sobota, 4 maja 2013

Odcinek 18: Wspomnienie

...Kiedy stał już u drzwi swojego apartamentu zorientował się, że… są otwarte. Popchnął je… i stanął jak wryty...

...Niepewnie przemierzał kolejne metry korytarza kroczek po kroczku i słuchał żałosnego szlochania dobiegającego z salonu. Podszedł bliżej. Na kanapie ujrzał Leitnera, który krył twarz w poduszkach. Tęsknota i pustka wypełniała jego wnętrze.
-Moritz? Co ty tu robisz? - zapytał zdezorientowany brunet.
-Ja? - podniósł głowę i zapłakanymi oczami spojrzał na Roberta -Nic tylko...tęsknię sobie.
-Doooobrze - Lewy próbował sobie to wytłumaczyć- A jak ty tu wszedłeś?
Z kuchni wyłonił się Marco z kubkiem herbaty w ręku i pomachał pęczkiem kluczy przed nosem napastnika.
-Muszę zabrać Ci te klucze...- stwierdził brunet. Blondyn posłał mu namiętne spojrzenie i puścił oczko.
-Dlaczego świat jest taki okrutny? Jak już znajdziesz osobę, z którą wydaje ci się, że możesz iść przez całe życie...ona nagle znika - dalej szlochał.
-Ehhh- Robert przysiadł na fotelu - Ty ją na prawdę polubiłeś?
-Tak, bardzo. Po raz pierwszy poczułem coś na serio. Te jej głębokie lazurowe oczy, aksamitne włosy, gładkie niczym pupcia niemowlaka pięty i ramiona jak wyrzeźbione ze skał - kreślił kształt ciała francuzki w powietrzu.
-O kurcze - obydwaj przysłonili usta pięścią- ale Cię wzięło stary...
-Noo- zalał się łzami.
-Hej, przestań będzie dobrze. Kiedyś o niej zapomnisz i zakochasz się w innej.  Popatrz na to z innej strony, jesteś o jeden zawód miłosny mniej - pocieszał go Marco.
-To będzie ich więcej? - Moritz spojrzał na niego zrezygnowany.
-Skąd- Reus uciekł wzrokiem, skrzywił się i pokręcił głową.
-Robert? A jak ty ją w ogóle poznałeś?- dopytywał się Leitner.
-Eee, długa historia...
-Mamy czas- uśmiechnął się cwniacko Marco, a Lewy posłał mu mordercze spojrzenie.
-Dobra... to było 4 lata temu jak grałem jeszcze w Lechu. Akurat graliśmy sparing z *Stade de Reims w Paryżu. Jak się domyślacie przegraliśmy...-Reus parsknął. Lewy spiorunował go wzorkiem i mówił dalej - Jeszcze tego samego dnia Sławek chciał o tym zapomnieć, więc pojechaliśmy do klubu, tzn. ja Sławek Peszko i Semir Štilić. Ze Sławkiem nigdy nie czułem się bezpieczny...ale mniejsza. Kilkanaście kolejek i już było nam weselej. Semir podjął się trudnego zadania, a mianowicie miał robić za kierowcę. Jakoś około 1:00, kiedy byliśmy ze Sławkiem przytankowani, Štilić stwierdził, że już nam wystarczy. Nie wiem jak, ale jakimś cudem wpakował nas do samochodu i ruszyliśmy. Jechał około 10 km/h żeby nie ryzykować sprzątaniem całego auta. Droga oświetlona była jedynie latarniami. Nagle poczułem uderzenie. Od razu otrzeźwiałem. Razem z Semirem wybiegliśmy z samochodu, no, on wybiegł....ja po prostu wyszedłem. Na masce leżała zapłakana dziewczyna, cała potargana z połamanymi obcasami i butelką wina w dłoni. Na szczęście nic jej się nie stało. Opowiadała coś, ale ciężko było ją zrozumieć, bo była cała roztrzęsiona, poza tym mówiła po francusku...
-Nawet nie słyszałem jej francuskiego...- Moritz znowu zalał się łzami.
-Ciiiii, nie przerywaj - szepnął zasłuchany Marco.
