-Tato, tato siusiu- powiedziała nieśmiało zawstydzona
blondyneczka. Wszystkie kamery skierowane były na nią. Kuba kucnął i szepnął do
niej ściszonym głosem.
-No co ty Oliwia, lej w pampersa- machnął ręką i puścił jej oczko,
po czym wrócił do dziennikarzy. Próba zaciągnięcia ojca do domu nie powiodła
się. Czas na plan B.
Agata akurat w tym momencie włączyła telewizor. Wywiad z jej mężem
na żywo w parku. Już wiadomo dlaczego ich tak długo nie ma, tylko gdzie jest
Oliwka?
Mała kręciła się wśród dziennikarzy, między ławkami i gdzieś w
piaskownicy, aż w końcu dorwała jakiegoś kota. Wszystko obejmowała kamera. Dziewczynka
bawiła się z kotkiem w ganianego, berka, chowanego albo „urwij mi ogon”.
Wyobraźcie sobie dwulatkę ciągnącą za sobą za ogon kota, który zapierał się
wszystkimi łapami i wydawał z siebie dzikie wrzaski, a na piasku zastawały
tylko ślady jego wbitych pazurów.
-Uważam, że to nie ma najmniejszego wpływu na...Oliwia puśćże tego
kota!!... na to, co robimy- kontynuował Błaszczu.
-No dobrze, to w takim razie ostatnie pytanie. Jak radzi sobie pan
jednocześnie z treningami, meczami, żoną i wychowywaniem córki ?- zapytał nieco
rozbawiony dziennikarz. Kuba wziął małą na ręce.
-Wspaniale. Nie widać ?- uśmiechnął się. Nie przewidział tego, że Oliwka
akurat w tym momencie będzie wypluwać sierść tego nieszczęsnego zwierzęcia.
Wszystko w obecności kamer. Agata z przerażeniem wpatrywała się w 50-calowy
ekran.
Zmieszany pomocnik chciał szybko skierować rozmowę na inne tory.
-No to powiedz córciu panom, czego cię tatuś ostatnio nauczył ?
- Cholelne piśmaki – wysepleniła dziewczynka.
- Nie nie kochanie, to drugie – szepnął do niej i uśmiechnął się sztucznie.
- Banda kletynów ?- posłała mu pytające spojrzenie.
- Cholelne piśmaki – wysepleniła dziewczynka.
- Nie nie kochanie, to drugie – szepnął do niej i uśmiechnął się sztucznie.
- Banda kletynów ?- posłała mu pytające spojrzenie.
-He he, zupełnie nie wiem skąd ona zna takie określenia- Kuba
mruknął pod nosem, po czym uśmiechnął się szeroko do otaczających go ludzi,
podziękował i ulotnił się z parku czym prędzej.
Około pół godziny później byli już w domu. Dzień pełen wrażeń, nie ma
co.
-I jak tam na spacerze? - Agata zaczęła rozbierać córcię z kurtki.
-Genialnie, pogadaliśmy sobie, Oliwia miała mały incydent z kotem.
-O mój boże! … Zjadła go ?- dodała już ciszej.
- Nie, no nie , ale mało brakowało.
- W sumie szkoda, mielibyśmy obiad z głowy…
-Jeszcze ci dziennikarze. Mam nadzieję, że nigdzie tego nie puszczą.
-Jeszcze ci dziennikarze. Mam nadzieję, że nigdzie tego nie puszczą.
-Już puścili - Agata parsknęła.
-Co? Jak? Gdzie? Nie mów, że to było na żywo - spojrzał na nią
błagalnie.
-No było, ale całkiem dobrze wypadliście - zapewniała męża.
-Yhymm - spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem.
-Słuchaj jutro tez posiedzisz z małą. Wybieram się do Ewki do
salonu zobaczyć jak sobie radzi i może zmienię fryzurę. -poprawiła włosy.
-Jutro mam trening.
-Spokojnie, dostosuję się do Ciebie kochanie -uśmiechnęła się
uroczo.
Kuba głośno westchnął. Miał nadzieję, że do końca dnia nie wydarzy
się nic, co mogłoby dobić jego i tak zrujnowaną reputację.
***
Katja wprowadziła się już do Mario. No prawie. Problemem była garderoba.
