piątek, 25 stycznia 2013

Odcinek 5: Konkurent Bolt'a

Stała w kuchni z nożem w ręku i czekała na Łukasza. Ciągle widziała obraz roześmianej, pięknej, nieznajomej brunetki. Drzwi do ich domu uchyliły się.
-Kochanie, jestem już- krzyknął radośnie Piszczu. Zdjął buty i kurtkę i w podskokach poleciał do kuchni w której zastał żonę - tu się ukrywa moja piękna ślubna.
-Łukasz ! musimy porozmawiać- wrzasnęła nagle, i tak jak stała, czyli z ostrym narzędziem w ręce odkręciła się w jego stronę.
-Ale Ewciu … Po co ci ten nóż ?
-Paprykę siekałam- uśmiechnęła się sztucznie i odłożyła narzędzie mordu na blat kuchenny- nieważne, co do naszej rozmowy to...
-Żabciu, porozmawiamy, obiecuję , ale pozwól, że w tym jakże wyjątkowym dla ciebie dniu podaruję ci to -wyciągnął zza siebie małe pudełeczko. Ewa uśmiechnęła się teraz szczerze i otworzyła pakunek.
-O boże, Łukasz to jest piękne ! - mmm, Ritka umie doradzić.
-Wiedziałem że ci się spodoba- przytulił ją do siebie i pocałował w czoło - i pomyślałem sobie że w tym szczególnym dniu...
-Nie zrobimy żadnej imprezy - powiedziała znudzona.
-Ależ ty jesteś nieugięta- pokręcił głową - ale i tak Cię kocham.

***

Siedział w toalecie i nerwowo trząsł nogą. Znowu to zrobiła. Caroline zapomniała założyć nowej rolki papieru toaletowego. Teraz czekał aż ktoś wejdzie do domu, aby móc się stąd wydostać. Kiedy czytał kolejną etykietkę na szamponach, ktoś wszedł do mieszkania.
-Carolin ?! - zapytał z nadzieją w głosie.
-Ja, bo co spodziewasz się kogoś innego ? - zadrwiła blondynka.
-Nie ! Chodź tu szybko !
-To znaczy gdzie ? - skrzywiła się.
-NO DO ŁAZIENKI !!!
-Już idę, Jezu Chryste. Co ty na Boga tam wyprawiasz ? - zmierzała ku górze. Otworzyła drzwi i zobaczyła Marco w codziennej sytuacji. Wyglądał dosyć zabawnie bo drżała mu brew. To taki jego tik nerwowy. Rozzłoszczony zapytał:
-Co to ma być ?
-To raczej ja powinnam Ciebie o to spytać. Zawsze krzyczysz, że potrzebujesz prywatności, nawet makijażu nie mogę poprawić, a teraz?
-Ja nie o tym ! Dlaczego nie założyłaś nowej rolki ?!
-Zapomniałam, wielkie halo - wywróciła oczami - masz nauczkę kochanie. Ze mną się nie zaczyna.- oparła się o futrynę i założyła ręce na piersi.
-No dziękuje Ci na prawdę. Cenna lekcja wiesz? Dzięki tobie znam cały skład tego cholernego szamponu, płynu do kąpieli i odżywki do włosów rozjaśnianych na pamięć ! Przynieś ten papier! -rozkazał jej.
-Pajac. -rzuciła w jego stronę i gdzieś poszła.
-Gdzie ty idziesz… ?! Wracaj tu…- jęknął błagalnie-nie zostawiaj mnie…
Po chwili Carolin pojawiła się w wejściu i rzuciła w niego rolką.
-Przyrosłem do tej deski chyba !
Ten wredny uśmiech cisnął jej się na twarz, ale nie dała tego po sobie poznać. Zeszła na dół usatysfakcjonowana. Marco 1:1 Carolin.

***

Robert wracał zmęczony do domu. Nagle zatrzymał się i stanął jak wryty. W jednej chwili przeleciały mu przed oczami wszystkie strzelone bramki. Przed drzwiami swojego mieszkania kłóciły się jego trzy „przyjaciółki”. Nie przysłuchiwał się.  Szybko zarzucił kaptur na głowę, przygarbił się, ugiął kolana i na paluszkach niczym elf wycofał się z pola ich widzenia. Kiedy był już bezpieczny, nie wiadomo czemu zaczął biec. Biegł tak, jak jeszcze nigdy nie biegł. Jeśli byłaby olimpiada, to pewnie prześcignąłby samego Bolt’a, gdyby w szaleńczej ucieczce nie przyrżnął małym palcem lewej stopy w krawężnik. Lecz to nie przeszkodziło napastnikowi. W końcu miał jeszcze drugą nogę. Załkał boleśnie i pokuśtykał dalej. Zmierzał w kierunku mieszkania Mario. On był jego nadzieją. Zdyszany, nachylił się i podparł o kolana. Wyciągnął rękę i nacisnął dzwonek. Otworzył mu jak zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha Gotze.
-Cześć Robercik, co się stało? -zapytał zdziwiony.
-Jest ich trzy. Pod moimi drzwiami.
-Fanki cię napadły ?
-Gorzej - pokręcił głową.
-Uuuu - zmarszczył brwi Mario.
-Nie wrócę tam dziś.
-Przenocować Cię - pstrykną palcami i wskazał na Lewego palcem wskazującym uradowany Gotze.
-Mój wybawco- odetchnął Lewy i wszedł do środka.
-Czego one w ogóle od Ciebie chcą ?
-Jak to czego? Chcą mnie wykończyć ! Ja tak już dłużej nie pociągnę !
-Kiepsko- stwierdził ten niższy.
-No...kiepsko.
-W każdym bądź razie możesz tu zostać jak długo chcesz. Wiesz Robert? Smutno mi tu samemu.
-Mam Cię przytulić czy coś ?
-Mógłbyś ? - zapytał z nadzieją w oczach Mario już rozkładając ręce. Obaj parskneli.
-Co tam u Katji? - szybko zmienił temat.
Mario uśmiechnął się pod nosem.
-Powiedziałem jej co do niej czuje i nie uciekła, więc chyba jest dobrze- stwierdził rozbawiony.
-A rozmawiałeś już z Jurgenem ?
-Nie będę z nim rozmawiał- powiedział wzburzony - na treningu, albo jak gdzieś na siebie wpadniemy to robi te głupkowate uśmieszki - teraz go przedrzeźniał. Zauważył taki sam głupi uśmieszek na twarzy Lewego.
-No nie ! Coś ty mu nagadał ?! Ja ci oferuję nocleg za zaledwie przytulaska, ratuję Cię ze szponów twych rozwścieczonych os a Ty mi się tak odpłacasz ?
-Nic- zaczął się bronić - Ja tylko musiałem mu wyjaśnić, że nie ruszę Katji.
-Powiedzmy, że Ci wierzę - puścił mu oczko- póki Jurgen nie zacznie zachowywać się jak dorosły, nie mam o czym z nim rozmawiać - powiedział to dumny. Do końca dnia grali w fife i Need for spead. Oczywiście nie obyło się bez " paru piwek". W końcu mogli ze sobą pogadać, bo ostatnio jakoś nie było okazji.