-Grzecznie zaproponowaliśmy podwózkę- kontynuował- Zgodziła się zanim zdążyliśmy dokończyć pytanie, do tej pory tak ma. Kiedy zaparkowaliśmy pod hotelem wygramoliliśmy się z auta. Sławek smacznie sobie spał więc postanowiliśmy go nie budzić. We trójkę poszliśmy do mojego pokoju. Nawet nie zauważyliśmy jak Gabi dobrała się do hotelowego barku. Wyciągnęła z niego ruski szampan i usiłowała go otworzyć. Mój klubowy przyjaciel ją wyręczył. Opowiedziała nam wszystko upijając przy tym siebie, jego i jeszcze bardziej mnie. Dowiedzieliśmy się, że niecałe trzy godziny temu nakryła swojego chłopaka na zdradzie ze swoją szefową z agencji modelek.  Dziewczyna od razu spodobała się Semirowi, próbował ją pocieszać i ta gadka szmatka jaka ona jest piękna i tak dalej. Reszty wieczoru nie pamiętam. Rano obudziłem się z jej włosami na twarzy i palcem w uchu. Leżała po mojej prawej. Od razu domyśliłem się co stało się tamtej nocy, ale bałem się pytać, bo po lewej leżał Peszko...z otwartymi oczami. Zląkłem się niemiłosiernie, a on wydał z siebie tylko  "Witaj Robercie", po czym wstał i poszedł do toalety. Serce przyśpieszyło mi do chyba 200 uderzeń na minutę. Co jak co, ale te jego zapite ślepia wgapiające się w twoją  twarz, potrafiły wystraszyć człowieka. Modelka przebudziła się, a ja udawałem, że śpię. Wstała i ubrała się. Przed wyjściem nachyliła się i pocałowała mnie w policzek. Coraz bardziej mi się to nie podobało. Co tam do cholery robił Sławek? Mijały dni a my ciągle siedzieliśmy w tej Francji, bo trener korzystając z okazji wymyślił sobie jakieś treningi. Przez te pare dni próbowałem się z nią skontaktować. Pytałem Semira czy z nią później widział, rozmawiał ale na wszystkie moje pytania zaprzeczał. Opowiedziałem mu co prawdopodobnie się stało wtedy w hotelu. Patrzył na mnie ze złością, jakby chciał urwać mi głowę i podpalić ciało. Wzruszył tylko ramionami i do końca wyjazdu był nabzdyczony. Po treningu postanowiliśmy pokręcić się z chłopakami po mieście. Przechodziliśmy obok przeróżnych perfumerii, salonów piękności , obuwniczych i tych innych pierdół, na których widok kobiety wydają z siebie dzikie dźwięki. Nagle z jednego z butików wyszła ona. Roześmiana z milionami toreb w rękach. Stanąłem jak wryty, ona też się zatrzymała.
-Gabrielle ! Tyle czasu Cię szukałem, całe 2 dni. Dlaczego nie zadzwoniłaś ?
-Sorki Robert, myślałam, że nie będziesz pamiętał.
-Trudno zapomnieć, tym bardziej, że nie wiem co się działo.
-Dużo się działo, ale nie bierz tego do siebie- uśmiechnęła się lekko- To była tylko...zemsta.
Zabolało. Ale tylko przez chwilę. Nazajutrz przeprosiła mnie i chodziliśmy ze sobą. Z nikim nie było mi tak dobrze jak z nią, a przynajmniej mogło się tak wydawać. Przyjechała ze mną do Polski. Czy to była miłość? Nie, nie sądzę. Wszystko było idealne, aż do tamtego dnia. Wróciłem do domu, Gabi rzuciła mi się na szyję. Powiedziała, że ma dla mnie niespodziankę. Kazała mi zaczekać i zniknęła gdzieś w pokoju. Po chwili pojawiła się z piłką na której do niedawna widniał autograf *Diego Maradony. Powiedziała, że zauważyła, że piłka jest "pomazana" i doczyściła ją. Krew odpłynęła mi z mózgu. Myślałem, że ją zabiję. Przez chwile tłumiłem w sobie wszystkie negatywne emocje, ale powieka drżała mi jak oszalała. Darowałem sobie napad złości i przyjąłem to na klatę. Kazałem jej się wynosić. Nie rozumiała mojej decyzji. Nawsadzała mi od takich i takich i zniknęła. Nie kontaktowałem się z nią, bo nie miałem na to ochoty. Tęskniłem za nią strasznie, ale kiedy patrzyłem na "czystą" piłkę , uczucie przemijało. Któregoś dnia postanowiłem zadzwonić do niej i to wyjaśnić. Przeprosiłem, a ona powiedziała mi dwa najgorsze słowa jakie facet może usłyszeć... "Zostańmy przyjaciółmi".  No i to by było na tyle.
-To koniec? - zapytali zafascynowani pomocnicy. Brunet pokiwał głową.
-Jak można zmyć autograf legendy footballu? - ręka Reusa wylądowała na jego czole z głośnym klaśnięciem.
-Woow, ona od zawsze potrafiła ranić - Moritz kręcił z niedowierzaniem głową.
-Lepiej Ci ?- Lewy popatrzył pytająco na Leitnera.
-O wiele, dziękuję Ci - rzucił mu się na szyję.
-Jak zawsze do usług- powiedział lekko podduszonym głosem.

