poniedziałek, 18 lutego 2013

Odcinek 10: Bonjour Mademoiselle

Minął tydzień.
Gabrielle tak jak obiecała zawitała w Dortmundzie. Już wcześniej zadzwoniła do Roberta i umówiła się z nim, że pomieszka u niego na czas sesji. Jeszcze nie wiedziała co zaplanowali dla niej chłopcy z BVB. Oczywiście nic na siłę. Zaspany otworzył drzwi. Było około trzynastej.
-Hej hej - uśmiechnęła się promienie francuzka.
-Cześć mała -ziewnął i wpuścił ją do mieszkania. Kiedy już weszła pocałowała go na  przywitanie w policzek.
-Co ty taki rozebrany?- zdziwił ją widok Lewandowskiego, który nawet spodni nie założył. Stał w samych bokserkach, ale nie robiło to większego wrażenia na Gabi. Znała go nie od dziś. - Eh, nie ważne. Kupe lat Robercie. Zmieniłeś się.
-Ty też, wypiękniałaś- uśmiechnął się szeroko- Jak podróż?
-Męcząca- westchnęła -straszne korki!
-W samolocie?
-No tak, lot się przedłużał. Niby jak to wytłumaczysz? - rozłożyła ręce. Gabrielle jakby to określić, nigdy nie była specjalnie inteligentna. Dla niej liczyła się w życiu głównie uroda. Daj jej Boże. Gdyby nie była ładna i zgrabna, prawdopodobnie nie miałaby teraz pracy.
-Nie mam pojęcia - pokręcił tylko głową. Uznał, że nie było sensu tłumaczyć jej, że na wysokści nie ma autostrady.
-To gdzie jest mój pokój? -zaczeła rozglądać się po mieszkaniu.
-Na górze, chodź za mną- wtargał jej walizki po schodach i poszedł z nią do wyznaczonego pokoju- No, to jak coś, to będę u siebie.
-Okej- pokiwała głową. Miała wysoki i trochę piskliwy głos. Na codzień dało się do niego przyzwyczaić, ale kiedy się denerwowała wyła jak zardzewiały czajnik.
W przygotowanym pokoju było czyściutko. Lewy na pewno sam tego nie sprzątał. Facet który, nie potrafi utrzymać porządku w klubowej szafce na pewno nie utrzymał by porządku w całym mieszkaniu. Serwis sprzątający? Możliwe. A raczej młode praktykantki. Robert zszedł na dół i od razu wykonał telefon do Leitnera.
-Słucham? - odebrał lekko wkurzony Moritz.
-Heja. Co ty taki ... zły ?
-Nic, przegrywam w Fifę - powiedział załamanym głosem.
-Robert, Robert, daj mi Roberta!- do telefonu dorwał się Reus. -Robert , strzeliłem hat-trick'a i to sobą- głos Marco załamał się, prawdopodobnie ze wzruszenia.
-To dobrze, bardzo się cieszę - pogratulował mu Lewy.
-Uparł się, że gra Borussią- dodał Moritz, kiedy tylko spowrotem odzyskał telefon - Nie ma to jak przegrywać ze zdesperowanym singlem.
-Jak Ci powiem kto przyjechał to ci się humorek poprawi -zapewniał go brunet.
-Gabrielle? Jest tu teraz w Dortmundzie? U Ciebie?
-Tak, to kiedy przychodzisz?
-Eh, stary nie dam teraz rady - powiedział ściszonym głosem, chociaż to nie było konieczne bo Marco krzyczał, śpiewał  i tańczył na kanapie kiedy prowadził 4:0 - Sam rozumiesz, wyciągam blondi z dołka.
-To co ja teraz mam z nią zrobić ?
-Dziś Roman robi tą imprezę imieninową. Weź ją ze sobą.
-Okej, tylko ubierz się jakoś...ładnie. Gabrielle to klasa sama w sobie, rozumiesz?
-Zawsze ładnie się ubieram - powiedział wzburzony.
-Yhym. Namów tego no-life'a żeby przyszedł - miał na myśli Reusa.
Z Marco niby już było lepiej, ale wychodził tylko na treningi, a po treningu od razu do domu. Nawet do sklepu nie zachodził. A nie przepraszam, zachodził do monopolowego po jakiś browar. Nic nie jadł, bo nie miał czasu. Tracił formę. Chłopaki uznali, że nie może tak dalej być i odwiedzali przyjaciela dostarczając mu żywność. Zdrową żywność, a nie chipsy sprzed miesiąca. Pomału wyrabiał mu się  mięsień piwny. Robert zaprosił Gabrielle na imprezę u Weidenfellera. Zgodziła się zanim dokończył zdanie. Już do końca dnia nic nie robiła tylko wybierała sukienkę i ogólnie przygotowywała się na wieczór.