***

U Błaszczykowskich wieczór mijał spokojnie. No prawie. Kuba z Agatą siedzieli wtuleni na kanapie, w bamboszach - prosiaczkach i identycznych wełnianych sweterkach i oglądali jakiś film, popijając przy tym gorącą herbatę. Jednak ich spokój zakłóciła nagle rozbrzmiewająca w całym domu muzyka metalowa. Pomocnik BVB podskoczył i zalał się wrzątkiem.
-Cholera jasna !- krzyknął Kuba i odkleił od siebie zalany sweter.
-Boże Kuba co to ? - zapytała przerażona Agata.
Kuba wiedział co jest na rzeczy. Poderwał się z kanapy i pobiegł do pokoju obok. Przy wieży majstrowała Oliwka. Tylko skąd ona potrafi obsługiwać tak skomplikowany sprzęt. Błaszczu odstawił małą i przyciszył szatańską muzykę.
-Mój boże ! Oliwka ! Kto ci to pokazał ? W ogóle ? Jak ty ? - Kuba najwyraźniej był w szoku. Zadawał jej milion pytań, jakby miała mu odpowiedzieć.
-Mati- rzuciła w jego stronę córeczka i nawijała sukienkę na palec. Kuba zastanawiał się chwilę.
-Mateusz? - wytrzeszczył oczy. Pokręcił głową z niedowierzaniem, wziął małą na ręce i udał się do żony.
-Mam newsa kochanie. Nasza mała zdolniacha potrafi obsługiwać wieże stereo.
-Oliwka ? To nie możliwe ona ma 2 lata. Niby jak...
-Musze porozmawiać z Robertem -zmrużył oczy i pokiwał głową- O, już ja sobie z nim porozmawiam...

____________________________________________________________________

Miało być trochę inaczej, wyszło inaczej :) We hope you like it :)

środa, 16 stycznia 2013

Odcinek 4: Prezent

Kolejny poranek nie był darem od Boga, przynajmniej dla naszych niań. Lewandowski i Reus obudzili się z potwornym bólem pleców i strasznymi zakwasami. Nie ma co, Oliwka dała im wczoraj popalić. Łukasz zabrał Sarę około 21, więc jedną mieli z głowy. Ale to nie oznaczało, że było łatwiej. Małej Błaszczykowskiej nie podobało się to, że niedobrzy wujkowie pozbyli się jej koleżanki, więc postanowiła się zemścić.

-Myliłeś się Robercie, ona jest zła. Chce nas zniszczyć !
-Przestań, to tylko dziecko. Ona nie jest zła, jest po prostu zagubiona.
-Yhym, pewnie już tam w tej swojej małej główce opracowuje plan zawładnięcia światem - Marco zmrużył oczy i patrzył na małą podejrzliwym wzrokiem. Jakby chciał zajrzeć w głąb niej . Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Był to Kuba.
-Cześć chłopaki, jak tam mała ? bardzo rozrabiała ?
-Niieee, skąd - powiedzieli chórkiem, po czym spojrzeli na siebie.
-Serio? - Kuba zrobił zdziwioną minę.
-Nie, ale tej wersji się trzymajmy - Robert oddał dziewczynkę Kubie.
-Jesteście wielcy, bez was nie dałbym rady. Piszczu pomógł mi z kolacją a wy z tym małym draniuchem. Macie u mnie piwko.
-Nie ma sprawy, a właśnie, jak tam z Agatą ? - Marco zrobił głupkowatą minę. Kuba spojrzał na niego znacząco.
-Idealnie - zaśmiali się - dobra my już idziemy, bo pewnie macie jej dość , jeszcze raz wielkie dzięki. Narazie!
-Hej, Kuba !
-Co ?
-Piwo !

Błaszczykowski puścił im oczko i pognał razem z wielką siatką i Oliwką do swojego auta.

***
Dzisiaj urodziny Ewki, więc Łukasz po treningu postanowił wstąpić do jubilera i kupić żonie coś ładnego. Nie miał zielonego pojęcia co to będzie. Myślał o jakimś pierścionku czy bransoletce, ale nie wiedział zupełnie jak to ma wyglądać. Łukasz próbował namówić żonę, żeby zrobiła jakąś imprezę, ale ta się nie ugięła. Wiedziała jak te "imprezy" się kończą, a nie chciała psuć sobie humoru w dniu urodzin. Piszczek stał na środku wielkiego szklanego budynku jak pajac i zastanawiał się co on tutaj robi. Podszedł do jednej z gablot i od razu wpadł mu w oko piękny firmowy zegarek. Ale nie dla Ewy. Egoista. Do prawego obrońcy podeszła brązowooka szatynka.

-Też pan czegoś szuka na prezent? - uśmiechnęła się zalotnie.
-Tak, dla żony.
Dziewczyna spojrzał na punkt, w który wgapiał się Piszczek i zachichotała.
-Dla żony to raczej marny upominek.
Piszczek oderwał wzrok od gabloty i zobaczył niezbyt wysoką dziewczynę z pięknym uśmiechem.
-Łukasz jestem - wyciągnął rękę w jej stronę.
-Rita, bardzo mi miło - posłała mu namiętne spojrzenie.
-Mnie również- wyszczerzył zęby.
-To może przejdziemy w bardziej kobiecy dział, ja właśnie szukam czegoś dla przyjaciółki. Kłamczucha.
-Świetny pomysł- przyznał jej rację.
-Masz coś konkretnego na oku ?
-Właściwie to nie, może mi pomożesz ?- zapytał z nadzieją w oczach.
-Jasne, nie ma problemu, w końcu sama jestem kobietą. Mogę się domyślić co Ewa chciała by dostać od takiego faceta jak ty - puściła mu oczko. Już znała jej imię ? No nie źle.
- To znaczy jakiego ? -dopytywał Piszczek z rumieńcem na twarzy.
-No takiego...przystojnego, troskliwego...- zaczęła rzucać w jego stronę wymyślne i pochlebne epitety. Oj ktoś tu chyba kokietuje.
-Przestań, zawstydzasz mnie - machnął ręką speszony Piszczek.
-Nie miałam takiego zamiaru- uśmiechnęła się- no to może jakiś naszyjnik i do tego zawieszkę z literką "Ł" ?
-"Ł"- zapytał zdziwiony?
-Ł jak Łukasz.
-Ah no tak - głupiutki Piszczek- bardzo fajny pomysł.
-Dziękuje-zarzuciła włosy przez ramię i uśmiechnęła się szeroko prezentując ósemki . Tak szeroko, że aż sztucznie, niczym koń na paszę.