***

Siedziały na włóknistym dywanie po turecku na przeciwko siebie z kubkiem czekolady w dłoni. Obydwie ciężko było przegadać. Katja i Rita były starymi dobrymi znajomymi. Kiedyś pracowały razem w butiku, jednak sklep splajtował. Od niedawna wiedzą o sobie, że mieszkają w Dortmundzie. Opowiadały co działo się  w ich skromnym życiu od czasu kiedy ostatni raz się widziały. Mario nie mógł znieść tego całego "gdakania" i pojechał odwiedzić rodzinę mieszkającą kilometr od miasta.
- I jak ta bielizna, którą Ci pożyczałam? Pasuje?
-Świetna jest, ale za długo się jej nie przyjrzałam...
-Jak to?
-Wyobraź sobie że byłam sama w domu, Sara spała i miałam dużo czasu. Stoję sobie w oto tej bieliźnie przed lustrem w korytarzu, a tu nagle mi Łukasz z Robertem wbijają do domu. No normalnie myślałam, że się pod ziemie zapadnę. W życiu nie byłam w bardziej niezręcznej sytuacji....a nie przepraszam, Ewka weszła do pokoju kiedy to Łukasz leżał na mnie na podłodze.
-Co? - Katja wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
-To nie jest śmieszne ! Jeszcze jeden taki numer i chyba stracę tą robotę. Boże jakby wtedy przyszła Ewa zamiast nich....chyba by mnie zabiła. Ale miny chłopaków bezcenne - uśmiechnęła się pod nosem- Łukasz mówił bez ładu i składu, a Robert gapił się z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem.
-Wyobrażam sobie- zachichotała blondynka - Cały Lewy. Ostatnio odbierałam z nim poród...
-Nie może być...!-przerwała jej z niedowierzaniem brunetka.
Katja opowiedziała jej wszystko ze szczegółami, a Rita patrzyła na nią jak na wariatkę. Siedziały jeszcze długo i nawet nie zauważyły że Gotze wrócił już do domu. Zajrzał tylko do pokoju, ale kiedy zobaczył że ciągle gadają, wywrócił oczami, wycofał się i poszedł się położyć.


*Stade de Reims - francuski klub piłkarski z siedzibą w mieście Reims (obecnie klub Grzegorza Krychowiaka).

*Diego Maradona – argentyński trener piłkarski i były piłkarz. Jest uważany za jednego z najlepszych graczy w historii tego sportu został wybrany najlepszym zawodnikiem XX wieku.

__________________________________________________________________________

Trzymamy kciuki za dzisiejsze zwycięstwo w małym finale, a tymczasem zapraszamy do polubienia naszej strony na fejsbuku :)




Łapcie Moritza.. Oby piłka w końcu przyniosła mu ukojenie ;)




9 komentarzy:

  1. Jak można zmyć autograf od Diego Maradony?! Ja na miejscu Lewego to bym Gabrielle zabiła :D
    Trochę rozczarowałam się, czytając końcówkę, bo miałam cichą nadzieję, że jednak Rita próbowała uwieść Łukasza. A tu się okazało, że te wszystkie sytuacje to tylko przypadek :( No, ale oby było więcej tych "przypadków" ;D
    Nie wiedziałam, że Roberta stać na takie retrospekcje :D Myślałam, że od dużej ilości imprez, on ledwie pamięta co jadł wczoraj na obiad.
    Dzisiaj mecz - a więc módlmy się aby Borussia wygrała! Klub musi pokazać, że jest od Bayernu lepszy i w Bundeslidze i w Lidze Mistrzów :)
    Pozdrawiam
    PS. Szybko napiszcie następną część!

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia z Gabi mnie całkowicie rozbroiła :D Czekałam jaki będzie finał tej opowieści Roberta.
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak by mi ktoś zmył taki autograf to bym chyba udusiła. LOL :-) Czekamy na więcej :) w dość szybkim czasie :D A co z Tatianą i Lewym ?

    OdpowiedzUsuń
  4. o matko boska! to opowiadanie to jakieś cudo nad cudami!
    czekam na kolejny rozdział i już dostaję palpitacji, bo jestem tak bardzo ciekawa
    zapraszam też do siebie:http://robert-anna-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. o mamo, co to za zła kobieta była?????? Jak można zmyć autograf Maradony, że o dotykaniu piłki wogóle nie wspomnę??? No jak tak można???? zła, niedobra, i wogóle i Moritz nie powinien po niej płakać. Pozdrawiam i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha, suuuper <3
    zapraszam:http://zyjemiloscia.blog.pl/
    mile widziane komentarze :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne! Szkoda ze Gabi wyjechala. Biedny Mo ;C
    Dodawaj jak najszybciek kolejny. Pozdrawiam i Zapraszam do siebie:
    meg-und-merco-echte-liebe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe nie mogę się doczekać kolejnego
    Zapraszam do mnie : http://pilkanoznacalymzyciem.blogspot.com
    i http://obiecajzetymrazemnieodejdziesz.blogspot.com/ komentarze mile widziane:)

    OdpowiedzUsuń