywał tak często jak jej. Zbieg okoliczności? Najpierw na schodach, potem w sklepie. Jechał za nią, choć i tak kierowali się w to samo miejsce. Tatiana zaparkowała jak to na kobietę przystało. Lewy wybrał jednak miejsce na drugim końcu parkingu. Oboje wysiedli z auta.
-Palant? - zapytał oburzony.
-Tak, problemy ze słuchem?
-Słyszę lepiej niż ty parkujesz - prychnął- Kto ci dał prawo jazdy?
Dziewczyna nic nie powiedziała. Odwróciła się, zacisnęła pięści i zęby żeby nie wybuchnąć. Bez słowa wchodziła po schodach, a on za nią. Coś tam jeszcze gadał, słuchała go ale nie chciało jej się z nim kłócić. Kiedy doszła do drzwi i już je prawie zamykała, Lewandowski przytrzymał je nogą.
-Powiedz mi chociaż jak masz na imię.
-Tatiana- spojrzała mu w oczy, aż go zamurowało. Chwila ciszy -Możesz już puścić te drzwi?
Grzecznie wykonał jej polecenia, a ta trzasnęła mu nimi przed nosem. Uśmiechnął się sam do siebie i do końca dnia chodziło mu po głowie tylko jedno imię.

***

Agata obiecała przyjaciółce, że odwiedzi ją w nowej pracy. Ewce udało się wcisnąć ją przed Jurgenem dwie godziny wcześniej, więc miały okazję poplotkować. Piszczek układała Błaszczykowskiej włosy. Wcześniej nałożyła jej farbę o dwa odcienie ciemniejszą.
-To się Kubulek zdziwi - puściła jej oczko.
-Myślisz, że on coś w ogóle zauważy? Proszę Cię - parsknęła o dwa odcienie ciemniejsza blondynka.
-No tak, Łukasz nie zauważył waszego nowego 50-calowego telewizora, a przecież grali razem z Kubą w fifę.
-Sama widzisz-zaśmiała się- a właśnie jak tam u moich kochanych Piszczków? Słyszałam, że macie nianię.
-Taaa, mamy- prychnęła Ewka.
-Nie lubisz jej, co? - Agata spojrzała na przyjaciółkę podejrzliwym wzrokiem.
-Skąd ten pomysł? - zaczęła rozczesywać jej włosy- Ja tylko nie szaleje za nią tak jak Łukasz. Rita to Rita tamto, jaka ona super, śliczna i mądra- pociągnięcia szczotki były coraz silniejsze- ogólnie to ta panienka mnie drażni. Panoszy się w moim domu ubrana jakby środek lipca albo sierpnia był. Ponad to bez pozwolenia chwyta za moje wyposażenie kuchenne. Bezczelna nie? -teraz to już ją szarpała - I jak patrzy na Łukasza. Słuchaj, jak ona patrzy na Łukasza, no normalnie wzrokiem go rozbiera, a on nawet nie reaguje i podoba mu się to. Chciałabym żeby odeszła w tej chwili, zaraz jak wrócę, żeby nie było jej w domu !
-Ewka? Czy ty czasem nie przeginasz? - wycedziła przez zęby wciśnięta w fotel klientka, po czym zabrała jej szczotkę i zaczęła wybierać z niej powyrywane włosy.
-To ona przegina ! Wchodzę tu któregoś dnia do domu i co zastaję? Łukasz i Ritka na dywanie, leżą na sobie!
-Może to był tylko przypadek? Może on stanął na klocka zachwiał się i upadł?- cóż za dar przewidywania pani Agato- znam Łukasza nie od dziś i wiem, że nie zrobił by Ci tego.
-Skąd ta pewność? A jeżeli między nimi coś jest? Jakaś chemia, i on mnie dla niej zostawi?
-To wtedy ty będziesz rozwódką a ja będę łysa - Agata pomachała jej kłębkiem włosów przed nosem. Obydwie parsknęły.
-To nie jest śmieszne. Mówię serio. Co jeśli....
-Co jeśli, co jeśli...? Ewcia na miłość boską, ważne co jest teraz ! Ty i Łukasz jesteście dla siebie stworzeni i żadna dziewczyna was nie poróżni! Skoro naprawdę uważasz, że ta Rita może ci zagrozić to jaki problem? Otwórz jej szeroko drzwi i podziękuj za współpracę.
Agata miała rację. W każdej chwili mogli podziękować Ricie. Aczkolwiek Ewka nie mogłaby jej zwolnić. Kazałaby zrobić to Łukaszowi, z czego wynika, że i tak by się jej nie pozbyła. Rita była świetna opiekunką, mała ją polubiła, dogadywały się i bawiły się razem. Lecz ta ostatnia zaistniała sytuacja pomiędzy nianią a jej mężem wyprowadziła ją z równowagi. Sama nie wiedziała co robić. Kombinuj Ewka...

______________________________________________________________

Sorki, że nie dodałyśmy w piątek, ale nie wyrobiłyśmy się w czasie. Musimy się pochwalić, że dostałyśmy wspaniały prezent.. :D




Dzięki Misiu <3


Lajkujemy i komentujemy  ! :)