Rozmawiali o wszystkim i o niczym. To znaczy ona rozmawiała, bo praktycznie nie dopuszczała go do głosu. Typowa kobieta. Piszczek tylko słuchał opowieści Rity i obserwował jej miny, jednym razem komiczne, innym razem urocze . Łukasz jeszcze nie wiedział, że tej całej sytuacji przyglądała się jego małżonka. Coś ją zakuło od środka. Czuła złość i zażenowanie. Niby to nic wielkiego, bo przecież oni tylko rozmawiali, ale czuła się zdradzona i niekochana. Kiedy Piszczek i tajemnicza nieznajoma ruszyli ku kasie, Ewa zmyła się z pola obserwacyjnego. Nie chciała aby ją wtedy zobaczyli. Po drodze do domu zadawała sobie masę różnych pytań: Kim była ta kobieta? Jak długo go zna? Czy ma z nią romans? Nie, to ostatnie nie przechodziło jej przez myśli.

***

Mario zaprosił Katję do siebie. Wszystko idealnie zaplanował. Tak, popcorn też włożył już do mikrofalówki. Od godziny był gotowy. Krążył nerwowo po wielkim mieszkaniu. Nawet soku bał się napić, bo obawiał się, że się obleje. To właśnie dziś chciał zebrać się na odwagę i powiedzieć dziewczynie o swoich uczuciach. To było jedyną rzeczą, której nie zaplanował. Niby to tylko oglądanie filmu, a brzuch bolał go jak przed finałem Ligi Mistrzów. Usiadł na kanapie i oddychał głęboko. Myślał o niej, o nich, o tym jak to dalej będzie. Jego przemyślania przerwał dzwonek do drzwi. "O boże, zaczęło się"- pomyślał Goetze. Szybko pobiegł do drzwi. W tym momencie nie wiadomo było czy dłużej zajęło dziewczynie wejście i rozebranie się czy jemu przeglądanie się w lusterku zanim otworzył. Zaprosił ją do salonu, a ona zasiadła na jego wielkiej i niesamowicie wygodnej kanapie, o czym mieli już okazję przekonać się jego koledzy z drużyny. Rozglądała się po ciekawie urządzonym mieszkaniu. Mario wparował z dwoma wielkimi michami popcornu i czerwonym winem. Ciekawe zestawienie Goetze.
-No to co oglądamy ?- wyszczerzył się.
-Myślałam o czymś poruszającym wiesz, może Pamiętnik albo Szkoła uczuć ?- spojrzała na niego z nadzieją w oczach. Jego mina mówiła coś w stylu "no pięknie kolejne tanie romansidło". - Ale jeżeli nie chcesz to może coś z filmów akcji?
-Nie, nie. Pamiętnik, Szkoła uczuć, ekstra !- wystawił kciuk i udawał zachwyconego.
Mario miał nadzieje, że ten film na tyle wciągnie Katję, że nie zauważy jak się zdrzemnie. Jednak było inaczej. To właśnie Mario podpowiadał głównym bohaterom co mają robić, a czego nie, jakby ktoś go słyszał, a co więcej miał zamiar go posłuchać. Finał był taki, że oboju pociekły łzy. To znaczy Mario odkręcił głowę i szybko je otarł, ale Katja i tak to zauważyła. Chciała już coś powiedzieć, ale udawała, że nie widziała żeby go nie speszyć.
- I jak ci się podobał ?- spytała zasmarkana blondynka.
-Nie był najgorszy- wzruszył ramionami Mario. No na najgorszym to byś Skarbie nie płakał.
-Późno już, będę się zbierać -wstała z kanapy i udała się ku wyjściu.
-Poczekaj, odprowadzę cię.- zaproponował Goetze.

Szli ciemną uliczką oświetlaną jedynie lekko mrugającymi latarniami. Wydawało im się, że są Dumbledor’em. Mario wyciągnął z kieszeni wypisany długopis i udawał, że to wygaszacz.
- EEE…Co ty robisz? – spytała rozbawiona dziewczyna. Policzki chłopaka przybrały kolor ketchupu. No tak, najlepsze wyjście z sytuacji. Żadnemu z nich za specjalnie nie spieszyło się do domu, więc postanowili przysiąść jeszcze na chwile na ławeczce. Panowała cisza, ale wcale nikt nie musiał się odzywać. Tak było dobrze.
-Czy mogę Ci cos powiedzieć ?- zapytał niepewnie Mario.
-Jasne - uśmiechnęła się, a wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy. Ale czy na pewno delikatnie? Jest opcja, że dmuchnęło mocniej, bo zamknęła oczy, ale może się tylko rozmarzyła, albo chciała dokładnie wsłuchać się w głos Goetzego. Mario wziął głęboki wdech i palnął co mu ślina na język przyniosła.
-Katja, kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłem to myślałem, że zwymiotuje.
-Do prawdy?- otworzyła oczy, zmarszczyła brwi i spojrzała na niego nieco zdziwiona - nie brzmi zbyt zachęcająco, ale kontynuuj.
-Nie nie, chodzi o to, że wywołujesz u mnie tyle skrajnych emocji na raz, że nie potrafię ich pomieścić.
-To znaczy, że przy każdym naszym spotkaniu masz mdłości?- zrobiła duże oczy.
-Nie, to znaczy było tak na początku, ale teraz wiem co mi jest. -zaczął tłumaczyć się Goetze.
-Co takiego, Mario?
(Uwaga, polecamy wczuć się w ten klimat!)
-Myślę, że się zakochałem.. tak zakochałem się, w Tobie Katjo. Dniami i nocami o Tobie myślę bez przerwy, nawet jak jestem zalany to o Tobie myślę, ale w to już nie wnikajmy. Myślę o Tobie na każdym treningu, meczu, śnisz mi się. To dzięki Tobie zapomniałem o Giulii. Wszystkie bramki dedykuję właśnie Tobie. I to o Ciebie jestem cholernie zazdrosny jak jakiś Hummels czy Langerak chcą z Tobą porozmawiać. Boje się, że Cię stracę, choć jeszcze nawet ze sobą nie jesteśmy.
-Łał… Mario…- tylko tyle była w stanie z siebie wykrztusić.
-Są lepsi wiem, ale chciałem żebyś wiedziała.
Blondyna zastanawiała się chwilę nad tym co usłyszała przed kilkoma sekundami.
-Co ty bredzisz? Jacy lepsi ? Jak nas już tak wzięło na szczerości, to powiem Ci….. że też się zakochałam  wiesz? W Tobie, tak w Tobie. Jak pierwszy raz przyszłam na wasz trening wszyscy się ślinili, robili maślane oczka, a Ty, zgrywałeś luzaka, co raczej marnie Ci wychodziło, ale chociaż miałeś coś do powiedzenia- chyba skończyła krzyczeć i zaczęła na spokojnie. Przysunęła się do niego.
-Mario, jeszcze żaden facet nie był wstanie zwymiotować na mój widok.
Oboje wybuchneli śmiechem.
-Katja, ja wiem, że my znamy się dopiero miesiąc, ale czuje, że chce spędzić z Tobą resztę życia, przeprowadź się do mnie, wyjdź za mnie, bądź matką moich dzieci ! - rozłożył ręce i wykrzykiwał radośnie.
- Ty tak na poważnie Gotze ? - spojrzała na niego rozbawiona.
-Nie, te dwa ostatnie to może jeszcze nie, ale chciałbym Cię mieć obok siebie, tak na wszelki wypadek.
-Przemyśle to, okej ?

