środa, 16 stycznia 2013

Odcinek 4: Prezent

Kolejny poranek nie był darem od Boga, przynajmniej dla naszych niań. Lewandowski i Reus obudzili się z potwornym bólem pleców i strasznymi zakwasami. Nie ma co, Oliwka dała im wczoraj popalić. Łukasz zabrał Sarę około 21, więc jedną mieli z głowy. Ale to nie oznaczało, że było łatwiej. Małej Błaszczykowskiej nie podobało się to, że niedobrzy wujkowie pozbyli się jej koleżanki, więc postanowiła się zemścić.

-Myliłeś się Robercie, ona jest zła. Chce nas zniszczyć !
-Przestań, to tylko dziecko. Ona nie jest zła, jest po prostu zagubiona.
-Yhym, pewnie już tam w tej swojej małej główce opracowuje plan zawładnięcia światem - Marco zmrużył oczy i patrzył na małą podejrzliwym wzrokiem. Jakby chciał zajrzeć w głąb niej . Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Był to Kuba.
-Cześć chłopaki, jak tam mała ? bardzo rozrabiała ?
-Niieee, skąd - powiedzieli chórkiem, po czym spojrzeli na siebie.
-Serio? - Kuba zrobił zdziwioną minę.
-Nie, ale tej wersji się trzymajmy - Robert oddał dziewczynkę Kubie.
-Jesteście wielcy, bez was nie dałbym rady. Piszczu pomógł mi z kolacją a wy z tym małym draniuchem. Macie u mnie piwko.
-Nie ma sprawy, a właśnie, jak tam z Agatą ? - Marco zrobił głupkowatą minę. Kuba spojrzał na niego znacząco.
-Idealnie - zaśmiali się - dobra my już idziemy, bo pewnie macie jej dość , jeszcze raz wielkie dzięki. Narazie!
-Hej, Kuba !
-Co ?
-Piwo !

Błaszczykowski puścił im oczko i pognał razem z wielką siatką i Oliwką do swojego auta.

***
Dzisiaj urodziny Ewki, więc Łukasz po treningu postanowił wstąpić do jubilera i kupić żonie coś ładnego. Nie miał zielonego pojęcia co to będzie. Myślał o jakimś pierścionku czy bransoletce, ale nie wiedział zupełnie jak to ma wyglądać. Łukasz próbował namówić żonę, żeby zrobiła jakąś imprezę, ale ta się nie ugięła. Wiedziała jak te "imprezy" się kończą, a nie chciała psuć sobie humoru w dniu urodzin. Piszczek stał na środku wielkiego szklanego budynku jak pajac i zastanawiał się co on tutaj robi. Podszedł do jednej z gablot i od razu wpadł mu w oko piękny firmowy zegarek. Ale nie dla Ewy. Egoista. Do prawego obrońcy podeszła brązowooka szatynka.

-Też pan czegoś szuka na prezent? - uśmiechnęła się zalotnie.
-Tak, dla żony.
Dziewczyna spojrzał na punkt, w który wgapiał się Piszczek i zachichotała.
-Dla żony to raczej marny upominek.
Piszczek oderwał wzrok od gabloty i zobaczył niezbyt wysoką dziewczynę z pięknym uśmiechem.
-Łukasz jestem - wyciągnął rękę w jej stronę.
-Rita, bardzo mi miło - posłała mu namiętne spojrzenie.
-Mnie również- wyszczerzył zęby.
-To może przejdziemy w bardziej kobiecy dział, ja właśnie szukam czegoś dla przyjaciółki. Kłamczucha.
-Świetny pomysł- przyznał jej rację.
-Masz coś konkretnego na oku ?
-Właściwie to nie, może mi pomożesz ?- zapytał z nadzieją w oczach.
-Jasne, nie ma problemu, w końcu sama jestem kobietą. Mogę się domyślić co Ewa chciała by dostać od takiego faceta jak ty - puściła mu oczko. Już znała jej imię ? No nie źle.
- To znaczy jakiego ? -dopytywał Piszczek z rumieńcem na twarzy.
-No takiego...przystojnego, troskliwego...- zaczęła rzucać w jego stronę wymyślne i pochlebne epitety. Oj ktoś tu chyba kokietuje.
-Przestań, zawstydzasz mnie - machnął ręką speszony Piszczek.
-Nie miałam takiego zamiaru- uśmiechnęła się- no to może jakiś naszyjnik i do tego zawieszkę z literką "Ł" ?
-"Ł"- zapytał zdziwiony?
-Ł jak Łukasz.
-Ah no tak - głupiutki Piszczek- bardzo fajny pomysł.
-Dziękuje-zarzuciła włosy przez ramię i uśmiechnęła się szeroko prezentując ósemki . Tak szeroko, że aż sztucznie, niczym koń na paszę.