Ubrania, buty i jeszcze raz buty dziewczyny sprawiały niecodzienny kłopot.
Kiedy Gotze proponował ukochanej wspólne mieszkanie nie wiedział, że wprowadzi
się do niego 30 par szpilek, 15 par sandałów, 17 par klapków i wiele innych różnych
różności. Oprowadził Katję po całym domu. Powiedział jej, czego może dotykać, a
czego nie. W końcu dotarli do sypialni. Dziewczyna otworzyła szafę, w której
było pełno męskich ubrań.
-Coś mało miejsca masz w tej szafie - zażartowała- ale spokojnie upchniemy
to jakoś-wskazała na cztery ledwo domykające się walizki.
-Upchniemy? Nie ma szans, żeby to zmieściło się w mojej szafie. Katja, to
nie realne.
-To co został mi tylko ten wieszak ? - spojrzała na samotny przedmiot
wiszący na haku.
-Uuuu.. Nie dostaniesz go - powiedział cicho i uciekał gdzieś wzrokiem.
Zdjął wieszak i.. przytulił go do siebie.
-W takim razie gdzie ja mam trzymać wszystkie moje rzeczy ?- zapytała
rozbawiona. Trzymał ten wieszak tak, jakby okazywał mu więcej czułości niż ona.
-Nie wiem- podrapał się po głowie i rozejrzał jeszcze raz po pokoju.
-Mario?!
-Kochanie, nie denerwuj się, dobrze? Coś pomyśle, ale nie dziś- podszedł do
niej i czule pocałował ją w czoło - połóż się, odpocznij a ja zrobię coś na
kolację, co ty na to?
Katja kiwnęła głową. Zapowiadał się ciekawy początek w nowym mieszkaniu...bez
szafy.
***
Gabrielle umówiła się z Moritzem na randkę. Trzeba przyznać, że poradził
sobie wczoraj. Przed spotkaniem z dziewczyną od rana chodził zdenerwowany. Dla
niej nie było to nic wielkiego. Kolejna randka z kolejnym
"chłopaczkiem". Mimo to chciała wyglądać jak najlepiej. Już o 7
obudziła Lewego i wygoniła go do sklepu po jakieś normalne picie. Twierdziła,
że od czegoś takiego co on pije, będzie gruba i zażyczyła sobie wodę,
ostateczne sok pomarańczowy. Niechętnie zwlukł się z łóżka ale nic nie mówił. I
tak miał wstać wcześniej pobiegać. Ubrał się ciepło i wyszedł. Do sklepu miał
niecałe 15 min. Idealna trasa na poranny jogging. Wszedł do sklepu, prześledził
półki, jest! Woda mineralna, a dokładniej jej ostatnia butelka. Już wyciągał po
nią rękę, ale w tym momencie napotkał drugą dłoń, którą bynajmniej nie należała
do niego. Ich ręce się zetknęły, ich oczy się spotkały, a w powietrzu unosił
się zapach świeżo pieczonych porannych bułeczek. Dziewczyna parsknęła gdy
zobaczyła kogo spotkała. Żadne z nich nie cofnęło ręki.
-O nie nie, mój drogi ! Ja wstaje o godzinie, o której zazwyczaj nie
wstaje, wychodzę na to zimno, kręcę się po tej dziwnej okolicy, pytając się o
drogę moim łamanym niemieckim jakiś podejrzanych ludzi, dwa razy o mało co nie
gine na przejściu, łamie obcas tylko dlatego, że moim genialnym współlokatorkom
zachciewa się ostatniej w tym sklepie butelki wody mineralnej- złapała oddech -
I ty jeszcze masz czelność sięgać po nią w tym samym czasie co ja? - zapytała
wzburzona, po czym zaczęła wyśmiewać się histerycznie. To była ona. To jedna z
tych dziewczyn, które wprowadziły się obok Roberta. To dokładnie ta sama, na
którą wpadł na schodach. Coś tam jeszcze mówiła wymachując przy tym rękoma ale
jej nie słuchał, bo się zamyślił.
-Naprawdę bardzo ciekawa historia, ale wybacz, modelka w potrzebie -
przerwał jej i przywłaszczył sobie napój.