Mario nic nie powiedział tylko kiwnął głową z uśmieszkiem. Siedzieli jeszcze długo wtuleni w siebie na ławce w parku. Po godzinie kiedy czuli, że tyłki przymarzają im do deski a pod nosem zamarzają sople, Mario odprowadził swą lubą do domu.

***

Chłodny zimowy wieczór. Reus wziął szybki prysznic. Żwawym krokiem podążył w stronę sypialni, gdzie czekała na niego jego przyszła niedoszła narzeczona. Chcieli miło spędzić ten wieczór, jednak musieli się o coś potknąć. Jak zawsze. Stanął w wejściu, patrząc z niedowierzaniem. Tym razem przegięła.
-O nie nie, kochanie. Dziś śpisz od ściany- machną ręką, każąc jej się przesunąć.
-Przypuszczam, że wątpię. Dziś jest moja kolej.- powiedziała z irytującym akcentem blondynka.
-Coś mi się nie wydaje - zrobił groźną minę.
-A wal się Reus - odkręciła się do niego plecami. Tego już było za wiele. Nie dość że się kłóci, nie słucha go, to jeszcze bezczelnie olewa.
-Caroline ! -teraz zrobiło się na prawdę ostro - W tej chwili masz się przesunąć- mówił z podniesionym głosem. Blondynka przekręciła się na plecy i podparła łokciami. Zrobiła dziwną minę, jakby chciała pokazać swoją wyższość, ale wyszedł jej tylko grymas jakby kot narobił jej pod prześcieradło.
-Bo co ?- jej prawa brew powędrowała ku górze.
-Bo jutro mam trening na rano, więc wstaje wcześniej niż ty, dłużej schodzi mi się z toaletą i do tego musze jeszcze zrobić sobie SAM śniadanie. Trochę się z tym schodzi, a jeśli spałbym od brzegu miałbym więcej czasu. Śpiąc od ściany musiałbym, gramolić się przez ciebie i do tego jeszcze bym cię obudził...
-Dobra skończ ! Rany co za typ- wywróciła oczami i wielce obrażona poszła spać. Reus'ik triumfuje. Znowu.

____________________________________________________________________

Ah ten Mario, przesłodki chłopak :D Mamy nadzieję, że 4 odcinek przypadnie Wam do gustu :) Piszcie czy Wam się podoba taka wersja romansu :)

+ zajrzyjcie do zakladki BOHATEROWIE dodałysmy zdjecie Rity ;)