Rozmawiali o wszystkim i o niczym. To znaczy ona rozmawiała, bo praktycznie nie dopuszczała go do głosu. Typowa kobieta. Piszczek tylko słuchał opowieści Rity i obserwował jej miny, jednym razem komiczne, innym razem urocze . Łukasz jeszcze nie wiedział, że tej całej sytuacji przyglądała się jego małżonka. Coś ją zakuło od środka. Czuła złość i zażenowanie. Niby to nic wielkiego, bo przecież oni tylko rozmawiali, ale czuła się zdradzona i niekochana. Kiedy Piszczek i tajemnicza nieznajoma ruszyli ku kasie, Ewa zmyła się z pola obserwacyjnego. Nie chciała aby ją wtedy zobaczyli. Po drodze do domu zadawała sobie masę różnych pytań: Kim była ta kobieta? Jak długo go zna? Czy ma z nią romans? Nie, to ostatnie nie przechodziło jej przez myśli.

***

Mario zaprosił Katję do siebie. Wszystko idealnie zaplanował. Tak, popcorn też włożył już do mikrofalówki. Od godziny był gotowy. Krążył nerwowo po wielkim mieszkaniu. Nawet soku bał się napić, bo obawiał się, że się obleje. To właśnie dziś chciał zebrać się na odwagę i powiedzieć dziewczynie o swoich uczuciach. To było jedyną rzeczą, której nie zaplanował. Niby to tylko oglądanie filmu, a brzuch bolał go jak przed finałem Ligi Mistrzów. Usiadł na kanapie i oddychał głęboko. Myślał o niej, o nich, o tym jak to dalej będzie. Jego przemyślania przerwał dzwonek do drzwi. "O boże, zaczęło się"- pomyślał Goetze. Szybko pobiegł do drzwi. W tym momencie nie wiadomo było czy dłużej zajęło dziewczynie wejście i rozebranie się czy jemu przeglądanie się w lusterku zanim otworzył. Zaprosił ją do salonu, a ona zasiadła na jego wielkiej i niesamowicie wygodnej kanapie, o czym mieli już okazję przekonać się jego koledzy z drużyny. Rozglądała się po ciekawie urządzonym mieszkaniu. Mario wparował z dwoma wielkimi michami popcornu i czerwonym winem. Ciekawe zestawienie Goetze.
-No to co oglądamy ?- wyszczerzył się.
-Myślałam o czymś poruszającym wiesz, może Pamiętnik albo Szkoła uczuć ?- spojrzała na niego z nadzieją w oczach. Jego mina mówiła coś w stylu "no pięknie kolejne tanie romansidło". - Ale jeżeli nie chcesz to może coś z filmów akcji?
-Nie, nie. Pamiętnik, Szkoła uczuć, ekstra !- wystawił kciuk i udawał zachwyconego.
Mario miał nadzieje, że ten film na tyle wciągnie Katję, że nie zauważy jak się zdrzemnie. Jednak było inaczej. To właśnie Mario podpowiadał głównym bohaterom co mają robić, a czego nie, jakby ktoś go słyszał, a co więcej miał zamiar go posłuchać. Finał był taki, że oboju pociekły łzy. To znaczy Mario odkręcił głowę i szybko je otarł, ale Katja i tak to zauważyła. Chciała już coś powiedzieć, ale udawała, że nie widziała żeby go nie speszyć.
- I jak ci się podobał ?- spytała zasmarkana blondynka.
-Nie był najgorszy- wzruszył ramionami Mario. No na najgorszym to byś Skarbie nie płakał.
-Późno już, będę się zbierać -wstała z kanapy i udała się ku wyjściu.
-Poczekaj, odprowadzę cię.- zaproponował Goetze.

