Nadszedł ten długo oczekiwany dzień. Gabrielle zaprosiła
wszystkich znajomych z Dortmundu na premierę jej reklamy. Pierwsi widzowie pozajmowali
sobie najlepsze miejsca, a reszta ,no niestety musiała upchać się na podłodze.
Dzisiejsza gwiazda siedziała na środku kanapy, a po jej obu stronach Robert i
Moritz, których trzymała za ręce. Towarzystwo dopytywało się kilkakrotnie o
jakieś szczegóły, ale ta za nic w świecie nie chciała zdradzić o czym jest ta
reklama.
Zaczęło się. Przyjemna melodyjka, całkiem dźwięczny niemiecki
akcent w miłym głosie spikerki.... i stopy modelki. Siedzieli jeszcze 2 minuty
z przekrzywionymi głowami i wyrazami twarzy ukazującymi zdumienie i
zaskoczenie.
-Wooow….. plastry na odciski… - wydusiła z siebie Ewka,
która nie do końca ogarniała całą sytuację. Nastała chwila ciszy.
-Brawo Gabi – wyrwał się Moritz krzycząc i bijąc brawo,
chcąc wymusić aplauz.
-Tak! To było świetne! Wspaniale sobie z tym poradziłaś Mała
- Lewy przytulił ją i poklepał po ramieniu.
-Dziękuje wam wszystkim, za przybycie i wspieranie mnie -
otarła łzy wzruszenia.
-Nie ma sprawy, masz prawdziwy talent kochanie- Agata
pogładziła ją po włosach.
-To były wspaniałe chwile. Praca na planie, nowe
znajomości. Ale teraz musze się już z wami żegnać, pakować się i wracać do domu
- po tych słowach atmosfera nieco posmutniała.
-Dobrze, w takim razie nie będziemy ci już przeszkadzać,
wracaj szczęśliwie - powiedziała Ewka. Wszyscy należycie się pożegnali i
wycałowali. Gabi poszła się pakować, a część ludzi zaczynała już wychodzić.
-Na nas też już pora - Reus delikatnie klepnął Leitnera w
plecy, gdyż temu nie specjalnie spieszyło się do wyjścia.
-Czekajcie, odprowadzę was - rzekł Robert.
Wyszli z mieszkania w składzie: Katja, Robert, Mario, Marco,
Moritz i zmierzali ku windzie. Kiedy do niej doszli zauważyli, że nie jadą na
dół sami. Do windy wsiadła ciężarna kobieta. Zbyt dużo komfortu i swobody nie
mieli, ale przecież zjazd trwa tylko chwilkę. W pewnym momencie coś nimi zatrzęsło,
konkretnie całą kabiną. Światło przez chwilę mrugało.
-Co się dzieje? - zapytał przerażony Mario.
-Świetnie ! Wygląda na to, że winda stanęła! -Marco uniósł
ręce które po chwili opadły.
-Spokojnie. Już dzwonię do właściciela apartamentu, za
chwilę cos z tym zrobią - Lewy wybrał numer do zadufanego w sobie starszego
pana - Cholera, nie ma tu zasięgu !
-No to trochę sobie tu posiedzimy- westchnął Mario.
Siedzieli już od 20 minut. Zaczynało się robić gorąco. 6
osób w 3m2. Siedzieli na podłodze, opierając się o siebie i oddychając głęboko.
-O boże !- ciężarna wydała z siebie przeraźliwe krzyki.
-Wszystko w porządku?- zapytała zatroskana Katja.
-Odeszły mi wody ! - Kobieta złapała się za brzuch, a
wszyscy podnieśli się z miejsc.
-Ohh, miałem to samo dwa tygodnie temu. Koszmar !
Przeciekające krany, niedokręcone uszczelki. Całe mieszkanie mi zalało. Ale znam
bardzo dobrego i nie drogiego hydraulika, jeśli jest pani zainteresowana. -
poruszył zalotnie brwiami Moritz.
-Idioto ! Ona rodzi !- krzyknął Reus.
-Ro- rodzi? O jej… - zaśmiał się histerycznie - … Co teraz ?! -
wykrzyczał po chwili, jakby dowiedział się, że Borussia przegrała półfinał z
Realem.
-Spokojnie ! Zachowajmy spokój! Tylko spokój może nas
uratować ! Kilka głębokich wdechów - wszyscy stosowali się do rad Roberta,
który udzielał instrukcji opanowania się.
-Przepraszam - ciężarna podniosła palec w górę - Ja tutaj
rodzę !
-Nie mamy wyjścia, trzeba odebrać poród! - słowa Roberta
wywołały dramaturgię na twarzach pozostałych.
-Okej, tylko pytanie kto ? - zapytał zdruzgotany Leitner.
-Ty Lewy ! - Reus wskazał na kolegę palcem.
-CO ?!
-TAK ! Ty jesteś najbardziej doświadczony !
-O przepraszam, akurat ja dowiadywałem się zawsze po
fakcie!- brunet próbował się wybronić –żadna z moich eks nie chciała nigdy niszczyć
mi kariery…-mamrotał pod nosem.
-Nie ma czasu! Będę Ci asystować ! - oznajmiła stanowczo
Katja.
Nie dziwili się już. Poprostu działali.