sobota, 12 stycznia 2013

Odcinek 3: Nowa rola

Poranek po imprezie u Mario. Wszyscy jeszcze smacznie spali w różnych miejscach. Pierwszy przebudził się gospodarz i chyba tego żałował. Gdy się rozejrzał wydał z siebie tylko ciche niemieckie "ja jebie" i złapał się za głowę.
-Co jest ?!- zerwał się Piszczek, wytrzeszczył oczy i zaczął się rozglądać- uuu nie za ciekawie to wygląda-pokręcił przecząco głową .
- Nie, Pepe ! Błagam nie w twarz- krzyczał jeszcze przez sen Lewandowski i wymachiwał rękami.
-Robert ! - zaczął szturchać go Mario, po czym Lewy otworzył oczy, złapał głęboki i głośny oddech, i ścisną z całej siły rękę Mario.
-Ałaaaaa !- krzyknął z bólu Goetze.
-Sorki, poszedł już ?- zapytał przerażony Robert.
-Ale kto?
-No Pepe !
-Nie było go tu misiu, to tylko zły sen, nie przejmuj się. Już wszystko w porządku- zaczą głaskać go po głowie Piszczek.
-No tak, sen - odetchnął z ulgą napastnik. Przekręcił głowę w lewo i aż podskoczył kiedy zobaczył na swoim ramieniu zaślinioną twarz jeszcze śpiącego Reusa.
-O Jezu Chryste, ale mnie łeb napierdziela - usłyszeli zachrypnięty głos Kuby, gdzieś w nogach.
-Trzeba było tyle nie pić, Kubusiu. -powiedział zadowolony Piszczek. Ten to ma dobrze bo ma mocną głowę.
-Chłopaki ? pomożecie mi posprzątać ten...bałagan ?- zapytał z nadzieją w oczach Mario.
-Jasne stary. Co to w ogóle za pytanie, w końcu to nasza sprawka.- uśmiechnął się Kuba.
-Ok, to ja odgrzeje rosołku a wy zacznijcie tu troche sprzątać. - Goetze w podskokach pobiegł do kuchni.
-Rosołku ? Mario kocham cię ! - wyseplenił Reus. Dopiero po 20 minutach chłopcy byli w stanie cokolwiek zrobić. Niestety Łukasz i Kuba musieli wracać szybko do swoich żon i tłumaczyć się ze wszystkiego. Pozostali też zmyli się nad ranem, więc sprzątanie spadło na Lewego, Mario i Reusa.
-To chyba wszystko.- powiedział Marco wrzucając ostatnią butelke po wódce to czarnego worka na śmieci.
-Ta, to ja będę się zwijał.- powiedział Lewandowski.
-A dokąd to ? - zapytał Mario.
-Otóż moi drodzy koledzy, znowu zostałem ojcem, jadę teraz zobaczyć malucha.-powiedział szybko wskakując w buty i kurtkę.
-Oo, no to wycałuj chłopaka.
Lewy już łapał za klamkę,uśmiechnął się dumnie i stanął na chwilę.
-Dziewczynka - rzucił przez ramię, po czym wyszedł z mieszkania.
***
Katja coraz lepiej dogadywała się z Mario. Nie byli jeszcze oficjalnie parą, ale na to się zanosiło. Dziewczyna chodziła na ich treningi, obserwowała ich i robiła jakieś notatki.  Dziś trening odbył się wcześniej. Około godziny 13 zawodnicy mieli już wolne. Gotze zaprosił Katję na randkę. Nie zastanawiała się ani sekundy. Bez wahania się zgodziła. Trener chciał zamienić jeszcze kilka zdań z Lewandowskim, więc Robert poszedł na chwile do jego gabinetu. Zapukał lekko, po czym wychylił głowe zza drzwi.
-O, Robert wchodź! - zaprosił go Jurgen - Usiądź- wskazał ręką na krzesło stojące na przeciwko jego biurka.
-Więc, Robert. Słyszałem że masz córcię.
-Tak -odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy Lewy - wczoraj ją właśnie widziałem.
-No to na co czekasz ? Pokazuj mi ją raz dwa !
Lewy wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał trenerowi zdjęcia małej Steffi.
-O jaka śliczna mała istotka- zachwycał się Klopp - i jaki nosek zadarty i oczy ma po tobie.
-Na tym zdjęciu akurat śpi...- Lewy przesunął palcem po ekranie - ale na tym zdjęciu ewidentnie widać że oczy ma moje - powstrzymywał śmiech Lewandowski.
Jurgen parsknął.
-Nie nabijaj się ze mnie, dobrze ?- próbował być poważny ale  śmiał się dalej. - Dobra Robert do rzeczy- nagle spoważniał - zauważyłeś że ostatnio często na naszych treningach bywa Katja.
-Tak trenerze.
-Podoba ci się ?
-Jest ładna -przytaknął Lewy.
-Właśnie- Jurgen kiwał nerwowo głową- Nie wiem jak ci to powiedzieć, więc powiem wprost..
-Mam trzymać rączki zdala od Katji - przerwał mu Lewy.
-Dokładnie...i nie tylko rączki - zrobił minę a'la " if you know what I mean "
-Rozumiem - odparł z uśmiechem Robert.
-Jeśli chciałbyś z nią pogadać to oczywiście nie ma sprawy. Każdy ma do tego prawo, tym bardziej, że chciała z wami przeprowadzić indywidualne rozmowy, wiesz do tej jej pracy czy czegoś tam.
-Dziękuje-  Robert kiwnął głową z uznaniem - Ja chcę żeby trener wiedział, że i tak nie zaczynałbym z  Katją , bo to młoda, mądra i ambitna dziewczyna a poza tym ona już wybrała- puścił mu oczko i kierował się ku wyjściu.
-Naprawdę ? Który to ?- dopytywał się Jurgen.
-Mario.
-Mario?  Mario Gotze ?
-Tak, dokładnie ten - powiedział rozbawiony Lewy.
Jurgen uśmiechnął się pod nosem, co nie uszło uwadze Roberta. Klopp miał jakiś sentyment do tego chłopaka. Znał go od lat, obserwował jak się rozwija piłkarsko. Mario był w końcu wychowankiem BVB.
-Mario to dobry chłopak- i zaczął te swoje głębokie rozmyślania- pamiętam jak był takim małym szkrabem. Zawsze trzeba było chwalić za wszelkie postępy. Wyróżniał się od innych. Niesamowity chłopak, hah pamiętam jak kiedyś...
-ekhem, trenerze- przerwał mu Lewandowski kiedy zorientował się że Jurgen się rozkręca - nie to żeby coś, ale troszkę mi się śpieszy.
-O jasne idź, idź. Wiesz co Robert? Ja od początku wiedziałem, że coś tam iskrzy.Mario się zmienił od tamtego czasu, jak pierwszy raz przyprowadziłem Katję.
-Tak,tak zakochani są wspaniali-  Lewy wywrócił oczami, bo już nie mógł słuchać o tej miłości.
-No już idź sobie - przedrzeźniał go Klopp- a i gdybyś mógł to pogadaj z Mario. Może jeszcze coś powie - posłał mu szczery uśmiech.
-Ma się rozumieć- uśmiechnął się po czym wyszedł z pomieszczenia.
***
Kuba miał dziś rocznicę ślubu. Postanowił, że przygotuje coś dla siebie i Agaty w domu, podczas gdy ta była z Ewką Piszczek na mieście. Miał tylko jeden mały problem. Z kim zostawi Oliwkę. Chciał tego wieczoru pobyć sam z żoną i nacieszyć się sobą.
Do drzwi Roberta zadzwonił dzwonek. Żwawym krokiem poszedł je otworzyć. Ku jego zdziwieniu pojawił się Kuba z mało przekonującym uśmiechem i z Oliwką  na rękach.
-Cześć  stary, potrzebuję pomocy.
-No co tam ? Cześć księżniczko - zaczepiał małą a ta uśmiechała się słodko.
-Zajął byś się Oliwią ? Dziś mamy rocznicę ślubu i chciałbym pobyć z Agatą sam.
-Jasne nie tłumacz się Kubuś.
-Na serio ? Obiecuję że z samego rana po nią przyjadę, a jak nie to nawet wcześniej...
-Nie ma problemu- Lewy wziął małą od Kuby.