 ***

Rita zaklimatyzowała się u Piszczków. Ewa w spokoju mogła pracować i nie martwić się o Sarę. Jednak gdy Łukasz miał wolne wolała być w domu razem z nimi. Cały dzień myślała o tym, co dzieje się w ich domowym zaciszu . Do głowy przychodziły jej rozmaite myśli. Raz mogła z nią pogadać o wszystkim a raz miała ochotę przywalić jej krzesłem. Jurgen dał Piszczkowi trochę wolnego z powodu tego bolącego biodra. Szkoda chłopaka. W każdym bądź razie siedział w domu...i Rita też tam była. Młoda brunetka postanowiła ugotować coś pysznego na obiad. Pomyślała, że Ewce będzie miło, bo na pewno wróci zmęczona z pracy. Pomimo tego, że pani Piszczek grzecznie zabroniła jej zbliżania się kuchni, ta postawiła na swoim.
-Uuuu, co tak pachnie ? - Piszczek przyleciał do kuchni "z jęzorem na brodzie".
-Pomyślałam sobie, że dziś ja coś ugotuję. Ewka na pewno będzie zmęczona.- Łukasz uśmiechnął się. Myślał, że się zaprzyjaźniły, ale był w błędzie. Tego nie można było nazwać nawet koleżeństwem.
-Zajrzysz do Sary? Chciała ci coś pokazać.
-Oczywiście już idę - zdjęła fartuszek kuchenny który należał do pani domu. Podała mu łyżkę -Zamieszasz? -uśmiechnęła się słodko. Nie miał wyboru. Banan nie schodził mu z buźki. No tak, przecież Ritka jest taka cudowna i roześmiana i ogólnie ideał. A jaka miła do tego. Mieszał w tym garnku w przeciwną stronę. Powinien mieszać w prawo, a mieszał w lewo. Zepsuł cały sos do krewetek. Przez niego będzie nie taki jaki powinien być.
Sara pochłonięta rysunkiem nie zwracała uwagi na nic. Tylko ona i biała kartka. No dalej mała, pokaż wszystkim co czujesz. Rita siedziała po turecku na dywanie i przyglądała się dziewczynce lekko się przy tym uśmiechając. Łukasz stanął w progu i oparł się o ścianę. W pokoju było duszno, a przynajmniej mogło mu się tak wydawać. Postanowił uchylić okno. I to jak najszybciej. Chcąc ominąć Ritę dużym krokiem, stanął na klocka. Poczuł ogromny ból .Zbyt szybko cofnął nogę. W efekcie wylądował na niej. Cóż za  zbliżenie. Ewka wróciła do domu wcześniej, ponieważ dziś było wyjątkowo mało klientów. Weszła do pokoju i zastała ich w takiej właśnie sytuacji. Chwilowo zaniemówiła. Dopiero po chwili otrząsnęła się.
-Hej, wróciłam - wydusiła z siebie.
-Ewcia ! - Łukasz wstał szybko nie zwracając uwagi na Ritę. Podbiegł do żony i pocałował ją czule. - Jak w pracy ? Co tak wcześnie? -co za wcześnie Piszczuś?
-Tak, mały ruch dziś. Wszystko w porządku, a wy co dziś robiliście? -kucnęła obok córeczki, a mała wtuliła się w nią.
-Nic takiego -Łukasz podrapał się nerwowo po głowie. Rita podniosła się i dodała.
-Ugotowałam obiad. Zaraz podam - uśmiechnęła się. Chyba się zawstydziła. Tyle starań aby wypaść przed Ewką jak najlepiej i wszystko na marne. Piszczek zdziwiła się kiedy brunetka powiedziała jej, że urzędowała w jej kuchni. Przecież jasno dała jej do zrozumienia, że to nie jest konieczne.
Jedli w ciszy. Do końca dnia atmosfera była napięta. Jakie szczęście, że dziś te imieniny. Ewa wykręciła się pod pretekstem złego samopoczucia i poprosiła męża aby ten przeprosił bramkarza za jej nieobecność. Rita mogła w spokoju iść do domu. Po mimo tego co zaszło między nią a Łukaszem miała tupet zapytać się Ewki czy w czymś jej nie pomóc. Podziękowała jej. Gdyby zostały sam na sam nic dobrego by z tego nie wyszło. Łukasz się zmył, Rita na szczęście też. Sara spała. Została sama. Nie miała ochoty patrzeć dziś na żadne z nich.
***