Szli ciemną uliczką oświetlaną jedynie lekko mrugającymi latarniami. Wydawało im się, że są Dumbledor’em. Mario wyciągnął z kieszeni wypisany długopis i udawał, że to wygaszacz.
- EEE…Co ty robisz? – spytała rozbawiona dziewczyna. Policzki chłopaka przybrały kolor ketchupu. No tak, najlepsze wyjście z sytuacji. Żadnemu z nich za specjalnie nie spieszyło się do domu, więc postanowili przysiąść jeszcze na chwile na ławeczce. Panowała cisza, ale wcale nikt nie musiał się odzywać. Tak było dobrze.
-Czy mogę Ci cos powiedzieć ?- zapytał niepewnie Mario.
-Jasne - uśmiechnęła się, a wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy. Ale czy na pewno delikatnie? Jest opcja, że dmuchnęło mocniej, bo zamknęła oczy, ale może się tylko rozmarzyła, albo chciała dokładnie wsłuchać się w głos Goetzego. Mario wziął głęboki wdech i palnął co mu ślina na język przyniosła.
-Katja, kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłem to myślałem, że zwymiotuje.
-Do prawdy?- otworzyła oczy, zmarszczyła brwi i spojrzała na niego nieco zdziwiona - nie brzmi zbyt zachęcająco, ale kontynuuj.
-Nie nie, chodzi o to, że wywołujesz u mnie tyle skrajnych emocji na raz, że nie potrafię ich pomieścić.
-To znaczy, że przy każdym naszym spotkaniu masz mdłości?- zrobiła duże oczy.
-Nie, to znaczy było tak na początku, ale teraz wiem co mi jest. -zaczął tłumaczyć się Goetze.
-Co takiego, Mario?
(Uwaga, polecamy wczuć się w ten klimat!)
-Myślę, że się zakochałem.. tak zakochałem się, w Tobie Katjo. Dniami i nocami o Tobie myślę bez przerwy, nawet jak jestem zalany to o Tobie myślę, ale w to już nie wnikajmy. Myślę o Tobie na każdym treningu, meczu, śnisz mi się. To dzięki Tobie zapomniałem o Giulii. Wszystkie bramki dedykuję właśnie Tobie. I to o Ciebie jestem cholernie zazdrosny jak jakiś Hummels czy Langerak chcą z Tobą porozmawiać. Boje się, że Cię stracę, choć jeszcze nawet ze sobą nie jesteśmy.
-Łał… Mario…- tylko tyle była w stanie z siebie wykrztusić.
-Są lepsi wiem, ale chciałem żebyś wiedziała.
Blondyna zastanawiała się chwilę nad tym co usłyszała przed kilkoma sekundami.
-Co ty bredzisz? Jacy lepsi ? Jak nas już tak wzięło na szczerości, to powiem Ci….. że też się zakochałam  wiesz? W Tobie, tak w Tobie. Jak pierwszy raz przyszłam na wasz trening wszyscy się ślinili, robili maślane oczka, a Ty, zgrywałeś luzaka, co raczej marnie Ci wychodziło, ale chociaż miałeś coś do powiedzenia- chyba skończyła krzyczeć i zaczęła na spokojnie. Przysunęła się do niego.
-Mario, jeszcze żaden facet nie był wstanie zwymiotować na mój widok.
Oboje wybuchneli śmiechem.
-Katja, ja wiem, że my znamy się dopiero miesiąc, ale czuje, że chce spędzić z Tobą resztę życia, przeprowadź się do mnie, wyjdź za mnie, bądź matką moich dzieci ! - rozłożył ręce i wykrzykiwał radośnie.
- Ty tak na poważnie Gotze ? - spojrzała na niego rozbawiona.
-Nie, te dwa ostatnie to może jeszcze nie, ale chciałbym Cię mieć obok siebie, tak na wszelki wypadek.
-Przemyśle to, okej ?

Mario nic nie powiedział tylko kiwnął głową z uśmieszkiem. Siedzieli jeszcze długo wtuleni w siebie na ławce w parku. Po godzinie kiedy czuli, że tyłki przymarzają im do deski a pod nosem zamarzają sople, Mario odprowadził swą lubą do domu.

***

Chłodny zimowy wieczór. Reus wziął szybki prysznic. Żwawym krokiem podążył w stronę sypialni, gdzie czekała na niego jego przyszła niedoszła narzeczona. Chcieli miło spędzić ten wieczór, jednak musieli się o coś potknąć. Jak zawsze. Stanął w wejściu, patrząc z niedowierzaniem. Tym razem przegięła.
-O nie nie, kochanie. Dziś śpisz od ściany- machną ręką, każąc jej się przesunąć.
-Przypuszczam, że wątpię. Dziś jest moja kolej.- powiedziała z irytującym akcentem blondynka.
-Coś mi się nie wydaje - zrobił groźną minę.
-A wal się Reus - odkręciła się do niego plecami. Tego już było za wiele. Nie dość że się kłóci, nie słucha go, to jeszcze bezczelnie olewa.
-Caroline ! -teraz zrobiło się na prawdę ostro - W tej chwili masz się przesunąć- mówił z podniesionym głosem. Blondynka przekręciła się na plecy i podparła łokciami. Zrobiła dziwną minę, jakby chciała pokazać swoją wyższość, ale wyszedł jej tylko grymas jakby kot narobił jej pod prześcieradło.
-Bo co ?- jej prawa brew powędrowała ku górze.
-Bo jutro mam trening na rano, więc wstaje wcześniej niż ty, dłużej schodzi mi się z toaletą i do tego musze jeszcze zrobić sobie SAM śniadanie. Trochę się z tym schodzi, a jeśli spałbym od brzegu miałbym więcej czasu. Śpiąc od ściany musiałbym, gramolić się przez ciebie i do tego jeszcze bym cię obudził...
-Dobra skończ ! Rany co za typ- wywróciła oczami i wielce obrażona poszła spać. Reus'ik triumfuje. Znowu.

____________________________________________________________________

Ah ten Mario, przesłodki chłopak :D Mamy nadzieję, że 4 odcinek przypadnie Wam do gustu :) Piszcie czy Wam się podoba taka wersja romansu :)

+ zajrzyjcie do zakladki BOHATEROWIE dodałysmy zdjecie Rity ;)

5 komentarzy:

  1. Mmmm super :D Czekam na kolejne odcinki <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Buahaha, usmiałam się, czekam na nexta, a jutro zapraszam do siebie/

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kłótnia o to kto ma spać od brzegu... padłam ;d jesteście świetne <3 nie mogę się już doczekać kolejnego odcinka ! ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyny jestem pod ogromnym wrażeniem :D motyw z Oliwka jak zwykle wymiata :) a Mario i Katia to takie piękne :P

    OdpowiedzUsuń