-Okej to tu w siatce masz pieluchy, kaszke, kilka zupek i jakieś zabawki - tłumaczył Kuba.
-Damy sobie rade prawda Oliwka ? - mała przytaknęła
-Dzięki, ratujesz mi życie. Powiem Łukaszowi żeby później przyszedł do ciebie z Sarą.
Lewy tylko przytakiwał na wszelkie uwagi Kuby. W końcu poszedł, bo musiał kupić żonie jeszcze jakiś prezent i kilka składników do przygotowania kolacji. Robert zgarnął wielką siatę i Oliwkę do środka. Po chwili poczuł wibrację w kieszeni.
-Słucham ?
-Siemano Roberto, co dzisiaj robisz ? - w słuchawce usłyszał głos nie czyj inny jak Marco.
-Dzisiaj? Dzień i noc siedzę z małą.
-Uuuu to nie przeszkadzam - już chciał się rozłączyć ale Lewy zaczął się tłumaczyć.
-Z Oliwką w sensie córką Kuby, mają dziś rocznicę i chcieli pobyć sami.
-A już myślałem...
-Ty za dużo myślisz, Reus.
-No dobra to w takim razie będę za 15 minut - po czym się rozłączył.
***
Młoda Błaszczykowska siedziała grzecznie na dywanie i mazała flamastrem po gazecie. Gazecie, którą  podstępnie wyciągnęła z szuflady komody na której znajdował się telewizor, a był to " Kicker". Mówcie co chcecie ale Roman Weidenfeller wyglądał olśniewająco z kilkoma dodatkami na twarzy. Lewy przysypiał, bo w telewizji leciały jakieś kreskówki i tylko jednym okiem zerkał na Oliwię . Do domu wtargnął Marco.
-Już jestem.
Ależ on punktualny. Lewy zerwał się i popatrzył na uśmiechniętego od ucha do ucha przyjaciela.
-Jak tu wszedłeś ?
-Oj Lewuśny Lewuśny - pokręcił głową- już nie pamiętasz jak dawałeś mi klucz do twojego mieszkania. Miałem wtedy kryzys w związku, i mogłem u ciebie przebywać.
-A no tak- podrapał się po głowie i spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinie 18.
-No Marco, dobrze że jesteś bo trzeba ją nakarmić.
-Że co ? że ja ? - parsknął Reus.
-Że ty - i wtedy ktoś zaczął dobijać się się do drzwi- Pojdę otworzyć, w siatce masz tam jakieś zupki.
Reus był przerażony tą całą sytuacją. Posadził młodą na krzesełku do karmienia, wystawił palec i kazał jej sie nie ruszać. Wyciągnął z siatki jakąś zupkę i pobiegł do kuchni. Robert odworzył drzwi.
-Cześć misiu nic nie mów ja zostawiam u ciebie Sarę i musze lecieć pomóc Kubie- Piszczek wcisnął własną córkę Lewemu na ręce.
-Łukasz, Kuba jest dużym chłopcem poradzi sobie...
-Robert, on chce sam gotować.
-O mój boże. To co ty tu jeszcze robisz?
-Wiem no już ide, dasz sobie rade z nimi dwiema ?
-Tak, mam pomoc - zaczął się śmiać.
Łukasz nic nie powiedział i szybko zamierzył ku swemu  samochodowi . Ruszył z piskiem opon zastawiając ciemne ślady na parkingu. Obawiał się, że Kuba poodcinał sobie już wszystkie palce.
- Hej Reusik, mamy jeszcze jedną podopie...- i przerwał bo wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Marchewkowa zupka była nie w brzuszku Oliwki ale na włosach, twarzy i koszulce blondyna. Reus spiorunował Lewego wzrokiem.
-Stary ja nie wiem jak do niej dotrzeć. Za żadne skarby nie weźmie tego do ust.
-Musisz pokazać jej że ci smakuje to może wtedy...
-O nie, nie nie nie. Nie ma takie opcji- wykręcał się Marco. Lewy zrobił to swoje słynne "bitch please" i zatrzepotał rzęsami.
-Dobra- wycedził przez zęby. Nabrał niepełną łyżeczkę zastanawiając się nad nią przez chwilę.
-No Marco pokaż jak ci smakuje, pokaż.
-Nie znoszę cię- powiedział cicho Reus po czym zjadł zawartość łyżeczki, krzywiąc się przy tym.
-Mmmmm pychotka- powiedział mało przekonująco Reus.
-No dobra nie męczmy jej jak nie chce, niech idzie pobawić się z Sarą - Lewy wyjął ją z fotelika i zaprowadził obydwie do salonu.
Reus w tym czasie poszedł się umyć. Był taki...marchewkowy. Kiedy skończył usiadł wykończony na kanapie obok Roberta.
-Wow, ja nie wiedziałem, że dzieci są takie męczące, ale po dzisiejszym dniu wiem jedno. Nie chce ich mieć teraz !
-Przecież nikt ci nie każe- odparł rozbawiony Lewy.
- Wiem, ale Caroline trochę naciska, że jeśli ją kocham to powinienem jej to udowodnić, i chyba oczekuje ode mnie oświadczyn.
-No dobra, wszystko fajnie, ale czy ty tego chcesz?
-Nie wiem stary. Odkąd pojawiła się Katja...
-Nie mów że ty też...
-Tak, podoba mi się. Cholernie mi się podoba. Ale ona woli Mario. A co tobie się nie podoba?
-A czy ja coś takiego powiedziałem ?
-Nie no ale wiesz, dziewczyna kręci sie koło nas jakiś dobry miesiąc, a ty jej jeszcze nie...
-No błagam was za kogo wy mnie macie? Najpierw Piszczek, potem Jurgen, teraz ty. Z resztą  widzę, że ona podoba się Mario...
-Robert coś tu śmierdzi!- Marco zmarszczył nos.
-Zrozum, że oni na serio się kochają.
- Nie, poważnie, coś tu śmierdzi.
I nagle momentalnie spojrzeli na dwie z pozoru niewinne dziewczynki bawiące się klockami na podłodze. Nagle Oliwka podniosła się. Patrzyła na nich z diabelskim uśmieszkiem i ognikiem w oczach. Ta mina mówiła wszystko. Marco i Robert również się poderwali. Stali tak chwile patrząc sobie głęboko w oczy. Nagle mała Błaszczykowska podreptała swoimi małymi kroczkami w stronę drugiego pokoju.
-No co ty tak stoisz, trzeba ją złapać- Lewy ponaglał Reusa.
-I tak już za późno, co się stało to się nie odstanie.
-Obiecuje ci, że jak usiądzie to ty ją będziesz przewijał- pogroził mu palcem.
Marco zrobił wielkie oczy i ruszył w pogoń za dziewczynką. Wyobraźcie sobie widok dwóch dorosłych facetów goniących jedną 2letnią dziewczynkę. Oliwka pobiegła w kąt sąsiedniego pokoju. Marco i Robert ślizgali się na śliskich płytach w korytarzu. Wyhamowali akurat w wejściu do pokoju w którym ukryło się to małe zło.
-Oliwka, posłuchaj mnie ! Ty nie jesteś złym dzieckiem, ty jesteś bardzo posłuszna i nie chcesz robić wujkom kłopotu prawda ? - Lewy podchodził do niej pomalutku próbując jej coś wmówić. Z twarzy małej nie znikał podstęp.
-No złap ją w końcu- wydarł się Reus.
-Ciiiiii - Lewy przystawił palec do ust- zero krzyków i żadnych gwałtownych ruchów.
Miedzy nią a nim były tylko 2 metry. Lewandowski już wyciągał ręce, kiedy Oliwia się zachwiała i usiadła.
-Nieeeeeeeeeeeeee !- Marco krzyczał w spowolnionym tempie.
-Cholera.
-Nie przeklinaj przy dziecku!
-Przepraszam - Robert podniósł ją  na wyprostowanych rękach i podał Reusowi - Przebierasz  !
-No błagam .
-Nie pyskuj, na górze jest przewijak- pokazał palcem na schody kierujące na piętro.
-Skąd ty masz takie bajery ?
-Zauważ,że też mam dzieci.
Reus ze spuszczoną głową i pachnącą Oliwią zmierzał ku górze. Zapowiadał się ciekawy wieczór...