Impreza z Borussen. Wiadomo, nie trzeba chyba tego opisywać. Przyszli prawie wszyscy zaproszeni. Nawet Reus się skusił. Wcale nie trzeba było wyciągać go siłą. To pewnie przez tą wygraną w fifie. Stał w towarzystwie Roberta, Gabi, Kuby, Agaty i Piszcza.
-Gdzie jest Moritz? -Lewy zerknął na Kubę. Kuba zrobił duże oczy i wzruszył ramionami.
-Gdzie jest Ewka? - rzuciła w stronę Łukasza Agata.
-Źle się poczuła i wolała zostać w domu.
-Szkoda, miałam się z nią umówię na wizytę. No nic, zdzwonimy się.
-Sieemanoo- znalazła się zguba. Leitner podszedł no nich lekko wstawiony. Lewy kiwnął głową i dał mu do zrozumienia, że chce porozmawiać z nim na stronie. Odeszli kawałek.
-Ona- pokazał palcem na Gabrielle.
-Woow, na żywo jeszcze ładniejsza- Moritz zrobił oczy jak 5 złotych.
-Zapoznać was ?
-Nie spoko, dam sobie rade - puścił mu oczko.
-Nie schrzań tego !
-Spokojnie Robercik, co się przejmujesz ?
-Bo to nie ty będziesz wysłuchiwał jej jęczenia i marudzenia przez najbliższe 3 dni jak coś nie wyjdzie.
Pomocnik kiwnął głową. Był gotowy do ataku. Podszedł, zagadał. Gadali troche dłużej... I ciągle gadali. Wszystko szło jak narazie po ich myśli...


______________________________________________________________

Do tego odcinka dodajemy zdjęcie Gabi:


a tu macie dwóch singli, z czego jeden zdesperowany :)

 
Czekamy na Wasze opinie, bo zastanawiamy się nad zawieszeniem tego bloga..

https://www.facebook.com/ModaNaDortmund


12 komentarzy:

  1. Nieeeee!!!! nie możesz teo zrobić, nie przyczyniaj się do moich łez. To jest tak mega świetne, że musi trwać dalej !

    OdpowiedzUsuń
  2. No co wy nie możecie zawiesić bloga!!!
    Odcinek jest świetny, z resztą jak wszystkie. Widzę, że między Ritą a Łukaszem zaczyna się coś dziać :D W sumie to fajnie ;) Dobrze, że Marco jakoś się uporał z tymi jego "problemami". Może w następnym odcnku napiszecie coś o Kubie? Bo jakoś dawno go nie było jako "głównego" bohatera ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Domagam się czegoś między Ritą, a Piszczem :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieee nie możesz zawieszac bloga:> jest naprawde MEEEGA:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wam zaraz zawieszę :P no ciekawie sie robi między Ritka a Łukaszem, a wogóle to jak Piszczu siedzi w domu, to po co tam Rita??? pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Skąd wy bierzecie pomysły na te Odcinki ?! Są świetne !!!
    A jak zawiesicie to was znajdę :D i wtedy porozmawiacie sobie z moim KOTEM ZBYSIEM :D
    Blog jest świetny , macie talent! piszcie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gra w Fifę wyzwala tyle emocji ;d uwielbiam waszego bloga nie możecie go zawiesić!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. zgadzam sie z poprzedniczkami ;p NIE MOZECIE ZAWIESIC BLOGA !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zawiesicie tego bloga, to was znajdziemyyy :D

    OdpowiedzUsuń
  10. jestem ciekawa co dalej z Moritzem i Gabrielle :D kiedy następny odcinek ?

    OdpowiedzUsuń
  11. właśnie znalazłam to opowiadanie i muszę przyznać że jest świetne. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;]

    OdpowiedzUsuń