-Dajcie jakieś koce ! - wrzasnęła Katja.
-Skąd ja ci wytrzasnę koce w windzie ? - zapytał Reus.
Nagle Moritz wstał i zerwał z siebie koszulkę.
-Co ty robisz? - odezwali się chórem pozostali.
-Chciałem poczuć się jak super bohater na filmach !
-Ej nie głupi pomysł - pstryknął palcami Gotze -
Ściągnijmy z siebie wszystkie zbędne ubrania!
Rozkaz wykonali. Leitner nic więcej nie pomógł. Kiedy
usłyszał słowa "Przyj" , "Widzę główkę", zemdlał. Przy nim
klęknął wachlujący i dmuchający na niego Marco. Mario tracił czucie w dłoni,
łokciu a za chwilę w całej ręce. Przyszła mama, ścisnęła jego rękę tak, że nie
dopływała mu krew. Jęki, piski i wrzaski dochodzące z windy stojącej między
parterem a 1 piętrem dzięki wentylacji były słyszalne w kilku znajdujących się
na tych piętrach mieszkaniach. Ktoś zaczął się dobijać.
-Halo ! Co się tam dzieje?- a był to nie kto inny jak
Piszczek. W każdym miejscu i o każdej porze.
-Łukasz? - zapytali z nadzieją w głosie.
-No ja.
-Zrób coś winda stanęła ! - powiedzieli tylko tyle, bo
nie mieli już sił przekrzykiwać szatynki.
-Jezu, co się tam dzieje? - zmarszczył brwi. Nachylił się
i prześledził wzrokiem wszystkie przyciski, w między czasie pogwizdując pod
nosem.
-Piszczu skup się ! -krzyknął Lewy.
-Ale Robert ! Żaden z tych guzików nie działa ! -zaczął
po kolei wciskać wszystkie przyciski.
-Guzik awaryjny!
-Naprawdę mi pomogłeś Misiu ! -odrzekł sarkastycznie.
Nagle do Łukasza podbiegł niewysoki mężczyzna w
okularach.
-Niech pan, powie, że jest pan specem od zepsutych wind -
Piszczek popatrzył na niego błagalnym wzrokiem.
-Niestety - mężczyzna wzruszył ramionami i przysłuchiwał
się chwilę. - Co się tam dzieje?
-Nie ma pojęcia !
-Chyba słyszę swoją żonę! Jest w zaawansowanej ciąży !-
zaczął nerwowo wciskać guzik awaryjny, lecz na darmo.
Po chwili wszystko ustąpiło. Winda znów w pełni działała.
Zjechali na dół nie w szóstkę, a w siódemkę. Drzwi otworzyły się i wysiedli. Ledwo
trzymali się na nogach. Robert trzymał na rękach maleńką istotkę, którą zaraz
odebrał ojciec dziecka, a Piszczu zbierał buzię z podłogi.
-Misiu, czy ja o czymś nie wiem?
-Łukasz błagam cię, to nie moje !
-Nigdy nie będę miała dzieci – stwierdziła z obrzydzeniem
Katja.
-Ja żyję ? O matko ja żyję !! – Leitner zaczął sprawdzać czy
ma wszystkie części ciała na miejscu.
Jego mina zdawała się zadawać pytanie „Czy coś mnie
ominęło?”
Odpowiedzi jednak nie uzyskał ponieważ, wszyscy skupili
się na noworodku. Mężczyzna zabrał swoją żonę i córeczkę do szpitala, a ekipa
wróciła do mieszkania Roberta by doprowadzić się do ładu… tym razem już
schodami.
***
Punktualnie o 20.00 Lewandowski i jego przyjaciółka
opuścili mieszkanie napastnika i ruszyli w kierunku auta. Robert obiecał jej,
że odwiezie ją na lotnisko. Wsiadając do samochodu odruchowo spojrzał w okno 4 piętra.
Ujrzał w nim obserwującą go Tatianę. Kiedy dziewczyna zauważyła to, zrobiła
naburmuszoną minę i z przesadną siłą szarpnęła zasłonkę, by nie pozostawić
sąsiadowi złudzeń. Chłopak wzruszył tylko ramionami, szybko wsiadł do samochodu
i odjechali.
-Wiesz Mała ? To były świetne dwa tygodnie. Super się
bawiliśmy. Szkoda tylko , że z Mortizem nie wyszło…
-No trochę szkoda… Ale to nie z nim jest coś nie tak… To
ze mną jest coś nie tak…
-Co ty bredzisz, Mała, co to za głupoty ?
-Oj bo wiesz Robert.. z Tobą to było inaczej… Ty też nie
miałeś uczuć.
-Nie ? – zapytał niepewnie.
-No nie.
Zagięła go. Już nic nie powiedział, tylko cała drogę
zastanawiał się nad jej słowami. Na lotnisku wycałowali się na pożegnanie, a
Gabi zaprosiła Roberta do siebie do Paryża. Poczekał aż dziewczyna przejdzie
odprawę i wrócił do domu. Ciągle powtarzał sobie "Ja nie miałem uczuć ? Ja nie miałem uczuć ??!!" Kiedy stał już u drzwi swojego apartamentu
zorientował się, że… są otwarte. Popchnął je… i stanął jak wryty..
C.D.N