____________________________________________________________________________

Ah ta mega posłuszna córcia Kuby <3 odcinek z lekka Robertowy, ale w przyszłym zajmiemy się Katją i Mario :)

Dziś nasz blog świętuje tydzień swojego istnienia :) dziękujemy za wszystkie mile komentarze i ciagle rosnącą czytelność:)

Z braku czasu o nowych notkach informujemy wyłącznie na gg :) dajcie znać, czy Wam się odcinek podoba :)

niedziela, 6 stycznia 2013

Odcinek 2: Siostrzenica

Po treningu Jurgen zwołał do siebie wszystkich swoich zawodników.
-No dobra chłopaki, dzisiaj dałem wam lekki wycisk ale teraz nagroda- wyszczerzył zęby -panowie poznajcie moją cudowną, niepowtarzalną, jedyną w swoim rodzaju siostrzenicę Katje.
I pojawiła się ona. Szła jakby w zwolnionym tempie i z powiewem wiatru, wyginając się przy tym niesamowicie. Chłopakom szczęki opadły. Katja była śliczna, mimo tego, że była niemką. Po wszystkich było widać zachwyt piękną, wysoką i szczupłą blondynką o niebieskich oczach, lecz  jednemu z nich przypodobała się najbardziej. Mario poczuł się tak, jak nigdy do tej pory się nie czuł. Po zerwaniu ze swoją dziewczyną Giulią był jakiś taki przybity, smutny, nieobecny. Koledzy z drużyny i trener martwili się o niego. Uśmiechnął się uroczo i przyglądał się dziewczynie, która witała się z każdym po kolei. Nie podszedł do niej pierwszy. Tak jakby się czegoś obawiał. Tego, że nie będzie wiedział co odpowiedzieć albo że zapomni jak się nazywa. Czuł, że w jednym momencie wszystko się zmieniło. Blondynka w końcu podeszła do Goetze.
-Cześć, Katja miło mi- posłała mu ciepłe spojrzenie.
-Witaj, Mario jestem.
-Wiem kim jesteś-zaśmiała się.
-Do prawdy ? - uniósł prawą brew ku górze.
-Tak, wujcio Jurgen dużo mi o tobie opowiadał a poza tym jestem kibicem.
Mario był zafascynowany nowo poznaną dziewczyną. Rozmawiali jeszcze chwilę. Nawet nie zorientowali się. że wszyscy zawodnicy poszli już do szatni. Nawet papa Jurgen gdzieś się zmył.
***
-Widzieliście tą laskę ?- zapytał Leitner- i ona jest siostrzenicą naszego trenera ?
-Tak Moritz- odpowiedzieli chórkiem rozbawieni zawodnicy.
Leitner ogarnął się po chwili kiedy zorientował się, że koledzy żartują sobie z jego fascynacji i wyobrażali sobie wspólną przyszłość jego i blondynki.
- Ej, a gdzie jest Mario ?- spytał Hummels.
Zawodnicy spojrzeli po sobie. Nagle do szatni wparował Goetze.
-Gdzie ty byłeś ? - zapytał się Reus.
-Rozmawiałem z Katją.
-uuuuuuuuuuuuu- wydali z siebie grupowo.
-Co uuuu no co uu ? Jest miła- lekko się zaczerwienił.
-No miła, bardzo miła- drwił zazdrosny Leitner po czym wszyscy wybuchneli śmiechem.
-Ej zejdźcie z chłopaka dobra, może mu się podoba, a wam głąby chodzi gul, że to Mario spodobał jej się najbardziej.
-Dziękuje Robert.
Lewy puścił Mario oczko, po czym nachylił się nad nim Piszczek.
-Lewciu, a tobie się nie spodobała?
-Łukasz, pogadamy później -wycedził przez zęby.
-Oczywiście Misiu- uśmiechnął się i poszedł się przebrać.
-Pamiętajcie, dziś wieczorem u mnie- rzucił wesoło w stronę kolegów uśmiechnięty od ucha do ucha Goetze - i jakby coś, to możecie u mnie nocować! -i wyszedł z szatni już przebrany.
***
Około godziny dwudziestej całe towarzystwo zaczęło zbierać się w domu Mario. Co jak co, ale takich imprezek jak nasz kochany pomocnik BVB nikt nie robił. Zawsze było"grubo". Kolejka za kolejką i po godzinie dwudziestej drugiej niektórzy nie byli w stanie podnieść się z krzesła, łożka, podłogi czy gdzie komu wygodnie. Kuba, Lewy, Reus, Piszczu, Hummels i Mario(bo tylko oni byli w stanie), siedzieli przy stole i dokańczali resztki napojów alkoholowych. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
-Dzwonek ! -krzyknął przyćmiony Reus - ktoś dzwoni do drzwi.
-Racja- pokiwał głową mało inteligentnie Hummels- spodziewasz się kogoś ?
-O cholera ! -otrzeźwiał nagle Mario i pobiegł do drzwi. Mimo tego, że był zalany jak niemiecki messerschmitt, to poprawił włosy i chuchnął na rękę , chcąc sprawdzić czy bardzo czuć od niego alkohol. Po drodze do drzwi potknął się o Sebastiana Kehla który spał wzdłuż korytarza.
-Co jest ? Co to za krzyki ?-ocknął się i zaczął seplenić.
-Nic, nic ty tylko... wygrałeś w monopol ! - wykrzyknął radośnie Mario i rozłożył ręce w geście wiwatu.
-Aha, to powiedz jej, że to koniec- Mario nie załapał o co chodzi kapitanowi Borussi ale się już nie dowiedział, bo ten usnął zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Szybko pobiegł do drzwi.
-Katja ! -uśmiechnął się opierając się o futrynę- jednak przyszłaś.
-Tak, miałam wpaść wcześniej ale nie mogłam. Ale widzę, że impreza się już skończyła.-popatrzyła na Santane i Kehla którzy spali porozwalani w korytarzu.
-A oni, nie , oni tak zawsze to yy najwytrwalsi zostali- uśmiechnął się- wejdź, zapraszam.
Dziewczyna weszła do mieszkania, ominęła dużym krokiem Sebcia i Felipe i trafiła do salonu. Kuba siedział zrozpaczony, przytrzymując głowę dłońmi, a Piszczek nie wiadomo skąd wytrzasnął kartkę papieru i niemrawo trzymał długopis. Chyba próbował coś napisać.
-No to mówię, pisz tak -szlochnął Kuba - Zaginęła pszczoła ! to w nagłówku daj. Wyleciała z imprezy około godziny 22 przez okno. Nazywa się "Pszczoła" ale nie reaguje na imię. Jeśli ktoś ją widział prosimy o kontakt.
-Co wy robicie?- zapytał Mario, a Lewy, Reus i Hummels zwijali się na podłodze ze śmiechu. Katje również rozbawiła ta sytuacja choć była dosyć ułożoną dziewczyną. Nie piła, nie imprezowała, nie umiała żartować, a każdy żart odbierała jako obelgę.
-Mario! - Kuba próbował wstać z miejsca ale zaraz usiadł, bo nie mógł sie utrzymać na nogach -ona,ona zaginęła !
-Jezus, kto ?
-Pszczoła - powiedział to z dramaturgią na twarzy Piszczek.
-Błagam, błagam, znajdźcie ją ! - szlochał Kuba.
Mario nie wiedział jak się zachować. Okropnie śmieszyła go ta sytuacja ale nie chciał głupio wypaść przed swoją sympatią. Kiedy zobaczył, że Katję również to bawi, a Piszczek i Kuba naprawdę się przejęli, sam nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.