-Modelka? Trzeba było bardziej zadbać o swoją dziewczynę i pójść jej do sklepu
wczoraj- odebrała mu pożądany obiekt.
-Ona nie jest moją dziewczyną. To tylko znajoma. Przyjechała tu robić
jakieś zdjęcia...w ogóle dlaczego ja ci się tłumacze? Oddawaj tą wodę ! -wyrwał
jej z rąk zdobycz.
-Chyba śnisz!- zaczeli szarpać się niczym dzieci walczące o łopatkę w piasku.
Lewy był już bliski triumfu, gdy poczuł silny cios w głowę.
-Oddaj jej że tą wodę ! Tak się zachowują dżentelmeni ? -nieznajoma starsza
pani przyglądała się tej sytuacji i potraktowała Lewandowskiego torebką. Miała
rację. Tak się kobiet nie traktuje.
-Ale ja byłem pierwszy!- zaczął tłumaczyć się jakby popełnił jakieś
przestępstwo. Tatiana, bo tak miała na imię dziewczyna, którą zauroczył się pan
Lewandowski uciekła przy pierwszej okazji, oczywiście nie z pustymi rękami.
Winner! Była Polką i wiedziała z kim ma do czynienia. Wiedziała też, że facet
szybko biega. Mimo to nie wzdychała jakoś na widok piłkarzy. Znała niektórych z
widzenia, ale nie obchodziło jej gdzie grają, ile zarabiają, jak żyją, czy mają
partnerki czy są singlami. Miała to po prostu gdzieś. Nie interesowała się
piłką nożną ani żadnym innym sportem. Umysł ścisły. Lewy rozprawiał się jeszcze
chwilę ze starszą panią, aż ta w końcu poszczuła go parasolką. Po co jej
parasolka w zimie? I jeszcze ta wielka i ciężka torba, która oberwał Robert. Co
w niej było ? Cegły ? Poza tym, skąd w tej małej, lekko podstarzałej istocie
tyle siły? Wyszedł ze sklepu ze sokiem. Gabi kręciła się po domu w samym
ręczniku i robiła milion rzeczy na raz. Wszedł do mieszkania i pomachał jej
kartonem przed nosem.
-Dlaczego sok? - skrzywiła się.
-Bo nie woda.
-Okej - wzruszyła ramionami- a Ty lepiej telefon noś przy sobie, bo ktoś
się już ze dwadzieścia razy do Ciebie dobijał.
-Kto ?
-Nie wiem, nie sprawdzałam - poprawiła spadający ręcznik, wyminęła go i
poszła do siebie.
Robert dopadł swój telefon. Faktycznie, miał 20 połączeń.. od Moritza.
Zaraz do niego oddzwonił.
-No siema, co jest ?
-Robert ! Stary co się z tobą dzieje? Od rana próbuję się dodzwonić.
-U mnie wszystko w porządku. Byłem w sklepie i zapomniałem telefonu. A u
ciebie wszystko dobrze?
-Nie. Jest źle. Bardzo źle. Strasznie się denerwuję przed spotkaniem z
Gabrielle. Ciągle się pocę i trzęse jak galareta.
-Spokojnie, przecież wtedy u Romana świetnie sobie poradziłeś -uspokajał
go.
-Byłem wypity i jakoś poszło. Nie wiem co mam robić. Chyba to odwołam.
-Nie ! Nie możesz jej tego zrobić. Ona się załamie! - skłamał.
-A jak ty to sobie wyobrażasz ? Pójdę tam, palnę jakąś głupotę i jeszcze
bardziej się przed nią zbłaźnię ! To bez sensu.
-Mam pewien plan.
-Jaki?
-Odpręż się, wyluzuj, pomyśl o czymś miłym, a resztę zostaw mnie.
-Pamiętaj Lewy .Ufam Ci. - wyznał mu i rozłączył się.
Ciąg dalszy nastąpi...
______________________________________________________________
Oto rodzinka państwa Błaszczykowskich:
zdjęcia, zapowiedzi, nowinki...
______________________________________________________________
Oto rodzinka państwa Błaszczykowskich:
Zapraszamy do polubienia naszej strony na fb :
zdjęcia, zapowiedzi, nowinki...