_________________________________________________________________

No to mamy 2 odcinek i nową bohaterkę :D
Zapraszamy w zakładkę BOHATEROWIE :)
Jeżeli chcecie być informowani o kolejnej notce to skontaktujcie się z nami w zakładce KONTAKT.

Mamy nadzieję, że odcinek się podoba. Piszcie w komentarzach jak wrażenia :)


piątek, 4 stycznia 2013

Odcinek 1: Inne miasto, inne życie.

Słoneczny poranek. Dortmund budzi się do życia. Kuba od rana chodził jakiś taki zdenerwowany. Irytowało do zachowanie jego córki Oliwki, która nie chciała jeść zupki i cały czas kopała w grzejnik. Kuba podjął stanowcze kroki.
-Oliwio jeśli się nie uspokoisz, to zabronię ci spotykać się z Mateuszem (jeden z synów Roberta Lewandowskiego).
Oliwia jednak nie zważała na uwagi ojca. Może dlatego że ma dopiero 2 lata. Nie za bardzo rozumiała jego słów. Do pokoju jak burza wpadła Agata.
-Co to za krzyki ? - zapytała przerażona.
Kuba podszedł do niej i delikatnie musnął jej wargi.
-Oliwia masz szlaban. -powiedział to ze stoickim spokojem - Idę na trening, nie czekaj na mnie z kolacją, wrócę późno.
Oliwia pogaworzyła coś tylko pod noskiem. Agata pokręciła głową kiedy zobaczyła na podłodze rozbity słoik po zupce Gerbera i obrażoną minkę córeczki. Posprzątała szybko szkło i wróciła do swoich zajęć.
***
Promienie słońca przedostawały się przez nie do końca zaciągnięte rolety. Do mieszkania Roberta wparował uhahany Łukasz Piszczek.
-Lewciu ty jeszcze śpisz o tej porze ?- strzelił ten swój cudowny, zniewalający uśmiech i rzucił w niego butem.
-Co jest ku*wa?- zapytał zdezorientowany Lewy. Przetarł oczy i popatrzył na rozbawianego Piszczka.
-Jak to co, za 15 minut mamy trening a weź pod uwagę, że na stadion jedzie się od ciebie 10 minut kochanie a no i jeszcze mamy zgarnąć Kubę po drodze, więc z moich obliczeń wynika że...- Łukasz zrobił minę jakby myślał i pisał palcem w powietrzu -że masz niecałe 5 minut, chyba że jeszcze kogoś do przedszkola chcesz podwieźć.
Lewy zerwał się jak opętany i szybko pobiegł do kuchni. Zerknął tylko na "plan"……. I zamarł. Rozpiska prezentowała się następująco:

Czwartek  3.01.2013 r (wczoraj)
 9:00 -Zaprowadzić Kajtka do przedszkola
 10:30 -Lunch z Jowitą
 12:00- Rozprawa w sądzie (alimenty- Kacper )
 14:25 -Odebrać wyniki ojcostwa
 15:00 -Odebrać Kajtka z przedszkola
 16:00-19:00 - Trening
 20:00- Impreza u Mario

Piątek 4.01.2013 r (dziś)
 10:15- 13:30- Trening


Przerażony stanął w drzwiach
- Lewciu, co się stało ? trochę zzieleniałeś… - Lewandowski posłał mu mordercze spojrzenie - ale bardzo ładna zieleń, niesamowicie podkreśla kolor twoich oczu, doprawdy fantastyczna kompozycja..
Robert wskazał palcem na lodówkę.
- o co chodzi ? przecież dziś mamy tylko trening – na twarzy Łukasza zagościł „banan”.
Lewy spojrzał na plan jeszcze raz i w tym momencie jego ręka powędrowała z klaśnięciem na czoło.
- Czyli dziś mam fajrant ,żadnych przedszkoli, szpitali, sądów i tym podobne.
- Ooo, czyli po treningu piwko?
-No jasne- obaj zabawnie poruszyli brwiami, po czym Lewy poszedł się ubrać.
-To czekam w samochodzie, nie strój się za długo przed lustrem- powiedział z uśmiechem na twarzy Łukasz.
-Ha, ha, ha - odparł z nutką ironii Robert.
***
-No nareszcie ! Ileż można na was czekać ?- zapytał zniecierpliwiony Kuba kiedy chłopaki podjechali nowiutkim Reventonem Piszczka.
-Sorry Kuba ale nasz piękniś stroił się przed lustrem- pokazał znacząco na Lewego Łukasz.
-Po prostu zaspałem no jeny zdarza się- wywrócił teatralnie oczami, słysząc śmiech kolegów polaków.
-No dobra jedźmy bo się spóźnimy- ponaglał Kuba.
I ruszyli z piskiem opon na ten ich jakże ważny trening. Dlaczego ważny? Dlatego że Jurgen zaprosił dziś swoją 20-letnią siostrzenicę. Ha, no to wiemy dlaczego nasz kochany Robercik się "stroił" choć on i tak będzie udawał, że nie wie o co im chodzi. Robert jednak powinien trochę uważać na te swoje "kontakty z dziewczynami" gdyż nie każda była zadowolona po zakończeniu znajomości.

________________________________________________________________________

No to mamy pierwszy odcinek. Mamy nadzieję, że się spodoba :) wszelkie hejty prosimy zachować dla siebie :D nie, no żart :) prosimy o wyrażenie opinii, piszcie, czy mamy kontynuować ;)